Zjeżdżalnia, czyli jedna gra z... (bardzo) wielu perspektyw - Prince of Persia: podsumowanie

Dominik Trzmielewski
2008/12/21 20:20
6
0

Mówiąc o najważniejszych bohaterach wykreowanych przez branżę elektronicznej rozrywki na przestrzeni całej jej historii nie sposób nie wspomnieć o postaci Księcia Persji. Ten - obecnie irański - arystokrata na stałe zapisał się w pamięci już co najmniej dwóch pokoleń graczy. I choć przez długi czas nie wypowiedział ani słowa, zasłużył na miano kultowego. Mimo że na przestrzeni lat przechodził różnego typu inkarnacje, jego magia nigdy nie straciła na sile. W czym tkwi zatem fenomen serii Prince of Persia? Na to pytanie szukaliśmy odpowiedzi w wieńczącej kolejny tydzień Zjeżdżalni.

Zjeżdżalnia, czyli jedna gra z... (bardzo) wielu perspektyw - Prince of Persia: podsumowanie

Mówiąc o najważniejszych bohaterach wykreowanych przez branżę elektronicznej rozrywki na przestrzeni całej jej historii nie sposób nie wspomnieć o postaci Księcia Persji. Ten - obecnie irański - arystokrata na stałe zapisał się w pamięci już co najmniej dwóch pokoleń graczy. I choć przez długi czas nie wypowiedział ani słowa, zasłużył na miano kultowego. Mimo że na przestrzeni lat przechodził różnego typu inkarnacje, jego magia nigdy nie straciła na sile. W czym tkwi zatem fenomen serii Prince of Persia? Na to pytanie szukaliśmy odpowiedzi w wieńczącej kolejny tydzień Zjeżdżalni.

Dwuwymiarowy heros czy trójwymiarowy zabijaka, czyli którą odsłonę przygód Księcia wspominasz najmilej?

Wraz zapoczątkowaną w 2003 roku trylogią, Książę powrócił z odmętów niepamięci i dał się poznać z zupełnie nowej strony. Od baśniowego bohatera z Piasków Czasu do zabijaki z wymalowaną na twarzy furią z Dwóch Tronów przeszedł przy tym niezwykła metamorfozę. Zmienił się nie tylko mentalnie. Kompletniej przemianie uległ sposób rozwiązywania przez niego problemów. Ale cóż, takie są wymogi świata, z którym się zderzył. Teraz powraca w zupełnie nowym "wdzianku" wraz z grą ochrzczoną jako - bardzo odkrywczo i oryginalnie - Prince of Persia. Jednak które z tych wydań człowieka z szalejącą w żyłach, błękitną krwią zjednało sobie największą rzeszę entuzjastów?

Tutaj zdania są podzielone. Nie brakuje amatorów klasyki: "oczywiście że jedynka najlepsza. Umówmy się, późniejsze trójwymiarowe odsłony to już zupełnie inny smak, nawiązujący bardziej do klasyki tombraiderowej. Najśmieszniejsze jest to że Lara urodziła sie dlatego, że urodził się Książę (i Indy rzecz jasna). Przygody w 3D to jednak zupełnie inne doznania i zupełnie inny poziom trudności. Poziom leszcza, lamera i nooba konkretnie. A klimat? Klimat to baśnie z tysiąca i jednej nocy. Walka? Walka to zmagania z łamigłówkami i słabościami własnego ciała. Prince nie urodził się zabijaką. On był ratownikiem, a jego głównym wrogiem labirynt. W pierwszej części wystarczał jeden fałszywy ruch i prinsuś lądował na kolcach. Któż z weteranów nie pamięta, jak jucha księciunia malowniczo spływała po ostrzach rytmicznie pulsującej gilotyny? A po chwili równie szkarłatna jucha spływała po ustach gracza? Taaaak, trzeba było zacisnąć zęby, ot co! Zaczynamy poziom od nowa - a czas płynie... To już nie wróci. Gry muszą być dziś przyjazne, bo mają trafić do tłumów." Rzeczywiście, trudno nie przyznać Vojtasowi racji. Wraz z upływem lat, Książę starał się dostosować do powszechnie panujących trendów. Wszystko to po to, by powrócić na należny mu tron. Książę z bajki czy rzeźnik z koszmaru, czyli które wcielenie Księcia uważasz za najlepsze?

