Krajobrazowy zawrót głowy
To, co bez wątpienia ociera się w Crysis 2 o doskonałość, to projekty poziomów, jakie zaserwowano w kampanii dla singli. Gra zabiera nas do zrujnowanego Nowego Jorku, ale tak genialnie przedstawionej metropolii po katastrofie ze świecą szukać w innych grach. Nie tak dawno temu zachwycałem się widoczkami w Enslaved, które z grubsza ma podobną estetykę, ale twórcy z Crytek swoim dziełem po prostu założyli innym ekipom porządnego nelsona i kropka. Na ulicach Wielkiego Jabłka widać leje po bombardowaniach, wypiętrzenia powodujące kruszenie asfaltu, sterty gruzów, kamieni i cegieł. Nie zabraknie wystających spod ziemi płyt betonowych i szkieletów konstrukcyjnych budowli, a także zawalonych pięter, urwanych w połowie schodów, zniszczonych murów oraz ścian. Świat wokoło wygląda niczym po przejściu tornada i na każdym kroku czuć, że na to doszczętnie zrujnowane miasto spadła niewyobrażalna katastrofa.
Ale to wcale nie wszystko, jeśli chodzi o idealny szlif lokacji. Niemal nieograniczony teren działań z jedynki został zastąpiony w Crysis 2 obszernymi, ale jednak ogrodzonymi arenami. Trafimy m.in. na Times Square, Roosevelt Island i w kilka innych znanych miejsc. Oczywiście czasami znajdziemy się też we wnętrzach budynków, jakimś podziemnym garażu i tunelach. Niemniej poza nimi, po etapach poruszać się można w sposób całkowicie dowolny. Wielkie brawa dla autorów za to, że w liniową grę udało się im tchnąć „ducha nieliniowości”. W Crysis 2 niby zawsze zmierza się do kolejnego celu i punktu kontrolnego, ale to my wybieramy sobie drogę, jaką tam dotrzemy. Na mapach jest tyle różnorodnych przejść, przesmyków czy przeszkód, które da się ominąć z wielu stron, że niemal nic nas w tym względzie nie ogranicza. To daje niesamowite możliwości taktyczne. Czy lepiej dotrzeć do przeciwników idąc frontalnie, dołem przeoranego bombami wąwozu czy może sensowniej będzie przedrzeć się z prawej strony po skarpach, a może wybrać lewą stronę i przemieszczać się ruinami budynków? Tego typu decyzje odejmuje się bezustannie, a to sprawia, że jak w żadnej innej strzelaninie do kampanii Crysis 2 warto wrócić po jej ukończeniu.
Nowy szeryf w mieście
Druga rzecz, która w Crysis 2 jest rewelacyjna to grafika. Trzeba przyznać, że kolejny mały kroczek w dbałości o detale został właśnie wykonany. Już wprowadzający filmik oraz pierwsze minuty nie pozostawiają złudzeń. Tekstury są ostre jak żyleta, wszelkie efekty środowiskowe oddano niezwykle realistycznie, oświetlenie scen jest doskonałe, a wypukłe szczegóły - choćby na broniach wojaków, czy ich mundurach - to po prostu mistrzostwo świata. Przez długi czas podziwiałem animację ust postaci, bruzdy i zmarszczki na twarzach, a także takie smaczki, jak zróżnicowane tkaniny, w które ludzie są ubrani. Ba! Nawet wykładziny w pomieszczeniach sprawiają naturalne wrażenie i aż człowiek chciałby sprawdzić czy są miękkie, bo tak wyglądają! Co ciekawe, Crysis 2 nie cierpi na przypadłość wielu gier, która polega na tym, że początkowo grafika zachwyca, a w kolejnych etapach się już opatrzy i jest jakby słabsza. W tym wypadku twórcy nawet na moment nie obniżają lotów, nie pozostawiając tym samym złudzeń, że jeśli chodzi o oprawę graficzną, to w mieście właśnie pojawił się nowy szeryf.
