Nadawca przesyłki: pułkownik Kim Lee
Odbiorca przesyłki: generał-pułkownik Ri Chan Kong
Priorytet przesyłki: średni
Adnotacje: Generale, przesyłam laptopa znalezionego w polowym obozowisku saperów marines, zlikwidowanym w pobliżu mostu kolejowego. Pobieżne przejrzenie plików nie wskazuje na ich wysoką wartość, ale może pan być zaciekawiony niektórymi z informacji. Polecam zwłaszcza email do jednego z Jankesów na temat Delta Force. Hasło na koncie administratora zmieniłem na KimJungSoon.
C:\Documents and Settings\Guest\My Documents\Johny’s-buzz_off
Hej, tato!
Dorwałem się wreszcie do jakiegoś lapka i mogę napisać list. Będę co prawda musiał poprosić kogoś wyższego rangą, żeby wysłał to ze swojego konta, bo na gościnnym połączenia satelitarnego nie da się odpalić, ale mam w plecaku kilka flaszek dobrych trunków, więc da się to załatwić. Pewnie się tatku zastanawiasz, skąd skołowałem gorzałę? Cóż, zaraz o tym napiszę. Trepem już stałem się na tyle, że o wszystkim opowiadać będę po kolei, bez dygresji. Jak się da, dopnę do maila foty – właśnie je sobie zrzucam z karty na tego lapka, jak się nie przychrzanią z motywem tajemnicy wojskowej, to polecą w załączniku.
Jak już Ci pisałem, wylądowaliśmy na tej wyspie w niezłym młynie. Od tamtego czasu przeniosłem się ładny kawałek, na zupełnie inny fragment wybrzeża. Jechaliśmy sobie w konwoju z chłopakami, aż tu nagle wskoczył nam na pakę jeden z tych Spidermanów z jednostek specjalnych. Pamiętasz, pisałem o nich, wyglądają normalnie jakby się urwali z komiksów Marvela. Przekonałem się dzisiaj jednak, że nie są pozerami. Kolo, co się do nas wtarabanił uratował nam tyłki kilka razy. Suberbohaterem nie jest, kilka razy mało nie wykitował, ale swoje potrafi.
Mieliśmy niezłe piekło, ale się uspokoiło. Jak nikt nie patrzył, urwałem się i pociąłem za tym kolesiem ze specjalnych. Pomyślałem, że mam większe szanse przeżycia, goniąc za nim, a potem powiem, że się zgubiłem. Dorwałem jeepa Koreańców, bo gościu rwał do przodu jak szalony, ale i tak go zgubiłem. Dotarłem do takiej knajpy na brzegu, nazywa się Laguna. Wszędzie było pełno trupów żółtków, więc pewnie kolo tamtędy przeszedł. W barze był niezły mandżur, ale trochę nierozbitych flaszek się uratowało i stąd mam Jasia Wędrowniczka, Malibu, Bacardi i Jacka Danielsa.
Pojechałem dalej wzdłuż plaży – sporo było po drodze rozwalonych jeepów i wozów opancerzonych. Wiedziałem, że dalej idę po terenie wyczyszczonym przez naszego Spidermana. Tak dotarłem do fajowskiego kurortu, przed wojną musiało tu być na wypasie, teraz wszystko mocno postrzelane i w rozsypce. Wiesz jak jest - jedyne co się rusza to wiatr przeganiający papiery. Pobobrowałem trochę i namierzyłem karton szlugów i stary numer Playboya. Pooglądałem sobie laski i stwierdziłem, że jak już tam jestem, to się przekimam chwilę, bo mało ostatnio spałem.
Obudził mnie ryk silników – to nasi latali tam i nazad. W radio akurat mówili, że ruski satelita meteorologiczny (fajny żart, wiadomo: szpiegowski) zaobserwował dziwne zjawisko w naszej części Pacyfiku. Jakiś obszar fenomenu atmosferycznego, czy jakoś tak. Wygladam ja przez okno i co widzę? Właśnie to coś, w środku wyspy – taki jakby niebieskawy klosz. Stwierdziłem, że trzeba znaleźć jakiś oddział i się do nich przytulić, bo zapomną o mnie, a Ty dostaniesz informację, ze stałem się MIA-PD. Głupio by było tak Ci serducho nadwyrężać, nie tatku? No to wskoczyłem w jeepa i pociąłem ku centrum wyspy, bo tam ewidentnie coś się działo.
