Timeshift - rzut okiem

Mastermind
2007/11/12 19:58

W czwartym wymiarze

Żeby przeskoczyć to śmigło, trzeba nieźle pogrywać z czasem

W czwartym wymiarze

W czwartym wymiarze, Timeshift - rzut okiem

Na Timeshift czekaliśmy długo. Pierwotnie gra miała się ukazać jeszcze w 2006 roku, ale Sierra dała jeszcze ponad rok producentom z Saber Interactive na dopieszczenie tytułu. Powód? Niezbyt ciepło przyjęte demo oraz kilka irytujących bugów, które nie pozwalały w pełni cieszyć się najważniejszym atutem tytułu: zabawami z czasem. Teraz, kiedy gra w końcu wylądowała na półkach, należy zadać sobie pytanie: czy jest tak dobra, jak to zapowiadano? Czy spełnia pokładane w niej nadzieje? Czy wprowadza do – od dłuższego czasu skostniałego - gatunku FPS jakieś nowatorskie rozwiązania? Zanim odpowiemy na te i kilka innych pytań, przypomnijmy króciutko, o co w całym zamieszaniu chodzi.

Timeshift opowiada futurystyczną historię skupioną wokół środowiska naukowców, inżynierów i fizyków, którzy pracują przy projektowaniu specjalnego skafandra, pozwalającego na podróże w czasie. Szefem całego projektu badawczego jest dr Aiden Krone, który mimo niepodważalnej wiedzy i wysokich kwalifikacji uchodzi w swym otoczeniu za tyrana i niezwykle trudną we współpracy osobowość. Kiedy badania odnoszą sukces, a co za tym idzie podróże w czasie stają się możliwe, dr Krone, bez porozumienia z kimkolwiek, wykrada wynalazek, doprowadza do wybuchu całego kompleksu badawczego i... urządza się nieźle tworząc alternatywną ścieżkę czasu. Naukowiec o mentalności byłego premiera tworzy totalitarny system, w którym opozycja tłumiona jest bezlitośnie. Jednak to nie Krone będzie prawdziwym bohaterem gry. Naszym alterego jest bowiem łowca, a po prawdzie naukowiec z tego samego zespołu, który wsadzony do wersji beta futurystycznego kombinezonu będzie polował na Krone’a. Ponieważ w wybuchu laboratorium zginęli wszyscy bliscy naszego bohatera, w grze pojawia się również motyw zemsty, choć nie jest on wcale mocno wyeksploatowany.

Jak widać już z powyższego lakonicznego opisu fabuła nie jest nad wyraz odkrywcza. Podróży w czasie już trochę przeżyliśmy, a również totalitarne zapędy wszelkiego rodzaju szaleńców są nam znane. Niestety autorzy nie postarali się również o jakieś efektowne przerywniki filmowe, które pozwoliłyby lepiej wczuć się w klimat. Poza intrem wyświetlane są wprawdzie w kilkunastu miejscach, ale są nadzwyczaj krótkie i po prostu nie najwyższych lotów. Zresztą zbudowanie z nich jakiejś składnej opowieści jest nie lada sztuką... Dość jednak o mniej istotnych elementach gry, przejdźmy do meritum.

GramTV przedstawia:

Od czasu do czasu

Timeshift jest w gruncie rzeczy typowym FPS-em, zatem w tej recenzji rozważać będziemy typowe dla tego gatunku elementy. Zastanowimy się nad projektami poziomów, przeciwników i dostępnymi broniami oraz rozważymy rzecz jasna elementy wyróżniające tytuł od innych. I właśnie od tego ostatniego zaczniemy. Nie jest wielkim zdziwieniem, że wisienką na torcie z napisem Timeshift są zabawy z czasem. Element ten był mocno eksponowany w dostępnych przed premierą trailerach oraz zapowiedziach.

