Fable - mity, baśnie i legendy, a rzeczywistość, czyli co dotąd udało się zrealizować

Michał Ostasz
2010/10/26 10:00

Wielu z nas po raz pierwszy usłyszało o Peterze Molyneuxie w okolicach roku 2002. Człowiek ten schował skromność do kieszeni i z dumą ogłosił światu, że tworzone przez niego RPG zrewolucjonizuje gatunek i całą branżę. Puste słowa czy widmo nadciągających zmian?

Wielu z nas po raz pierwszy usłyszało o Peterze Molyneuxie w okolicach roku 2002. Człowiek ten schował skromność do kieszeni i z dumą ogłosił światu, że tworzone przez niego RPG zrewolucjonizuje gatunek i całą branżę. Puste słowa czy widmo nadciągających zmian?

Fable - mity, baśnie i legendy, a rzeczywistość, czyli co dotąd udało się zrealizować

Kiedy myślimy o pierwszej części Fable do głowy przychodzą nam zapewne najróżniejsze skojarzenia. Wspaniała przygoda, wybory moralne, brytyjski humor, trochę liniowości, ale i… przereklamowanie, które ostatecznie wyszło grze na dobre. Jej twórca, Peter Molyneux, o którym więcej przeczytacie tutaj, przed premierą swego pierwszego dzieła dostępnego na pierwszą konsolę Xbox obiecywał nam istne złote góry i zapewniał nas, że „Baśń” będzie niczym innym jak najlepszym tytułem w historii elektronicznej rozrywki. Co z tych optymistycznych zapowiedzi ostatecznie znalazło się w tej produkcji? Zapraszam Was w krótką podróż w czasie do początku XXI wieku, kiedy to Fable zwało się jeszcze Project Ego, a gracze zachwycali się „nieskończonymi” pokładami mocy PlayStation 2 i pierwszej konsoli Microsoftu.

Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że do grania w najnowszą produkcję znów wystarczy mieć maszynę wyposażoną w procesor 600 MHz i 128 MB pamięci RAM. Nie ma jeszcze takich pożeraczy czasu jak YouTube czy Facebook, a ściąganie różnorakich dóbr z sieci jest zarezerwowane wyłącznie dla tych, których stać na horrendalnie drogie stałe łącze o prędkości większej niż 256 kb/s. Właśnie w tej, wydawałoby by się zamierzchłej przeszłości, dowiedzieliśmy się o Project Ego – tytule, który będzie wolny od wszelkich ograniczeń, a gracz będzie toczył w nim właściwie drugie życie.

To tak naprawdę wizja Big Blue Box. Ja jestem tylko tym gościem, który przychodzi i mówi: Czy to nie byłoby lepsze gdybyście zrobili to, to też jest do poprawy i tak dalej…

To oczywiście cytat ze złotoustego Petera, który przy produkcji Fable pełnił rolę projektanta i zajmował się jej PR-em… z różnymi skutkami, ale o tym za chwilę. Trochę miejsca należy się też ekipie, która na samym początku odpowiedzialna była za to przedsięwzięcie. Otóż Big Blue Box był początkowo jednym ze studiów deweloperskich będących de facto „satelitami” Lionhead. Później zostało ono pożarte w całości przez Lwią Paszczę, ale to właśnie w nim narodził się pomysł na grę RPG, o której Molyneux powie „najlepszy tytuł w dziejach”.

Akcja miała rozgrywać się w przepięknym świecie pełnym wodospadów, gór, gęstych lasów, zamieszkanych przez postaci obdarzone prawdziwą osobowością, reagujące na to, co robisz. Gracz wcieliłby się w bohatera, który się zestarzeje, a jego ciało pokryją blizny i tatuaże, na głowie będzie miał dredy i ubierze się w sukienkę jeśli tak zażyczyłby sobie grający. Chcieliśmy, aby każdy kto sięgnie po nasze dzieło mógł przeżyć coś unikatowego, aby to była jego opowieść. Na tę produkcję mówiliśmy „Thingy” – wspomina Simon Carters, jeden z założycieli firmy Big Blue Box. Kiedy koncept ten został zauważony przez Microsoft do gry wkroczył nasz ulubieniec. Zupełnie niechwytliwa nazwa odeszła w zapomnienie, a w naszej świadomości zadomowił się Project Ego i cała masa możliwości, które miała oferować pełna wersja. Z zapuszczeniem fantazyjnej brody i ryciem własnych inicjałów na drzewach na czele.