Dojechałem do stacji kolejowej w środku dżungli. Pustka, rozejrzałem się dookoła, ale nie zdążyłem lepiej przegrzebać budynków, bo zauważyłem zbliżający się konwój Koreańców. Wskoczyłem do jeepa i odjechałem, by zachować dystans. Potem zaczeły się jakieś strzały z ciężkiej broni, a na stację wtoczył się uzbrojony po zęby pociąg. Nie wiem, kto z kim walczył, może nasi, bo chyba widziałem w oddali VTOL, ale stwierdziłem że nic tam po mnie. Pomknąłem wzdłuż torów – musiałem się spieszyć, bo właśnie docierały żółtki i obsadzały stanowiska bojowe. Na szczęście nie wpadli, że w jednym z ich jeepów siedzi Jankes... Jechałem i jechałem, aż wjechałem na bagna. No i zrobiło się mniej wesoło, bo jak napierać dalej? Pokminiłem i wprowadziłem jeepa na torowisko. Tak przejechałem przez te cholerne mokradła.
Doturlałem się do mostu kolejowego i omal szlag mnie nie trafił. Akurat przybyli tam nasi i ostrzelali mojego jeepa. Wyskoczyłem - stłukłem sobie kolano – zacząłem krzyczeć, że chyba ich Jezus opuścił, skoro do swojego walą. Zabrali mnie do swojego obozu, w którym właśnie siedzę i czekam na VTOLa, który nas stąd zabierze. Okazuje się, że wycofujemy się z wyspy, bo jest poruta straszna. Jakieś dziwne rzeczy z tym zjawiskiem atmosferycznym, brak kontaktu z centrum wyspy, chłopaki już mają od tego takie siano w głowie, że gadają o Obcych. Ich zadaniem jest zaminować most, a potem zabieramy nasze tyłki na statek. Ktoś krzyczy właśnie, że już słychać nasz transport, więc zapisuję plik, wyślę list później.
Boby
C:\Documents and Settings\Rodriguez\My Documents\Raports
Poprzedni raport na temat uzbrojenia Koreańskiej Armii Ludowej wymaga pewnych uaktualnień. W niniejszym dokumencie przedstawię sprzęt i pojazdy, z którymi zetknęliśmy się w ostatniej fazie walk. Obserwacje potwierdzają informacje wywiadu, aczkolwiek dane dotyczące ilości napotkanego sprzętu wskazują, iż rozmiar koreańskiej operacji na wyspie został mocno niedoszacowany.
Pistolet maszynowy AY68. Niezwykle udana konstrukcja – PM z normalnym uchwytem pistoletowym. Lekka, poręczna broń, do użycia której zupełnie wystarczy jedna ręka. Magazynek na 40 pocisków i wysoka szybkostrzelność sprawiają, że ogień z pojedynczego AY69 potrafi być morderczy, a należy pamiętać, iż możliwe jest prowadzenie ostrzału z dwóch takich pistoletów maszynowych jednocześnie. W rękach kogoś, kto potrafi dobrze się zamaskować i wyposażony w tłumik staje się śmiertelnie groźny – w ułamku sekundy można nim wyeliminować wroga bez ryzyka zostania wykrytym. Potwierdzona wysoka przydatność w kontaktach z lekkimi egzoszkieletami Obcych.
Automatyczny granatnik FGL40. Siły koreańskie nie używają go nagminnie, ale potwierdzono kilka przypadków znalezienia tej specjalistycznej broni w ich magazynach. FGL40 pozwala na szybkie i skuteczne czyszczenie niewielkich obszarów – zapewnia mu to bębnowy magazynek na 6 granatów. To jednak jedynie podstawowa funkcjonalność. Dużo bardziej interesująca jest opcja wystrzeliwania granatów bez ich bezpośredniej detonacji. W ten sposób można skutecznie przygotowywać zasadzki na dużą odległość, nawet w miejscach trudno dostępnych. Wystarczy późniejsza zdalna detonacja, w momencie gdy wróg znajdzie się w strefie rażenia, nieświadomy niebezpieczeństwa. Najbardziej alarmujący jest jednak ładunek znaleziony przy jednym z egzemplarzy. Oprócz zwykłych granatów odłamkowych w magazynie były również granaty EMP. Jak wiadomo, impuls elektromagnetyczny uszkadza czasowo wszelką elektronikę, w tym systemy nanoskafandrów, czyli naszych najnowocześniejszych pancerzy.