W praktyce zabawę na czasowym kontinuum rozwiązano w następujący sposób: kombinezon, w którym się poruszamy ma zaimplementowane funkcje zwalniania, zatrzymywania i cofania czasu. O możliwości skorzystania z jednej z nich informuje pasek energii. Kiedy z niej skorzystamy, pasek zmniejsza się, a gdy spadnie do zera, funkcja jest automatycznie dezaktywowana. Można włączyć ją dopiero wówczas, gdy energii na pasku przybędzie, a przybywa jej po kilkunastu sekundach. Za aktywowanie funkcji odpowiadają trzy przyciski (standardowo: V, G, B), co sprawia, że podczas walk i innych czynności skorzystać z tej funkcji jest bardzo łatwo.

Umiejętność zmieniania czasu jest nie tylko efektowna (rozmycie ekranu, zwolnienie przeciwników, zniekształcenie efektów środowiskowych i głosów) ale również niezwykle przydatna w praktycznych zastosowaniach. Tu - rzeczywiście trzeba to przyznać autorom - mamy szereg nowości, które może nie tyle definiują gatunek od nowa, ale dodają do niego nowe elementy. Ot choćby takie zabijanie przeciwników. Gdy zwolnimy czas, albo zatrzymamy go, trafić do nich będzie o wiele łatwiej. Przy tym oni nie będą razić nas ogniem, co oznacza kolejny bonus. Mało tego. „Zamrożonemu” przeciwnikowi można odebrać broń i... po prostu go z niej zastrzelić. I, przyznamy się, dla tak zwanej zabawy (bo nie jest to najlepsze rozwiązanie, ze względu na ilość wrogów), robiliśmy tak nawet często. Złole bez broni są przez moment zdezorientowani i skonfundowani, co jest dodatkowym smaczkiem. Drugim typem wykorzystywania zdolności są, by tak rzec, zagadki „środowiskowe”. O ile w takim Half Life 2 musieliśmy na przykład budować „drabinę” z pudeł, o tyle tutaj musimy do przejścia pewnych miejsc zaprząc czas. A jak wygląda to w praktyce? Zatrzymanie przepływu prądu, po to by przejść po wodzie albo zwolnienie spadającej windy, by wysiąść na pożądanym piętrze – brzmią fajnie? Tak? Ale to tylko najbanalniejsze przykłady. A co powiecie na: ucieczkę przed wpadającym na strażnicę wozem opancerzonym? Cofanie przejazdu pociągu na torach? Wskakiwanie na wielkie śmigło zeppelina (w ruchu) po to, by przeskoczyć nad wielgachną przepaścią? To jeszcze parę przykładów: zwolnienie przyda się do przejścia pól minowych, unikania spadających głazów oraz osłabienia siły wiatru w tunelu aerodynamicznym. Cofnięcie czasu pozwoli nam wskoczyć do specjalnego pojemnika, który wielki wysięgnik podniesie z powrotem na taśmę produkcyjną, co w efekcie da nam dostęp do kolejnego pomieszczenia. Jednym słowem – będziemy mieli sporo zabawy!

Choć generalnie w Timeshift działamy solo, to zdarzają się również momenty, kiedy wspieramy większy oddział żołnierzy. Wówczas najczęściej mamy do wykonania jakieś zadanie, które wymaga użycia czasu właśnie. Ot choćby musimy uzyskać dostęp do bunkra, z którego ostrzał piekielnie szatkuje naszą drużynę. Niezłym patentem jest również przejmowanie wrogich dział (najłatwiej na zwolnieniu) i robienie z nich konkretnego użytku. W grze odbędziemy też misję na pokładzie kilku pojazdów (m.in. zeppelin, pociąg, wóz transportowy) i również wtedy zabawy z czasem okażą się nieodzowne. Tak będzie choćby w przypadku wspomnianego zeppelina i atakujących nas myśliwców, których bez zwolnienia po prostu nie zdołamy pokonać. Z czym i do kogo?