Całkiem niezła, choć tu już bez rewelacji, jest w Crysis 2 fabuła. Prezentują ją przerywniki filmowe, wiadomości od innych postaci informujące naszego bohatera o sytuacji na ulicach Nowego Jorku, a także rozrzucone na etapach odbiorniki radiowe. Aby nie psuć zabawy w odkrywaniu historii na własną rękę, powiem tylko tyle, że nasz bohater, o zaskakującej ksywce Alcatraz, zostaje przysłany do Nowego Jorku wraz z grupą uderzeniowo-rozpoznawczą 1. Batalionu Zwiadowczego. Ma ona za zadanie sprawdzić, co takiego wydarzyło się w mieście. Plotki mówią o epidemii wirusa Ebola, który rozprzestrzenił się na nieznaną do tej pory skalę, powodując katastrofę humanitarną. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach, a już zwłaszcza grający w pierwszą część, w takie przyczyny upadku Nowego Jorku nie wierzy. Doskonale bowiem wiadomo, że wydarzenia mają związek z położoną na Oceanie Spokojnym wyspę Lingshan i odkryciem w tamtym miejscu obecności tajemniczej cywilizacji obcych, która zapragnęła zniszczyć Ziemię.
Nanokombinezon 2.0
Sytuacja na zrujnowanych ulicach wygląda więc w ten sposób, że śmigają po nich żołnierze paramilitarnej organizacja C.E.L.L. oraz maszkary Ceph, a na dodatek wszyscy prują do siebie bez wytchnienia. 1. Batalion Zwiadowczy musi odszukać niejakiego Nathana Goulda, który ma pomóc w walce z najeźdźcą. Jednak sytuacja bardzo szybko się zmienia i Alcatraz, a wraz z nim my, wchodzi dość nieoczekiwanie w posiadanie nanokombinezonu w wersji 2.0. Crysis 2 to bez wątpienia gra widowiskowa i bardzo dynamiczna. Pod tym względem jest nawet lepiej niż w pierwszej części, ponieważ autorzy wzorem serii Call of Duty zdecydowali się na użycie skryptów. Walące się w pył drapacze chmur lub latające nad głowami helikoptery czy statki obcych, katastrofy kolejowe, spadające windy, skoki z dużej wysokości oraz trzęsienia ziemi są tu na porządku dziennym, co dodatkowo uatrakcyjnia przedstawianą historię.
Nie da się ukryć, że, podobnie jak w pierwszej części, ogromną rolę odgrywa w całej zabawie wspomniany już nanokombinezon. W Crysis 2 egzoszkielet ten został poddany kilku modyfikacjom. Przede wszystkim wprowadzono możliwość jego usprawniania. Za każdego zabitego Cepha możemy zebrać określoną ilość punktów. Modyfikacje są różnie wycenione (od 100 do 16.000 punktów) i jest ich w sumie dwanaście, podzielonych na cztery grupy. W danej chwili można używać tylko jedną z każdej grupy. Dzięki modyfikacjom da się np. ulepszyć mobilność lub sprawić, by kroki stały się niesłyszalne dla wrogów. Fajny jest również atak z powietrza, możliwość usprawnienia pancerza, a zwłaszcza funkcja, która lokalizuje wrogów i sprawia, że za wystrzelonymi przez nich pociskami ciągną się długie smugi. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie, ale trochę szkoda, że usprawnień nie można stosować równocześnie w obrębie jednej kategorii. Sprawia to wrażenie nieco sztucznie narzuconego ograniczenia.