Ego miał zerwać ze sztywnymi schematami, które rządziły gatunkiem RPG. Jasno określony wątek główny, zadania poboczne, liniowe dialogi z postaciami – to wszystko, w założeniach, miało trafić do kosza, a szablony miały ustąpić miejsca ciągle zmieniającemu się środowisku gry. Mieliśmy robić to, na co faktycznie mamy ochoty. A nasze poczynania miały inspirować bądź gorszyć wirtualną społeczność Albionu. Jak wyszło to w praktyce?

Niestety nie tak, jak w słowach Molyneuxa. Wcale nie oznacza to, że Fable, bo taką nazwę ostatecznie otrzymał Project Ego, było kiepską grą – wręcz przeciwnie. To ceniona przez wielu produkcja, którą polecam „odpalić” nawet dzisiaj. Ale daleko jej do bycia szumnie zapowiadaną rewolucją. Bezgraniczna wolność? Brak. Mechanika, która odbiegałaby daleko od tego, co widzieliśmy w produkcjach konkurencji? Nie stwierdzono. „Drugie życie”? Raczej nie. Może chociaż ostało się wspomniane wcześniej skrobanie scyzorykiem? Niestety. Pytanie, które narodziło się w Waszych głowach zapewne brzmi: co dostaliśmy w zamian?

GramTV przedstawia:

Dość ciekawą historię z serii „od zera do bohatera” z kilkoma oryginalnymi twistami fabularnymi, trochę subquestów i szczyptę… The Sims. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ostatni składnik mikstury o nazwie Fable wydaje się być nie na miejscu, ale trzeba przyznać, że to właśnie on sprawił, że tytuł ten do dziś nazywany jest nietuzinkowym. Powiedzmy sobie szczerze - w jakim innym RPG mogliśmy wziąć ślub (nawet homoseksualny!) i zamieszkać z drugą połówką w wykupionym wcześniej domu? Między innymi takie zagrywki sprawiły, że o grze zrobiło się głośno. A część zachwyconych recenzentów zapomniała o „kilku” ważnych obietnicach złożonych przez Petera M. Ci, którzy nie patrzyli na „Baśń” przez różowe okulary wytykali jej liniowość, która przecież nie powinna mieć racji bytu w role playu i to, że wątek główny można było ukończyć w… dziesięć godzin, co jak sami przyznacie nie jest imponującym wynikiem. Jednak najbardziej z koncepcją „nieograniczonej wolności” kłóciło się to, że wybór profesji stworzonego przez nas bohatera ograniczał się do właściwie tylko do wojownika, maga, kupca i hazardzisty. Trochę mało, nawet jak na standardowego przedstawiciela gatunku, prawda?

Osobny akapit poświęcam na przechwałki Petera dotyczące oprawy audiowizualnej Fable. W wielu artykułach, które ukazały się przed premierą gry mogliśmy przeczytać o oszałamiającej grafice, która wręcz powala na kolana. Owszem, w chwili ukazania się na rynku był to jeden z najlepiej wyglądających tytułów na pierwszego Xboksa. Ale o widocznych pojedynczych źdźbłach trawy, które rzekomo widoczne były na zamkniętych pokazach (sic!) możemy zapomnieć. Pod jednym względem produkcja ta nie zawiodła nikogo – chodzi o udźwiękowienie. Zarówno ścieżka dźwiękowa, możliwa do nabycia na płycie CD, voice acting i same odgłosy Albionu stanowią godny wzór do naśladowania. A na ich temat Piotruś mówił najmniej…

Cofnijmy się teraz do nie aż tak odległego roku 2006. W prasie i w Internecie aż huczało od informacji dotyczących sequela Fable. Ale jedno naczelnemu kłamcy przemysłu gier wideo trzeba przyznać – tym razem obiecywał on mniej „gruszek na wierzbie". Dwójka okazała się być dopracowaną produkcją, która przyciągnęła do siebie ogromną liczbę graczy. Wciągająca fabuła, znacznie więcej możliwości, które oferowało to dzieło i faktyczne oddziaływanie na świat gry - można pokusić się o stwierdzenie, że kontynuacji było znacznie bliżej wizji, którą przytaczał nam Molyneux przy okazji premiery oryginału. Nie potrafię sobie jednak odmówić odrobiny złośliwości i nie przytoczyć Wam słów Petera, który zapowiadał, że jeśli w Albionie zasadzimy drzewo to w przyszłości umęczony trudami podróży i ciągłych walk bohater znajdzie pod jego koroną schronienie i cień, jakże niezastąpiony w dzień, kiedy to żar leje się z nieba. Przypominacie sobie coś takiego?

