Pięć dni z grą Call of Juarez: Więzy Krwi - dzień trzeci

Łukasz Wiśniewski
2009/07/01 18:30

Sławni rewolwerowcy

Sławni rewolwerowcyPięć dni z grą Call of Juarez: Więzy Krwi - dzień trzeci

Western opiera się na kilku standardowych motywach. Jednym z nich są historie wielkich – fikcyjnych lub prawdziwych – rewolwerowców. Jednak nawet sięgając po historyczne postaci z Dzikiego Zachodu, twórcy są skazani na operowanie czymś, co można nazwać popkulturowymi ikonami. Dlaczego? Cóż, nie zapominajmy, że czasy, w których rozgrywają się klasyczne westerny, są pod bardzo wieloma względami podobne do naszych. Istniały już media – choć tylko w wersji papierowej. A media, jak to media, lubią sobie pogonić za sensacją. Wyczyny bandytów i ich przeciwników na Dzikim Zachodzie były opisywane nie do końca uczciwie, bo zwykle w lepszym świetle przedstawiany był osobnik bardziej medialny. Nie ważne, po której stronie barykady stał, ważne, by czytelnicy pokochali go i kupowali gazety dla kolejnych relacji o jego wyczynach.

Z tych samych powodów wszelkie pojedynki były epickie, bo czegoś tak głupiego, jak śmierć od rany w brzuch zadanej z ukrycia, nie da się dobrze sprzedać. Co innego pełne napięcia chwile, gdy dwóch rewolwerowców stoi naprzeciwko siebie. Toż to coś w stylu turnieju rycerskiego czy zawodów sportowych. Oczywiście zdarzały się na pewno i takie walki – wynika to z pewnego ważnego aspektu psychologicznego: potrzeby sławy i rozgłosu. Nie ulega wątpliwości, że część sławnych bandytów doskonale zdawała sobie sprawę z potęgi mediów i świetnie budowała swoje wizerunki. Cóż, w zasadzie właśnie dlatego są sławni... Jeszcze za swego życia mogli poczytać o swoich niewiarygodnych wyczynach w prasie i w broszurowych, pulpowych powieściach. Ciekawe, co wtedy czuli?

Sława to ostrze obosieczne. Legendarni bandyci i rewolwerowcy Dzikiego Zachodu w większości wypadków nie mieli szans na dożycie późnej starości. Jeśli stanęli po stronie prawa, stawali się magnesem dla wszelakiej maści bandziorów, chcących zacząć swą własną legendę od zakończenia ich legendy. Sławni bandyci nie mogli bez końca uciekać – o ile nie zwiali za granicę i nie wycofali się z branży. Rewolwerowcy zaś musieli wciąż być czujni, by jakiś młody wilk nie wyłączył ich z akcji dla mołojeckiej chwały. Jeśli więc chodzi o szanse dożycia spokojnej starości, lepiej było pozostać w cieniu i nie gonić za sławą. Najskuteczniejsi bandyci pozostają nieznani – i to jest koronny dowód na ich skuteczność. Jednocześnie nie zaistnieją w kulturze masowej... Trzej dżentelmeni, o których piszemy na kolejnych stronach, wybrali drogę sławy (lub droga sławy ich wybrała) i pozostali na niej do samego, zdecydowanie przedwczesnego końca.

Billy the Kid – czyli Henry McCarty. Na naszej liście swoisty rekordzista, jeżeli idzie o długość życia – dociągnął do 21 lat. Urodzony w 1859 roku, w wieku 15 lat został sierotą. Rok później aresztowano go po raz pierwszy – za kradzież sera. W tym początkowym okresie imał się zresztą rozmaitych zajęć, coraz częściej stawiających go w konflikcie z prawem. W 1876 roku przerzucił się na kradzieże koni w okolicach Fort Grant w Arizonie – tam też zabił pierwszego człowieka. Był to miejscowy kowal, irlandzki emigrant, który lubił poniżać młodego Henry’ego. Zginął podczas próby pobicia, postrzelony w samoobronie przez chłopaka. Znajomi kowala mogli jednak się mścić, więc Billy the Kid uciekł do Nowego Meksyku. Tam też zmontował swój pierwszy gang z prawdziwego zdarzenia. W tym też momencie zaczęła o nim wspominać lokalna prasa. Zaczęła się droga ku sławie, którą na krótko opóźnili Apacze, kradnąc chłopakowi konia (ironia losu), w związku z czym omal nie zmarł z wycieńczenia i tylko cudem dotarł do cywilizacji.