"Książę z Piasków Czasu to typowy lowelas z brazylijskiej (perskiej?) telenoweli. Wypieszczony synuś tatusia, który przez przypadek dostaje w ręce potężne zabawki i uwalnia pradawne zło. W trakcie gry przechodzi metamorfozę, zdziera kosztowne ciuszki, pokazuje umięśnioną klatę, ratuje księżniczkę i staje się bardziej męski. Początkowo negatywne wrażenia zostają zastąpione przez klimatyczne zakończenie. Jednak baśniowy, orientalny Książę ma coś w sobie. Egzotyka zawsze mnie pociągała :)" - zdanie Ani. zdaje się podzielać wielu. Zapoczątkowana w Sands of Time metamorfoza swój kulminacyjny punkt osiągnęła w Warrior Within. Dusza Wojownika została uwolniona, a nasz arystokrata raz na zawsze zerwał z "gogusiowatym" wizerunkiem: "Warrior Within - mistrzostwo w każdym calu. Zarówno sama gra, jak i sposób kreacji bohatera. Doprowadzony do ostateczności, zdesperowany bohater, budujący na gruzach swoich ideałów pragnienie zemsty- ale nigdy w życiu rzeźnik z koszmaru. Za takie uproszczenie powinno się karać :> WW to arcydzieło, do którego wracam co pół roku, i które coraz bardziej doceniam. Wszystko ze sobą współgrało, tworząc niesamowitą całość. Uczucie ustąpiło żądzom, baśniowy klimat- dekadenckiej wizji utraconych nadziei, ideałów, orientalna, lekka muzyczka- ciężkim brzmienion z etniczną nutką w tle. No i oczywiście kobieta." (Messiash89), chociaż na przykład rick90 twierdzi, że to: "narwaniec nie książę! Myślał, że jak ponosi sobie zbroję to już stanie się wojownikiem, a o mało nie załatwiła go kobieta! Loser!"

A wszystkich i tak godzą miłośnicy "płaskiego" Persa: "pierwsza część... Wspomnienia same wyduszają tę łezkę w oku, ale trzeba przyznać, że gra była trudna i sterowanie często sprawiało, że nasz bohater zamiast przeskoczyć nad przepaścią lądował w wysuwanych kolcach... Ale gra (zresztą jak wszystkie dawniej) miała urok i to trzeba przyznać. Jasne jednak jest, że wielu (szczególnie młodszym) graczom bardziej będą się podobać nowsze części wraz z intuicyjnym sterowaniem i piękną jak na czas wydania grafiką. Z nowej trylogii najbardziej podobała mi się część pierwsza - za ten jej baśniowy klimat, więc nie mogę również się doczekać zagrania w tę najnowszą :)".

Daviochlebak nie jest jedyną osobą z niecierpliwością czekającą na nowe uderzenie: "ze wszystkich 4 "form" trójwymiarowego Księcia, obecnie moim ulubieńcem jest najnowszy (kurka, mogliby w końcu zacząć nadawać im imiona, byłoby wygodniej nazywać po imieniu, niż "ten z dwójki"). Nie jest to picuś glancuś z Piasków Czasu ani kosiarz z WW. Złodziejaszek, który swoją rękawicę, miecz i (swoją drogą - zaj***) szalik pewnie podprowadził jakimś biednym nieboszczykom. Nie chcę spoilować tutaj ludziom, bo większość pewnie nie miała okazji przejść najnowszego PoPa, ale powiem, że doświadczanie "ewolucji" Księcia przez grę za sprawą Eliki (i na odwrót) jest bardzo interesującym doświadczeniem. Fabuła w PoP 2008 zdecydowanie przebija wszystko to, co Książę nam dotychczas prezentował. Oczywiście, jeśli kogoś obchodzi tylko to, żeby zobaczyć zakończenie i nie ma ochoty rozmawiać z Eliką, straci ogromną ilość miodu z tej gry. Podsumowując - umarł książę, niech żyje książę!" (Khasim). Bigamia, czyli wszystkie kobiety Księcia