Pojawiam się i znikam
W Crysis 2, oprócz wymienionych modyfikacji, dzięki egzoszkieletowi można również stawać się niewidzialnym, wysoko skakać, szybko biegać, a także włączać tryb nanowizji oraz wzmocnionego pancerza. Są to usprawnienia na tyle standardowe i oczywiste, że nie ma potrzeby na ich temat się rozpisywać. Ważne jest natomiast to, że dzięki różnorodnym zastosowaniom kombinezonu można stosować odmienne taktyki, a to sprawdza się doskonale. Osobiście lubię działać z zaskoczenia, więc wykorzystywałem bardzo często niewidzialność, aby dopaść do obcych i się z nimi rozprawić w walce wręcz. Co ciekawe, wrogów można w krótkim dystansie zdzielić giwerą, chwycić za gardło i udusić, albo to gardło od razu podciąć, nie wszczynając przy tym alarmu. Możliwości nie ma zbyt wiele, ale są na tyle skuteczne i dobrze wykonane, że w ferworze walki dają sporo satysfakcji. Ktoś inny może z powodzeniem zastosować taktykę „znikającego snajpera”. Takie pojawianie się i znikanie powoduje zamieszanie w szeregach wroga i również świetnie się sprawdza.
Kombinezon w Crysis 2 ma jeszcze jedną użyteczną funkcję. To specjalny tryb wizjera taktycznego. Podświetla on najważniejsze punkty na mapie, składy amunicji oraz wrogów. Można sobie ich zaznaczyć, co ułatwia potem ich wyeliminowanie. Taki swoisty skan otoczenia to świetna okazja ku temu, by w taktyczny sposób zaplanować działania. Owszem, zawsze da się spróbować frontalnego ataku, ale może najpierw będzie lepiej podkraść się w jakiś punkt, który umożliwi wykończenie wrogów z dystansu? Kto woli, ma też szansę skorzystać z zaznaczonych przejść, które pozwolą zaskoczyć Cephów. A może warto zdecydować się na użycie pojazdów lub stacjonarnych karabinów maszynowych (które, nawiasem pisząc, można wymontować i nosić ze sobą)? Gra daje naprawdę dużo możliwości na rozprawianie się z przeciwnikami.
Od nadmiaru pukawek głowa nie boli
Nanosuit umożliwia też wykonywanie specjalnego wślizgu, który w zamierzeniach twórców miał pewnie sprawić, że walki będą jeszcze bardziej dynamiczne. Piszę "miał", gdyż w praktyce wślizg ten jest krótkotrwały i nie sprawdza się w akcji. Miałem akurat możność recenzowania świetnego Vanquish i w zestawieniu z tamtą grą, ten patent w Crysis 2 prezentuje się po prostu słabo. Jednak nawet pomimo tej wpadki, kombinezon w dziele Crytek okazuje się atutem, a jego używanie to czysta przyjemność.
Crysis 2 jest też bardzo udany jeśli chodzi o różnorodność i dostępność wielu narzędzi zagłady. Jest tego multum! Rzecz jasna znajdziemy tu wiele standardowych pukawek, podzielonych na odpowiednie kategorie. Mamy więc pistolety, karabiny maszynowe, karabiny snajperskie, strzelby, ciężkie karabiny maszynowe, działa stacjonarne, wyrzutnie rakiet, działa energetyczne, materiały wybuchowe i granaty. Z całego tego ekwipunku znakomicie się korzysta, a jatki z obcymi oraz żołnierzami są dynamiczne i zażarte. Oczywiście tylko wówczas, gdy ci drudzy nie zablokują się na jakiejś przeszkodzie...
Dawać patch i to migusiem!
I w tym miejscu przyszła pora na wady Crysis 2. Mimo iż mamy do czynienia ze znakomitą produkcją, widać także kilka rys na tym diamencie. Co tu kryć, gra bez wątpienia zasługuje na patcha. Momentami inteligencja przeciwników jest po prostu fatalna. Wygląd to w ten sposób, że w jednej chwili wszystko działa normalnie, a za moment jakby jakaś tajemnicza siła wyłączyła sztuczne mózgi wrogów. Stoją i śmiesznie kiwają się na boki, nie widzą bohatera, a nawet blokują się na przeszkodach i stoją jeden przy drugim. To samo tyczy się zresztą żołnierzy C.E.L.L. i pojawiających się od czasu do czasu wirtualnych towarzyszy, którzy startują chyba w konkursie "jak rzucić sobie granat pod nogi i szybko zginąć?". Obstawiam, że to właśnie z tej przyczyny autorzy nie chcieli pokazać światu dema lub otwartej bety.