Najważniejszym okresem z historii życia Billego the Kida jest tak zwana „Wojna Hrabstwa Lincoln” (Nowy Meksyk). Brutalne walki wyrosły z rozjątrzonego konfliktu pomiędzy lokalnymi ranczerami a kupcami. Henry McCarty pracował dla jednego z ranczerów, nazwiskiem Tunstall. Jego pracodawca został w 1878 roku brutalnie zastrzelony przez ludzi powiązanych z drugą frakcją. Aby pojmać zabójców, uformowano oddział Regulatorów, do którego należał też Billy the Kid. Sława chłopaka jest na tyle wielka, że mówi się często, iż był dowódcą owej formacji, co jest błędem historycznym. Regulatorzy ścigali osoby powiązane ze śmiercią Tunstalla, część z nich nie zamierzała poddać się dobrowolnie. Oddział poniósł poważne straty w starciu z kowbojem i byłym łowcą bizonów, znanym jako Buckshot Roberts. Zginął Dick Brewer, dowódca Regulatorów, a czterech jego towarzyszy odniosło rany. Roberts, mimo postrzału w klatkę piersiową, nie zamierzał się poddać.

Warto zauważyć, że całość wydarzeń była poddawana medialnym fałszerstwom, w wyniku których przypisuje się na przykład Billemu the Kidowi niemal 20 zabójstw. Najprawdopodobniej przez całe życie zabił on zaś czterech ludzi. To raczej słaby wynik jak na legendę Dzikiego Zachodu. Buckshot Roberts został okrzyknięty bohaterem, który stawił czoła przeważającym wrogom. Frakcja kupiecka wygrywała, więc Regulatorzy stali się ludźmi wyjętymi spod prawa i ściganymi. Nowy gubernator chciał amnestii dla wszystkich powiązanych z walkami, ale lokalna „grupa trzymająca władzę” udaremniła jego plany. Billy the Kid został nagrodzony listem gończym opiewającym na 500 dolarów. Ukrywał się i walczył o przetrwanie, stworzył nowy gang, ale wreszcie został osaczony i pojmany. Dokonał tego szeryf Pat Garrett. Billy the Kid po aresztowaniu chętnie udzielał prasie licznych wywiadów, ale nie zamierzał czekać do egzekucji. Uciekł i ponownie był ścigany przez Garretta. Ten użył podstępu i czekał na Billego the Kida w sypialni jego narzeczonej, której użył jako tarczy, i zastrzelił chłopaka.

Wild Bill Hickok – czyli James Butler Hickok. Z opisywanych tu osób pożył najdłużej, bo zmarł w wieku 39 lat. Urodził się w roku 1837, więc początki jego kariery sięgają czasów przed wojną secesyjną. Od dziecka umiał strzelać i w wieku 18 lat po raz pierwszy narobił sobie tym kłopotów. Myśląc, że zabił niejakiego Charlesa Hudsona (co nie było prawdą), schronił się przed ewentualnymi konsekwencjami... zaciągając się do wojska. Nim doszło do wybuchu wojny, zdążył jeszcze sporo się napracować jako stróż prawa w stanach Nebraska i Kansas. Działał też w ramach nowoutworzonej kompanii pocztowej Pony Express. Najbardziej znanym incydentem z tego okresu była strzelanina z gangiem McCanlesa w Rock Creek Station. Wild Bill Hickok najprawdopodobniej nie zabił osobiście przywódcy gangu, ale ponieważ to właśnie jemu przypisano ten czyn, jego sława zaczęła rosnąć.

Spore znaczenie w jego karierze ma też reputacja, jakiej dorobił się podczas wojny. Walczył w barwach Unii i zasłynął jako świetny strzelec oraz zwiadowca. W 1873 roku został nawet zaproszony przez Bufallo Billa do udziału w spektaklu Zwiadowcy z równin, ale nie wkręcił się na długo w karierę sceniczną. Od 1865 do 1875 sława Dzikiego Billa rosła. Jako rewolwerowiec pozostający głownie w służbie prawa ścigał rozmaitych ludzi i wykazywał się skutecznością. Niestety, zaczął podupadać na zdrowiu i wkręcił się w hazard. Ze słabnącym wzrokiem i potrzebą gotówki okazał się podatny na gorączkę złota. Tak dotarł w 1876 roku do nielegalnego miasta Deadwood w Terytorium Dakoty. Tam zginął podczas partii pokera, zabity strzałem w tył głowy. Zrobił to żądny sławy śmieć, Jack McCall. Wykorzystał pierwszą okazję, bo Dziki Bill nigdy nie siadał dotąd plecami do drzwi. Para asów i para ósemek, jakie miał ponoć na ręku Hickok, tradycyjnie nazywana jest przez graczy „ręką umarlaka”.

