Jako pierwsza sieciowa redakcja w Polsce recenzujemy grę Alpha Protocol, stworzoną przez studio Obsidian. Jest się czym chwalić, bo mamy do czynienia z udanym, oryginalnym produktem.
Gry cRPG w większości wykorzystują scenerię fantasy. Część sięga po science-fiction. Nieliczne osadzone są w innych realiach. Taka była gra Vampire: The Masquerade – Bloodlines studia Troika, oparta na systemie RPG z rodziny World of Darkness. Alpha Protocol bardzo przypomina pod wieloma względami ową produkcję, na szczęście jest znacznie lepiej wykonaną grą, bez plagi niedoróbek i dziur. Ekipa ze studia Obsidian przez długie lata tworzyła swój autorski projekt, dopracowując go jak tylko się dało. Dlatego dostaliśmy solidną grę, której można zarzucić jedynie nieco zbyt skromną oprawę graficzną. Ale też ponoć w cRPG grafika nie jest najważniejsza...
Alpha Protocol jest projektem multiplatformowym. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, specyfika konsolowa miała spory wpływ na finalny efekt. Jednakże – co zaskakuje – w nową grę Obisdian Entertainment gra się równie dobrze na PC jak na Xboksie 360 czy PlayStation 3. No, może nieco prościej, bo zestaw klawiatura plus myszka pozawala na sprawniejszy dostęp do części opcji. Poza tym jednak różnic nie ma – recenzja powstała na bazie wersji pecetowej, bo znacznie wygodniej było przygotować dla naszych czytelników duży zestaw obrazków. Jednocześnie zaznaczamy, ceną za dostarczenie wam recenzji jak najszybciej było korzystanie z gry anglojęzycznej, więc nie wypowiemy się o lokalizacji.Z czym to się je?
Mówiąc najprościej, Alpha Protocol to szpiegowskie cRPG bazujące na systemie misji. Jednakże mamy pozostawioną wielką dowolność w doborze kolejności zadań, co – zważywszy na długoterminowe efekty podejmowanych decyzji – oznacza mnóstwo nieprzewidzianych splotów wydarzeń. Spośród elementów typowych dla cRPG znajdujemy tutaj też rozwój bohatera, dialogi z kilkoma opcjami odpowiedzi i bogatą listę modyfikowalnego ekwipunku (a co za tym idzie „ubieranie laleczki”, czyli zmiany w wyglądzie bohatera”).
Jeśli idzie o walkę, Alpha Protocol najbliżej do skradankowych gier akcji. Wykrywalność ma duże znaczenie i powiązana jest z dobranym przez nas ekwipunkiem. Wiele map daje się przejść bez wchodzenia w kontakt z wrogiem – nie jest to łatwe, ale za to dobrze punktowane. Swoje znaczenie ma też to, czy przeciwników zabijamy, czy obezwładniamy – w przyszłość dana organizacja może mieć do nas uzasadnione pretensje. Jedyną wadą z punktu widzenia mechaniki skradankowej jest brak opcji ukrywania ciał (znikają po jakimś czasie po prostu i przestają być potencjalnym powodem do alarmu). Dla fanów Johna Rambo mamy również dobrą wiadomość: grę da się przejść i w tym stylu. Zwłaszcza, że gra ma zaimplementowany system osłon. Walcząc otwarcie częściej powodujemy alarmy, a co za tym idzie na miejsce przybywają grupy wsparcia, co zwiększa intensywność walk.
