Action in space

grimnir
2008/08/29 16:19
1
0

Kosmiczne cokolwiek

Kosmiczne cokolwiek

Kosmiczne cokolwiek, Action in space

Kosmos to ostateczna granica - trawestując niejakiego kapitana Kirka ze znanego dosyć powszechnie serialu. Oczywiście pytanie brzmi, czego ta granica dotyczy. Jak na razie jest to granica ludzkiej niekompetencji, ale na pewno nie jest granicą naszej wyobraźni. Naturalne jest, że tak kuszący temat, wręcz temat samograj, nie został pominięty przez twórców gier.

Namnożyło się tych produkcji do diabła i troszkę. Od wszelkich klonów i pociotków Gwiezdnych wojen tudzież wspominanego wyżej Star Treka do mrocznych horrorów będących kuzynami Obcego. W zasadzie każdy gatunek z gierczanej menażerii ma swego kosmicznego reprezentanta. Tytułów tych jest mnogość wielka, a co drugi lub trzeci to Kosmiczny dynks , Kosmiczny wichajster , Kosmiczna porażka, Kosmiczne cokolwiek; dla anglojęzycznych Czytelników – Space dinks, Space wichajster, Space failure, Space whatever.

Spróbujmy więc pokazać jakiś - skromny bo skromny - wycinek tego tortu. Wspominane powyżej Gwiezdne wojny pominiemy, gdyż wymagałyby osobnego i nader rozbudowanego tekstu

Kosmiczny imperializm

Ludzkie cywilizacje mają tendencje do tworzenia imperiów. W sposób pokojowy lub zbrojnie (to drugie znacznie częściej) prędzej czy później tworzymy kolejne superpaństwo światowe. A potem nieodmiennie przychodzą barbarzyńcy i krach… Można zatem przypuszczać, że tworzenie państwowych molochów z rozbuchaną biurokracją i socjalem to najwyższe osiągnięcie człowieka (co, swoją drogą, niezbyt dobrze o naszym gatunku świadczy...). Zacznijmy zatem od tych wyżyn. Kosmicznych oczywiście. Z jakością to już różnie bywa. Zupełnie jak z imperiami. Istnieje sobie nie od dziś i bynajmniej nie od wczoraj seria gier Empires... pardon - Space Empires - firmy Malfador Machinations. Od roku1993, kiedy na ten świat przyszła pierwsza część tego cyklu, ukazało się już ich w sumie sześć: Space Empires (1993), Space Empires II (1995), Space Empires III (1997), Space Empires IV (2000), Space Empires: Starfury (2003), Space Empires V (2006). Jest to seria turowych gier strategicznych. Rozbudowujemy nasze państwo, dbamy o jego gospodarkę, poziom cywilizacyjno – technologiczny oraz oczywiście obronność. Cykl ten doczekał się sporej grupy wiernych fanów, ze względu na wysoki stopień komplikacji rozgrywki oraz rozbudowany interfejs tudzież bardzo bogate drzewko technologii. Jak się okazuje, zbudowanie galaktycznego odpowiednika Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich czy też Imperium Romanum to bynajmniej nie w kij dmuchał. Wprawdzie spolszczenie ostatniej części gry przypomina w efekcie lobotomię, jednak wersje oryginalne mogą zapewnić Graczom wszelkiej płci, z upodobaniem dla wysoce skomplikowanych i długotrwałych zajęć, odpowiednią dawkę rozrywki.

Kosmiczny kolonializm

Poziom niżej w osiągnięciach naszych przodków (a zapewne i potomków) w kategorii polityki i podbojów jest kolonizacja. Jak dotąd mieliśmy do dyspozycji li tylko jakieś nowe kontynenty czy wysepki, ale wszak w odległej przyszłości przed ludzkością pojawi się zadanie skolonizowania obcych planet. Gra Space Colony z 2003 roku firmy FireFly Studios to właśnie symulacja organizowania takowego przedsięwzięcia. Zaliczająca się do gatunku strategii czasu rzeczywistego stawia Graczy znów przed zadaniem zapewnienia bytu, zajęcia, rozrywek oraz bezpieczeństwa grupie dzielnych kolonistów. To ostatnie oczywiście polega na pacyfikowaniu wszelakiej maści wojowniczych obcych - autochtonów lub przyjezdnych. Musimy łobuzom dać tęgiego łupnia oraz zaprowadzić rządy prawa i spr…, porządku. Oczywiście za jakieś dwieście, trzysta lat banda miękkich, zdegenerowanych, dekadenckich pięknoduchów, którzy nigdy prochu ni lasera nie powąchali, będzie lamentować nad losem unikalnych i fascynujących kultur. Po barbarzyńsku wszak zniszczonych i pozbawionych podstawowych swych wierzeń i obrzędów. Ofiar z ludzi, na ten przykład. Zaś resztki naszych „dzisiejszych” adwersarzy siedząc po rezerwatach, będą nękać nasze, już oby bogate i potężne, państwo pozwami o odszkodowania za minione dziejowe krzywdy.

