Marvel vs. Capcom 2 zadebiutował na rynku dekadę temu, na kolejną odsłonę serii musieliśmy naprawdę długo czekać. Warto było?
Marvel vs. Capcom 2 zadebiutował na rynku dekadę temu, na kolejną odsłonę serii musieliśmy naprawdę długo czekać. Warto było?
Prosta mechanika Marvel vs. Capcom 3 sprawia, że gra nadaje się świetnie do rozpoczęcia swojej przygody z gatunkiem, ale to nie znaczy, że wymiatacze nie mają tu czego szukać. System skonstruowano tak, żeby niedzielni fani wciskania klawiszy na ślepo czerpali radochę z rozgrywki, ale zawodowiec wetrze takiego button mashera w glebę bez większych problemów.
Na arenach ścierają się zawsze dwie drużyny po trzech zawodników (jeden walczy, dwóch czeka w odwodzie), ale bitwy, wbrew pozorom, wcale nie są długie – paski zdrowia łatwo uszczuplić serią celnych ciosów, ba, przy odrobinie wprawy da się położyć przeciwnika jednym combosem, o ile oczywiście nam na to pozwoli swoim nieudolnym blokowaniem. Zawodnicy czekający na swoją kolej mogą wspierać aktywnego bohatera asystami – to specjalne ataki, podczas których postacie grzejące ławkę rezerwowych na chwile pojawiają się na arenie i wyprowadzają jeden cios. Trzeba z tym jednak uważać, bo przyzwany wojownik także może otrzymywać obrażenia – odrobina nierozwagi może sprawić, że wpakujemy sobie więcej postaci pod morderczego combosa przeciwnika. Każdy bohater ma kilka asyst, ale trzeba się zdecydować na jedną podczas dobru zawodnika.
Klawisze na padzie nie są przypisane do konkretnych kończyn jak w większości bijatyk, zamiast tego wyprowadzamy ataki lekkie, średnie i ciężkie, a już czym, zależy od konkretnej postaci. Czwarty guzik odpowiada za tak zwany uppercut – w ten sposób wysyłamy przeciwnika w powietrze, by tam okładać jego bezwładnie lecące ciało. Taka klawiszologia z jednej strony upraszcza system gry, bo combosy są mniej skomplikowane, ale z drugiej pierwsze spotkania z danym wojownikiem wiąże się zawsze z wyprowadzaniem ataków po omacku.
Solą starć są megawidowiskowe ataki specjalne – jeśli cierpicie na epilepsję, to naprawdę powinniście się trzymać z dala od tej gry. Superwidowiskowe combosy sypią się jak z rękawa, choć trzeba sobie na nie zasłużyć. Atakując i przyjmując obrażenia ładujemy specjalny pasek. Gdy zapełnimy go raz, atak specjalny wyprowadza jedna postać, gdy dwa – dochodzi partner, a po trzecim razie na ekran wychodzi całe trio i pokazuje na co je stać. Dlatego dobór postaci jest tak ważny, bo od tego zależy siła wspólnego ataku – dajmy na to, że special jednej to obszarówka o bardzo wąskim zasięgu, a drugiej wyrzuca przeciwnika na krawędź ekranu. Widzicie konflikt? No właśnie.
Do tego efektem ubocznym niektórych ataków jest wymuszenie zmiany postaci w przeciwnej drużynie. To cenniejsza możliwość, niż się wydaje, bo skutecznie przeciwdziała wycofywaniu rannych zawodników na ławkę rezerwowych – sprawny gracz ustali przebieg starcia wedle własnego widzimisię, choć, jak mówi stare przysłowie, każdy miecz ma dwa końce i trzba nie tylko nauczyć się stosować takie praktyki, ale i się przed nimi bronić.
Ciekawym patentem jest mechanizm X-factor, dzięki któremu w kilka chwil można zmienić obraz starcia. W telegraficznym skrócie to specjalny tryb stanu postaci, w którym jej ataki są szybsze i silniejsze, a czerwony fragment paska zdrowia powoli zaczyna się regenerować. Do tego wojownik dostaje tym większego kopa, im gorzej stoimy ze zdrowiem wszystkich bohaterów – prawdę mówiąc im więcej jest martwych, tym lepiej. System nadaje całkiem solidne tło taktyczne walkom – starcia toczą się tak naprawdę do ostatnich sekund, dobra passa jednego z graczy może się skończyć w każdej chwili.
