Top Spin 4 przeszedł w stosunku do poprzedniej części prawdziwą metamorfozę. Teraz to gra dopracowana, z dużą liczbą zmian i nowości, które pozytywnie wpływają na grywalność. W dzieło 2K Czech chce się grać i grać. Mimo kilku wad, to świetna gra sportowa, która na dzień dzisiejszy nie ma sobie równych wśród innych tenisowych tytułów.
Gem, set, mecz
Na początkującego tenisistę czeka tzw. Akademia, która wyjaśnia podstawowe zasady biegania z rakietą po korcie. Dostęp do poszczególnych zadań uzyskuje się stopniowo. Uczymy się zagrywek, różnych typów serwowania, wyprowadzania precyzyjnych uderzeń, gry ofensywnej i defensywnej. Asystent-trener prowadzi nas jak po sznurku, tłumacząc czym różnią się top spiny od slice’ów czy flatów i jak należy je wykonywać. Ta szkółka generalnie została przygotowana świetnie, ale ma jedną drobną wadę. W trakcie treningu nie można sięgnąć już do opisu zadania. Gdy czegoś nie zrozumiemy lub nie doczytamy, błądzimy trochę po omacku, bo nie wiadomo, czego się od nas wymaga.
Jeżeli Akademia nie wystarczy, można bez stresu i presji ćwiczyć z maszyną, aby opanować określone zagrania. Kolejny tryb w Top Spin 4 to King of The Court. Tutaj mamy dostęp do predefiniowanych tenisistów i tenisistek z czołówki rankingów (np. Rafael Nadal, Serena Williams, Caroline Wozniacki czy Roger Federer) oraz kilku legendarnych graczy (np. Boris Becker, Andre Agassi). Zabawa przebiega w myśl zasady „wygrany pozostaje na korcie” i z tej pewnie przyczyny King of The Court stanie się trybem imprezowym, bo ma na to świetne kwalifikacje. Rozegrać można również pojedyncze spotkanie w trybie Exhibition, decydując się przy tym na singla lub debla.
Od zera do Federera
Najdłuższa i wciągająca na całego jest jednak w Top Spin 4 kariera. Autorzy pozwolili nam w niemal nieograniczony sposób wykreować swego podopiecznego. Niemal, bo na statystyki nie mamy na początku żadnego wpływu i będziemy je rozwijać dopiero w miarę rozgrywanych spotkań. Jednak wielbiciele personalizacji poczują się w Top Spin 4 jak w raju. Można zadbać o fryzurę gracza, tatuaże, dobrać mu odpowiedni strój (koszulki, spodenki, buty, nakrycia głowy itp.) i rakiety. Stopniowo odblokowujemy kolejne zestawy i to znanych, markowych firm (m.in. FILA, Adidas, Nike), więc zawodnika można ciągle przebierać.
Kariera toczy się zgodnie z kalendarzem rozgrywek. W każdym miesiącu można uczestniczyć w jednym sparingu lub wydarzeniu specjalnym (pobyt w SPA, kurs jogi, wypad do baru itp.) oraz w jednym turnieju. Rzecz jasna prestiż tych ostatnich jest różny, więc nie liczcie na to, że od razu wystąpicie w wielkoszlemowym turnieju na kortach w Australii. Za rozegrane mecze zdobywa się punkty doświadczenia (XP) – tym więcej, im lepiej gramy. Po osiągnięciu kolejnego levelu, możemy przeznaczyć zdobyte punkty na jeden z trzech stylów gry (serwowanie i woleje, ataki z końcowej linii, obrona na końcowej linii). Style te w efekcie przekładają się na podwyższenie ośmiu umiejętności zawodnika (forhend, bekhend, serwis, wolej, siła, wytrzymałość, szybkość i refleks). To spora zmiana, w stosunku do "trójki", gdzie o wszystkim decydowaliśmy sami.
Trening czyni mistrza
Ważnym elementem w Top Spin 4 są szkolenia z trenerami. Mają oni trzy stopnie umiejętności (wyrażone medalami: brązowy, srebrny, złoty) i ci z wyższym mogą nas więcej nauczyć. Zatrudniony szkoleniowiec (w danej chwili tylko jeden!) obdarza nas kilkoma bonusami, ma też na stałe przypisane cztery wyzwania, które przed nami stawia. Mogą to być np. określona ilość mocnych serwisów, czy liczba zdobytych punktów na siatce. Kiedy wykonamy te zadania, zyskujemy dodatkową modyfikację do atrybutów i bonusy (lepsza praca nóg, super wolej itp.). Drugi element szkolenia to zadania zlecane w trakcie meczu. Trener może chcieć, abyśmy zmusili przeciwnika do dwóch błędów, lub wykończyli akcję zgrabnym drop shotem. Skuteczne wykonanie tych ostatnich zaleceń zaowocuje dodatkową pulą punktową. Poza tym XP-ki zdobywamy też za zakończony sezon, jeśli np. błyszczeliśmy w rankingach (np. na turniejach europejskich).