Alpha Protocol garściami czerpie klimat z powieści i filmów szpiegowskich. Dużo tu z Ludluma (oraz najnowszych ekranizacji cyklu o Jasonie Bourne), sporo z seriali Nikita czy Był sobie złodziej. Ogólnie, nieważne czy wolcie film Mission Impossible czy komiks XIII, jeśli lubicie zamotane opowieści szpiegowskie, jesteście w domu. Zdrada, podwójni agenci, tajne organizacje, handlarze bronią, terroryści, mafia, triady, zamachy na głowy państw, matactwa korporacyjne, przepychanki polityczne, najemni zabójcy, sekretne kryjówki, podsłuchy, teczki – w grze znajdziecie to wszystko i jeszcze więcej. Nawet romans szpiegowski.Różne drogi, różne zakończenia
Testowaliśmy Alpha Protocol we dwóch z Myszastym, podejmując zróżnicowane decyzje i korzystając z innych ustawień startowych dla postaci. Dzięki temu możemy stwierdzić, że gry w tak dużym stopniu opartej o decyzje gracza od jakiegoś czasu nie widzieliśmy na rynku. Począwszy od wpływu wybranych opcji dialogowych, poprzez dobór sojuszników, na finale kończąc – elementów sprawiających, iż każda rozgrywka toczy się inaczej jest sporo. Dodatkowo żywotność podnosi ciekawie rozwiązane tworzenie postaci.
Ze względu na wolty w fabule, nie możemy się tu wdać w szczegóły i pokazać zbyt wielu przykładów, ale postaramy się nieco przybliżyć wam różnorodność oferowaną przez Alpha Protocol. Otóż Myszasty eliminował sporo postaci, ja zaś chętniej negocjowałem. W efekcie w niektórych zadaniach on był zdany na siebie, ja zaś miałem sprzymierzeńców po swojej stronie. Z drugiej strony moja ścieżka często owocowała koniecznością mierzenia się z liczniejszym i lepiej wyposażonym przeciwnikiem. Coś za coś...
Grając w Alpha Protocol pierwszy raz nie mamy pojęcia, jakie decyzje przełożą się na późniejsze przetasowania sił. Nie wiemy, czy to, iż dana osoba nas lubi, zapunktuje w przyszłości, czy też jest jedynie cyniczną grą obliczoną na wykorzystanie naszego bohatera. Grając powtórnie też sporo jeszcze możemy odkryć, bo za jednym przejściem nie da się zbadać wszystkich opcji (zwłaszcza, że niektóre zamykamy jedną decyzją w rozmowie...). Bardzo się tu przydaje system zapisu oparty o punkty kontrolne, bo ogranicza on drastycznie nasze możliwości sprawdzania krótkoterminowych skutków naszych działań. Długoterminowe i tak są poza zasięgiem, bo część decyzji ma wpływ na zabawę po tak wielu misjach, że wracanie do zapisanego stanu gry nie wchodzi w rachubę.Różne twarze agenta Thortona
Nasz bohater nazywa się Michael Thorton – to zadecydowano za nas, w Alpha Protocol zbyt często występuje imiennie w scenkach filmowych i dialogach, by zostawić graczom wolną rękę. Na tym jednak kończą się narzucone ramy. Wybierając rodzaj postaci decydujemy o jej przeszłości, a to ma wpływ na część opcji dialogowych. Można skorzystać z gotowych archetypów, lub wybrać bardziej plastyczną opcję, zależy, czy chce nam się bawić z początkowym przydziałem punktów.
Najciekawiej prezentują się dwa powiązane ze sobą typy postaci. Rekrut to taki Mike Thorton, który dopiero co został wypatrzony w Departamencie Sprawiedliwości przez tytułową organizację Alpha Protocol (co ważne jest to jednocześnie określenie procedury dotyczącej agentów, którzy urwali się spod kontroli i działają na dziko). Do dyspozycji dostajemy zero startowych punktów i opcje dialogowe dla absolutnie zielonego gościa. Nagrodą za naszą odwagę (na początku jest naprawdę trudniej) jest odblokowanie postaci weterana. Tym razem mamy do wydania tonę punktów i... Thortona, który sam (!) odnalazł Alpha Protocol i się zgłosił na ochotnika. No i oczywiście opcje dialogowe prawdziwego zawodowca.
