Felga, błotnik, mózg na ścianie
Niewątpliwym atutem nowego DiRT-a jest oprawa graficzna. Pod maską hula najnowsza wersja silniczka EGO (tak, tak – tego samego, który napędza Operation Flashpoint: Dragon Rising), który wyciska z maszyn ostatnie poty (choć wielu twierdzi, że silniczek Need For Speed: Shift wygląda o niebo lepiej). Znakomicie odwzorowano trasy, pokrywające je zróżnicowane podłoże, zmienne warunki atmosferyczne oraz dostępne samochody. Miłe jest także to, że na chyba każdej znajdują się alternatywne objazdy, przesmyki i miejsca, w które możemy skręcić, żeby przechytrzyć oponentów. Bardzo ładnie wyglądają również wszelkie zjawiska atmosferyczne. W każdym momencie zdecydować się można na jeden z dostępnych trybów widoku. Przykładowo, w widoku z kabiny, co doskonale widać na powtórkach, świetnie i realistycznie odwzorowano pracę kierowcy ze skrzynią biegów i kierownicą. Kiedy jedziemy przez kałuże lub błoto, często dzieje się natomiast tak, że błocko tryska na szybę, zasłaniając widok. Jeszcze ciekawiej jest po uszkodzeniu szyby. Efektowna „pajęczynka” ogranicza widoczność, ale dodaje grze realizmu. Właśnie poprzez dbałość o takie detale autorzy Colin McRae: DiRT 2 pokazali, że zależy im na graczach i stworzeniu jak najbardziej wiarygodnej iluzji bycia w centrum wyścigu. Niezwykle dobry i efektowny zarazem jest również system zniszczeń. Podczas otarć samochody fundują sobie lekkie zarysowania karoserii lub niewielkie wgniecenia. Przy uderzeniach z większą siłą w drzazgi lecą poszczególne elementy karoserii, utrudniając częstokroć - lub wręcz uniemożliwiając - ukończenie wyścigu. Wszelkie uszkodzone koła, elementy nadwozia czy urwane lusterka dodają grze dodatkowego smaczku. Widać, że ekipa Codemasters starała się także pod tym względem stworzyć grę niezwykle widowiskową i dopracowaną graficznie w każdym calu. Najważniejsze jest natomiast to, że przy całym tym wylewającym się z ekranu dobrobycie - a uwierzcie nam: na dużym panelu Full HD Colin McRae: DiRT 2 prezentuje się obłędnie - gra ani na moment nie przycina. Nie można mieć również zastrzeżeń do dźwięku, choć tu akurat wszystko jest do bólu przewidywalne. Nic dziwnego, komponenty muzyczne w konsolach czy komputerach już lata temu osiągnęły taki poziom, że 99% graczy nie jest w stanie usłyszeć różnicy między kolejnymi wersjami systemów „x-sound-mega-booster-thx-dolby”. Dlatego oprawa muzyczna w Colin McRae: DiRT 2 jest znakomita i nie ma sensu się nad nią dłużej rozpisywać. Wszystko brzmi tak jak należy. Zadbano również o zróżnicowaną ścieżkę dźwiękową, więc podczas zabawy usłyszymy mocne i wpadające w ucho kompozycje (łącznie ponad 40 – listę znajdziecie tutaj). Zmian w grze, jak powiedzieliśmy na początku, nie jest zbyt wiele. Najważniejsze elementy pozostały na równie wysokim poziomie jak wcześniej, a te, które doszły, stanowią po prostu znakomite uzupełnienie całości. Colin McRae: DiRT 2 to niewątpliwie jedna z obecnie najlepszych samochodowych zręcznościówek na rynku. Oferuje zadowalającą ilość tras, trybów, wyzwań, samochodów oraz silnik, który jest jednym z najlepszych w tego typu produkcjach. W zasadzie gra pozbawiona jest błędów, które w jakimkolwiek, najmniejszym nawet stopniu ograniczałyby radochę płynącą z obcowania z nią. Oczywiście przy założeniu, że ktoś z gruntu akceptuje zręcznościowy charakter rozgrywki i nie stanowi ona dla niego problemu.