Ganianie po wirtualnym korcie
Top Spin 4 wspiera Move’a i przyznam się szczerze, że grało mi się z nim wygodniej niż na padzie. Gdy rozgryzie się już wszystkie niuanse wirtualnej rakiety (co łatwe nie jest), zabawa jest satysfakcjonująca. Nie myślcie jednak, że gra się tak, jak prawdziwą rakietą, na prawdziwym korcie, bo o tym nie ma mowy! Dla przykładu: najprostszy serwis wykonujemy zaledwie unosząc i opuszczając kontroler, a zatem implementacja Move’a jest w grze do pewnego stopnia umowna, ale po oswojeniu się z kontrolerem i przy odpowiedniej wczówce ma to jednak sens. Przecież granie padem w tenisa też nie jest zbyt realistyczne, prawda?
W wersji na standardowy kontroler lewa gałka odpowiada za poruszanie zawodnika, a przyciski wywołują określone uderzenia (flat, top spin, slice albo lob). Generalnie w Top Spin 4 uderzać można na trzy sposoby: mocno (ale mało precyzyjnie), kontrolowanie (precyzyjne, ale dość lekko) oraz normalnie (to jakby pośredni poziom dwóch poprzednich). Najważniejszy jest jednak odpowiedni timing, a więc dokładne wyczucie momentu, w którym należy „dziabnąć” piłkę. Tylko z dobrym parametrem timingu (najlepiej na poziomie good lub perfect – co wyświetla się po uderzeniu) możemy liczyć na to, że uda się posłać slice’a precyzyjnie tam, gdzie sobie tego życzymy.
Wirtualny Nadal i spółka
Słowa pochwały należą się wirtualnym przeciwnikom. Model rozgrywki został świetnie zbalansowany. Na normalu poradzi sobie nawet niedzielny gracz, a są jeszcze dwa niższe dla całkowitych żółtodziobów. Wprawdzie SI popełnia wówczas szkolne błędy, kiedy np. jej zawodnik po uderzeniu nie wraca na środek, otwierając drogę dla naszej szybkiej, precyzyjnie mierzonej piłki, ale na Hard i Very Hard zabawa jest już przednia. Sterowani przez konsolę tenisiści nie dają się już wywieść w pole kilkoma mocnymi piłkami i trzeba różnicować zarówno siłę uderzenia jak i sposób posłania piłki w kort przeciwnika, rotację oraz rodzaj uderzenia. Wygląda mi na to, że w Top Spin 4 znalazł się zaawansowany system obliczeń, który uwzględnia wiele zmiennych - właśnie dlatego zabawa robi się taka dobra, bo nie jest przewidywalna i trzeba bezustannie zmieniać taktykę.
Pod względem oprawy graficznej Top Spin 4 to najlepiej wyglądający obecnie tenis, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Świetne są zwłaszcza animacje zagrań, zachowania graczy na korcie prezentują dość bogaty zakres i wcale nie zaczynają się szybko powtarzać. Nieźle odwzorowano też sylwetki sławnych zawodników i zawodniczek, choć zdarzają się i bardziej kanciaste modele postaci. Prawdziwy rarytas to jednak powtórki, w których widać nie tylko całą dynamikę akcji, ale także np. takie detale jak powiewające części stroju czy włosy zawodników. Niezbyt interesujące są natomiast animacje przed meczem, w których zawodnicy wychodzą ze sterylnych szatni i z torbami na ramionach udają się na kort. Nie za bardzo przypadła mi do gustu część facjat, z których można stworzyć wirtualnego podopiecznego, ale to w zasadzie detal. Czy grafika jest lepsza niż w "trójce"? Pewnie w drobnych detalach tak, ale prawdę mówiąc nie jakoś kolosalnie. Z pewnością jednak zawodnicy poruszają się mniej "kolocowato".
Z uznaniem mogę też pisać o kortach i atmosferze, która na nich panuje. Mecze sparingowe, rozgrywane są w halach lub na małych obiektach, gdzie atmosfera jest kameralna. Z kolej turnieje, zwłaszcza te duże, to już prawdziwe święto tenisa. Kibice zażarcie dopingują zawodników, nagradzając udane zagrania gromkimi brawami lub wyrażając zaskoczenie w przypadku niesamowitych akcji. Można wprawdzie narzekać na wygląd publiczności, ale nie bądźmy małostkowi.
Tenis na długo?
Top Spin 4 ma też dwie spore wady, które uprzykrzają zabawę. Pierwsza to zdecydowanie zbyt długie loadingi. Druga sprawa to pewne ograniczenie związane z kamerami (są trzy dostępne widoki na kort), które sprawia, że zawodnikiem stojącym u góry ekranu ciężko się steruje. Podczas serwu nie widać bowiem piłki w jej najwyższym punkcie, a to kluczowe dla wspomnianego „timingu”. Na szczęście można wszystko ustawić tak, żeby ciągle być na dole, ale to jednak wpadka autorów.
Top Spin 4 przetestowałem też (ze względu na problemy z serwerami dość pobieżnie) w trybie multi. Niestety nie dane mi było zagrać w 2K Open (rozgrywki z tenisistami z całego świata) ani World Tour (taki sieciowy tryb kariery), ale za to rozegrałem szereg pojedynczych spotkań. Osobiście nie przeszkadzało mi, że trafiają się np. mecze Nadal-Nadal, bo nie to jest najważniejsze. Istotne jest natomiast to, że zabawa z innymi graczami jest po prostu świetna. Tu najbardziej liczą się umiejętności i taktyka. Trzeba grać naprawdę nieźle, aby ograć innego człowieka, który unika przecież schematów. Wiem, że do multi Top Spin 4 z pewnością jeszcze powrócę, podobnie jak i do singla. Naprawdę warto!
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!