W 2004 roku seria zyskała kolejną odsłonę – tym razem w postaci Ninja Gaiden na Xboksa. Twórcy, zespół Team Ninja, podjęli decyzję o stworzeniu alternatywnego biegu wydarzeń i przedstawieniu losów Hayabusy w nieco inny sposób. Wydarzenia z gry były bezpośrednio kontynuowane w Ninja Gaiden: Dragon Sword, przeznaczonym dla konsolki Nintendo DS. Ostatnio na światowe rynki trafił Ninja Gaiden II, produkt przeznaczony na Xboksa 360 i ciągnący dalej wątki, które poruszyła gra z handhelda. Jest to zarazem produkcja wieńcząca serię.
Gra rozpoczyna się w momencie, gdy poczciwy i dobrze znany miłośnikom serii mistrz Muramasa krząta się po swoim nowo otwartym sklepie w Tokio. Niespodziewanie odwiedza go Sonia, agentka CIA, która ze swoim strojem i... walorami bez wątpienia zrobiłaby lepszą karierę na ulicy niż w służbach wywiadowczych. Szuka ona Ryu Hayabusy, jednak zanim jest w stanie wyjawić starcowi, jaki jest jej cel, oboje zostają zaatakowani przez zabójców z klanu Czarnego Pająka. Nagle nie wiadomo skąd pojawia się Hayabusa. Mimo krwawej jatki, jaką urządza ninja, dziewczyna zostaje porwana, a wojownik musi wyruszyć na ulice stolicy Japonii, by dogonić porywaczy i uratować agentkę. Po pozostawieniu kilkudziesięciu trupów za sobą, bohater odbija Sonię, która wyjawia mu, że jego rodzinna wioska jest zagrożona. Klan Czarnego Pająka nie tylko planuje wybić jego współbraci, ale też ukraść strzeżoną przez nich Statuetkę Demona. Kiedy Ryu dociera na miejsce, zastaje swojego ojca walczącego z przywódcą wrogiego klanu, Genshinem. Pomimo heroicznej obrony artefakt zostaje wykradziony. Ninja nie tylko musi zostawić własnego rodziciela na pastwę wroga, ale i czym prędzej ścigać królową demonów, Elizébet, która przywłaszczyła sobie statuetkę. Wtedy też zaczyna się prawdziwa zabawa i robiona przez nas jatka. Uff… zakręcone to wszystko straszliwie. Nie da się ukryć, że Ninja Gaiden II jest grą na wskroś przepełnioną brutalnością. Hayabusa to żywa maszynka do mielenia mięsa i choć znaczy swoją drogę litrami rozlanej krwi i stosami poodcinanych kończyn, to w swym działaniu jest subtelny i pełen gracji. Mamy tu balet w posoce, jakiego nie powstydziłby się sam Tarantino. Walka jest płynna, zaskakująca i miła dla oka. Animacja ruchów głównego bohatera, połączona z efektownymi modelami kombosów i wykańczania przeciwników, buduje sceny, jakich nie można nie docenić. Dodać tu należy sterowanie, proste i intuicyjne zarazem, które po kilkudziesięciu minutach zabawy wchodzi w nawyk. Nawet osoby, którym do bycia ze slasherami za pan brat jest daleko, szybko pojmą nieskomplikowane zasady i nauczą się efektownych (i jakże efektywnych!) sekwencji ciosów. Do wprowadzania kolejnych sekwencji używane są dwa klawisze pada, X i Y, które przy wsparciu gałki i klawisza LT umożliwiają tworzenie różnorodnych złożonych ataków. Ciosów, które dosięgają rozmaite hordy wrogów, począwszy od wojowników ninja z klanu Czarnego Pająka, przez magów, zmutowane zwierzęta, a na demonach skończywszy. Oddzielny fragment należy poświęcić bossom i bataliom z nimi. Większość jest naprawdę spektakularna, pełna emocji i.... równie piorunujących porażek. Główni