Zlecenie zza grobu
Zapis: Iwan Kowboj / 16-08-2011 / 04:08 / Kordon Do wioski zajętej przez niezależnych stalkerów dotarliśmy bez większych niespodzianek, jeśli nie liczyć kolejnego kilkunastominutowego ukrywania się w krzakach przed patrolem. Tutaj mam do załatwienia dwie podstawowe sprawy. Po pierwsze muszę porozmawiać z niejakim Wilkiem, który jest kimś w rodzaju kierownika miejscowej szkółki dla młodych stalkerów. Po drugie zaś, chciałbym zamienić również kilka słów na osobności z Sidorowiczem, tutejszym handlarzem, byłym stalkerem i prawdziwym weteranem Zony. Jeśli ktoś może wiedzieć cokolwiek o moim kliencie, to chyba tylko on.
Zapis: Wilk / 16-08-2011 / 10:30 / Kordon ...czyli ani nie jesteś, Kowboj, stalkerem, ani nie chcesz nim zostać? No to na dobrą sprawę mógłbym cię teraz koleś spławić. Bo powinieneś wiedzieć, że ja się tu przede wszystkim szkoleniem kotów zajmuję. A to nie jest takie hop-siup, tu trzeba naprawdę dużo wiedzy w te tępe pały wbić i to w ekspresowym tempie. Dziś czegoś zapomnę im powiedzieć, jutro połowa pozdycha. Czaisz, kolego? Ja naprawdę czasu nie mam na głupoty i plotki, od tego życie paru matołów, co tu nie wiadomo po co przyleźli, może zależeć. Wierz mi, najchętniej to bym ich wszystkich w żopu kopnął i do matczynego cyca odesłał. Połowa i tak tygodnia nie przeżyje, z każdych dziesięciu po miesiącu w Zonie może ze dwóch zostaje. Szkoda mi ich, ale co robić, dorośli są, tak wybrali. To chociaż postaram się ich szanse jakoś zwiększyć. Beze mnie, to... Ech, szkoda gadać.
Ale posłuchaj no, Kowboj. Dziś i tak niewielu przyszło, to poczekać warto dzień, dwa, aż się grupa jakaś sensowna zbierze. Wpadnij wieczorem do drugiej chaty po prawej od szosy licząc. Będę akurat tym, co już jutro w teren ruszają o szukaniu artów opowiadał. Może się czego nauczysz ciekawego, a i przy okazji zaczepisz się do oddziału, przez Kordon cię przeprowadzą. Masz ty w ogóle koleżko jakąś broń sensowną? Bo z samym pistolecikiem, to bym na psy nie szedł...Zapis: Alosza Nieśmiertelny / 16-08-2011 / 10:50 / Kordon Wiesz, mówią, że największy luz, to podobno w Wolności mają. Zero zasad, zero przymusu, zero zmuszania, wszyscy równi. Ale ja ci mówię, to wszystko gówno prawda. Ja swój rozum mam i jakoś nie może się w nim pomieścić, że tak w ogóle bez niczego taka frakcja by się utrzymała. Nawet bandziory mają swoich szefów i jakiś tam podział na oddziały. To całe pieprzenie Wolności o anarchii, to tania propaganda. Bo tak po prawdzie, to chyba my jesteśmy tutaj najbardziej anarchistyczni. Po prostu stalkerzy, indywidualiści, którzy zebrali się razem, bo wymusiła to na nich sytuacja. I na dobrą sprawę większość dalej łazi swoimi ścieżkami, jak łaziła przed tym całym zjednoczeniem. Tym się właśnie różnimy od całej reszty, pracujemy wspólnie, ale każdy dla siebie.
Chyba tak na dobrą sprawę, tylko my możemy nazywać się prawdziwymi stalkerami, takimi, którzy pakują się w największe gówno, żeby wyciągnąć coś cennego z Zony. Całą resztę, to jak dla mnie, Zona zamieniła w bandy popaprańców, najczęściej wyżynających się między sobą. Ci chcą Zonę zniszczyć, tamci otworzyć dla całego świata... Człowieku, o co im wszystkim chodzi? Ale i tak najgorsi są bandyci, coraz więcej ich, ostatnio prawie całe Wysypisko opanowali. Banda zbirów, kryminalistów i psychopatów. Wiesz, oni chyba ani jednego artefaktu sami nie znaleźli, na cudzym żerują. Napadają kogo się da, kroją ze wszystkiego, najczęściej na koniec gardło poderżną. Mówię ci Kowboj, źle się zaczyna dziać w Zonie, bardzo źle. Kiedyś strzelałeś tylko do mutantów, teraz najczęściej do ludzi. Czasem tak się zastanawiam, kogo naprawdę można nazwać największymi mutantami...
