Studio Realtime Worlds miało dotychczas na swoim koncie tylko xboksowego klasyka Crackdown. Gra ta zyskała sobie sympatię graczy głównie dzięki wartkiej akcji oraz chaosowi, jaki można było powodować na ulicach Pacific City w ramach... eliminowania chaosu? W każdym razie po premierze Crackdown Realtime Worlds rozpoczęło prace właśnie nad All Points Bulletin. Być może szefostwo studia doszło do wniosku, że świetnym pomysłem będzie przekucie wyświechtanej idei walk gangów z policją na kanwę MMO. W każdym razie takie rzeczy obiecali światu...
Studio Realtime Worlds miało dotychczas na swoim koncie tylko xboksowego klasyka Crackdown. Gra ta zyskała sobie sympatię graczy głównie dzięki wartkiej akcji oraz chaosowi, jaki można było powodować na ulicach Pacific City w ramach... eliminowania chaosu? W każdym razie po premierze Crackdown Realtime Worlds rozpoczęło prace właśnie nad All Points Bulletin. Być może szefostwo studia doszło do wniosku, że świetnym pomysłem będzie przekucie wyświechtanej idei walk gangów z policją na kanwę MMO. W każdym razie takie rzeczy obiecali światu...
"Ejpibi"
No bo czym tak właściwie jest All Points Bulletin? Czy to faktycznie jest MMO? Jeżeli weźmiemy pod uwagę rozwinięcie skrótu "Massive Multiplayer Online", to tak APB spełnia wszystkie te 3 elementy - jest Multiplayer, jest Online. Jest też Massive, skoro w danej instancji znajduje się circa 100 osób, a na całym serwerze zbiera się jeszcze więcej ludu. I być może właśnie w tym tkwi problem. APB nie jest typowym MMO i jeżeli ktokolwiek będzie do niego podchodził właśnie w ten sposób, to właściwie już możemy przejść już do końcowej oceny i chlapnąć te żałosne 5/10. Ale spróbujmy popatrzeć na ten tytuł trochę inaczej.
Jak to już zostało wspomniane, przy All Points Bulletin Realtime Worlds wciąż trzyma się formuły znanej z Crackdowna. Mamy miasto (tutaj nazwane "San Paro"), które zostało opanowane przez tabuny kryminalistów. Oczywiście władza stara się jak może, aby zdusić zamieszki, stąd równie liczne szeregi policjantów i łowców nagród. Jednak nie należy tutaj oczekiwać zabawy na terenie jednej olbrzymiej metropolii. Świat All Points Bulletin został podzielony bowiem na trzy sektory: dystrykt społecznościowy oraz dwie dzielnice: Financial i Waterfront. Całość została oparta na instancjach, czyli kopiach danego terenu, których pojemność ograniczono do "zaledwie" 100 graczy.
Dystrykt społecznościowy
To właśnie tutaj znajduje się nasza baza wypadowa. W obszarze tej strefy w spokoju można zająć się handlem ciuchami, przedmiotami lub po prostu porozmawiać z innymi graczami. Tutaj również dochodzimy do jednego z najważniejszych elementów All Points Bulletin - edytorów. A tych jest kilka: edytor ciuchów, wzorów, postaci, samochodów i muzyki. Naprawdę, jeszcze nie widziałem sieciówki, która oferowałaby taki wachlarz możliwości dostosowywania własnego avatara. Oczywiście mowa o etapie po zrobieniu podstawowej postaci, czyli dodawaniu ciuchów, ozdób i tatuaży.
Szalony twórca
Spójrzmy prawdzie w oczy - każdy z nas, naładowanych testosteronem samców, miał kiedyś przynajmniej krótki epizod z Simsami. Niedługo jednak trzeba było czekać, aby seria ta stała się ikoną dziewczęcego segmentu rynku. A każdy z nas, naładowanych testosteronem facetów, wciąż ma gdzieś w sobie tę nieco wstydliwą potrzebę dekorowania swojej postaci. Skoro Simsy spalone, pozostaliśmy sami na placu boju. Na szczęście APB oferuje sposób na artystyczne wyżycie się, aby móc dalej udawać przed znajomymi, że nie wiemy co to "seledyn". Chociaż edytor grafik All Points Bulletin to naprawdę potężne narzędzie, to nadal nie oferuje on aż takiej wolności jak photoshop. Tworzenie wzorów ograniczone zostało bowiem do przekształcania gotowych elementów - obracania, przechylania, maskowania. Jeżeli jednak macie chociaż minimum artystycznego zacięcia, to i tak będziecie w stanie odtworzyć symbole np. z ulubionych gier. Co więcej, całe tworzenie wzorów odbywa się w oparciu o system warstw. Dzięki temu edycja i tworzenie grafik jest o wiele łatwiejsza i przejrzystsza.