przeciwnicy stworzeni zostali naprawdę z pomysłem i stawiają gracza za każdym razem przed innym wyzwaniem. Zarówno ich design, jak i umiejętności wielokrotnie zaskakują, choć w drugim przypadku niekoniecznie pozytywnie. Gra w żaden sposób nie ukierunkowuje gracza, nie puszcza „oczka”, zdradzając co trzeba zrobić. Sposób na bossa znajdujemy metodą prób i błędów. Szkoda tylko, że dość często wczytywanie pojedynku trwa dłużej niż samo starcie. Na szczęście nie trzeba przechodzić etapu od ostatniego save pointa – gra ładuje moment początku walki. A wygrana zapewnia niebywały poziom satysfakcji.Lokacje, które odwiedzimy, są niestety kolejnym z elementów, wywołującym w człowieku totalnie mieszane uczucia. Z jednej strony mamy całkowity przekrój różnych typów miejsc – trafiamy do współczesnych metropolii, małych wiosek, kanałów, a także zalanego wodą pradawnego miasta. Z drugiej strony żadne z nich nie jest w stanie przyciągnąć oka gracza na dłużej. Niby nawet nie powinno – stale obecna na ekranie akcja nie skłania do wycieczek turystycznych. Jednak gdy już przerobimy na mielonkę kolejną hordę przeciwników, prawie na pewno zostajemy zostawieni sami w lokacji zupełnie bez wyrazu. Co z tego, że grafika jest naprawdę ładna, gdy otaczające nas miejsca nijak nie przekonują do siebie?
Jednym z najgorszych elementów Ninja Gaiden II jest bez wątpienia praca kamery. Programiści z Team Ninja chyba nie potrafią sobie z tym poradzić, ponieważ problemy z jej poprawnym ustawieniem pojawiły się także w pierwszej odsłonie gry na Xboksie. Często przez kiepską pracę kamery nie nadążamy za ogromem akcji, jaki tytuł niesie ze sobą. Nie ma nic zabawnego w fakcie, że gdy atakujemy przeciwnika, czasem go po prostu nie widzimy, ponieważ ukryty jest poza obszarem wyświetlania. Pocieszeniem niech będzie to, że zazwyczaj aż roi się od wrogów, a to sprawia, że – choćby niechcący – w dużej mierze zawsze udaje się w coś/kogoś trafić... Dodać należy też okazjonalne zmniejszenia liczby wyświetlanych klatek na sekundę, wywołane dużym zamieszaniem na ekranie. Niestety, twórcy o żadnym bullet time nie wspominali. ;) Kolejnym z zarzutów wobec NG2 jest kwestia przeciwników, atakujących nas na odległość. Akcja jest znacznie spowalniana, wręcz zatrzymywana przez grad strzał i innych przedmiotów raniących Ryu. Co gorsza, strzelcy znajdują się w miejscach, do których niełatwo jest dotrzeć w szybki sposób. Z czasem uczymy się unikać strzał i shurikenów (przynajmniej w pewnym stopniu), jednak jest to element gry, który dość złośliwie psuje jej całokształt. Mimo wspomnianych wyżej wad gra prezentuje się nad wyraz dobrze. Możemy być zmęczeni powtarzalnością, problemami z kamerą czy mdłą fabułą, ale Ninja Gaiden II to slasher, w którym liczy się akcja, i to jeden z lepszych w swym gatunku. Gra w naszych oczach zasługuje na "szkolną" mocną czwórkę z plusem. Twórcy nie dali rady uniknąć pewnych niedociągnięć, a dla starych wyjadaczy dostarczyli niewiele „świeżynki”. Mimo wszystko Ninja Gaiden II daje porządną dawkę emocji, zwłaszcza tym, którzy potrafią podejść do gier z dystansem. Po prostu slasher stworzony na dobrym poziomie. Nic więcej.