Wiadomo - gdzie przystojny, dobrze ubrany mężczyzna z wyższych sfer, tam zaraz pojawia się wianuszek pięknych kobiet. Oczywiście seria Prince of Persia nie jest tutaj wyjątkiem. Jednej z niewiast towarzyszących Księciu swoich niewątpliwych walorów użyczyła nawet Monica Bellucci. Innymi słowy - na brak estetycznych doznań nasz bohater nigdy narzekać nie mógł: "bohaterka Piasków Czasu, Farah, jakoś nieszczególnie przypadła mi do gustu. Rodzaje kobiet w grach są zazwyczaj dwa. Pierwszy: zwiewne, bezbronne, delikatne i piękne księżniczki w szklanych wieżach, które na widok myszy podnoszą taki pisk, że słychać je w sąsiednich królestwach (nic nie mam do owych łagodnych dam ;))

GramTV przedstawia:

Drugi to silne, odważne, zdecydowane i groźne kobiety, które rozpalają mężczyzn do czerwoności i jednocześnie potrafią szybko zgasić ten płomień przez przyłożenie do skroni/szyi zimnej lufy/klingi. Farah wpisuje się gdzieś w środek tej konwencji. Niby umieć strzelać z łuku, ale i tak zazwyczaj trzeba jej bronić, bo sama biedna nie da sobie rady. Kaileena... Aaa, to już zupełnie inna sprawa. Nie dość, że Cesarzowa Czasu, to jeszcze zwiewna sukienka, która skrywa i ukazuje dokładnie to, co trzeba, to jeszcze przemawia do nas pięknym głosem Monici Bellucci. Zdecydowanie mój głos oddaje na Kaileenę. Wybaczam jej, że nasłała na nas Shadee (eh, zapomniałam o niej, ale ona chyba jednak nie była kobietą Księcia, swoją drogą to dopiero ostra babka :D), a potem sama chciała nabić nas na swoje dwa ostrza. Cóż, miłość jest ślepa :P Wzruszyła mnie jej śmierć w Dwóch Tronach... Eh... A mogło być tak pięknie" (Ania.).

A faceci jak zwykle o jednym: "najbardziej lubiłem Kailennę, bo miała podobny charakter do księcia, poza tym to dżaga z niej". Wyczerpująca argumentacja Bladeruna dość trafnie oddaje jednak zasadność obecności "lasek" w patriarchalnym świecie Dalekiego Wschodu. Koniec końców nie każdy lubi, kiedy kobieta zbyt dużo mówi: "Farah mnie pospolicie irytowała. Za dużo gadała, nie podobała mi się fizycznie, i była nijaka. Łuczniczka, której i tak słodki tyłeczek trzeba było ratować na każdym kroku ;) Oczywiście, mój wrodzony romantyzm docenił historię rodzącego się uczucia, ale.. czegoś tam brakowało. Farah powinna być bardziej niewinna jednak :) Kaileena była cudowna. Mimo że taka domina wywoływała żądze, a nie uczucia, a to dla mnie kiepska rekomendacja- pasowała do księcia z WW. Kailleena byla chodzącym ostrym seksem, który w subtelny sposób udaje że nim nie jest. A może właśnie odwrotnie, była delikatną kobiętą, która z racji swojego zadania wytworzyła w sobie hardcorową nutę;) Po każdym przejściu gry wnioskuje inaczej, lepszej rekomendacjii dla Kaileeny nie ma" (Messiash89). Piaski czasu czy pomocna dłoń, czyli o gadżetach słów kilka

