Odblask słońca na chromowanym silniku
Czwarta generacja silnika Chrome robi wrażenie. Nie tylko wszystko wygląda rewelacyjnie (o czym możecie się przekonać oglądając obrazki dołączone do recenzji), ale też działa niezwykle wydajnie. Cały ten wizualny (i dźwiękowy notabene) przepych nie jest okupiony koszmarnymi wymaganiami. Silnik zoptymalizowano jak się patrzy, dzięki czemu uzyskanie wysokiej jakości obrazu na średniej klasy pececie nie musi oznaczać spadku FPS do poziomu trybu poklatkowego. Zaimplementowany dynamiczny system wykorzystywania osłon kładzie na łopatki bliźniacze rozwiązania z innych gier. Miejmy nadzieję, że wkrótce zobaczymy kolejne gry stworzone na Chrome 4. Wracając jeszcze do oprawy audiowizualnej - aktorzy dobrani do podkładania głosu (angielskojęzyczni) stanęli na wysokości zadania: słucha się ich rewelacyjnie i idealnie wpasowują się stylizacją wypowiedzi w klimat westernu.
Perła niemal bez skazy
Gra jest rewelacyjna i godna polecenia. Pewne zarzuty można jej oczywiście postawić, ale nie dotyczą one żadnych kluczowych elementów. Trochę się twórcom pomieszały konie ze współczesnymi pojazdami – poza cofaniem sterowanie nimi nie kojarzy się z jeździectwem. Nie ma też żadnych tricków zarezerwowanych dla walki z siodła (a jeździmy mnóstwo). Rozbijanie ścian saloonu rozpędzonym dyliżansem to jakiś absurd – z przodu ten pojazd ma dwa żywe stworzenia, a nie twardą blachę! Przeciwnicy ruszają się sporo i wykorzystują osłony, ale czasem robią to jakby chaotycznie. Najwyraźniej skrypty każą im odpowiednio często zmieniać miejsce, w wyniku czego czasem robią rzeczy absurdalne. Cóż, w zasadzie niewiele więcej można zarzucić Call of Juarez: Więzy Krwi. Wynika z tego wniosek, że od wrocławskiego studia otrzymaliśmy produkt, któremu naprawdę niewiele zabrakło do oceny... celującej. Tak trzymać, Techland!