Zapis: Sidorowicz / 16-08-2011 / 14:21 / Kordon
Najpierw twoja działka. Posłuchaj więc uważnie, bo może ci to trochę rozjaśnić we łbie. Faceta, którego szukasz, nikt nie zna tutaj pod nazwiskiem Kazanow. Michaił Sergiejewicz Kazanow, to on mógł być dla swojej żony. Bo dla Zony, to on jest Misza Dynamit. Najlepszy specjalista od materiałów wybuchowych, jaki kiedykolwiek chodził między anomaliami. A teraz posłuchaj mnie jeszcze uważniej, bo od tego może zależeć twoja przyszła mądra lub głupia decyzja. Miszka wycofał się jakiś czas temu, ożenił, a za odłożoną kasę kupił w Kijowie firmę zajmującą się rozbiórką budynków. Skoro więc wrócił, to albo kroi się jakaś grubsza sprawa, albo Strielok zażądał spłaty długu sprzed lat. W obu przypadkach może to być coś wielkiego, więc trzymam rękę na pulsie. A ty najlepiej, żebyś się w to nie mieszał. Tym bardziej, że jego żona miała miesiąc temu wypadek w czasie wyburzania jednego z budynków przez firmę Miszy. Zmarła w szpitalu dwie doby później. Zaczyna ci śmierdzieć, co?
Zapis: Sidorowicz / 16-08-2011 / 15:00 / Kordon
Tutaj masz trzy zestawy oczyszczające organizm z promieniowania. Czasem nie da się tego u niknąć, a przy dużych dawkach lepiej zbić promieniowanie tym cholerstwem, niż zmarnować kilka apteczek, zanim samo się rozejdzie. Na promieniowanie dobra jest też zwykła wóda. Tylko takie rozwiązanie ma jedną wadę – po flaszce Kozaka jaskółką raczej nie będziesz. Masz widzę konserwy, ciężkie i nieporęczne. Nie opłaca się ich nosić, zjesz zawsze coś przy ognisku, a zdrowia dużo i tak nie odzyskasz. Już lepiej nosić puszki z dopalaczem, jak będziesz musiał przed czymś spieprzać z pełnym plecakiem, rzecz nieoceniona. I jesteś pewien, że chcesz to zrobić? Masz jeszcze szansę, Kowboj, zastanów się do wieczora.
Zapis: Iwan Kowboj / 16-08-2011 / 15:28 / Kordon No, plecak wyraźnie cięższy. Sidorowicz ma cholera rację. Ta sprawa zaczyna coraz bardziej cuchnąć. Wynajmuje mnie nieżyjąca żona, abym odnalazł jej męża, który okazuje się być jedną z legend Zony. Do tego jeszcze to dziwne zadanie od grubasa. Faktycznie, trzeba wypić coś z chłopakami przy ognisku, oczyścić umysł i przemyśleć to wszystko jeszcze raz.
Zapis: Wilk / 16-08-2011 / 19:03 / Kordon
Dobra, teraz czas na wykrywacze. Każdy z was ma na pewno jakiś na swoim wyposażeniu. Jeśli nie, to zanim stąd gdziekolwiek ruszycie dupska, biegnijcie do Sidorowicza i kupcie przynajmniej te najprostsze. Bez wykrywacza wasze szanse na przeżycie w Zonie spadają do zera. W trybie pasywnym spełnia on bowiem funkcję wykrywacza anomalii a wbudowany licznik Geigera ostrzeże was przed miejscami o wysokiej radioaktywności. Najprostszy model to Echo. Jego jedyną zaletą jest chyba cena, gdyż o pojawieniu się artefaktu informuje jedynie za pomocą coraz szybciej migającej lampki. Dużo lepszy, ale i dwa razy droższy jest Niedźwiedź, który pokaże wam również przybliżony kierunek. Zawodowcy używają jednak najczęściej Wielesa, to już bardzo zaawansowane urządzenie. Działa jak coś w rodzaju radaru, podając wam na ekranie dokładną pozycję artefaktu i ewentualnie trasę po jakiej się porusza.
Jest to o tyle istotne, że do chwili, gdy zbliżycie się na kilka centymetrów do skarbu, artefakt pozostaje zupełnie niewidoczny. Czasem tylko niektóre z nich wytwarzają wokół siebie delikatne pole elektryczne lub grawitacyjne, które pozwala najbystrzejszym na dojrzenie jego położenia. Jeśli już macie zlokalizowanego arta, następną rzeczą jest podejście. Niestety, często znajdują się one w środku pól anomalii, więc znalezienie optymalnej drogi to podstawa. Tak czy inaczej zawsze musicie mieć pod ręką ze dwa zestawy antypromieniotwórcze i kilka apteczek, bez tego wiele nie zdziałacie. Kiedy macie już podejście i lokalizację, wpadacie szybko, czekacie sprawdzając cały czas poziom promieniowania i stan zdrowia na objawienie się arta, zgarniacie do plecaka i uciekacie z niebezpiecznej strefy. Potem zostaje już tylko lizanie ran i spijanie śmietanki.
Zapis: Iwan Kowboj / 16-08-2011 / 22:00 / Kordon