Rozgrywka jest naprawdę na najwyższym poziomie, tuż po zakończeniu jednej bitwy, zaraz mamy ochotę na rewanż. Gameplay jest niebywale przystępny, dlatego gra świetnie nadaje się na imprezy. Dla totalnych laików przygotowano nawet „Simple Mode”, tryb sterowania, w którym wyprowadzanie combosów jest niebywale proste. Wystarczy wcisnąć któryś z klawiszy ataku i kierunek, a później można już podziwiać fajerwerki. Wadą zabawy w tej sposób jest niemożność wyprowadzenia najpotężniejszych kombinacji – coś za coś.
W ręce gracza oddano w sumie trzydzieści sześć postaci, z czego cztery trzeba odblokować. Względem poprzedniej części ilość zawodników znacznie się zmniejszyła – staroszkolna dwójka pozwalała na wcielenie do swojej drużyny trzech z piećdziesięciu sześciu wojowników – ale w zamian każdy bohater trójki to prawdziwe indywiduum. Nie ma dwóch postaci, którymi gra się tak samo, każda wymaga specjalnego podejścia i stosowania innych taktyk. Z tej racji pomimo mniejszej ilości zawodników rozgrywka jest bardziej urozmaicona niż w dwójce.
Lista postaci pęka w szwach od rozpoznawalnych przydomków i nazwisk (Ryu, Iron Man), choć trafiają się na niej też zawodnicy wykopani z odmętów historii (Haggar) jak i świeżynki, które debiutowały w grach stosunkowo niedawno (Crimson Viper). Nie da się jednak zauważyć, że niektórzy mogą być zawiedzeni doborem zawodników – mi na przykład cholernie brakuje Ghost Ridera, który świetnie nadaje się do bijatyki. Dobrze przynajmniej, że jest Deadpool, mój ulubiony komiksowy bohater.
GramTV przedstawia:
Dość kontrowersyjny może się wydawać dobór takich postaci jak Amaterasu (wilcza bogini) i M.O.D.O.K. (kostka mięsa w metalowym pancerzu z małymi zwisającymi nóżkami) - prawda jest jednak taka, że ci unikalni zawodnicy dodają tylko kolorytu całej tej zbieraninie postaci. Kierowanie taką unikalną postacią jest na pewno ciekawe i pokazuje jaką wyobraźnią dysponowali twórcy – inni developerzy najprawdopodobniej skupiliby się wyłącznie na osiłkach z obu światów.
Zawiódł mnie fakt, że alternatywne kostiumy postaci, to tak naprawdę alternatywne zestawy barw. Polę do popisu w tej materii twórcy mieli gigantyczne, ale cóż, nowe wdzianka dostaniemy najprawdopodobniej dopiero w DLC. Cóż, znak czasów.
Balans zawodników jest taki sobie, czuć, że jedne postacie są potężniejsze od innych, choć i tak sytuacja wygląda o niebo lepiej, niż można było się spodziewać po wczesnych wersjach produkcji. Ten aspekt dość mocno daje się we znaki podczas gry przez sieć, gdzie ilość używanych przez graczy postaci zamyka się do dość wąskiego grona mocarzy.
Lokalne tryby gry są cztery - Arcade, Versus, Training i Mission. Pierwszy to coś w rodzaju kampanii dla jednego gracza, po serii kilku walk następuje starcie z Galactusem, pożeraczem światów, dobrze znanym fanom komiksów Marvela. Szkoda tylko, że po tak epickim starciu musimy oglądać absolutnie nieefektowny epilog, dla każdej postaci inny. Zamiast zaprezentować filmowe outro w stylu znanym z trailerów twórcy poszli na łatwiznę i przygotowali coś w stylu... PowerPointowych prezentacji. Słabo.
