Odpowiedź brzmi – nie mamy pojęcia. Twórcy wymyślili sobie, że paliwo będzie jednocześnie walutą, jak i pretekstem do ścigania się. Jak bezsensowny jest to pomysł mogliście przekonać się akapit wyżej. Ale przymknijmy na to oko, w końcu akurat fabuła w ścigałce nie jest najważniejszą sprawą, prawda? Chociaż nie oszukujmy się, minimum sensu powinno w niej jednak być...
Dużo ważniejsze od tego po co się ścigamy, jest w FUEL teren, na którym to robimy. O tym, że twórcy oddadzą nam do dyspozycji naprawdę duży świat wiadomo było od pierwszych zapowiedzi tytułu. Ale chyba nikt, nawet w najśmielszych oczekiwaniach, nie przewidział, że obszar gry będzie naprawdę OGROMNY! 14 400 kilometrów kwadratowych jest wielkością trudną do wyobrażenia – dość powiedzieć, że właśnie za stworzenie tak wielkiego wirtualnego obszaru, FUEL na krótko przed premierą trafiło do Księgi Rekordów Guinessa. To jest po prostu niewiarygodne, jak długo można jeździć po tej plątaninie setek różnych dróg i mijać coraz to nowe krajobrazy i krainy. I tak dalej, i tak dalej, aż w końcu nuży nas ciągła jazda i spoglądamy na mapę – a wtedy okazuje się, że ledwie z biedą przejechaliśmy skrawek dostępnej całości. Robi wrażenie.
Co jednak ważne, w poruszaniu się po tym terenie nie jesteśmy w żaden sposób ograniczeni. Owszem, na początku mamy dostęp tylko do jednego obszaru. Mapa gry została podzielona na 19 części, a dostęp do kolejnych otrzymujemy wraz z postępami w karierze. Ale jak już odblokujemy dany sektor to nic, absolutnie nic, nie ogranicza nas co do obranego kierunku jazdy (mowa oczywiście o trybie swobodnej eksploracji). Oprócz miejsc krańcowych nie napotkamy na żadne niewidzialne ściany czy pagórki nie do pokonania. Chociaż oczywiście z drugiej strony – na zbyt strome podjazdy po prostu nie uda nam się wjechać. Jednak praktycznie w każde zauważone miejsce można się dostać, z tym, że czasem wymaga to kombinacji i szukania drogi na około. Świetna rzecz i nic dziwnego, że zasłużyła na swoje miejsce w Księdze Rekordów.
Wśród samych zawodów nie ma nic innowacyjnego. Ot zwykłe wyścigi, sprinty do danego miejsca z ograniczonym limitem czasowym, zawody w szukaniu jak najkrótszej trasy, gonienie przeciwników lub pościg za helikopterem – to przekrój najczęstszych oraz zarazem najciekawszych "atrakcji". W sumie czekają na nas 72 wyścigi karierowe oraz 190 wyzwań – całkiem sporo, ale wątpię, by przeciętny gracz spędził przy tym tytule aż tyle czasu. Dlaczego? O tym za chwilę.
Oprócz powyższych zawodów w grze możemy jeszcze zająć się m.in. szukaniem punktów widokowych (razem 95) czy zbieraniem nowych malowań dla pojazdów (razem 222). Jeżeli nie interesuje nas szukanie na ślepo, to wystarczy w każdej z 19 lokacji odnaleźć po trzy specjalne ciężarówki. Po zderzeniu się z jedną z nich zyskujemy informację o wszystkich ukrytych w danym obszarze interesujących nas miejscach. Duże ułatwienie.
Pozostając ciągle w temacie "wymieniania" zawartości gry, szybko przyjrzymy się liście pojazdów. Razem jest ich 74, z tym, że reprezentują różne gatunki. Znajdziemy tutaj zwykłe samochody, motocykle crossowe, motory sportowe, buggy, off-road, quady, monster trucki, ciężarówki i wiele innych pojazdów. Szkoda jednak, że gra odgórnie narzuca nam korzystanie z jednego ich typu w danym wyścigu, nie ma więc miejsca na eksperymenty. Zresztą już po paru minutach z FUEL raczej zbyt dużych chęci na eksperymenty z tym tytułem nie mamy. Dlaczego? Oto wyjaśnienie.