Opancerzony pojazd rozpoznawczy. Widziany kilkakrotnie przez zwiad pojazd bojowy – chwilowo nie ustaliliśmy szczegółów pochodzenia tego wozu. Bardzo podobny do niemieckiego Fenneka. Najwyraźniej ktoś nam zapomniał przekazać niektórych danych przed inwazją, bo jego pojawienie się jest dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Dosyć wytrzymała maszyna z niebezpiecznym działkiem kilkulufowym podobnym do systemu Gatlinga. Duża szybkostrzelność, siła ognia i zamontowanie w bezzałogowej wieżyczce powodują, że działko to, zamontowane na wozie rozpoznawczym, może być dla nas poważnym problemem. Potwierdzona skuteczność przeciwko egzoszkieletom obcych, w tym jednostkom służącym im jako wsparcie lotnicze.
Poduszkowiec. Pojazdy te zauważono w transporcie Koreańskiej Armii Ludowej zmierzającym w kierunku centrum wyspy. Obserwowane egzemplarze nie posiadały żadnego uzbrojenia. To w zasadzie jedynie szybki pojazd transportowy o wydajnym silniku, którego zastosowanie na gęsto zalesionym obszarze wyspy jest raczej niemożliwe. Cel transportu poduszkowców pozostaje więc niewiadomy. Być może Koreańczycy wiedzą coś, o czym my nie wiemy?
C:\Documents and Settings\Guest\My Documents\Hallifax\Mail_backup
From: gregory.hallifax@ucla.edu.us
To: adam.hallifax@usmc.mil.us
Subject: Re: Delta Force
Kochany braciszku!
Jak wiesz, mam swoje zdanie na temat Twojej obsesji na punkcie Delta Force, ale domyślam się, iż nie zdołam Cię przekonać. Cóż, wyraźnie fakt, iż jestem pracownikiem naukowym UCLA nie jest dla ciebie argumentem czyniącym ze starszego brata autorytet... Mógłbym zignorować Twoją prośbę, ale nie tak postępuje się z rodziną. Tak więc poszperałem w bibliotece i znalazłem nieco informacji w kilku książkach. Nie chcę być złośliwy, ale większość potwierdza moje przypuszczenia, iż do Delta Force nie da się zgłosić na ochotnika. Sami muszą to zaproponować. Tak czy inaczej, łap listę lektur. Czytasz tak sprawnie i szybko, że starczy Ci pewnie na trzy lata, więc będę miał nieco spokoju.
Przede wszystkim jest pewien autor, który pisze często na temat Delta Force. Nazywa się Mark Bowden. Napisał trzy książki, w których zahacza o interesujący Cię temat. Pierwsza z nich to Black Hawk Down: A Story of Modern War – to na jej podstawie nakręcono film, który tak Ci się podobał. Facet pozbierał sporo informacji i zebrał je do kupy. Książka jest z 1999 roku, ale regularnie ją wznawiają. Jest też nieco późniejsza publikacja: Guests Of The Ayatollah: The First Battle In America's War With Militant Islam. Strasznie długi tytuł, a sprawa dotyczy operacji Eagle Claw – sporo relacji naocznych świadków i rozmaitych ciekawostek na temat Delta Force. Trzecia jego książka zahaczająca o sprawę to Killing Pablo: The Hunt for the World's Greatest Outlaw – twierdzi w niej, że w rzeczywistości Escobra zdjął snajper z Delty, ale zadbano o to, by komu innemu przypadła zasługa.
Dawny pisarz sztabowy, Sean Nailor, napisał Not a Good Day to Die: The Untold Story of Operation Anakonda (ich chyba wszystkich pokręciło z tymi tytułami...). Jest tam między innymi trochę informacji na temat liczebności Delta Force i jej struktury. Kolejna pozycja do przeczytania to z pewnością Inside Delta Force, autorem jest Eric L. Haney, trep w stanie spoczynku. Co prawda wątpię, by przedstawione w niej informacje były w pełni sensowne, bo przecież nikt nie pozwoliłby gościowi napisać samej prawdy o tak tajnej jednostce. Uważam raczej, że to sprawna zasłona dymna dla ciekawskich. Możesz też poszperać w sieci i znaleźć stronę, którą prowadzi niejaki Larry Vickers, dawny operator Delty. Jego informacje to raczej ciekawostki, ale warto je przekopać. Można się dowiedzieć o przywiązaniu i swoistej tradycji związanej z pistoletami M1911 kalibru .45. Podobno niemal każdy operator takowy posiada i nie ma dwóch identycznych sztuk, bo je dostosowują do własnego gustu. Vickers też pisze o sprawach związanych z testowaniem broni firmy Heckler&Koch przez Deltę.
Jak coś więcej znajdę, napiszę.
Powodzenia i nie daj się zjeść na tej wyspie.
Twój mądrzejszy brat, Gregory.