Zaix: Pokusiłbym się o stwierdzenie, że zapewni frajdę porównywalną nie tylko ze śmiganiem najnowszym modelem Mercedesa, ale także Ferrari, Lamborghini, Aston Martina oraz Kawasaki i Ducati. W końcu pojazdem – szczególnie, gdy zainwestowaliśmy w dodatkowe samochody – to my tam nie jednym jeździmy. I choć komóry w grze brakuje, to skóra wraz z piękną i wielką, położoną nad brzegiem oceanu willą się znajdą. Życie jak w Madrycie, a raczej – jak na Hawajach!
Michał Raven: A ja stwierdzam, że to najlepsza produkcja w jaką kiedykolwiek miałem styczność. Dlaczego? Do tej pory nie znudziła mi się nawet mimo tego, że gram w nią od ponad roku, co – po moich skromnych obliczeniach – dało jakieś 250h. Przykładowo NFS: Most Wanted znudził mi się po 20 godzinach zabawy, Carbon - po pięciu, a słynny już Championship Manager 01/02 - po stu. TDU stwarza naprawdę miłą atmosferę, szczególnie gdy spotykasz się na wyspie ze znajomymi i jeździsz sobie po równych – w przeciwieństwie do polskich – drogach.Spayki: Czas na chwilę szczerości i wnoszę, proszę wysokiego sądu, o możliwie niski wymiar kary – wielkim entuzjastą wirtualnych wyścigów nie jestem. Wszystko to takie wymagające, każdą bryczkę prowadzi się inaczej, do tego manewry jakieś, dobór ogumienia, właściwe wchodzenie w zakręt... Ech, nie ogarniam tego. Trafia do mnie właściwie tylko Ridge Racer, Burnout i OutRun. Ale umówmy się – te produkcje z realizmem nie mają wiele wspólnego.
Jeżeli o nielimitowanego Test Drive’a chodzi, postrzegam tę grę jako swego rodzaju GTA na czterech kółkach. Rozbudowany świat, dowolność w realizowaniu kolejnych zadań, dopakowywanie własnej postaci, zakupy i nowatorski tryb sieciowy. Poza tym ciepła paleta kolorów sprawia, że aż chce się pędzić szosami tej rajskiej wyspy! Lurr: Jakby nie patrzeć TDU do specjalnie realistycznych tytułów nie należy, jednak podciągnięcie ostatniej części tej legendarnej serii pod stuprocentowy „erkejd” byłoby lekkim przegięciem. Nie uświadczysz tutaj także własnoręcznych ustawień przekładni czy doboru opon, niemniej jednak oszczędzanie kasy na ogólny tuning jest mile widziane, a jak łatwo się domyślić, pieniążki zdobywa się wygrywając wyścigi. Podstawę stanowi skill!Sentyment tę serię darzę od czasów Amigi oraz małego flashbacku na pierwszym PlayStation z piątą częścią gry (jedną ze słabszych). „Szóstka” na PC też zatrzymała mnie na dłuższą chwilę przed monitorem. Do tej pory mam w pamięci wrażenie po obejrzeniu pierwszych trailerów Unlimited. Szok, szok i jeszcze raz masakra!!! Do tego grający w tle Blur – nie mam pytań.
Zaix: Panowie, ale sprawa wcale nie jest taka oczywista. W końcu w TDU da się wybrać model sterowania samochodem. Specjalistą w tym temacie jest zresztą Michał Raven, który to pomyka sobie na własnoręcznie odblokowanym trybie „hardcore”. I faktycznie, główną zaletą gry jest otwarty, wielki świat... ale ja mam też do niej troszkę żalu. Przede wszystkim o działanie trybu online, który wyjątkowo nie lubi się chyba z moim komputerem i notorycznie potrafi w środku zabawy rozłączyć z serwerem – mimo że inne gry działają dobrze.Dla mnie jednym z największych plusów produkcji jest O’ahu, które przecież istnieje na Hawajach i do tego zostało w grze oddane bardzo wiernie. Dzięki temu Unlimited przyciągnął mnie setkami kilometrów ciekawych i ciągle nowych tras. A nie ma dla mnie nic gorszego w samochodówce, niż jeżdżenie w nieskończoność po tych samych drogach... Znowu i znowu. Mówiąc wprost - to morderstwo na grywalności.