Timeshift to jednak nie tylko czas. Kolejny element strzelanki – lokacje stoi również na wysokim poziomie. Trafimy choćby do zrujnowanego miasta, okopów bezustannie ostrzeliwanych przez wrogie działa, pełnych szczątków żołnierzy i wystających metalowych konstrukcji. Zawitamy na stację metra, do opuszczonego magazynu broni, wielkiej fabryki czołgów, w której wysadzimy reaktor, na taśmę produkcyjną robotów. Poznamy też sekrety biurowca korporacji Krone’a oraz więzienia, z którego uwolnimy kilku towarzyszy broni. Misji w kampanii jest 24, a lokacje są bardzo urozmaicone. Odwiedzamy zarówno wnętrza budynków jak i otwarte tereny (las, torowisko), działamy zimą i latem, przemierzamy ciasne korytarze i gnamy szerokimi szosami na złamanie karku. Projekty poziomów robią wrażenie (wszelkiego rodzaju windy, zakamarki, przepaście, przejścia i tunele), ale jest w tym wszystkim spory mankament, któremu na imię „liniowość”. Gra prowadzi nas jak po sznurku i w zasadzie możemy być pewni, że jeśli wchodzimy w korytarz, w którym można iść w lewo i w prawo, to jedna ze stron będzie zasypana/zawalona/zastawiona, więc zmuszeni będziemy wybrać tę drugą. To poważny – chyba największy zarzut, jaki grze można postawić.

Na szczęście sytuację ratują udane bronie oraz fajne modele przeciwników. Na raz możemy mieć przy sobie trzy pukawki. Przeciwnicy uzbrojeni są dość słabo (najczęściej w strzelby), a pudła z bronią nie występują zbyt często, zatem ważne jest, by dobrać idealny arsenał do swoich potrzeb. Na wyposażeniu mogą znaleźć się m.in. pistolet, wspomniana strzelba, karabin maszynowy, snajperka, kusza, rakietnica, działo energetyczne oraz miotacz płomieni. Dodatkowo możemy rzucać granatami, które paraliżują wrogów i po chwili wybuchają. Nie zapomniano również o alternatywnych trybach strzału, więc przykładowo strzelbą możemy wypalić z dwóch luf, a karabin maszynowy ma zamontowany granatnik. Wszystkimi spluwami możemy także przywalić z kolby... Bardzo fajną zabawką jest miotacz płomieni. W trybie podstawowym strzela żywym ogniem na odległość, a w alternatywnym działa jak typowy miotacz na bliski dystans. Nie trzeba dodawać, że podpaleni wrogowie stają w efektownych płomieniach. Jeszcze ciekawsza jest kusza, która strzela wybuchowymi bełtami. Przyklejają się one do wrogów i po prostu rozrywają ich na strzępy. Ładnie i efektywnie.

Jeśli idzie o przeciwników to oni również są dość zróżnicowani. Oczywiście najczęściej spotykamy zwykłych żołdaków, ale są jednak i tacy wyposażeni w jet-packi, uzbrojeni w osłony, których trzeba zachodzić od tyłu, wyposażeni w wyrzutnie dalekiego zasięgu, a do tego liczne mechy oraz czołgi. Inną grupę stanowią wrogowie, którzy tak jak my potrafią oszukać czas. Mogą przyspieszać lub znikać, co sprawia, że trzeba nad nimi mocniej popracować. Generalnie wrogowie atakują w 5-6 osobowych grupach, ale nie mają zbyt wysublimowanej sztucznej inteligencji. Owszem kluczą i starają się unikać naszego ognia, a czasem nawet chowają się za zasłonami, ale są w sumie dość łatwym celem. Estetyką po oczach

Przy grze pokroju Timeshifta nie można nie wspomnieć o walorach estetycznych. Zarówno muzyka jak i grafika stoją na bardzo wysokim poziomie. Tekstury są szczegółowe i diabelnie ostre. Na ścianach widać odpadające tynki, na podłodze pozostają ślady krwi, wszelkie żelazne konstrukcje mają wypukłe powierzchnie z określonymi wzorami, no krótko mówiąc jest tego sporo. Rewelacyjnie zrealizowano również efekty cząsteczkowe takie jak woda, dym i ogień. Wszelkie eksplozje - w tym także te, po których rozpadają się ciała wrogów - są piekielnie efektowne i długo można się nimi napawać. W grze zaimplementowano też dobry ragdoll. Pchani podmuchem eksplozji przeciwnicy wirują w powietrzu niczym ptaki i dziarsko lądują na glebie. Efektowny graficznie jest również pojedynek z głównym bossem. Sentinel, bo tak się zwie, jest ogromnym robotem, do którego musimy strzelać, aby zniszczyć jego wieżyczki. Eksplozja każdego elementu powoduje na planszy istny pokaz fajerwerków. Walka z nim mogłaby trwać nieco dłużej, ale to już inna historia...

Złego słowa nie można powiedzieć również o efektach dźwiękowych, a zwłaszcza muzyce. Te pierwsze to już obecnie standard. Uszy raczą nam wspaniałe odgłosy strzałów, ryk silników, świst przelatujących nad głowami samolotów i huk eksplozji. Inaczej brzmią kroki po metalu, inaczej po asfalcie, żwirowym torowisku czy trawie. Prawdziwy majstersztyk to jednak muzyka. Jest niezwykle zmienna. Raz słyszymy dynamiczne bębny czy dojmujące basy, innym razem gitarowe riffy ostrego rocka. Gdy dodać do tego świetny sourround można powiedzieć tylko jedno: w Timeshiftcie muzyka wyjątkowo dobrze buduje nastrój.

Nie przełom, ale za to świetna robota!

Pora zbliżać się do końca, wiec warto pokusić się o podsumowanie. Trzeba jasno powiedzieć, że w opisie bety daliśmy plamę zakładając, że szykuje się hit na miarę Bioshocka. Nic z tych rzeczy. Gra nie jest ani tak złożona, ani tak długa. Nie oznacza to w żadnym wypadku, że jest zła. Wprost przeciwnie – w całej kampanii bawiliśmy się znakomicie, rozgrywka jest bowiem dynamiczna i ekscytująca. Najważniejsze elementy - a więc przeciwnicy, bronie, lokacje - zostały wykonane więcej niż poprawnie i zapewniają miłą zabawę. Udźwiękowienie oraz oprawa graficzna stoją na wyższym niż przeciętny poziomie, a manipulacje czasem sprawiają wiele satysfakcji. Jedynym mankamentem, poza wymienionymi w recenzji drobiazgami jest w zasadzie wspomniana liniowość. Zważywszy jednak, że współcześnie cierpią na nią w zasadzie wszystkie gry (patrz choćby z nowszych tytułów liniowy a rewelacyjny Call of Duty 4), nie można zanadto narzekać. Innymi słowy – warto wybrać się w tę podróż w czasie.

0,0
null
Plusy
  • zabawy z czasem, efektowna eksterminacja wrogów, świetna grafika, dopasowana oprawa dźwiękowa
Minusy
  • liniowość
Komentarze
34
Usunięty
Usunięty
22/01/2009 13:08

Fajny tekst, własnie kupiłem tę gierę z wplnomanii- zobaczymy czy moje odczucia będa się pokrywać ze zdaniem autora.

Usunięty
Usunięty
26/11/2007 15:53

Grałem w demo, zabawa z czasem ciekawa, ale grafika do bani. Potwierdzam wcześniejszą opinie, że jest cukierkowata i psuje klimat gry.

Usunięty
Usunięty
25/11/2007 10:10

Świetna gra,grałem w demo. To manipluowanie czasem jest pomysłowe może sobie kupie orginał. I w tym cały ten FPS jest świetny.




Trwa Wczytywanie