Drugi mankamnet, o którym chcę wspomnieć, nie dotyczy już tego, co w grze źle zrealizowano, ale tego, czego w niej nie ma. Moim zdaniem Crysis 2 aż się prosi o sekwencję QTE. Jak już wspomniałem w grze jest sporo oskryptowanych momentów, które są niesamowite. Jakieś rozsądne wprowadzenie do tych scen QTE z pewnością by im nie zaszkodziło, a w jeszcze większym stopniu pozwoliłoby graczom owe momenty przeżywać. I nie mówię tu o jakiś niemiłosiernie skomplikowanych sekwencjach, które utrudniałyby zabawę, ale raczej o delikatnym, drobnym świadectwie autorów, że patent ten znają i nie jest im obcy. W sumie wcisnąłem w takich sekwencjach klawisz kilka razy przez całą grę, a to zdecydowanie za mało. Nie najeździłem się również pojazdami, a trzeba powiedzieć, że kilka sekwencji w czołgu czy transporterze opancerzonym jest bardzo fajnych. Tylko dlaczego tak ich mało?
Warto czy nie warto?
Klasycznie - na koniec - pora na podsumowanie. Crysis 2 to znakomita gra, która spodoba się wszystkim fanom strzelanin. Rozprawianie się z przeciwnikami w kampanii dało mi wiele satysfakcji. Tryb dla singli jest długi, jak na dzisiejsze standardy. Grałem ponad 10 godzin, ale zaznaczam, że niemal lizałem ściany, bo uwielbiam zaglądać w każdy kąt i tropić szczegóły. Ocena jest wysoka, bo też i mamy z pewnością do czynienia z grą „z najwyższej półki”. Pomijając błędy, o których wspomniałem (w tym ten jeden, bardzo poważny – słaba AI przeciwników), to gra nieomal doskonała. Jak wiadomo, idealnych produkcji nie ma, więc naprawdę nie można narzekać. Grając w Crysis 2, bardzo trudno oderwać się od ekranu, bo na każdym kroku warstwa wizualna serwuje nam kolejne perełki. Nie inaczej jest z gameplayem, a szerokie możliwości kombinezonu bohatera dają możliwość stosowania różnych stylów walki i taktyk. Krótko pisząc, gdyby wszystkie gry stały na takim poziomie jak Crysis 2, skala ocen poniżej ósemki byłaby zbędna. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że warto mieć nowe dzieło Crytek w swojej kolekcji.
Parę słów o wersji konsolowej - Krzysztof Ogrodnik
Wersja konsolowa wygląda i działa fenomenalnie. Grafika jest przepiękna - Internet zalały porównania do Killzone 3 i trudno się z nimi nie zgodzić. Oczywiście twórcy musieli zrezygnować z niektórych efektów widzianych na pecetach, jak choćby zniekształceń obrazu wywoływanych przez gorące powietrze. Dla mnie najważniejsze jest jednak to, że ten wygląd w żadnym wypadku nie jest okupiony horrendalnie długimi ekranami wczytywania poziomów. Można spokojnie rzec, że loadingi mają standardowy czas trwania, który niczym się nie wyróżnia na tle innych shooterów. Sterowanie na padzie z początku wydaje się skomplikowane (wszystko przez różne tryby pracy kombinezonu), ale szybko odnajdujemy metodę w tym szaleństwie. Aha, warto też docenić dystans twórców do swojego dzieła – pierwsze fabularne osiągnięcie jakie odblokowujemy w grze nazwano "Pójdzie na tym Crysis?". Zabawne.