Przede wszystkim słaby model sterowania pojazdami oraz bardzo niedopracowana fizyka. Pojazdy zdają się lekko pływać po trasie, co powoduje, że przy wchodzeniu nawet z mniejszymi prędkościami w ostrzejsze zakręty wpadamy w poślizg. Zjawisko to zdecydowanie nasila się na trasach terenowych, co praktycznie czasami uniemożliwia nam skuteczną rywalizację z przeciwnikami. Po takim ślizgu często wypadamy z trasy i tracimy miejsce. Gorzej, jeżeli mamy pecha i np. spadniemy z jakiejś skarpy. Wtedy mamy dosłownie po wyścigu, bo ponowne ustawienie nas na trasę za pomocą specjalnego przycisku nie dość, że trwa zdecydowanie za długo, to nie zawsze działa tak jak powinno.
Jak to możliwe, że mimo ogromnego świata zachowanie pojazdów wręcz zniechęca do zjeżdżania poza ubite szlaki? Istna tragedia, a tak właśnie w FUEL jest. Prędkość poza twardszymi nawierzchniami spada tak mocno, że podczas wyścigów zjechanie na takie pobocze grozi utratą pozycji. Do tego praca zawieszenia jest tragiczna – pojazdy odbijają się od nawierzchni zupełnie jakby miały amortyzatory z metalu. Zresztą stosowny dźwięk podczas lądowania także na to wskazuje. To samo czeka nas podczas zderzenia z niektórymi krzakami, drzewami czy przeszkodami – głuchy, metaliczny odgłos i stanięcie w miejscu. Łączy się z tym praktycznie zerowa interakcja obiektów na trasie, ponieważ prawie wszystkie (z małymi wyjątkami) okazują się niezniszczalne. Zresztą często nie da się ich nawet ruszyć z miejsca - nawet jeżeli są małymi krzaczkami lub zwykłym kawałkiem blachy. Niestety, to nie wszystko co w FUEL denerwuje i przeszkadza. To dopiero początek, mimo tego, że i tak wspominamy jedynie o najważniejszych sprawach. Dodajmy do tego zbyt częste oraz zbyt długie ekrany ładowania oraz to, że przeciwnicy oszukują. Na starcie dostają bonusowego kopa prędkości. Podobnie zresztą potrafi być na końcówce wyścigu. Wszystko dlatego, że przeciwnicy nie posiadają praktycznie żadnej sztucznej inteligencji, są po prostu zaprogramowani na jechanie do przodu. Twórcy musieli więc uciekać się do takich "cwanych" podstępów, aby nadać wyścigom troszkę dramaturgii i emocji.
I nie udało im się. Zawyżony poziom trudności denerwuje i irytuje, często przegrywamy nie z własnej winy – czujemy się więc oszukiwani przez grę, a w takich momentach chęć wyrzucenia FUEL przez okno jest naprawdę niebezpiecznie kusząca. Główną wadą gry jest brak grywalności oraz ekscytacji, która powinna towarzyszyć wyścigom. Do tego wszystkiego w FUEL szybko wieje nudą.
Warstwa dźwiękowa jest zaskakująco przeciętna. Muzyka jest, ale bardziej smętna, niż porywająca i zachęcająca do wyścigów. Do tego porządnych kawałków jest naprawdę mało. Jeszcze gorzej ma się sprawa z odgłosami pracy silnika – proste wycia i jęczenia, zamiast prawdziwego warkotu kilkuset koni mechanicznych. Już chyba niektóre pralki brzmią lepiej...
Nic ciekawego Reasumując, FUEL oddaje w ręce graczy naprawdę olbrzymi świat, z wieloma wyzwaniami i zadaniami oraz różnorodnymi pojazdami. Co jednak z tego, skoro zawodzi to co powinno być podstawą – model jazdy oraz fizyka. Wiele większych i mniejszych błędów odbiera nam radość z zabawy sprawiając, że FUEL raczej irytuje i nudzi, niż ekscytuje i wciąga. Grom można wybaczyć wiele błędów, ale nie jednego – braku grywalności. Niestety to właśnie ten jest największą wadą opisywanej produkcji. Nie pozostaje nam nic innego, jak przestrzec potencjalnych nabywców przed naprawdę słabą inwestycją.