Lurr: Bez przesady z tym morderstwem, ale fakt – da się wyczuć monotonię w paru miejscach, a i widać, że niekiedy brakowało autorom konceptu na wymyślanie nowych zadań. O'ahu wygląda świetnie, ale brakuje charakterystycznych punktów odniesienia, takich jak pomnik króla Kamehamehy – o takich rzeczach można przeczytać w przewodniku turystycznym (niedołączanym do gry, hehe). Jednakże uwielbiam czasami wyskoczyć w błyszczącym Enzo i jechać, jechać, jechać... Tak bez celu, przed siebie. Pierwszy raz spotkałem się z takim zjawiskiem w grze komputerowej – podobnie jak jazda „live” (na lekcjach jazdy, bo prawko robię już rok, buahaha!), ta w TDU mnie odpręża. Pewnie dlatego, że nie ma korków.Produkcja Atari niestety gardzi nieco wolniejszym łączem z siecią, nierzadko grymasząc i marudząc co niemiara. Nie wiem, czy na Xboksie jest taki problem, ale na swoim pececie nieraz szalałem z tasakiem w dłoni, gdy połączenie zostało zerwane podczas onlinowego amoku. Wnerw porównywalny do Red Ring of Death wyskakującego w trakcie kwalifikacji do turnieju w Project Gotham Racing 4.
Spayki: Właśnie, Lurr, wspomniałeś o zadaniach. Umówmy się – na temat samego modelu jazdy w przypadku każdego racera można by mówić długo i kwieciście, ale nie czas na to. Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na coś innego. Czy nie wydaje się Wam, że otwartość tego świata i mnogości stojących przed graczem opcji stoi niejako w sprzeczności z samą ideą wyścigów? Jeżeli chcę się ścigać – wybieram auto oraz tor, czekam na sygnał i jadę, a tutaj... sam nie wiem. Jak dla mnie trochę za dużo w tym symulatora życia. Sięgając po – przykładowo – PES-a nie muszę wybierać się każdym z jedenastu piłkarzy na zakupy tylko po to, by dobrać korki do konkretnej murawy. To jest gra i chcę od razu poczuć adrenalinę!Zaix: Oczywiście, że masz rację Spayki z tym, że TDU nie jest w 100% zgodne z ideą wyścigów, ale to jest właśnie moim zdaniem urok tej gry – złamała ona zasady, wprowadziła coś nowego. Wyścigi są w niej dodatkiem, liczy się przede wszystkim przyjemność z jazdy i z posiadania wielu samochodów oraz możliwość grania z wieloma znajomymi online, bo na to także położono wielki nacisk. Odwołam się do Twojego przykładu gier piłkarskich. Jak ktoś chce więcej symulacji – sięga po PES-a, jeżeli natomiast interesują kogoś całe sezony i pełno licencji – wybiera FIFĘ. A w obydwóch przecież chodzi o kopanie piłki.
A Test Drive Unlimited jest dla tych, którym samo jechanie autkiem i rozkoszowanie się odgłosem pracy silnika sprawia przyjemność. Jeżeli ktoś właśnie oczekuje ekscytujących wyścigów, to raczej musi zwrócić swoją uwagę w stronę innej motogry. Nie szukając długo przykładu – GRIDa.Michał Raven: Wy tu gadacie o pomnikach i ściganiu się, ale czy zauważyliście, że pomimo wielkiej grywalności, jaki ten tytuł ze sobą niesie, nie ma tu na przykład zmiennych warunków pogodowych czy pór dnia. Naprawdę lubię jeździć sobie po wyspie, nawet tak bez celu – ważne by jechać. Ale ciągle świeci słońce. Chcę żeby spadł deszcz i droga była śliska, chcę żeby pioruny waliły w oddali. Chcę się bać. Możliwe, że to moje zboczenie w grach moto, że musi padać deszcz inaczej frajda spada i nie ma adrenaliny. I prawdę mówiąc to jest największa bolączka gry – poza trybem multi, który czasem działa jak mu się podoba. I nawet Twój problem Spayki jest niczym w porównaniu do braku nawet marnego kapuśniaczka.
Lurr: Z tymi porami dnia i warunkami atmosferycznymi to normalnie padaka - fakt. Takie bajery oferował nawet Lotus na Amisi, że o OutRun nie wspomnę. Zaniedbanie twórców czy lenistwo? Trudno spekulować. Na ozdobniki w stylu „żyjącej” mapy (która to nie jest prawdę powiedziawszy żadną innowacją – takie cudeńko widzieliśmy już w „pajęczym free-roamingu”, czyli Spider-Man 2: The Game) czasu starczyło, ale na wspomnianą już pogodę czy nawet możliwość drobnych modyfikacji pojazdu już nie. Szkoda, bo sam chciałbym poeksperymentować z ustawieniami maszyny, nawet maksymalnie uproszczonymi (lepsze przyspieszenie kosztem maksymalnej prędkości).Przypominam także, że mówimy ciągle o wersji na komputery osobiste, a nie o wersji xboksowej, która to zgarnęła nieco lepsze noty niż jej pecetowy odpowiednik. Różnica ponoć wynika głównie z różnic graficznych, nie dane było mi jednak wziąć w obroty ścigałkę Atari na „okrągłym pudełku”.