Versus to kanapowy multiplayer, do zabawy konieczni są dwaj gracze, inaczej gra nie dopuści nas do ekranu doboru postaci. Training pozwala do woli szlifować swoje umiejętności w sprzyjającym ku temu środowisku – tryb umożliwia zmianę wielu opcji związanych z postaciami gracza i przeciwnika. Da się sprawić, by wróg wcale się nie ruszał, albo wręcz przeciwnie, używał najgroźniejszych ataków. Twórcy wprowadzili nawet możliwość symulowania gry przez sieć na słabym łączu internetowym – szaleństwo.
Ostatni tryb - Mission – to seria wyzwań, każdy wojownik ma swoją. To właśnie tam najlepiej uczyć się wyprowadzania skomplikowanych combosów, bo na tym zwykle polegają te misje. Czasem, trzeba puścić kilka pod rząd, co wymaga dodatkowej wprawy, ale gdzieś ją przecież trzeba zdobyć, prawda?
Multiplayer działa jak żyleta, ale z drugiej strony ma solidne braki względem konkurencji. Mocno cieszy fakt, że gdy już uda się z kimś połączyć to rozgrywki nie psują żadne lagi, co jest piekielnie ważne w tak szybkiej grze. Z drugiej jednak strony dołączenie do gry innej osoby może być czasem męczące, bo Marvel vs. Capcom 3 z bliżej nieznanych przyczyn lubi stwierdzać, że połączenie z danym graczem jest niemożliwe, po czym gra wyskakuje do głównego menu, a wtedy całą zabawę z szukaniem przeciwnika w internecie trzeba zaczynać od początku. Denerwujący jest też fakt, że czekając na swoja kolej nie można oglądać walk innych zawodników – zamiast tego możemy się tylko gapić na topniejące paski zdrowia, co na dłuższą metę jest po prostu usypiające.
Cieszą możliwości ustawiania gry zgodnie z własnymi preferencjami. Klawiszologię można bez problemów dostosować do swoich potrzeb, to samo tyczy się rozkładu interfejsu podczas gry - konkretnie da się zmienić położenie górnych i dolnych pasków opisujących walczących zawodników. Interesująca jest też możliwość zmiany języka kwestii wymawianych przez postacie – z angielskich na japońskie. Da się to zrobić hurtowo, dla wszystkich albo wybrać konkretnych wojowników, którzy mają przestać mówić językiem Szekspira.
Areny to hołdy oddane kilku produkcjom Capcomu, jak i ważnym miejscówkom ze świata Marvela. Wszystkie wyglądają prześlcznie, są pełne szczegółów, a ich największa wadą jest... mała ilość. Jestem praktycznie pewien, że po godzinie gry rozegracie bitwę na każdej z nich – większa różnorodność byłaby zdecydowanie mile widziana przez każdego gracza.
Marvel vs. Capcom 3 to bezapelacyjnie godny przedstawiciel gatunku. Gra może nie przytłacza ilością trybów, czy aren, ale zróżnicowani zawodnicy i świetny gameplay wynagradza wszelkie braki z nawiązką. Naprawdę warto zagrać i to niezależnie od wieku, umiejętności, a nawet doświadczenia – ta gra naprawdę powinna się spodobać każdemu, kto ma ochotę na kawałek proste i przyjemnej rozrywki na wieczór.
8,5
Epicki pojedynek znanych bohaterów ze świata gier i komiksów
Plusy
Świetna mechanika
Widowiskowość
Mocne zróżnicowanie zawodników
Syndrom jeszcze jednej walki
Przystępność produkcji
Bardzo stabilny kod sieciowy
Minusy
Mała ilość aren
Brak niektórych popularnych postaci
Alternatywne kostiumy to alternatywne zestawy barw
@SinfulScholar @metron7Może warto byłoby przeczytać recenzję a nie tylko plusy i minusy. Tryb multi jest, ale ma braki. Jakie? Tego musicie poszukać w recenzji.
Usunięty
Usunięty
27/02/2011 17:40
jak to kurna brak trybu dla wielu graczy ?? przecież jedynka to gra mojego dzieciństwa z tego właśnie powodu że była zajebistym multi -_-
Usunięty
Usunięty
25/02/2011 09:09
Gra nie ma porządnego singla z filmikami i zakończeniami jak było np w Street Fighterach.Zwykła młócka na imprezy i przez sieć. Ta gra powinna być za maks 99 zł