Ściągnij kompletny poradnik do gry Fallout 3 w formacie PDF
Już na wstępie warto dodać, że w zasadzie gra ta powinna mieć dwie recenzje – jedną dla fanów serii, wciąż żyjących doskonałymi poprzednikami, oraz dla osób, którym tytuł Fallout kojarzy się z tym brzydkim, rozpikselowanym czymś, w co namiętnie grał nocami ojciec czy starszy brat. Często pojawiają się głosy, że nowego Fallouta należy oceniać jako zupełnie nową grę, bez oglądania się w przeszłość. Jest w tym trochę racji, w końcu 10 lat w świecie gier to olbrzymia przepaść. Jednak z racji tytułu i kolejnego numeru sugerującego kontynuację sagi, nie można całkowicie odcinać się od wielkich poprzedników. Czego też z pewnością nie uczynimy, biorąc wszakże poprawkę na dekadę, która minęła od ostatniego skażenia naszych pecetów radioaktywnym opadem. Grę rozpoczyna znane wszystkim doskonale, klimatyczne intro, po czym... Miłośnicy głosu Perlmana powinni zainstalować wersję z oryginalnym dubbingiem, gdyż tylko wtedy usłyszymy jego niesamowity głos. Tutaj brawa dla polskiego wydawcy, ponieważ Cenega powróciła do dawnej, chwalebnej tradycji. Mamy do wyboru trzy wersje instalacyjne gry – oryginalną anglojęzyczną, tę samą z polskimi napisami i pełną polonizację. Menu nie powala, ale ma klimat, który budują (przetłumaczone w polskiej wersji!) klimatyczne slajdy z reklamami. Wybieramy nową grę i oglądamy scenę... swoich narodzin. Początek gry to interaktywne i fabularyzowane tworzenie postaci, rozwiązane wszakże o wiele ciekawiej i bardziej klimatycznie niż w poprzednich grach Bethesdy. Cieszy też zachowanie opcji zmiany charakterystyk postaci przed wyjściem z Krypty. Choć za pierwszym razem jest to ciekawe i wciągające, przy kolejnych grach szybko dorobi się podobnego statusu, jak Świątynia Prób w F2 – nie chce nam się, ale musimy. Pierwsze wyjście z Krypty (całkiem klimatycznej, choć zbyt wiele nie możemy w niej zwiedzić) robi naprawdę olbrzymie wrażenie. Przed nami rozpościera się aż po horyzont morze ruin, panuje niemalże grobowa cisza, gdzieś obok utworzył się niewielki pyłowy diabeł... Po raz pierwszy nie musimy o tym czytać, po prostu widzimy to na własne oczy. Aż prosi się, by zamiast biec od razu do pierwszego miasta, połazić choć kilka chwil po okolicy, napawając się klimatycznymi widokami. Grafikę i design w grze z czystym sumieniem można nazwać klimatycznymi i utrzymanymi w konwencji. Choć projektanci zmienili nieco design niektórych przedmiotów – przede wszystkim broni – to jednak wciąż mamy do czynienia z rasowym retro future, utrzymanym w klimacie lat pięćdziesiątych. Widać też duże postępy, jakie poczyniła Bethesda w przypadku projektów twarzy bohaterów niezależnych. Nie są już tak brzydkie i nieforemne, jak w podstawce Obliviona, choć ich mimika nadal ogranicza się niemalże wyłącznie do ruchu ust podczas rozmowy. Raczej szybko wyłączymy też tryb TPP, gdyż nasza postać porusza się wyjątkowo niezgrabnie, dodatkowo przez cały niemalże czas ślizgając się po podłożu. Fallout 3 działa na silniku Obliviona, co szczególnie widoczne jest w przypadku wszelakich naturalnych jaskiń i większości zwierząt – wciąż mamy wrażenie, że zostały one pokryte wyjątkowo błyszczącym lakierem. Można również przyczepić się do słabej jakości wielu tekstur, jednak prawdopodobnie dzięki temu zabiegowi gra działa bez większych problemów nawet na minimalnej konfiguracji. W porównaniu do Obliviona, który jest niezłym benchmarkiem nawet dla współczesnych mocnych maszyn, wydaje się to rozsądnym rozwiązaniem. Tym bardziej, że ogólny klimat świata przedstawionego skutecznie pozwala zapomnieć o tej niedogodności.Crash Course In Brain Surgery Niestety, dużo gorzej bywa ze stabilnością gry. U wielu osób pojawiały się problemy z jej uruchomieniem, na innych konfiguracjach ma ona niekiedy tendencję do prezentowania graczom pulpitu. Przykładowo, podczas naszych testów na jednej z konfiguracji gra zawieszała się permanentnie po włączeniu antyaliasingu, niezależnie od reszty ustawień. Tutaj warto dodać, że bez AA działała płynnie (35-70 fps) nawet przy rozdzielczości 1920x1200. Pozostaje mieć tylko nadzieje na szybki i skutecznie usuwający te błędy patch.
