Najnowsza produkcja studia Epic Games była chyba najbardziej pechowym tytułem ubiegłego roku. Nie dość, że ukazała się w okresie przedświątecznym, czyli największego boomu wydawniczego, to jeszcze musiała stanąć w szranki z innymi wybitnymi shooterami, które pomimo zupełnie innej koncepcji rozgrywki, skutecznie przyćmiły premierę nowego Unreala. Jednak nie wszystko stracone, bo wraz z pojawieniem się UT3 na next-genie od Sony, mamy możliwość przeżyć tę grę zupełnie na nowo, a frajda z ultraszybkiego fragowania pozostaje ta sama. Ale po kolei...
Pierwszą rzeczą, jaką wypróbowaliśmy po włożeniu płyty i zainstalowaniu gry na twardy dysk (instalacja znacząco przyspiesza czas ładowania kolejnych map), była kampania. O ile w poprzedniej produkcji Epic Games, Gears of War, podłoże fabularne miało ręce i nogi, ba, nawet sama fabuła była wciągająca, tak w przypadku UT3 ten wątek lepiej pominąć milczeniem. Zresztą nawet nie ma o czym pisać, bo w zasadzie tylko od czasu do czasu pojawi się jakiś durny filmik między eksterminacją wrogów na kolejnych mapach, tylko po to, by uświadomić gracza, że jego działania na różnych obszarach mają jakiś związek ze sobą. Równie dobrze autorzy mogli z tego uświadamiania zrezygnować, a przypuszczamy, że nikt po takiej decyzji by nie płakał. Prócz na siłę upchniętej pseudo-fabuły, twórcy zaserwowali nam również iluzję nieliniowości! Chwyt naprawdę godny uznania, bo jeszcze nie spotkaliśmy się z tytułem, w którym to gracz ma wielki wybór – czy zagrać na tej mapie, czy może na drugiej? Opcje zawsze są dwie, jednak co najśmieszniejsze, nasz wybór wpływa jedynie na kolejność wykonywanych misji, bo tak czy siak wszystkie będziemy musieli zaliczyć do ukończenia kampanii. A co w niej samej? Przede wszystkim cztery tryby: Deathmatch wraz z jego drużynową odmianą, Capture the Flag oraz Warfare. Do tego akcja dziejąca się na niemal wszystkich dostępnych mapach. No i boty. Na najniższych i tych normalnych poziomach trudności w zasadzie banda kretynów, a nie sztuczna inteligencja sterowana przez odpowiednie układy scalone. Nie dość, że wrogowie stoją często w miejscu, czekając na zbawienie albo wystawiają się nam ciągle pod lufę, to na dodatek nasi wirtualni przyjaciele, zamiast nam pomagać w wykonaniu zadania, tylko je utrudniają, doprowadzając gracza do szewskiej pasji. Na szczęście, im wyższy poziom trudności tym jest lepiej, a na hardcorze jest prawdziwy hardcore, tak jak być powinno. Mimo wszystko, kampanię należy traktować jako trening oraz zapoznanie się z dostępnymi arenami zmagań. Bo przecież żaden gracz o zdrowych zmysłach nie kupi najnowszego Unreala dla trybu przeznaczonego dla jednego gracza…Właściwą rozgrywkę czas zacząć
Prawdziwą esencją Unreal Tournament 3 po raz kolejny jest opcja gry dla wielu graczy. W przypadku wersji przeznaczonej na PS3, wszystko odbywa się tu za pośrednictwem PlayStation Network. Wystarczy mieć założone konto w systemie, by móc swobodnie wpaść w wir pojedynków z żywymi przeciwnikami. W trybie multiplayer mamy nieco więcej opcji rozgrywki niż to ma miejsce w wersji dla pojedynczego gracza. Oczywiście, najważniejszym i najpopularniejszym jest tutaj Deathmatch, wraz ze swą drużynową odmianą. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, na czym one polegają? Dla przypomnienia: zabierasz giwerę i starasz się zdobyć jak najwięcej fragów, ginąc przy tym jak najrzadziej – ot, cała filozofia. Kolejnym wariantem rozgrywki jest ponownie Capture the Flag oraz Vehicle Capture the Flag. Ten ostatni może nieco dziwić jako oddzielny tryb, bo od zwykłego CTF różni się jedynie dodaniem pojazdów na mapie, przez co są one obszerniejsze i nierzadko wręcz wymagają od nas użycia któregoś z dostępnych środków transportu. Poza tym obie wariacje niczym się od siebie nie różnią – przeciwko sobie stają dwie drużyny, których zadaniem jest przejęcie flagi z obozu oponenta znajdującego się na drugim końcu mapy i zaciągnięcie go do swej bazy. Zasady proste, a zabawy co nie miara, szczególnie przy maksymalnej, szesnastoosobowej ilości graczy na serwerze. Będąc przy tradycyjnych trybach sieciowej rozgrywki, warto również wspomnieć o Duelu, czyli takiej minimalistycznej wersji Deathmatchu, w której toczymy pojedynki 1 vs 1. Sprawdza się on jednak wyłącznie na małych mapach, na dużych taka rozgrywka zbyt często przypomina zabawę w chowanego. Ostatnim, a zarazem najciekawszym trybem jest Warfare. Tutaj już współpraca pomiędzy członkami drużyny, jak i dyscyplina taktyczna, jest jak najbardziej wskazana, a wręcz pożądana do odniesienia sukcesu. Cała zabawa polega na przejmowaniu kolejnych punktów kontrolnych zwanych Nodami, poprzez umieszczanie tam Orbów – specjalnych kul energetycznych, aż