Fable II zostało przyjęte lepiej niż oryginał (średnia ocen w serwisie metacritic to 89%), co przekonało wydawcę gry, firmę Microsoft, aby dać zielone światło dla części trzeciej. Nie bez znaczenia był również fakt, że gra sprzedawała się jak świeże bułeczki – do dzisiaj jest to najlepiej sprzedający się erpeg na konsolę amerykańskiego giganta.

Nikt nie robił tajemnicy z tego, że Fable III znajduje się w produkcji. Zwłaszcza Peter M., który tym razem wstrzymywał się od buńczucznych zapowiedzi. Racja, w jego wypowiedziach nie zabrakło rozmaitych „ochów” i „achów”, ale daleko było mu do porównywania swojego najnowszego dzieła do ósmego cudu świata. Czyżby sympatyczny Anglik się zestarzał? A może to celowy zabieg? Jak głosi stare porzekadło czas pokaże.

Słowem-kluczem w newsach i artykułach dotyczących trzeciej części trylogii Fable było „Kinect”. Nowy kontroler dla konsoli Xbox 360 miał umożliwić nieosiągalną wcześniej immersję w świat gry. Z czasem jego rola ograniczyć się miała wyłącznie do obsługi menusów, a od niedawna wiemy, że kamerka Microsoftu… w ogóle nie będzie wspierana przez grę w chwili jej premiery! Dopiero w przyszłości ukaże się stosowna aktualizacja. Jednego nie możemy zaprzeczyć – z grą nierozerwalna związana jest rewolucja, z tym, że będzie to jej główny wątek fabularny. Czy dołożymy do tego przewrót na rynku wydawniczym? O tym przekonamy się już za kilka dni, kiedy Fable III trafi na sklepowe półki.

Czy wizja Petera Molyneuxa kiedyś w pełni się skrystalizuje? Czy za dwa, trzy a może pięć i więcej lat doczekamy się gry, która faktycznie zaoferuje nam to, co złotousty Anglik obiecywał nam już blisko dekadę temu? Technologia wciąż idzie do przodu, a zdaje się, że to wyłącznie ona powstrzymuje przedostanie się innowacyjnych pomysłów z głowy tego wizjonera na ekrany naszych telewizorów. Oby tylko nie zabrakło nam cierpliwości – w końcu „złote góry” nie mogą być aż tak daleko!

Cykl artykułów "Tydzień z grą Fable III" jest sponsorowany przez wydawcę gry.

Komentarze
19
Kafar
Gramowicz
27/10/2010 15:35

Fable 3 to takie samo rozczarowanie co nowy Star Wars: The Force Unleashed 2 . To jest niesamowite że jedne z dwóch głośnych gier mają te same minusy. To źle wróży przemysłowi.Fable 3 to spłycenie 2, pozbycie się dziesiątek elementów i skrócenie czasu gry. Przejście gry z kilkoma zadaniami to niespełna 10h.Star Wars: The Force Unleashed 2 przejście gry to około 3,5h.Mało opcji, mało urozmaicenia. Szukacie w F3 dużo broni i różnych bajerów jak w 2? książki zabawne gesty itp.? Zapomnijcie o tym system narzuca wam gesty, wy nie możecie ich wybierać.Eh jestem zasmucony przez to co doświadczyłem w trzech grach ostatnim czasu. Najpierw Fallout New Vegas, potem Star Wars: The Force Unleashed 2 a teraz Fable 3 :(

Usunięty
Usunięty
27/10/2010 08:56

Oby ta gra była na pc

Usunięty
Usunięty
27/10/2010 08:56

oby ta gra byla na pc




Trwa Wczytywanie