Bajkowy klimat gry podkreśla również znakomita muzyka, kojarząca się nieco z ścieżkami dźwiękowymi do filmów Tima Burtona, takich jak Edward Nożycoręki czy Miasteczko Halloween. Przywodzi na myśl tradycyjne piosenki dla dzieci, będąc przy tym jednocześnie mroczną i nieco melancholijną. Brawa należą się również aktorom podkładającym głosy – większość kwestii mówionych brzmi bardzo naturalnie, a dominujący na Albionie wręcz nieco przerysowany brytyjski akcent łatwo wpada w ucho. Niestety, wśród tych wszystkich wspaniałych dźwięków tym boleśniej słychać, że nasz bohater pozostaje całkowicie niemy i komunikuje się ze światem jedynie poprzez gesty i okazjonalne gwizdanie. Jednak mimo tak oczywistego niedociągnięcia oprawę dźwiękową Fable II należy ocenić bardzo pozytywnie, a główny motyw muzyczny na pewno na długo zapadnie nam w pamięć.
Mimo całej tej bajkowej otoczki udało się Peterowi stworzyć świat bez wątpienia żywy i dość realistyczny. Przechadzając się po krainach, mamy wrażenie, że mijający nas ludzie mają w swych poczynaniach jakiś cel, a nie są tylko botami sterowanymi przez komputer. Kiedy zapada noc, kramarze udają się do domów lub karczm, a o świcie wracają do pracy. Ludzie gromadzą się i plotkują, kupują i sprzedają, bawią się i smucą. Wszyscy żywo i różnorodnie reagują na nasze próby zwrócenia na siebie ich uwagi. Każdy lubi inny rodzaj rozrywki, a nawet ma różne preferencje seksualne. Należy tu pogratulować panu Molyneux odwagi. W czasach, kiedy niewinne sceny lesbijskie, pokazane Mass Effect, narobiły tyle szumu, udostępnienie w grze możliwości budowania pełnowymiarowych związków homoseksualnych wydaje się wręcz brawurowe. Tym większe jednak należą mu się brawa za to, że mimo tak niesprzyjającej aury zdecydował się na wzbogacenie świata o ten właśnie aspekt. Z drugiej jednak strony dane mu było tworzyć w dość liberalnej obecnie Anglii, a nie w purytańskich Stanach Zjednoczonych.Moralność w bajkach
Nie wszyscy jednak zapomnieli o istnieniu magii, a brak Gildii nie oznacza braku Bohaterów. Wciąż na całym świecie zdarzają się jednostki wybitne, które potrafią dokonywać rzeczy niezwykłych i wybić się ponad zwykłą ludzką przeciętność. Jeden z nich, szalony Lord Lucien, chce zagarnąć moc ostatnich żywych Bohaterów i przejąć tym samym panowanie nad światem. Jako że już od samego początku mamy z nim na pieńku, to niezależnie od tego, czy jesteśmy źli, czy dobrzy, musimy z nim walczyć. Mimo tej prostoty cała historyjka podana jest bardzo zgrabnie i, co w tym wypadku najważniejsze, nie przeszkadza w graniu.
Również ilość zadań pobocznych nie zwala z nóg. Wyłączając z tego możliwe do przyjęcia cykliczne pojawiające się prace ( można być np. barmanem, kowalem czy łowcą nagród), jest ich może kilkadziesiąt. Większość z nich jest do tego dość prosta, choć trzeba przyznać, że zdarzają się prawdziwe perełki, takie jak prośba ducha czy jaskinia pewnego przebierańca. Tak czy inaczej również i w tym miejscu czuć, że zarówno fabuła, jak i zadania zostały poddane tym samym uproszczeniom, co i reszta gry. Jedynym, co tak naprawdę ubarwia fabułę i zadania poboczne, jest swoboda wyboru. Faktycznie większość gry została pomyślana w ten sposób, że w każdym momencie możemy wybrać, czy postąpimy jak prawdziwy paladyn, czy jak nikczemny złoczyńca. Jednak spora część wyborów nie jest aż tak oczywista i trzeba się naprawdę starać, by zachowywać się naprawdę dobrze lub naprawdę źle. Grając w sposób naturalny, zostajemy zazwyczaj gdzieś po środku skali, czasem wybierając altruistycznie, a czasem postępując wbrew ogólnie przyjętym normom. Przy czym gra nigdy nie narzuca nam, jak powinniśmy się w danym momencie postąpić. Ba, zazwyczaj kiedy zachowujemy się szlachetnie, otrzymujemy mniejszą nagrodę, niż gdybyśmy zagrali jak ostatni szubrawiec. Ponadto w kilku momentach jesteśmy stawiani przed dość trudnymi wyborami i tylko od nas będzie zależeć, czy będziemy chcieli poświęcić się dla innych, czy pozostaniemy obojętni wobec cudzego cierpienia. Trzeba przyznać, że kwestia moralności jest naprawdę mocnym atutem Fable II. Patrząc na grę zupełnie obiektywnie, trzeba powiedzieć, że ma ona więcej zalet niż wad. Prawdę powiedziawszy, oprócz kilku błędów technicznych i milczenia głównego bohatera można doszukać się tylko jednego poważnego uchybienia. Zresztą ciężko to tak naprawdę nazwać błędem czy wadą, gdyż wszystko zależy od nastawienia gracza. Mowa tu oczywiście o uproszczeniach widocznych w każdym właściwie elemencie gry.Z jednej strony to dobrze, że system walki jest prosty, dynamiczny, a przy tym całkiem widowiskowy. Nie znajdziemy tu żadnych skomplikowanych kombosów ani innych przesadnie zręcznościowych elementów, które zazwyczaj nie pasują do cRPG. Tym, co jednak psuje przyjemność z toczenia pojedynków, jest nadmierna łatwość, z jaką przychodzi nam zwycięstwo. Przez całą grę zdarza się raptem kilka sytuacji, w których faktycznie czujemy, że walczymy z w miarę równym nam przeciwnikiem. Do tego brak możliwości zgonu sprawia, że ze starciami nie wiążą się żadne silne emocje. Oczywiście, kiedy zostaniemy powaleni, tracimy nieco doświadczenia, a na ciele naszego bohatera pojawia się blizna, ale nie jest to tak naprawdę nic jakoś szczególnie strasznego. Już bardziej motywująca do zwycięstwa byłaby świadomość, że jeśli nas zabiją, będziemy musieli zaczynać od ostatniego "checkpointu".
Jednak takie uproszczenia dotyczą nie tylko walki, ale praktycznie całej gry, zarówno zachowań społecznych, jak i fabuły. Można zrozumieć chęć Petera Molyneux, by stworzyć grę, która spodoba się każdemu, a nie tylko „hardcorowym” graczom. Jednak tworzenie tytułu, który stawia wyzwania jedynie przed mało rozgarniętym trzylatkiem, jest przegięciem w drugą stronę i potrafi nieco zniechęcić. Zatem reasumując: jeżeli nie przeszkadzają Wam uproszczenia i nie szukacie wyzwań, Fable II na pewno się Wam spodoba. Jeżeli jednak dla Was każda gra musi mieć drugie dno, a jej ukończenie musi być wyzwaniem, to nie dotykajcie tego tytułu nawet długim kijem. Cała reszta powinna w Fable II zagrać, choćby tylko ze względu na psa i swobodę wyboru.