Jego wysokość jak każdy nowoczesny mężczyzna lubi gadżeciki. I dobrze, w końcu - umówmy się - czasem trzeba zabłysnąć bling-blingiem albo innym hi-endowym sprzętem w towarzystwie. I znowu głos zabierze specjalistka od interpretacji męskich zachowań - Ania.: "zdecydowanie oddaję głos na piaski czasu. Motyw cofania czasu powalił mnie w pierwszej części na kolana. Rewelacyjny pomysł! Ah, czasem chciałabym mieć taką moc w realnym świecie (chociaż patrząc na "Efekt motyla" nic dobrego by z tego nie wynikło). Wracając do Księcia, piaski czasu stały się znakiem rozpoznawczym jego przygód. Ileż myszek, klawiatur i monitorów mniej zniszczyłam? Iluż zmarszczek związanych z wściekłym marszczeniem czoła uniknęłam? Książę skoczył w przeciwną stronę niż powinien i leeeeci głową w dół, a za nim już spory kawałek akrobacji. Z szelmowskim błyskiem w oku i błogim uśmiechem wciskam R i nasz bohater ponownie grzecznie powraca do chwili sprzed niefortunnego skoku. Powtórzę jeszcze raz: REWELACJA! Prócz tego intrygujący był motyw wysysania piasków z potworów w pierwszej części, taka ciekawostka. Drugie miejsce w moim osobistym rankigu gadżetów zajmuje umiejętność kryjąca się pod wiele mówiącą nazwą Speed Kill. Uwielbiałam podkradać się do wrogów i z zaskoczenia wbijać im nóż z plecy. Miodzio :) Książę niczym Sam Fisher przemykał od cienia do cienia i błyskawicznymi ruchami sztyletu pozbawiał życia nieostrożnych wrogów. Miejsce nr trzy należy do broni Mrocznego Księcia - Daggertail, Łańcuch ostrzy. Spalony na solarce Księciunio wywijał nim jak baletnica wstążką. Jego krwawe piruety i śmiercionośne uderzenia robiły wrażenie. Gdy łańcuch ostrzy owinął się wokół delikwenta niczym wąż i złożył każdym ze swych ostrzy gorzki pocałunek, nie było już ucieczki."

W swoich najnowszych przygodach Książę właściwie nie może zginąć, gdyż w sytuacjach podbramkowych pomaga mu kobieta. Stąd też apel ricka90: "pomocna dłoń? Błagam... Człowieku, gdzie się podziały Twoje cohones?! Jakby to w każdym związku kobieta ratowała cztery litery mężczyzny, facet chciałby się żenić." Ale przecież dobra zabawka nigdy nie jest zła, co z całą stanowczością potwierdzają słowa Fotona: "uwielbiam maskę Sandwraitha z WW. Jakież było zaskoczenie gdy dowiedzieliśmy się, że osoba która potajemnie nam przeszkadzała na przerywnikach filmowych to byliśmy my, i tak naprawdę pomagaliśmy sami sobie."

Gdybym był Polakiem... cały dzień bym..., czyli o słowiańskich korzeniach Księcia

Wychowany wśród piasków pustyni princeps niekoniecznie sprawdziłby się w słowiańskich warunkach, ale jako że obszar z którego on pochodzi słynie nie tylko z eksportu ropy naftowej, mógłby chociaż spróbować zmierzyć się na przykład z takim, naszkicowanym przez ricka90 zagadnieniem: "najpierw musiałby zjednoczyć Słowian. Jego towarzyszką byłaby oczywiście Dobrawa. ;) W kolejnej części rzucilibyśmy księcia w sam środek krzyżackiej zawieruchy. Wyobraźcie sobie questa: "Pomóż królowi zdobyć Malbork". No po prostu murowany hit. :) Trylogia musi skończyć się optymistycznie a więc "Powstrzymaj rozbiory i podbij Europę". Książę żył długo i szczęśliwe."

W istocie - piękna, ckliwa historyjka na zakończenie. Ale taki właśnie jest Książę - z jednej strony "synek tatusia" w nienagannie skrojonym turbanie, z drugiej "kawał... (tutaj wstawcie pierwsze słowo powszechnie uważane za niecenzuralne, jakie przyjdzie Wam do głowy)". I chyba na tym polega jego magia. Nie na gadżetach, nie na otaczającym go pięknie, ale na tym jakim jest człowiek, z ilu warstw zbudowanym (jak ogr? Nie, jak cebula!). To chyba dostateczny powód, by sięgnąć po kolejną odsłonę jego przygód.

Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
22/12/2008 16:42

Hmmm... nie grałem w PoP''a w ogóle ale nie podoba mi się że będziemy walczyć tylko z jednym wrogiem jednocześnie, więc poprzednie części bardziej by mi się spodobały. Wolał bym młóckę a''la God of War.. no ale trudno. W każdym radzie nowa odsłona nie przypada mi do gustu

Usunięty
Usunięty
22/12/2008 11:57

Wyszło naprawdę świetnie :) Sam pomysł zjeżdżalni jest bardoz dobry. W sumie szkoda, że tak niewiele osób wypowiedziało się na temat Księcia. Tak czy inaczej- instaluje Warrior Within :D

Usunięty
Usunięty
22/12/2008 11:50

Bardzo fajny artykuł:) aż naszła mnie chęć pogrania w księcia :D




Trwa Wczytywanie