Po średnio udanym debiucie, powraca para mało sympatycznych kryminalistów. Czy Kane and Lynch 2: Dog Days ma tym razem szanse na zawojowanie list przebojów?
Zapowiedzi twórców są – jak przystało na dobę agresywnego marketingu – niezwykle buńczuczne. Usłyszeć mogliśmy nie tylko o tym, że nowa gra będzie doskonalsza, lepiej zaprojektowana i wykonana. Kane and Lynch 2 ma ponoć być rewolucją wśród gier akcji TPP. Niestety, mimo faktu, iż tytuł ten ma mieć premierę jeszcze w tym roku, liczba konkretnych informacji na jego temat jest wciąż niewielka. Możemy się tylko domyślać, czy to kolejny zabieg marketingowy, niepewność odnośnie owych rewolucyjnych elementów, czy też... powrót do starych dobrych czasów. Czasów, kiedy w kampaniach reklamowych nie sprzedawano nam połowy fabuły gry, zanim jeszcze mieliśmy okazję zobaczyć sam produkt.
Jedno natomiast jest pewne, gdyż w każdym z wywiadów, czy informacji prasowych deweloperzy powtarzają te słowa niczym mantrę – nowy Kane and Lynch powstaje z uwzględnieniem wszystkich krytycznych wypowiedzi i sugestii graczy dotyczących poprzedniej części.
Chińczyk! Kryj się!
Cóż to dla nas oznacza? Przede wszystkim spore zmiany w sterowaniu, które w „jedynce” było jednym z najbardziej krytykowanych elementów rozgrywki. Chodzi tu głównie o całkowicie przeprojektowany system korzystania z zasłon, który tym razem czerpie pełnymi garściami z doskonale sprawdzonych w boju wzorców. Zmorą pierwszej części gry było absolutnie nieprzewidywalne zachowanie postaci po zbliżeniu się do osłony. Niejednokrotnie bohater przyklejał się do ściany kiedy tego akurat nie chcieliśmy, tudzież wręcz przeciwnie – przyjmował kilka kulek, bo system nagle stwierdził, że teraz schować się nie wolno.
W Dog Days ma być natomiast zaimplementowany będący już standardem w większości gier mechanizm, oparty na ręcznej aktywacji za pomocą odpowiedniego przycisku. Co więcej, będzie można również szybko przemieszczać się miedzy przeszkodami lub je przeskakiwać. Nic nowego, jednak wprowadzenie tego systemu daje wreszcie nadzieje na w miarę normalne sterowanie kierowaną postacią.
Jest to też o tyle istotne, że samo otoczenie ma być ponoć dużo bardziej podatne na destrukcję. Podczas zażartej walki w Kane and Lynch 2 niejednokrotnie kompletnie zdemolujemy wnętrze, w którym będzie miała miejsce akcja. Oznacza to, że dość często możemy być zmuszeni do zmiany kryjówki, jeśli poprzednia ulegnie zniszczeniu. Jako, że twórcy zapowiadają naprawdę dużą liczbę podatnych na uszkodzenia obiektów, sprawnie działające mechanizmy korzystania z osłon odgrywać będą w rozgrywce kluczową rolę.
Kolejna dość duża zmiana dotyczy… głównego bohatera dramatu. Poprzednia opowieść o dwóch zbirach dedykowana była zimnokrwistemu płatnemu mordercy, Kane’owi. Niestabilny mentalnie psychopata Lynch grał w fabule zdecydowanie drugie skrzypce, choć często to właśnie jego nieprzewidywalne reakcje były motorem wydarzeń. Tym razem ekipa IO Interactive poszła na całość, to właśnie Lyncha czyniąc głównym bohaterem całej historii. Jest to zdecydowanie trudniejsza do odpowiedniego rozegrania postać, jeśli jednak scenarzyści stanęli na wysokości zadania, fabuła Dog Days może okazać się jednym z najmocniejszych elementów tej produkcji.