GramTV przedstawia:

Kosmiczny zakład oczyszczania

Po wszelkich działaniach na niwie państwowotwórczej może człek czasem zapragnąć nieco mniej eksponowanego stanowiska. A chyba trudno o skromniejszy etat, niż osoba zwana w języku zarządzania konserwatorem powierzchni płaskich. Pospolicie określana mianem sprzątacza. W serii gier przygodowych dość znanej firmy Sierra Studios, pod kosmicznym tytułem Space Quest, bohaterem zmagającym się z wszelaką kosmiczną szumowiną jest właśnie taki sobie hmm… cieć, imieniem Roger Wilco. Seria dochowała się już sześciu tytułów: Space Quest I: The Sarien Encounter (1986, poprawiona w 1990), Space Quest II: Vohaul's Revenge (1987), Space Quest III: The Pirates of Pestulon (1989), Space Quest IV: Roger Wilco and the Time Rippers (1991), Space Quest V: Roger Wilco in the Next Mutation (1993), Space Quest 6: The Spinal Frontier (1995). W kolejnych częściach heros asenizacji zmaga się z szalonymi galaktycznymi tyranami, wrednymi korporacjami, podróżami w czasie, piratami, mutantami, zostaje zmniejszony i wstrzyknięty do ludzkiego ciała, i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. Chociaż - delikatnie rzecz ujmując - nie są to najnowsze produkty, to swego czasu zapewniły dużej grupie ludzi kawał godziwej rozrywki. A wszystko dzięki ciekawej i rozbudowanej fabule, a także solidnej dawce humoru. Jak widać, te dwie zalety potrafią zniwelować wszelkie techniczne niedociągnięcia.

Kosmiczny grat

Zanim ludzkość zawędruje w kosmos, podbije nowe planety, stworzy na nich lokalną przestępczość zorganizowaną oraz na jej bazie imperia (nie tylko zbrodni) - musi się jakoś tam dostać. Na razie szczytem naszych możliwości jest ustrojstwo zwane wahadłowcem. W języku Szekspira – Space Shuttle. Microsoft Flight Simulator FSX Space Shuttle, jak sama wskazuje, jest dziełem umiarkowanie lubianego producenta oprogramowania z Redmond. Również to, o czym jest ta gra, chyba nie wymaga tłumaczenia. Po prostu wsiadamy do symulatora wahadłowca i latamy sobie tam i nazad, wożąc zaopatrzenie do stacji kosmicznej czy też wykonując inne tego typu misje. Mnóstwo przycisków, kontrolek, GPS-ów, żyroskopów, migających światełek oraz cały ten blichtr związany z podróżami kosmicznymi powinny zapewnić zajęcie fanom gatunku. Co do reszty graczy – rzecz mocno wątpliwa. Wprawdzie w kosmosie nikt nie usłyszy twego krzyku, ale domownicy jak najbardziej tak . Zwłaszcza kiedy usłyszą wiązankę szczerych życzeń skierowaną do tej piiii….. (ocenzurowano) stacji kosmicznej, która ciągle robi uniki i za chińskiego boga nie chce się ustawić na trajektorii właściwej do dokowania. Co jest? Załoga żreć nie chce? Dobra! Wracamy do domu!

Kosmiczne inwazje Schodząc z kosmicznych wyżyn coraz niżej, lądujemy znów na starej matce Ziemi. Od kiedy ludzkość wpadła na pomysł, że we wszechświecie nie musimy być tak bardzo samiuteńcy, coraz to ktoś straszy nas wizją kolejnych inwazji z kosmosu. Na temat tego zagrożenia wypalono już takie ilości danych, że aż trudno do nich dobrać odpowiednią jednostkę miary. Z reguły atakują naszą planetkę agresorzy stojący na znacznie wyższym poziomie rozwoju intelektualno – technologicznego. Z reguły - lecz i od niej zdarzają się wyjątki. W przygodówce Stupid Invaders - Głupki z Kosmosu, wydanej przez Ubisoft, raczej nie grozi Ziemi większe niebezpieczeństwo, niżeli nagła i drastyczna obniżka średniego ilorazu inteligencji. Space Grupka nieudacznych przybyszów z innych światów próbuje jakoś wydostać się z tarapatów, w jakie wpakowali się, rozbijając swój statek o kolebkę ludzkości. Ich główny problem to nie dać się złapać i poddać wiwisekcji i tym podobnym rozrywkom. Dla amatorów dzieci lub lekko głupkowatych gierek – jak znalazł. Swoją drogą, po wszystkich Obcych, Wojnach Światów, Dniach Niepodległości i im podobnych produkcjach świadomość, że to nie plujące kwasem, gigerowskie paskudztwo lub inny mackowaty, ludożerczy skurczybyk stanowi zagrożenie, ale my, ludzie, stanowczo poprawia humor. "Człowiek - to brzmi dumnie" - powiedział kiedyś niejaki Maksym Gorki, skądinąd wielbiciel ustroju, który polega na robieniu wszystkiego, żeby to słowo przestało tak brzmieć.

Kosmiczny troglodyta

Kolejna gierka warta wspomnienia to Jaskiniowiec z Kosmosu – wiekopomne dzieło znajdujące się na stronie 0zaGryOnline.pl. Ta wysoce zaawansowana technologicznie gra, o jakże rozbudowanej fabule, wyrabia w Graczach refleks, ćwiczy cierpliwość, zaś jej nienachalnej urody grafika nie rozprasza nadmiernie w trakcie rozrywki. Produkt ten ma również ewidentne właściwości terapeutyczne. Na przykład, pół godziny grania sprawia, że nasze pięcioletnie dziecko krzyczy nieco ciszej, a małżonka lub małżonek są nieco mniej irytujący. Ponadto obniża się poziom cholesterolu oraz bólu istnienia. Jaskiniowiec w kosmosie. Cóż, niżej na drabinie ewolucji już chyba się nie dało zejść. No chyba, żeby małpy wysyłać w kosmos. Ale o tym za dni parę…

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
29/08/2008 18:17

chętnie przeczytał caly tydzień...ponieważ film na pewno będzie super...ciekawe jak gra :)