Fabularnie rozgrywka podzielona została na dwie klasyczne części, podobnie jak w poprzednich grach. Mamy więc główny wątek, skupiający się początkowo wokół postaci naszego ojca, oraz szereg zadań pobocznych, których wykonanie daje nam dodatkowe PD i różnorakie nagrody. Główny wątek nie jest przesadnie rozbudowany, choć dobrze napisany i wciągający – podobnie jak w F2 spełnia on przede wszystkim rolę szkieletu, wokół którego zbudowany został świat i lokacje. Dużym minusem jest jednak brak możliwości kontynuowania zabawy po jego zakończeniu. Choć liczba zadań pobocznych nie oszałamia, to jednak są one zazwyczaj wieloetapowe, zmuszają do wielu podróży i wykonywania różnorodnych działań. Wiele z nich można też wykonać na przynajmniej dwa sposoby. Jedne z największych obaw wzbudzały dialogi, które jak pamiętamy w poprzednich grach Bethsoftu, były jednym z najsłabszych elementów rozgrywki, zaś w F1 i F2 stanowiły jej esencję. W przypadku F3 nie da się ich jednoznacznie ocenić. Są bowiem bohaterowie niezależni i dialogi, które (nie rzucajcie kamieniami!) w niczym nie ustępują tym znanym ze starszych gier, są też i takie rozmowy, które sprawiają wrażenie napisanych na kolanie w minutę przez zmęczonego życiem deva. Tłumaczenie tekstów stoi na wysokim poziomie, czasem można nawet odnieść wrażenie, że inwencja tłumacza uratowała kilka drętwych kwestii, które o wiele naturalniej brzmią w polskiej wersji. Tym co najbardziej boli jest jedynie maksymalne zredukowanie długości wypowiedzi naszego bohatera, wynikające z zastosowania olbrzymiej czcionki w oknie wyboru – cóż, w tym momencie kłania nam się konsolowe obciążenie genetyczne gry. Permanentne skalowanie tego elementu sprawia, że na 26” monitorze litery mają prawie 2cm wysokości! Dobrze jednak, że wbrew powszechnym obawom, nasze odpowiedzi nie ograniczają się wyłącznie do „jednej i jedynie słusznej” – możemy zarówno być miłym i uprzejmym, jak i wcielić się w postać wrednego, opryskliwego chama, mającego cały świat w okolicach kości ogonowej. Ważną rolę odgrywa w grze karma, od której może zależeć stosunek niektórych bohaterów niezależnych do naszej postaci. Z kolei denerwujący wiele osób w Oblivionie zoom na twarze postaci podczas rozmów, tutaj można uznać za zaletę. Bardzo to bowiem przypomina kultowe „gadające głowy” z poprzednich gier. Gdyby tylko kiepska mimika twarzy była odpowiednio dopracowana, byłoby nawet rewelacyjnie.