Z udostępnionych dotychczas informacji wynika, że całość rozpocznie się w mało oryginalny sposób. Ot, koleżka Lynch zwabiony zapachem łatwej forsy, wdał się w jakieś szemrane interesy z handlarzami bronią. Jako, że sprawa poważna, a kasy do podziału sporo, prosi o pomoc poznanego podczas ucieczki z więzienia kumpla, niejakiego Kane’a. Oczywiście, jak wszyscy się domyślamy, po drodze sprawy „nieco” się komplikują, co doprowadzi do wielkiej draki w chińskiej dzielnicy. Pardon, chińskim mieście nawet, ponieważ akcja rozgrywać ma się w Szanghaju. Sobie tylko znanymi sposobami dwaj mili i uprzejmi panowie zwracają przeciwko sobie całe niemalże miasto – od półświatka począwszy, na siłach policyjnych skończywszy. Będzie więc ostro, szybko i brutalnie. Dokładnie tak, jak lubimy.
Zawodowcy i amatorzy
Recenzując Kane and Lynch: Dead Man strasznie psioczyłem na sterylną i pozbawioną charakteru grafikę. Informacja o użyciu tego samego silnika początkowo mnie zmroziła, jednak już pierwsze screeny rozwiały większość moich obaw. Ekipa IO Interactive najwyraźniej zrozumiała wreszcie, że współczesne miasta raczej rzadko przypominają wnętrze stacji Cytadela, czy korytarze w szpitalu dla posiadających najlepsze ubezpieczenie. Szanghaj, ze swoimi labiryntami uliczek, mieszaną zabudową, tandetnymi neonami i podejrzanymi knajpkami prezentuje się moim zdaniem całkiem klimatycznie. I jeśli faktycznie taki pełen brudu obraz miasta będzie dominował przez większość czasu, to jestem w stanie wybaczyć silnikowi nawet kilka niewielkich wad.
W tym miejscu należałoby wspomnieć o najbardziej chyba – poza samymi głównymi bohaterami – kontrowersyjnej kwestii dotyczącej Dog Days. Kontrowersyjnej, ale zarazem budzącej moje szczere zainteresowanie. Mowa o quasi-dokumentalnej formie wizualizacji wydarzeń. Zarówno wypowiedzi twórców, jak i zaprezentowane dotychczas materiały filmowe sugerują, że bardzo ważną rolę w budowaniu odpowiedniego klimatu rozgrywki odgrywać mają różnorodne filtry, symulujące obraz z amatorskich kamer. Innymi słowy, część akcji – lub może nawet całość – obserwować mamy z perspektywy operatora kamery. Trzęsący się obraz, szumy, zakłócenia i zniekształcenia dźwięku oraz obrazu – odpowiednio wykorzystane i dawkowane, tego typu środki mogą rzeczywiście przysłużyć się budowaniu odpowiedniego klimatu.
Tutaj dochodzimy jednak do największych moich obaw odnośnie Kane and Lynch 2: Dog Days, które określić można jednym słowem – strach przed „przesadyzmem”. Dotyczy to zarówno zastosowanych środków wyrazu, jak i samych bohaterów oraz fabuły. Owszem, Lynch jest psychopatą, a jego nieprzewidywalne zachowania i agresja mają silne umocowanie w psychologii postaci. Jednak nawet psychopata musi być wiarygodny. Mam więc nadzieję, że jego dziwne zachowania, czy wybuchy będą w jakiś sposób umotywowane, a nie staną się sztuką dla sztuki. Podobnie ma się rzecz ze wspomnianymi filmowymi efektami. O ile odpowiednio wykorzystane i dawkowane mogą niejednokrotnie wzmocnić efekt, o tyle ich nadużywanie zamiast klimat budować, może wywoływać efekt zmęczenia i znużenia. W końcu to gra komputerowa, która ma dostarczać rozrywki, a nie kolejna publiczna terapia Larsa von Triera.
Mamy więc nadzieje, mamy pewne obawy... Pozostaje nam teraz jedynie czekać na kolejne informacje z obozu IO Interactive, liczyć na to, że oglądając materiały reklamowe nie poznamy przy okazji zakończenia gry, a całość rzeczywiście będzie znacznie lepsza niż część pierwsza. Bo po tysiącach zapowiadanych w ostatnich latach „rewolucji”, jakoś nie wierzę, żeby Kane and Lynch 2: Dog Days miało coś w tej materii zmienić.