Bohaterem gry jest Ghat – postać, którą poznajemy w chwili, gdy zabija istotę zwaną "ojciecmatka". Ten akt zaczyna odyseję naszego bohatera przez dziwaczne krainy owego uniwersum. Fabuła opowieści nie przebiega liniowo, liczne retrospekcje oraz sny/majaczenia czynią całość jeszcze bardziej surrealistyczną. Natomiast sama rozgrywka jest dla odmiany bardzo liniowa, plansze następują jedna po drugiej, nie dając graczom żadnych możliwości manewru. Ukończenie danego etapu wymaga odbycia konkretnej liczby starć – które zresztą są prezentowane niczym w jakiejś grze typu Tekken.
Kolejną ewidentną ciekawostką jest "gatunek" Zeno Clash. Formalnie jest to FPS – jednak ¾ walk odbywamy wręcz. Rozbudowany system ciosów, bloków i zwodów, dodajmy - dobrze przemyślany i rzetelnie wykonany – czyni z gry naprawdę fajną "nawalankę".Tytuł to świeżynka, został wydany raptem w zeszłym roku. Technologicznie jest więc jak najbardziej dostosowany do współczesnego sprzętu. Grafika jest dobra – nie powiem ładna, jest na tyle dziwna, że nie każdemu musi się podobać. Odnośnie technologii warto wspomnieć, że Zeno Clash to tytuł steamowy, a co za tym idzie wymagający podłączenia do sieci.
Jak już wspominałem, w tej grze wszystko jest nieco dziwne, a co za tym idzie nie polecę go każdemu. Miłośnicy shooterów mogą twierdzić, że za mało w nim strzelania. Fanom nawalanek może się nie podobać to, że gra jest FPP, itp., itd. Z czystym sumieniem polecę ją natomiast każdemu, kogo pociągają zakręcone klimaty.
W skrócie, cykl opowiada o zagładzie Ziemi. Rozliczne konflikty różnych nacji doprowadziły nasza planetę do opłakanego stanu. Nie nauczyło to jednak ludzi rozsądku, pozostałe liczące się potęgi militarne nadal toczą ze sobą wyniszczającą wojnę – tym razem o resztki zasobów globu. Co ciekawe, w trakcie rozgrywki większość zdobytych surowców "przekuwamy" na potencjał militarny – gdzie tu logika? Poszczególne części Earth Universe przedstawiają kolejne etapy eskalacji konfliktu. Najpierw jeszcze na Ziemi, a później, już po jej zniszczeniu, na Marsie.
Siedem lat dzielące pierwszą część od ostatniej zaowocowało nie tylko potężnymi zmianami technologicznymi, ale również znacznym przeobrażeniem samej rozgrywki. Zaczynamy zabawę z Earth Universe w rzucie izometrycznym, przechodzimy do prymitywnego 3D, a kończymy na nienajgorszej jakości grafice z użyciem pixel shaderów. Za wyjątkiem najstarszej części, wszystko daje się uruchomić w całkiem przyzwoitych rozdzielczościach.O marketingowym wymiarze gry świadczą przede wszystkim wymagania sprzętowe, jakie mają Piraci. W efekcie otrzymujemy tytuł o niezbyt wyszukanej grafice – mimo że ukazała się w tym samym roku co Crysis. Modele odwzorowują postacie filmowe tylko na tyle, żeby dało się je zidentyfikować, poza tym są raczej brzydkie. To samo tyczy się scenografii – "Latający Holender" to jakiś koszmarek, a "Czarna Perła" nie wypada wcale dużo lepiej.
Gra ma tylko dwa mocne atuty. Pierwszym jest zachowanie nastroju filmu, a drugim ścieżka dźwiękowa. Na potrzeby gry wykorzystano muzykę z filmu, a głosy do postaci podkładają aktorzy, którzy je odtwarzali. Dostajemy więc grę, która pozwala nam powrócić do świata, jaki znamy z filmowej sagi i której świetnie się słucha. Może to wystarczyć, żeby się na nią skusić – pod warunkiem, że nie trzeba za nią zapłacić więcej niż parę złotych.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!