Każdy z utworzonych lub kupionych wzorów możemy następnie umieścić w dowolnym miejscu na swoim ciele, samochodzie czy ciuchach. I uwierzcie mi, że to faktycznie wciąga. Od momentu pierwszego uruchomienia gry straciłem w samych tylko edytorach 20 godzin życia i dopieszczanie swojego avatara sprawiło mi niemoralnie sporo frajdy. Oprócz edytora grafiki, APB oferuje również edytor muzyczny, dzięki któremu możemy sami stworzyć sobie podkład muzyczny lub 5-sekundowy "hymn", który będzie słyszał przeciwnik, gdy go zabijemy. Tylko wyobraźcie sobie te możliwości dodatkowego upokarzania wrogów: Rick Rolle, charakterystyczna melodia "game over" z Super Mario Bros. lub po prostu "ła ła ła łaaaaaaaaaa". Możliwości jest mnóstwo, a jeżeli brakuje nam umiejętności do odtworzenia tych utworów, wystarczy zajrzeć do systemu aukcji - tam zawsze ktoś z nadmiarem czasu sprzeda odpowiednią melodię.
Akcja!
Dekorowanie jest fajne, ale chyba sami przyznacie, że taką grę jak All Points Bulletin i tak kupuje się dla strzelania i rywalizacji. Jeżeli chodzi o mechanikę APB, to z pewnością najbliższym prawdy będzie określenie "multiplayer GTAIV w wersji MMO". Najbliższe, ale nie w pełni prawdziwe - wciąż są pewne różnice. Przede wszystkim podczas zabawy mamy dostęp tylko do dwóch dzielnic San Paro i do tego każda z nich jest osobną instancją. Biorąc jednak pod uwagę ograniczenia liczby graczy, udostępnione obszary są na tyle duże, że zapewniają względnie komfortową rozrywkę. Samo miasto zostało dość dobrze zaprojektowane - ślepe uliczki występują jedynie po wjechaniu na teren osiedli, a same ulice są szerokie i mają zawsze po kilka pasów ruchów, co oczywiście należy liczyć na plus. Miłym dodatkiem są również przejścia przez budynki oraz płoty, przez które można przeskakiwać - dzięki nim piesze pościgi nabierają dodatkowego dynamizmu.
Brum brum
Skoro już o ulicach mowa, to model jazdy All Points Bulletin niestety nie zachwyca. To nie jest TDU czy inny GRID. Auta zachowują się trochę ociężale, a promienie skrętu są przesadzone. Inna bolączka San Paro związana z samochodami to ich... sporadyczny brak. Jak można łatwo się domyśleć, podczas biegania po mieście, konieczne jest zmienianie samochodów. O ile automaty do spawnowania naszej fury są rozstawione to tu, to tam, to najszybszym źródłem aut i tak jest ruch uliczny. Niestety, czasami algorytmy odpowiedzialne za generowanie aut NPC-ów obrażają się na gracza, przez co stoimy jak te osły na środku pustej ulicy, czekając aż gra łaskawie wygeneruje jakiegoś topornego vana.
Misje do wykonania
All Points Bulletin nie może pochwalić się za bardzo urozmaiceniem misji. Mamy tutaj m.in. bronienie punktów, strzeżenie kawałków muru przed otagowaniem graffiti przez konkurencyjny gang, misje polegające na transportowaniu towaru z punktu A do B czy ochrona VIP-a. Chociaż różnorodność i odkrywczość tych zadań nie powala, to z drugiej strony silnik gry pilnuje, aby zadania nie występowały po dwa razy z rzędu. Problem polega nie tylko na liczbie dostępnych misji, ale również ich natury.
Weźmy chociażby zadanie polegające na utrzymaniu kontroli nad wskazanym punktem. Nie wiadomo dlaczego, system nie promuje tutaj dobrej gry przez całą misję, a jedynie pod sam koniec odliczania. Wystarczy przejąć punkt na chwilę przed końcem czasu i gotowe - misja wygrana. Nie liczy się to, że przez 99% jedna z drużyn wykazywała lepsze zorganizowanie i skutecznie odpierała kolejne ataki wroga. Drugi feler dotyczący misji to wybieranie punktów do obrony przez serwer. Przy kilku graczach, duża odległość pomiędzy dwoma czy trzema obiektami nie robi różnicy, ale gdy misja jest rozgrywana 1 na 1 lub 2 na 2? Być może to kwestia liczby dostępnych graczy, ale wystarczyłoby, aby misje były przydzielane z uwzględnieniem tego, ile osób znajduje się w drużynach. Tak mamy sytuację - jeden zgon i po misji.
