Powolutku, pomalutku
Główną osią gry jest tryb kariery. Wcielamy się w nim w początkującego kierowcę rajdowego i przechodzimy przez kolejne szczeble na drabinie do sławy. Zaczynamy oczywiście od prostych zawodów, w których startujemy autem z napędem na dwa koła. Dopiero gdy tutaj uda nam się coś zwalczyć, uzyskujemy dostęp do coraz lepszych maszyn i coraz bardziej prestiżowych zmagań. Oczywiście, gdzieś tam hen na szczycie znajdują się mistrzostwa WRC, ale zanim do nich dojdziemy, przyjdzie nam zjechać ładny kawałek ziemi w innych zawodach.
Tryby rozgrywki są mocną stroną tej produkcji. By wkręcić się w zabawę, rozpoczynamy karierę, i tam przechodząc przez coraz ważniejsze imprezy, dochodzimy do prawdziwej wprawy w sztuce panowania nad samochodem. Po drodze oczywiście zdobywamy nowe samochody oraz przechodzimy przez różne bonusowe imprezy, np. takie, w których biorą udział jedynie auta historyczne. Jeżeli natomiast w którymś momencie cała ta przygoda nam się znudzi, to wcielamy się w Colina McRae i mkniemy po tytuł Mistrza Świata w rajdach samochodowych.
Model sterowania autem jest typowo „Colinowski”, jeżeli więc szukamy prawdziwej symulacji – no to trafiliśmy pod zły adres. Wcześniej może i owszem, seria ta mogła uchodzić za symulację. Ale gdzieś tak od trzeciej części zaczęła się ewolucja w stronę zręczności, która to w recenzowanej części, można powiedzieć, iż się zakończyła. Mamy tu bowiem do czynienia właśnie z grą typowo zręcznościową. Auta zamiast realistycznie jechać, sprawiają wrażenie, że trochę ślizgają się po nawierzchni. Utrudnia to trochę zabawę, ale jest to już chyba charakterystyczne dla wszystkich gier z CMR w tytule. Oczywiście utrudnia, ale nie psuje. Jeżeli tylko bowiem nie stanowi to dla nas problemu, to możemy się wyśmienicie bawić.
Średniowiecze?
Jako, że premiera Colina 2005 miała miejsce w 2004 roku (tym samym roku, w którym na rynku zadebiutowała ToCA: Race Driver 2), to oczywiście oprawa graficzna jest już nieświeża. I to słowo idealnie ją charakteryzuje, ponieważ bynajmniej nie jest ona brzydka – zresztą spójrzcie na screeny. Ale na pewno wiele brakuje jej do obecnych produkcji. Tym, co może dokuczać, są pionowe tekstury à la ściany, które udają, że las ciągnie się jeszcze daleko, gdy w rzeczywistości kończy się już cztery metry od drogi. Kiepsko to wygląda, podobnie jak i płaska publika, ale to tak naprawdę detale. Modele aut wykonane są naprawdę dobrze i nawet dziś mogą się podobać. Do tego gra obsługuje kilka miłych efektów graficznych, jak odbicia światła, kurz czy dość zaawansowane zniszczenia, i robi to całkiem dobrze.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!