Oprócz różnic w genezach postaci, mamy też możliwość zmieniania wyglądu Michaela Thortona. W każdym bezpiecznym domu (bazie operacyjnej z której wyruszamy na misje w terenie) w łazience da się poważnie zmienić kolor skóry, oczu, fryzurę, zarost... agenci w sumie z tego słyną. Dorzucamy jeszcze okulary i nakrycie głowy i mamy zupełnie innego Thortona niż chwilę wcześniej. To w sumie jedynie smaczek, bez wpływu na grę, ale tak czy inaczej daje dodatkową frajdę. Po prostu Alpha Protocol stworzono z mnóstwem detali, mających nas wkręcić w klimat szpiegowskich opowieści.Wściekłe pięści Węża
Podczas misji mamy możliwość korzystania z dwóch broni i - zależnej od ekwipunku oraz umiejętności - pewnej liczby gadżetów. Jednakże żadna broń w Alpha Protocol nie może się równać widowiskowością użycia z... walką wręcz. Zachodząc wroga od tyłu mamy możliwość powalenia go w spektakularny (i cichy) sposób. Animacje normalnej walki też są bardzo przyjemne dla oka, a co ważne wróg pokonany wręcz zaliczany jest do pozostawionych przy życiu, nie ważne, jak brutalnie wyglądało to na ekranie. Bezkrwawe rozwiązania to również pułapki rażące prądem i naboje obezwładniające do pistoletu.
Z każdym typem broni (pistolet, strzelba, karabin szturmowy, duet peemów) związana jest osobna ścieżka umiejętności. Na kolejnych wykupywanych poziomach otrzymujemy zdolności pasywne i aktywne. Te pierwsze pozwalają na lepsze wykorzystanie giwer – przykładowo poprzez zwiększenie celności, stabilności, skrócenie czasu przeładowania czy poprawienie trafień krytycznych. Zdolności aktywne w Alpha Protocol wypadają przy pasywnych dość blado, ale niektóre warte są wykorzystywania. Na przykład swoisty bullet time dla pistoletu, w którym dzięki zwolnieniu czasu rozdzielamy ileś szybkich trafień między kilku przeciwników. Ciekawa jest też chociażby zdolność związana ze strzelbą – szybkie oczyszczenie pomieszczenia.
Jeśli idzie o gadżety, to w Alpha Protocol mamy do dyspozycji przynęty dźwiękowe, imitatory głosu (służą do odwołania alarmów), apteczki, tudzież całą gamę ładunków mogących działać zarówno jako pułapki, jak też jako granaty. Całe wyposażenie – w tym dziesiątki modyfikacji do broni, pancerzy i gadżetów – kupujemy na czarnym rynku. Cóż, działając poza prawem, nie korzystamy z pieniędzy podatników. Dostępny asortyment jest zależny od referencji dla handlarzy, które zdobywamy (i tracimy) w wyniku naszych działań i rozmów z NPC. Transakcje zawieramy za pomocą komputera dostępnego w każdej kryjówce. Tam też sprawdzamy naszą skrzynkę mailową.
Haki na każdego
W niektórych grach otrzymuje się maile. W Alpha Protocol również pobiera załączniki i odpowiada nadawcom lub forwarduje do kogoś. Takie kontakty via email również liczone są do budowania relacji z innymi osobami. Będąc przy tym temacie, warto zaznaczyć, że ujemne relacje z kimś wcale nie muszą być dla nas minusem, więc czasem warto odpowiadać wbrew temu, co lubi dana osoba. Skąd wiedza o preferowanym tonie rozmowy? Cóż, z teczek... Cały czas gromadzimy dossier rozmaitych organizacji i poszczególnych person. Dane znajdujemy w hakowanych komputerach, teczkach, na czarnym rynku, część zdobywamy podczas rozmów.
Wiedza o organizacjach pozwala nam przewidzieć z kim będziemy mieli do czynienia podczas walki, a co za tym idzie jaki sprzęt ze sobą zabrać. Czasem warto wspomóc się czarnorynkowymi usługami. Na przykład zapłacić kompanii najemniczej za dywersję, która odciągnie główne siły wroga poza nasz teren działań. Albo zatruć narkotyki dostarczane do przestępczej siedziby. Można też zapewnić sobie dostęp do karabinu snajperskiego, który ktoś podrzuci w dogodne miejsce. Opcji jest mnóstwo, z tym że i one, zgodnie z mechaniką Alpha Protocol, limitowane są przez nasze kontakty z postaciami w grze. Przykładowo jeśli najpierw wykonamy ileś misji w Taipei, to potem w Moskwie możemy liczyć na pomoc znajomego z Tajwanu. Jeśli zaś wytłuczemy agentów CIA w jakimś mieście (zamiast ich obezwładnić), to stracimy część możliwości wywiadowczych.Słyszę głosy...
