Pozostający w przekonaniu o Twym rozsądku i dobrych intencjach sąsiad, Thorus Thorusie!
Twój list odbieram jako makabryczny i cyniczny żart. Nie mam pojęcia, po co kreślisz do mnie owe słowa, pełne kłamstwa i obłudy. Czyżbyś zamierzał jego kopie rozesłać innym władcom, by przekonać ich do twych rzekomo czystych i wzniosłych intencji? Myślisz, że wszyscy zdurnieli już do tego stopnia, by nie rozszyfrować knowań szefa samozwańczej Straży ze Starego Obozu w więziennej kolonii Khorinis? Przeceniasz swe możliwości, stary łotrze. Wojna nie starła z twego wizerunku fałszywej czerwieni paladyna, w jaką ubrałeś się na wyspie. Nie starła krwi lojalnych żołnierzy Myrtany. Widzisz, ja nie udaję, że jestem niewiniątkiem. Nie staram się stroić w cudze piórka. Dlatego to mi ludzie łatwiej ufają. Odwracanie kota ogonem nic ci nie da, Thorusie ze Straży Magnatów. Zawsze byłeś czystej wody kanalią, ale to, co wyprawiasz teraz, przerasta ludzkie pojecie. Bratanie się z najeźdźcą, który spustoszył Myrtanę, to było za mało? Nie wystarczył ci ten akt otwartej zdrady? Nie bój się, wiem wiele o twych brudnych sprawkach i nie zawaham się ujawnić owych informacji, gdy zostanę do tego zmuszony. Rozumiem, iż czujesz się zaniepokojony tym, iż rozpracowałem cię. Rozumiem, iż drżysz ze strachu w swej fortecy, bo oto Gorn nadchodzi, by wystawić ci rachunek za całe uczynione i planowane zło. Dlatego skamlesz i próbujesz uczynić mnie winnym wojny. Gdybym mógł tego uniknąć, z chęcią nie przelewałbym już krwi. Jedyne prawdziwe słowa w twym liście to te o cenie, jaką zapłaciła ostatnio Myrtana. Tak, nasz kraj potrzebuje spokoju. Dlatego powieszę cię na bramie Trelis wraz z Kanem i owym Czarnym Magiem, którego ściągnęliście. Uczynię to, mimo iż nasze ziemie będą za to musiały zapłacić srogą cenę. Jednakże w innym przypadku nieszczęście grozi całej Myrtanie. Nie dopuszczę do tego. Parafrazując twój zakłamany bełkot: nie zrujnujesz dzieła, którego dokonaliśmy razem z Lee, Bezimiennym i innymi ludźmi honoru. Jedynym zaś psem, któremu muszę nałożyć teraz kaganiec, jesteś ty, Thorusie. I uczynię to, tak mi dopomóżcie Bogowie! Oczywiście jest jeszcze inne wyjście. Udowodnij mi, że pragniesz pokoju, tak jak piszesz. Oczekuję w Gotha na przesyłkę – jeśli dostanę w ciągu kilku dni głowy Kana i Mrocznego Maga, każę zwijać się swym paladynom i reszcie wojsk. W innym wypadku możesz jedynie oczekiwać nieuniknionego. Nasze siły przetoczą się przez mury Montery i Trelis, a ty zawiśniesz wreszcie, jak zawisłbyś już dawno temu, gdyby Rhobar II tak bardzo nie potrzebował rudy z Khorinis. Wtedy uznam, że nadszedł czas pokoju.Powstrzymaj to piekło lub w nim spłoniesz, Gorn Dowódco!
Otrzymałem informację, iż mam zebrać dane do raportu na temat aktualnej sytuacji w naszej twierdzy i obozie pod Monterą, a także wyniki rozpoznania na terenie wroga. Na wstępie wyrażę dwuznacznie zdziwienie, z jakim przyjąłem nadejście posłańca od Ciebie. Czemu zdziwienie? Cóż, wyjaśnię to na koniec, bo wpierw pewnie chciałbyś zapoznać się z informacjami, których sobie zażyczyłeś. Gdybym zaś zaczął od tego, co leży mi na sercu, pewnie nie doczytałbyś, Dowódco, tego listu do samego końca. Mam jedynie nadzieję, iż w ogóle go otrzymasz... Jeśli idzie o twierdzę w Gotha, z przyjemnością informuję, iż aktualnie siły Thorusa mogą jedynie śnić o jej zdobyciu. Wszystkie mury zostały wzmocnione i jedynie dzięki swej nowej broni władca Trelis byłby w stanie zaszkodzić garnizonowi. Będąc już przy tym temacie, uzyskaliśmy informacje, iż chodzi o coś związanego z magią i zdolnego postawić całe miasto w płomieniach. Mam nadzieję, iż to jedynie plotki, ale nie zamierzam póki co sprawy lekko traktować. Ponoć ma to coś wspólnego z podjazdami pod Geldern. Bracia Anog i Inog jednak najwyraźniej nie zamierzają ruszyć żadnym palcem w którymkolwiek z czterech butów. Będę zbierał informacje. Na szczęście jedno jest pewne: póki co nie ma tej broni. Dlatego dobrze byłoby już teraz zacząć naciskać poważniej wroga. Morale w obozie jest dosyć dobre. Zbudowaliśmy nieco prowizorycznych umocnień, bo orki zaczęły urozmaicać nam czas, strzelając z łuków na ślepo. Głównie po pijaku. Walki ograniczają się do sporadycznych przepychanek, najwyraźniej Kan wydał rozkaz orkom, by nie dały się sprowokować i wciągnąć w zasadzkę. Trudno. Chłopakom przydałoby się jakieś zajęcie, bo z nudów zaczynają za często rozważać, czy obowiązkowy pobór był najlepszym, co ich w życiu spotkało. Staramy się ubarwić im program dnia treningami, ale po nocach przy ognisku następuje zawsze rozprężenie. Póki co utrzymuje się to w granicach normy, ale wolałbym, by całą ich uwagę zająć regularnymi walkami i oblężeniem Montery. Im później, tym będzie trudniej – co jakiś czas przybywają tam posiłki. Pora na to, z czym wstrzymywałem się na koniec. Rozumiem zasady bezpieczeństwa i napiętą sytuację, ale nie może to być pretekstem do nadużyć. A do takich nadużyć dochodzi. Dopuszcza się ich Errol, strażnik pilnujący wejścia do górnego zamku, czyli do miejsca, gdzie przebywasz, Dowódco. Ostatnio stał się na tyle bezczelny, iż żąda dobrowolnego wsparcia „funduszu straży” w wysokości… pięćdziesięciu tysięcy złotych monet. Jeśli nie ukrócisz, Dowódco, tych korupcyjnych praktyk, obawiam się, iż zostaniesz całkowicie pozbawiony informacji spoza górnego zamku…Pozostaję w nadziei, że Errol nie przechwyci i tego listu, Bran Mora Thorus!
Nie narzekaj na ten list, że nie dworski. Ciesz się, mora, że znajduję czas na jego pisanie. To nie jest metoda, jakiej używamy. Ale możemy się dostosować. Nie zamierzam jednak bawić się w piękne słowa, jakie sam próbujesz pisać. Kan nie będzie ćwierkać jak ptaszek i nie zamierza nazywać czegoś inaczej, niż jest to w istocie. Jest źle, mora. Nie podoba mi się to, co dzieje się z naszymi planami. Gdzieś mamy szpiegów. Wielu szpiegów i zdrajców. Wróg wie o nas za dużo. Może to mory, może to moi wojownicy, którym wasz styl życia zmiękczył skórę. Nieważne. Musimy znaleźć zdrajców i ich kontakty. Rozwalić im czaszki. Jestem na tropie kogoś, kto nam szkodzi. Obstawiamy miejsce zwane Okara, bo tu czasem się pojawia. Dlatego nie mam czasu rozmawiać z tobą, mora. Muszę pisać. Łapy bolą mnie od skrobania piórem po papierze. Mam podejrzenie, że mora, która wie za dużo, jest magiem. Zabijemy go, ale najpierw dowiem się co knuje. To jednak nie jedyny, mora Thorus. Masz ich u siebie, w Trelis. Zdrajcy. Znajdź ich i usuń. Ale pamiętaj: jeśli są z moich, to wyślij do mnie. Sam ich zabiję. Jeden z nich musi być wysoko. Wie za wiele. Uważaj, mora Thorus, z kim gadasz. Nie ufaj. Za wiele do stracenia. Jest też ktoś, kto węszy dookoła naszego Czarnego Maga. Zadaje dużo pytań, moi orkowie go rozpoznali. Przybył niedawno, zaciągnął się. To mora, która służy pewnie Gornowi, ale nie jestem pewien. Nazywa się Clovis. Zatrzymaj go i oddaj moim na przesłuchanie. Wyciągną wszystko. Jeśli Gorn będzie wiedział za wiele, może zacząć działać szybciej. Tego nie chcemy, mora Thorus, tego nie chcemy. Kan wie, że wygramy, ale ważna jest cena. Straciliśmy dużo naszych. Obiecałeś, że to się skończy. Obiecaliśmy to sobie nawzajem, mora Thorus. Kan chce, by nie zostały te słowa złamane. Kan nie lubi zabijać sojuszników. Mora Thorus, zrób wszystko, by nie dopuścić do opóźnień. Zakończymy wreszcie wojnę. Zakończymy po naszemu. My potrzebujemy nowego domu i niewolników. Ty potrzebujesz nas, by być ważny. Staraj się. Damy ci wielką władzę, jeśli podołasz. Jeśli zawiedziesz, będę cię opłakiwał jako dawnego towarzysza broni. Kan nie lubi opłakiwać towarzyszy broni. Nie zmuszaj Kana do tego. Przypomniałem sobie jeszcze coś. Moi wojownicy mówią, że widziano znowu Jego. Nie wierzę, że wrócił, więc ktoś rozpuszcza plotki. Znajdź źródło. Zabij je. A jeśli to jednak prawda, użyj Jego dla zwycięstwa.Nie zawiedź, Kan