do momentu, kiedy dotrzemy do Core Nod, czyli jądra bazy wrogiego zespołu. Oczywiście, kto pierwszy zniszczy jądro gracza, ten wygrywa. Brzmi to może niezbyt skomplikowanie, ale wierzcie nam, bronienie oraz odbijanie kolejnych Nodów jest wymagające i zapewnia nie lada emocje. Oczywiście, prócz standardowych wariantów rozgrywki, możemy je dowolnie modyfikować za pomocą tzw. mutatorów. Jest ich co prawda mniej niż w poprzednich odsłonach cyklu, ale za to w dalszym ciągu pozwalają nam na różne kombinacje. Ktoś sobie życzy mniejszej grawitacji? A może jeszcze bardziej chcesz podkręcić tempo akcji? Dzięki mutatorom do takich zmian nie potrzeba wgrywać specjalnie przygotowanych modów, a wystarczy jedynie pogrzebać trochę w menusach, włączając lub wyłączając poszczególne opcje. A skoro przy tempie już jesteśmy, to ciągle panuje tu jedna zasada: stoisz – giniesz. W tej grze nie ma czasu na złapanie oddechu. Na szczęście w ciągłej jatce pomaga nam dobre sterowanie. Zastosowano tu najpopularniejszą, a zarazem najefektywniejszą opcję: lewa gałka na padzie odpowiedzialna jest za ruchy naszej postaci, natomiast prawa jest odpowiednikiem komputerowej myszki. Do tego pod przyciski L1 i R1 przypisano strzały. Wygodne i ergonomiczne. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, by domyślne sterowanie zmienić, ale po co, skoro jest dobre? Tym bardziej, że możemy nawet wybrać czułość prawego grzybka odpowiedzialnego za widok z oczu naszej postaci. Nic nie stoi na przeszkodzie, by do konsoli podłączyć klawiaturę i mysz – wtedy o wszelkich bólach związanych ze sterowaniem mniej precyzyjnym padem można zapomnieć. Na szczęście, w rozgrywce sieciowej zastosowano odpowiednie filtry, dzięki którym serwery mogą być dedykowane wyłącznie dla grających na padzie bądź też komputerowych komponentach, co zapobiega nierównej rywalizacji. Oczywiście, każdy szanujący się shooter powinien posiadać zestaw odpowiednio ciekawych giwer. Nie inaczej jest i w nowym Tournamencie, w którym to zdecydowano się na powrót do klasycznych rozwiązań. Pojawia się tu zatem Impact Hammer dobry na kontakt face to face, wraca Enforcer, z którego można korzystać również w dwóch sztukach naraz, pojawia się strzelający plazmą Bio Rifle, jest również klasyczny Shock Rifle. Do tego dochodzi ciekawy Link Gun, służący również za spawarkę, morderczy na małych dystansach Flak Cannon, powolny Stringer Minigun, śmiercionośny Rocket Launcher, zabójczy Sniper Rifle, a także pogromca pojazdów Longbow AVRiL oraz Redeemer – broń ostateczna. Wydaje się pozornie mało, jednak każda z tych pukawek posiada dwa (jak nie więcej) tryby strzału, dzięki czemu można się nimi nieźle zabawić. Jak widać, powrót do klasycznych broni wyszedł grze tylko na dobre. Ale UT3 to nie tylko bronie. Pojawia się tutaj też sporo pojazdów, które odgrywają równie ważną rolę w rozgrywce, co wymienione wyżej narzędzia zbrodni. Poczynając od lekkich i zwinnych Scorpionów, poprzez latające i dobrze uzbrojone Raptory, na takich ogromnych maszynach jak Darkwalker czy Leviathan kończąc - wszystkie nadają rozgrywce rumieńców. Unreal Engine 3 rządzi W kwestii oprawy audiowizualnej, mamy do czynienia z pierwszą ligą. Epic Games do stworzenia UT3 zastosował swój autorski silnik Unreal Engine 3. A trzeba przyznać, że efekty są nad wyraz imponujące. Jeśli dorzucimy do tego duży telewizor i odpowiednio wysoką rozdzielczość, nasze oczy będą w siódmym niebie. Na szczególną pochwałę zasługuje tutaj design map, które są bardzo klimatyczne i futurystyczne, można by rzec -wręcz typowo „unrealowe”. Podobnie zresztą cała otoczka wizualna. Jednak najlepsza z tego wszystkiego jest oprawa dźwiękowa. Muzyka jest dynamiczna, a odgłosy broni takie, jakie być powinny. I do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ten gruby, demoniczny głos, informujący na bieżąco o naszych wyczynach. Przy dobrym nagłośnieniu, można tym doprowadzić sąsiadów do zawału serca. Ale kto by się sąsiadami przejmował... Po ośmiu latach czekania, posiadacze PlayStation otrzymali ponownie flagowy tytuł studia Epic Games. UT3 to powrót do korzeni serii, zastosowanie starych, dobrych rozwiązań, w nowej, świetnej oprawie audiowizualnej. To jak na razie najlepszy shooter przeznaczony do wieloosobowej rozgrywki na PlayStation 3. Jednak jeśli ktoś spodziewał się tu więcej nowości, to niestety się nieco zawiedzie. Jest to gra dla tych, którzy lubią szybką i dynamiczną akcję, w której najpierw się strzela, a dopiero potem... znowu się strzela, bo na myślenie nie ma czasu. Jeśli taki styl gry preferujesz, UT3 jest właśnie dla Ciebie, jednak jeśli ktoś nigdy nie przepadał za serią Unreal Tournament, to i najnowsza odsłona cyklu tego nie zmieni.