Na misji nigdy nie jesteśmy zdani całkiem na siebie. Gdzieś w uchu słyszymy cichy głos operatora lub operatorki, podający dane o zmieniającej się sytuacji. Zależnie od naszych kontaktów z tą osobą korzystamy z takich a nie innych dodatkowych perków. Dodatkowych, bo resztę zbieramy za swoje działania (czasem tak prozaiczne, jak oglądanie telewizji). Od naszego operatora zależy wiele, a czasem mamy możliwość wybrania kto nim będzie. Bywa, że w wyniku takiej decyzji tracimy dobre kontakty z kimś, kto w przyszłości też mógłby się przydać.
Włamanie na śniadanie
Przez cały czas zabawy w Alpha Protocol towarzyszą nam trzy mini-gry. Pierwsza związana jest z otwieraniem zamków - podnosimy kolejne zapadki i blokujemy je w odpowiedniej pozycji. Jeśli chcemy obejść zabezpieczenia elektroniczne, musimy rozpracować labirynty przewodów na płytce drukowanej i podłączyć odpowiednie końcówki w konkretnej kolejności. Ostatnia mini-gra to hakowanie komputerów. Tu mamy ekran pełen zmieniających się cyfr i liczb, pośród których tylko dwa krótkie ciągi pozostają przez jakiś czas niezmienne. To je musimy wskazać, do tego odpowiednio klawiaturą dla lewej kombinacji, myszką dla prawej.
Mini-gry w Alpha Protocol są wyjątkowo dopasowane do sytuacji i bardzo udane. Możemy obniżać ich poziom trudności (a nawet dać sobie drugą szansę) wykupując odpowiednie umiejętności. Podobnie jest z unikanie wykrycia przez kamery czy też wrogów. Czasem pomaga też odpowiedni sprzęt. Za cenę niższych umiejętności w innej dziedzinie (albo na przykład osłabienia pancerza) można sobie po prostu ułatwić daną część gry. Co ważne, po pierwszym zestawie misji dobieramy specjalizację, podczas której to czynności mamy okazję całkowicie zmienić przydział punktów. Grafika? A kogo to obchodzi?
Jak na grę zrobioną na Unreal Engine 3, Alpha Protocol prezentuje się niezbyt widowiskowo. Detale są pieczołowicie oddane, mimika twarzy robi wrażenie, ale ogólnie nie mamy tu do czynienia ze szczytem techniki graficznej. No, może mielibyśmy parę lat temu. Jednakże w tak rozbudowanej grze oprawa wizualna schodzi na drugi plan, zwłaszcza że już audio stoi na wysokim poziomie. Do tego przecież tyle razy w sieci fani cRPG powtarzają, że to nie grafika jest najważniejsza, a miodność i grywalność. Tych zaś mamy tu całe pokłady.
Przyczepić się można jeszcze do SI, która czasem zachowuje się bardzo głupio (dziwnym trafem częściej dotyczy to sprzymierzeńców...) - choć w dossier konkretnych organizacji można wyczytać wyjaśnienie co do tego. Po prostu niektóre grupy mają na usługach lepszych lub gorszych cyngli. Czemu jednak goście wyglądający jakby urwali się z serii Splinter Cell potrafią stać jak kołki, nie korzystając z osłon, a polegając jedynie na pancerzu i sile ognia? Cóż... mniejsza o to, bo i tak gra się świetnie. Do tego całkiem długo, wielokrotnie i zuchwale.
Gra Alpha Protocol jest oczywiście dostępna w sklepie gram.pl: