Ósma część kultowej serii psychologicznych horrorów zapowiada się... No właśnie! Jak? Czy jesteśmy skłonni uwierzyć w to, że Silent Hill odrodzi się, niczym feniks z popiołów? Czeskie studio Vatra Games obiecuje, że zrobi wszystko, by Silent Hill: Downpour był najstraszniejszą grą w historii.
Ósma część kultowej serii psychologicznych horrorów zapowiada się... No właśnie! Jak? Czy jesteśmy skłonni uwierzyć w to, że Silent Hill odrodzi się, niczym feniks z popiołów? Czeskie studio Vatra Games obiecuje, że zrobi wszystko, by Silent Hill: Downpour był najstraszniejszą grą w historii.
Dobre złego początki
Seria Silent Hill to, przynajmniej w Polsce, ciekawostka. Zaryzykuję stwierdzenie, że zna ją większość graczy, wielu darzy szacunkiem, a część wręcz uwielbieniem. Co z tego, skoro... sprzedaje się słabiutko. Jest to jednocześnie jedna z najbardziej kultowych serii gier, stawiana na równi, albo może nawet nieco wyżej niż Resident Evil. No bo czy jesteście w stanie podać nazwę jakiejś innej, która byłaby niemal synonimem słowa „strach”? Każda wyprawa na Ciche Wzgórze oznacza zazwyczaj obcowanie z horrorem, makabrą i dreszczowcem w najbardziej wyrafinowanym wydaniu. Dlaczego zazwyczaj? Trudno nie zauważyć, że seria ma już dawno za sobą lata świetności. W pamięci graczy najsilniej zapisały się części pierwsza, a zwłaszcza druga. Potem z odcinka na odcinek było już coraz gorzej, choć ostatni Silent Hill: Shattered Memories zebrał całkiem pochlebne recenzje. Na marginesie - polecam tę grę w wersji na PSP. Świetny klimat, zwłaszcza podczas nocnej sesyjki.
Wystarczą nie tylko rozmowy z przyjaciółmi-fanami cyklu, ale również rzut oka na gamerankings.com, aby przekonać się o tym, że seria dołuje. O ile pierwsze trzy części łapały noty na poziomie przekraczający 80%, a „dwójka” ma nawet równiutkie 90%, o tyle potem błądziliśmy już w okolicach 70%. Najniżej w historii oceniony został Silent Hill: Homecoming w wersji na PC, który ma zaledwie 59%. To oczywiście tylko numerki i każdy może mieć własne odczucia odnośnie serii, ale nie zmienia to faktu, że owe oceny miały z pewnością jakiś wpływ na decyzję Konami, właściciela praw do marki. W efekcie prace nad Silent Hill: Downpour zostały powierzone ekipie z Vatra Games. I tu wielu fanów serii zapewne spyta: „komu”? No fakt, czeskie studio nie ma na razie zbyt spektakularnych osiągnięć. W przypadku Czechów romans z Konami trwa od niedawna, a jest na tyle silny, że japoński wydawca powierzył im jeszcze prace nad grą Rush'N Attack: Ex-Patriot. I – tu wielu fanów Cichego Wzgórza może zadrżeć – są to bowiem prace prowadzone równolegle. Czy Silent Hill: Downpour na tym nie ucierpi?
Miejmy nadzieję że nie. Są zresztą na to spore szanse, głównie dlatego, że pracujący nad Silent Hill: Downpour programiści, graficy i dźwiękowcy zaliczają się do wiernych fanów serii. I pierwsza obietnica, jaką dali graczom, brzmi: „przywrócić grze ducha pierwszych części”. A jak zamierzają to zrealizować? Z pozoru pomysł wydaje się hm… dość kontrowersyjny. Otóż ósma cześć całkowicie zrywa z poprzednimi pod względem fabularnym. Brian Gomez z Vatra Games wyjaśnia to dobitnie: - Nie macie co liczyć na to, że nasz bohater okaże się czyimś pra, pra wnukiem. Nie będzie powiązany z The Order, ani nie będzie krewnym Jamesa, Alessy, czy kogokolwiek innego. Krótko mówiąc: nie mamy co liczyć na jakieś nawiązania, relacje rodzinne, stare znajomości – wszystko to, co przewijało się w opowieści do tej pory. Rzecz jasna związane jest to z nowym bohaterem, którego krokami przyjdzie nam pokierować. Poznajcie zatem Murphy’ego Pendletona.
Ucieczka w objęcia koszmaru
Murphy to gość, o którym spokojnie można powiedzieć, że „znalazł się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie”. Pasuje do niego również przysłowie „wpadł z deszczu pod rynnę”. Pendleton, jeszcze zanim rozpocznie się Silent Hill: Downpour, mieć będzie sporo na sumieniu. To więzień, którego administracja postanowiła przenieść z jednego miejsca odosobnienia do drugiego. Pech chciał, że furgonetka ze skazańcem wpadła w poślizg i wylądowała w rowie nieopodal miasteczka o znajomej nazwie. Wiadomo już, że nikt, poza Pendletonem wypadku nie przeżył, co pozornie mogło być dla niego zbawienne. Nagle marzenie o ucieczce stanęło przed nim otworem. Problem w tym, że Murphy, coraz bardziej oddalając się od więziennego furgonu, w końcu spostrzeże napis na pobliskiej tabliczce „Welcome to Silent Hill”. A wtedy jego marzenie przemieni się w koszmar.
Nie od dziś wiadomo, że seria stoi mroczną, klaustrofobiczną atmosferą i wykręconymi projektami przeciwników, których pojawienie się doprowadza do palpitacji serca. Na razie o wrogach z „ósemki” zbyt wiele nie wiadomo, oprócz tego, że wszyscy mają być realistycznie animowani, aby uniknąć wrażenia poruszania się plastikowych marionetek. Ujawnione na screenach maszkary przypominają mumie lub ghule. Niektórzy mają zaklejone usta, inni posługują się ostrymi pazurami, które wyrastają z rąk, część z nich spowita jest tajemniczą czarną mgłą. Z pewnością nie zabraknie też latających stworów. Dobrą metodą na nie wpadanie w tarapaty, będzie ucieczka, bo walka nie zawsze okaże się łatwa.
Oprócz zmiany bohatera i nowych przeciwników czeka nas jeszcze jedna niespodzianka. Tym razem autorzy planują zabrać nas na wycieczkę w nieznane jeszcze strony Cichego Wzgórza. Cały obszar, jaki zwiedzimy w grze, ma być o wiele większy, niż to co znamy np. z Silent Hill: Homecoming ponad dwukrotnie. Stanie się tak głównie dlatego, że otworem przed graczem stanie południowo-zachodnia część miasta, dotychczas całkowicie nieznana oraz okalające tajemnicze miasteczko lasy. Autorzy postawili sobie za cel i punkt honoru takie zaprojektowanie lokacji, aby były one nastrojowe, klaustrofobiczne i przerażające. Nie sposób przy okazji nie zauważyć, że to co dotychczas można było zaobserwować, przypomina – właśnie pod względem nastroju – Alana Wake’a. Wprawdzie Vatra Games nie przyznaje się do takiej inspiracji, ale moim zdaniem, coś jest na rzeczy.
Co ciekawe, w Silent Hill: Downpour pojawi się coś na wzór kolejki podziemnej. To lokalne metro ma umożliwić nam efektywne przemieszczanie się po rozległym terenie. Pytanie tylko, czy realizacja tego pomysłu nie wpłynie zanadto na osłabienie atmosfery osaczenia. Fani pamiętają przecież, że pierwsze gry opierały się w dużej mierze na wędrówkach w nieznane, w które udawaliśmy się „z duszą na ramieniu”. A skoro jesteśmy już przy atmosferze, koniecznie trzeba wspomnieć o udźwiękowieniu. Przez lata muzykę, dla serii Konami komponował słynny Akira Yamaoka. Jego dzieła zawsze były symfonią niesamowitych dźwięków, które wywoływały w graczach stany lękowe. (Na marginesie: gorąco zachęcam wszystkich wielbicieli horrorów do posłuchania ścieżki dźwiękowej np. z Silent Hill 2 niezależnie od samej gry. Warto!). Teraz po raz pierwszy zatrudniono nowego kompozytora. Czy powinniśmy się martwić? Niekoniecznie. Jest nim bowiem twórca ścieżki dźwiękowej do serii Dexter, Daniel Licht. Miejmy nadzieję, że złapie klimat Cichego Wzgórza i uraczy nas prawdziwym arcydziełem.
QTE i alternatywne wątki opowieści
To, jak ważna jest w przypadku Silent Hill: Downpour atmosfera, wydaje się rozumieć również główny projektant gry, Brian Gomez. Mówi: – Postrzegamy miasteczko Silent Hill jako przyczynę sprawczą tego, co się dzieje z bohaterami. Miasto jest główną gwiazdą tej opowieści. Tak jak dla serii Piła to Jigsaw jest kluczowy dla całej opowieści, tak u nas wszystkie wydarzenia koncentrują się w Silent Hill. W zależności od tego, jakich bohaterów i o jakich cechach charakteru, wrzucimy w tę opowieść, taki wynik finalny otrzymamy.
Kolejną nowością, którą zaimplementowali autorzy, jest system Quick Time Eventów powiązany z licznymi filmikami oraz walkami z bossami. Po zamkniętych prezentacjach gry wiadomo już mniej więcej, jak to będzie wyglądać. Otóż w okolicy, w której rozbiła się więzienna furgonetka, pojawi się pani oficer policji, niejaka Anne Cunningham. Początkowo będzie ona przekonana, że to Pendleton był sprawcą wypadku i w ten sposób udało mu się uciec. Dziewczyna zacznie go tropić w okrytych mgłą i ciemnością lasach (przepraszam, ale znowu przypomina mi to Alana Wake’a). Gdy w jednej ze scen już niemal go dorwie i wyceluje do niego z pistoletu, nagle osunie się jej pod nogami urwisko skalne. I tu pojawi się miejsce na QTE oraz dokonanie wyboru. Na tym nie koniec! Decyzje tego typu będą niezmiernie istotne dla przebiegu rozgrywki. W omawianym przypadku, jeśli pomożemy dziewczynie, nieoczekiwanie stanie się ona naszym sprzymierzeńcem. Jeśli natomiast pozwolimy jej spaść w przepaść, no cóż... Nie zdziwcie się, jeśli w takim przypadku spotkacie ją potem w Silent Hill nieco... hm... odmienioną. Wiadomo również, że w początkowym etapie Pendleton napotka na swej drodze jeszcze jedną postać. Będzie to stary listonosz, w mocno podniszczonym wdzianku. Każe do siebie mówić Howard. Kim jest tajemniczy mężczyzna? I co robi w okrytym mgłą, praktycznie wyludnionym mieście?
GramTV przedstawia:
Walka czy ucieczka?
Howard udzieli Pendletonowi kilku porad. Wskaże mu na przykład drogę do Devil’s Pit, w którym będzie można skorzystać z dawno nie używanej kolejki linowej. Listonosz wspomni też o jakimś wypadku, który miał miejsce w okolicy. Kiedy Pendleton się odwróci, tajemniczy rozmówca zniknie we mgle. Tego typu nierzeczywistych i zaskakujących spotkań ma być więcej. Autorzy obiecują, że dla wzmocnienia efektu będą zmieniać ustawienia kamery, a także sposób przedstawienia bohatera. Czasami będziemy nim sterować w TPP, a czasami włączy się klasyczna, nieruchoma kamera, typowa dla serii.
Nieodłącznym wyposażeniem naszego podopiecznego będzie latarka. Na razie niewiele mówi się o broniach. Jest pewne, że Pendleton będzie mógł władać sierpem oraz siekierą. Znajdzie także topór oraz gaśnicę. Co ciekawe, wszystkie znalezione po drodze narzędzia zagłady będą z czasem się niszczyć, więc ich wymiana na nowe okaże się nieodzowna. Pojawi się również broń palna, np. pistolet, ale pocisków będzie jak na lekarstwo. Wiadomo więc, że w spotkaniach ze wszelkimi potworami klasycznie będziemy salwować się ucieczką. Twórcy przekonują i mają sporo racji, że skoro bohater nie jest wojownikiem, a na dodatek mamy do czynienia z psychologicznym horrorem, to niewłaściwe byłoby wystawianie opasłego arsenału. Interfejs zostanie ograniczony do minimum. Klasyczny pasek zdrowia się nie pojawi, zamiast niego obrażenia Pendletona będziemy widzieć na jego plechach, w postaci plam krwi, ran i zadrapań. W grze nie będzie też typowego schowka na przedmioty. Dlatego będziemy musieli zdecydować, co ze sobą nosić.
Tajemnicze leśne spotkania
Wiadomo już co nieco o miejscówkach. Spotkanie z listonoszem lub policjantką odbywać się będzie w lesie i nad urwiskiem. Nieopodal znajdzie się głęboki kanion oraz wspomniany przystanek kolejki linowej. Całość sprawia wrażenie opustoszałego miejsca widokowego, w którym w lepszych czasach gęsto ciągnęliby pewnie turyści. Jest nawet opuszczony sklepik z pamiątkami. Trafimy też do zrujnowanej, wielopiętrowej rezydencji oraz przydrożnego bistro. W tym pierwszym możecie się spodziewać takich smaczków jak ślady krwi na brudnej pościeli (kto je zostawił?), rozwalonych w nieładzie papierów, czy rzeczy osobistych, a w drugim resztek niedojedzonego jedzenia i walających się wszędzie śmieci. Ważną zmianą w stosunku do poprzednich części będzie też wprowadzenie bardziej otwartej rozgrywki. Owszem, w grze po dawnemu będzie istniał główny wątek, ale autorzy dadzą nam również szansę na zgłębienie pobocznych, niewielkich tajemnic Silent Hill. Natkniemy się na nie, znajdując różne mapy, przedmioty i wskazówki. Tylko od naszej decyzji zależeć będzie, czy poświęcimy im uwagę.