Spayki: Michał, chcesz się bać – zagraj w Silent Hilla. A tak poważnie – noc gwarantuje brudny, undergroundowy klimat. W NFS-ie sprawdza się to świetnie, wszystko dzieje się na granicy prawa, pojedynki zapewniają tę dodatkową adrenalinę, o której wspominacie. Pytanie tylko czy TDU nie ma być raczej żywcem wyjętym z folderu turystycznego obrazkiem? Wszystko pełne ciepłych kolorów, słodko i pięknie. Brakuje tylko napisu „oferta last minute.Lurr: NFS to jest zupełnie inna bajka, drogi kolego! Pokazanie podziemnego światka nocnych wyścigów jest głównym zamierzeniem tej gry, toteż trudno byłoby zrealizować ten pomysł bez osłony bogini Nyks. Z kolei przy TDU trudno mówić o jakiejkolwiek głębszej warstwie fabularnej, ale: pojedynki – są, adrenalina – jest. Czego chcieć więcej? Uwierz, mnie w pewnych momentach naprawdę prędkość osiągana na autostradach wgniatała w stołek – choć to tylko gra.
Michał Raven: Noc w ostatnich NFS-ach jest sztuczna – neony, neony i jeszcze raz neony. Pamiętam czasy Hot Pursuit, gdzie efekt nocy dawał niezapomniane przeżycia – jeśli nie pamiętałeś trasy na pamięć to byłeś ostatni na mecie. To były piękne czasy i jeśli w TDU pojawiłby się taki efekt nocy, to gra nabrałaby zupełnie nowego znaczeni. Ale pomarzyć dobra rzecz...
Jeśli chodzi o wersję X-klockową to pod względem graficznym jest ładniejsza o tej na pecety i na X0 łatwiej zgarnąć dodatkowe samochody. Atari na razie nie chce myśleć o tym, aby w naszym kraju sprzedawać car packa. Tak, mamy prawie 100 pojazdów i cieszmy się nimi... Świetnie.Zaix: No, ale przecież te 100 pojazdów w porównaniu do innych gier na PC to nie tak mało. Wręcz przeciwnie. Pytaniem jest jednak, czy faktycznie wydalibyście pieniądze na dodatkowe auta? Ja zaskoczę Was tym, że w tym momencie... nie. Mimo tylu miesięcy ścigania się po hawajskich drogach, nie przeszedłem go nawet w połowie! Po prostu w pewnym momencie ta gra mnie troszkę znudziła. Za to już wyglądam TDU 2.
I tu mam do Was kolejne pytanie, mianowicie jak widzielibyście kontynuację Test Drive Unlimited? Wspomnieliście już o nocy, ciekawszej warstwie fabularnej. Ja od siebie na pewno dodam dużo lepiej działający tryb online, większe zróżnicowanie zadań i więcej form wyścigów oraz stworzenie naprawdę żyjących miast. A Wam co się marzy?
Lurr: Mnie, jako singleplayerowemu piernikowi, marzy się właśnie większe nastawienie na rozgrywkę w pojedynkę (mając w pamięci problemy z płynnością gry sieciowej). Troszkę wkurzał mnie fakt powtarzalności misji – większe zróżnicowanie poproszę! Nie wspomnę oczywiście o większej liczbie wózków do objeżdżenia i poprawieniu modelu jazdy motorem, bo ten według mnie kuleje! Na popękane szyby tak jak w pierwszym Test Driver chyba nie ma co liczyć... a szkoda. Zdaję sobie sprawę, że licencja to licencja, a gra Atari to nie Burnout.Spayki: Co mnie się marzy? Bezkolizyjne wyjeżdżenie wszystkich godzin na kursie prawka i zdanie egzaminu. Za pierwszym podejściem, bez podkładki. Jak widać ja dużo nie wymagam. A co do TDU... Cóż... no to dobra gra w końcu jest! Brać, ludzie, brać!
I odjechali w kierunku zachodzącego słońca... w Test Driver Unlimited 2...