W przypadku Dzikiego Billa istnieje sporo przesłanek, że w swej karierze wielokrotnie walczył w pojedynkach zbliżonych do westernowej legendy. Inna sprawa, że jest postacią, o której można bardzo niewiele pewnego stwierdzić, bo jednocześnie jest pierwszym rewolwerowcem, o którym napisano za jego życia brukowe opowiastki. Prawdopodobnie przypisywaną mu setkę zabitych można spokojnie podzielić przez cztery. Lubił się przechwalać, ale też i ironizować. Jedna z jego z najsłynniejszych opowieści, jakie chętnie serwował ciekawskim, kończyła się momentem, w którym bezbronny, bez szansy ucieczki, zostaje sam na pastwę wrogów. W tym miejscu urywał, a pytany co wtedy zrobił, odpowiadał: „A co mogłem zrobić? Zabili mnie i już!

Jesse James – a dokładniej Jesse Woodson James. Dożył wieku 34 lat, za życia stając się wielką gwiazdą, po śmierci zaś legendą. Urodził się w 1847 roku w stanie Missouri, w dostatniej farmerskiej rodzinie posiadającej ponad 100 akrów ziemi i szóstkę niewolników. Prawdopodobnie prowadziłby spokojne życie, gdyby nie wojna secesyjna. Skomplikowana sytuacja w granicznym stanie Missouri podzieliła jego mieszkańców. Jesse wraz z bratem Frankiem działali w partyzantce po stronie konfederatów. Na swoje nieszczęście byli bardzo skuteczni, więc po wojnie nie mogli liczyć na spokój. Prawdopodobnie właśnie dlatego zaczęli rabować banki i uprowadzać dyliżanse – i tak byli wyjęci spod prawa, a chcieli jakoś przetrwać, do tego uprzykrzając życie lokalnym zwycięskim prominentom. Spektakularne akcje przyniosły braciom James spory rozgłos. Stali się sławni.

Swoistym punktem zwrotnym w karierze Jesse Jamesa był napad na bank Daviess County Savings Association w mieście Gallatin. Tam dostrzegł osobę, którą uznał za niejakiego Samuela P. Coxa, zabójcę jego dowódcy z okresu wojny. Ogłosił zemstę i zastrzelił owego człowieka, który był w rzeczywistości kimś zupełnie innym. Jednak połączenie akcji odwetowej (nawet błędnej) ze spektakularną ucieczką zaowocowało jeszcze większym rozgłosem. Jesse James zaczął być kreowany na zaszczutego bohatera, mściciela i prawdziwego południowca przez wydawcę Kansas City Times (byłego kawalerzystę konfederatów). Na łamach gazety publikowane też były listy Jesse’go, w których dowodził swej niewinności i dobrych intencji. W międzyczasie bracia James połączyli swe siły z braćmi Younger, tworząc niezwykle skuteczny gang. Choć rabowali na własny użytek, gazeta Kansas City Times budowała dookoła nich otoczkę godną Robin Hooda.

Walka z lokalną gwiazdą, będącą nieuchwytnym bandytą, wymagała specjalnych środków. Zatrudniono Agencję Pinkertona. Pierwsi przysłani agenci zawiedli, dwóch z nich zginęło, bo niemal wszyscy dawni sympatycy Konfederacji pomagali braciom James i Younger. Allan Pinkerton potraktował sprawę osobiście i zaczął szukać wsparcia u mieszkańców oddanych sprawie Unii. Pozorne sukcesy szybko obróciły się przeciwko niemu, w związku z podpaleniem farmy Zereldy Samuel, poranieniem jej i zabiciem syna. Jesse stał się prześladowanym herosem. Dopiero rozpad gangu w 1876 roku spowolnił przyrost sławy braci James. Frank wycofał się z interesu, ale jego brat dalej chciał działać. Zmontował nowy gang, w którego składzie znaleźli się bracia Robert i Charley Fordowie. Jesse ufał im, i to skończyło się dla niego tragicznie. Pewnego dnia, gdy odpiął broń, Robert Ford strzelił mu w tył głowy...

GAMEPLAY 3


GramTV przedstawia:


Bracia McCall spotykają pyszniącego się dokonaniami rewolwerowca. Dochodzi do pojedynku. Odegrane jako Thomas. Rozdział IV.

Komentarze
12
Usunięty
Usunięty
02/07/2009 08:36

właśnie łykam 1 z CD Action i jest niezła...2 zamówiłem, bo warto.

Usunięty
Usunięty
02/07/2009 06:26

ja może kupię kto wie ...

Usunięty
Usunięty
01/07/2009 23:17

Kupił bym ale portfel zapadł na anoreksję xD




Trwa Wczytywanie