Obecnie jedynym sposobem, aby uniknąć powyższych nieprzyjemności, jest dołączenie do klanu lub gra ze znajomymi. Inaczej jesteśmy skazani na grę z ludźmi, którzy nierzadko mają problemy z orientacją w przestrzeni lub nie pojmują idei wzajemnego podwożenia się. Bywa. APB to nie jest gra dla pojedynczego gracza. Jasne, grając samotnie jakąś frajdę będzie się miało, ale dopiero w kilkuosobowych drużynach gra nabiera rumieńców. Co swój gang, to jednak swój gang.
Fontanny, światełka i przyjemne dźwięki
Grafika APB jest zasilana Unreal Engine 3 i chociaż San Paro prezentuje się naprawdę ładnie, to trudno nie odnieść wrażenia nieco przesadzonej sterylności otoczenia. Zupełnie jakby w tym, ogarniętym zamieszkami, mieście jedyną poprawnie funkcjonującą instytucją publiczną było MPO... Natomiast jeżeli chodzi o muzykę, to APB ma do zaoferowania kilkadziesiąt przyjemnych dla ucha kawałków, jakie dołączono wraz jej pełną wersją. Ponadto twórcy gry dołożyli do All Points Bulletin w pełni funkcjonalny odtwarzacz muzyczny. Dzięki temu możemy rozbijać się po mieście z wykorzystaniem naszych ulubionych empetrójek zgromadzonych na dysku. Tutaj mały smaczek - gdy słuchamy danego kawałka w aucie, inni gracze będący w pobliżu usłyszą tę samą melodię dzięki połączeniu APB z usługą last.fm.
GramTV przedstawia:
Kup sobie dodatkowy czas
Wyjątkowo rozsądnym rozwiązaniem wydaje się sposób płacenia za dostęp do All Points Bulletin. Studio Realtime Worlds co prawda oferuje miesięczną subskrypcję, ale najwygodniejszą formą płatności jest kupowanie realnego czas gry. I nie mówimy tutaj o uruchamianiu licznika od momentu zalogowania się, tylko za samo bieganie po mieście. Czas spędzony w strefie społecznościowej nie jest bowiem brany pod uwagę. Co więcej, wraz z pełną wersją gry otrzymujemy na start 50 godzin zabawy, a to w zupełności wystarczy na jakieś 2 miesiące rekreacyjnej gry. Dokupienie kolejnych 20 godzin kosztuje nieco ponad 20 PLN, a miesięczny abonament około 40 PLN. Każdy może więc dostosować opłaty do własnego trybu gry, co trudno krytykować.
"Fun"?
Zabierzmy się zatem za ocenę końcową. Jeżeli potraktuje się APB jako MMO, to czeka nas srogi zawód - nie ma tutaj żadnego grindu opartego na zabijaniu 10 dzików, 10 meduz czy innych 10 cholernych goblinów. Jedyny "grind" to odblokowywanie kolejnych przedmiotów w sklepiku i wzorów do edytorów. Niemniej nawet to zostało zrealizowane tak, że dobrze się przy tym bawimy. Ponadto jak na masówkę, gra jest wyjątkowo solidnie wykonana. Może nie jest ona zbyt bogata w opcje rozgrywki, ale te, które już są zaimplementowane, działają jak trzeba. Jak wiemy, w większości nowych MMO jest odwrotnie - mnóstwo form zabawy, ale każda z nich mocno kuleje czy to przez brak balansu pomiędzy klasami, czy też przez bugi.
Natomiast jeżeli ocenimy All Points Bulletin jako zwykłą sieciówkę, to trudno nie zadawać pytań jej twórcom: "dlaczego tak mało rodzajów zadań?", "dlaczego w grze nie ma motocykli?", "gdzie są helikoptery?" i "czy nie dałoby rady nieco bardziej zaludnić dystrykty?". Pozostaje mieć nadzieję, że te elementy zostaną dodane w przyszłych aktualizacjach. Niestety, to nadal jest tylko nadzieja.
Czy All Points Bulletin jest warte zakupu? Moim zdaniem tak. Jeżeli przypadł wam do gustu zaprezentowany na artworkach gry styl "glamour-noir", lubicie ozdabianie własnej postaci a do tego znudziło wam się Grand Theft Auto IV, to jest to gra dla was. Startowy limit czasu 50 godzin daje wbrew pozorom naprawdę sporo zabawy. To jest tytuł, do którego z chęcią będzie się wracało na 1-2 godzinne sesje.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!