Ważna rola przypadnie w zabawie wodzie. „Downpour” oznacza ulewę, więc spodziewajcie się przygnębiającego nastroju w stylu tego z Heavy Rain. Ale na tym nie koniec. Woda odgrywać też będzie ogromną rolę w koszmarach, jakich doświadczy Pendleton. Ma wypełniać pomieszczenia, kapać ze ścian i sufitów, wlewać się najdziwniejszymi otworami i to w najmniej spodziewanych momentach. Posłuży także do konstruowania zagadek, których nie powstydziliby się autorzy Piły. Przykład przedstawiany przez twórców opiera się na prostym schemacie - pomieszczenie, w którym znajduje się Murphy zapełnia się wodą. Chłopak musi się uwolnić. Ale by uruchomić wagonik kolejki, która znajduje się nieopodal, trzeba wrzucić specjalny bilet. A ten zdobyć można tylko grając w pewną minigierkę. Chodzi o to, by umieścić kulki w odpowiednich otworach. Czas ucieka, a woda nie przestaje lecieć. Dopiero gdy osiągniemy wystarczająco wysoki wynik w grze, maszyna wypluje bilet. Jak widać autorzy planują uczynić z H2O jeden ze straszaków i przyznać trzeba, że to ciekawy pomysł. Zobaczymy, jak zostanie zrealizowany.
Cała zabawa pochłonie blisko 10 godzin. Oby był to czas wypełniony intensywną, gęstą od strachu atmosferą, bo w przeciwnym razie gracze mogą nie wybaczyć serii kolejnego potknięcia. Premiera gry Silent Hill: Downpour zaplanowana została na jesień 2011 roku.
> Pierwszą widziałem amerykańską. Tak czułem :) Ja pierwszą widziałem wersję oryginalną. To się nazywa "efekt pierwszeństwa" :) > Ale powiem Ci, że jedyny japoński/koreański/azjatycki > film, który mi się podobał to Shutter - Widmo. Na reszcie (Krąg, Dark Water, Klątwa) > się tylko śmiałem, bo było... głupie ;) Shutter nie widziałem niestety. Natomiast oryginalny Ring mnie trochę znudził choć klimat miał. Ale mógł to być też wynik późnej pory bo oglądałem go jako ostatni w czasie nocnego maratonu filmowego :)
Hehe :) Ale koniec offtopu, bo nas zbanują :P
Usunięty
Usunięty
07/02/2011 20:13
Dnia 07.02.2011 o 20:01, jendrek1988 napisał:
Pierwszą widziałem amerykańską.
Tak czułem :) Ja pierwszą widziałem wersję oryginalną.To się nazywa "efekt pierwszeństwa" :)
Dnia 07.02.2011 o 20:01, jendrek1988 napisał:
Ale powiem Ci, że jedyny japoński/koreański/azjatycki film, który mi się podobał to Shutter - Widmo. Na reszcie (Krąg, Dark Water, Klątwa) się tylko śmiałem, bo było... głupie ;)
Shutter nie widziałem niestety. Natomiast oryginalny Ring mnie trochę znudził choć klimat miał. Ale mógł to być też wynik późnej pory bo oglądałem go jako ostatni w czasie nocnego maratonu filmowego :)
Usunięty
Usunięty
07/02/2011 20:01
Dnia 07.02.2011 o 19:30, Phobos_s napisał:
> Akurat wg mnie lepsza była amerykańska wersja tego filmu, ale o gustach się nie dyskutuje ;) A którą wersję widziałeś pierwszą? :) > Jeśli zaś chodzi o grę - nie zagram (brak PS3), a szkoda, bo ciekawy filmik. Ja też PS3 nie mam ale powoli planuję jej zakup więc prędzej czy później... :)
Pierwszą widziałem amerykańską. Ale powiem Ci, że jedyny japoński/koreański/azjatycki film, który mi się podobał to Shutter - Widmo. Na reszcie (Krąg, Dark Water, Klątwa) się tylko śmiałem, bo było... głupie ;)