Gdy po raz pierwszy uruchomiłem Section 8: Prejudice byłem przekonany, że czeka mnie droga przez mękę – gra zdawała się być wyjątkowym gniotem, ale z minuty na minutę odsłaniała przede mną swoje kolejne zalety.
Section 8: Prejudice to kontynuacja wydanego w 2009 roku shootera zatytułowanego Section 8. Opisywana produkcja, w odróżnieniu od pierwowzoru, który pojawił się w wersji pudełkowej, powstała z myślą o dystrybucji sieciowej. Przed tygodniem trafiła na Xbox Live (kosztuje 1200 punktów Microsoftu), 4 maja pojawi się na PC, a latem ukaże się na PlayStation Network (w cenie 15 dolarów). Producentem jest studio TimeGate, które ma na swoim koncie dodatki do pierwszej odsłony cyklu F.E.A.R..
O ile w pierwszej części Section 8 tryb dla pojedynczego gracza był jedynie przystawką do dania głównego, czyli multiplayera, o tyle w Section 8: Prejudice otrzymaliśmy pełnoprawną kampanię. Wydarzenia przedstawione w grze mają miejsce niedługo po tych, które zaprezentowano w Section 8. Głównym bohaterem jest kapitan Corde, który został zdradzony przez swoich kompanów i musi przedrzeć się przez grupę genetycznie zmodyfikowanych żołnierzy, ostatecznie docierając do generała odpowiedzialnego za całą intrygę.
Poszczególne misje w Section 8: Prejudice oferują dokładnie to, do czego przyzwyczaiły nas współcześnie wydawane strzelanki. Dlatego też na porządku dziennym są tutaj dynamiczne wymiany pocisków z oddziałami piechoty wroga, korzystanie z pojazdów wyposażonych w karabin maszynowy, eskorta czołgu (choć to trochę bezsensowne, bo kto to widział, żeby piechota nadstawiała karku, by odstawić potężny czołg we wskazane miejsce?), obrona danego obiektu na mapie, a także odblokowywanie dostępu do kolejnych celów misji poprzez złamanie kodu dostępu do jakiegoś urządzenia czy też uruchomienie generatorów. Mimo oklepanego schematu misji gra posiada jednak kilka cech, które skutecznie zachęcają do dalszej zabawy.
Section 8: Prejudice oddaje do naszej dyspozycji możliwość korzystania z jet-packa. Wzbijając się w powietrze możemy dotrzeć do pozornie niedostępnych lokacji – mając przewagę wysokości rozprawimy się z oponentami znacznie szybciej. Nasza broń została wyposażona w specjalny celownik, który przykleja się do przeciwnika. Oznacza to, że gdy go aktywujemy wszystkie nasze pociski trafią we wroga niezależnie od tego, jak szybko będzie się on poruszał (może biegać w kółko, nawet skakać, a i tak nie uchroni się przed naszymi kulami).
Zazwyczaj cel misji jest oddalony od naszego położenia o jakieś kilkaset metrów. Wówczas z pomocą przychodzi ulepszona wersja sprintu – wciskając lewą gałkę analogową i wychylając ją do przodu rozpędzamy naszego bohatera, a gdy ten osiągnie określoną prędkość, następuje przejście w TPP, po to by ułatwić nam sterowanie rozpędzoną postacią. Interesującym rozwiązaniem jest rozmieszczenie na mapach specjalnych stacji, w których możemy nabyć amunicję do posiadanych już giwer (mamy karabiny maszynowe, strzelby, wyrzutnie rakiet i inne) lub też wybrać nowy zestaw broni oraz elementów wyposażenia (narzędzi naprawczych, granatów). Wszystko to sprawia, że w Section 8: Prejudice gra się z przyjemnością.
Section 8: Prejudice nie jest grą trudną – wręcz przeciwnie. Zdarzyło się kilka momentów, w których byłem zmuszony wczytać ostatnio zapisany stan rozgrywki, ale raczej wynikało to z brawury aniżeli wysokiego poziomu sztucznej inteligencji oponentów. Zazwyczaj pchają się oni pod lufę naszego karabinu. Ponieść śmierć w wyniku starcia z wrogiem jest niezwykle ciężko – zdrowie odnawia się automatycznie, a o krytycznym stanie energii życiowej dowiadujemy się za pośrednictwem komunikatu głosowego. Warto dodać, że wspomniana przeze mnie pełnoprawna (to słowo jest tutaj jak najbardziej na miejscu) kampania dla jednego gracza oferuje od czterech do pięciu godzin zabawy. Wydawać by się mogło, że to mało, ale jest to produkcja dystrybuowana poprzez Xbox Live Arcade i kosztuje cztery razy mniej niż gra premierowa w wersji pudełkowej - Battlefield: Bad Company 2, Homefronta czy też Call of Duty: Black Ops można przejść równie szybko.
Multiplayer w Section 8: Prejudice oferuje możliwość spróbowania swoich sił w zaledwie dwóch trybach rozgrywki sieciowej (ewidentnie brakuje tutaj zabawy dla dwóch graczy przy jednej konsoli). Pierwszy z nich to Swarm, czyli kooperacja dla czterech graczy, których zadanie polega na utrzymaniu się przy życiu. Oczywiście nie jest to takie proste, jakby się mogło wydawać – aby dotrwać do końca należy odpierać kolejne fale wrogów, którzy pojawiają się w coraz większych ilościach. Autorzy przygotowali kilkanaście map oraz umożliwili wybranie jednego z kilku poziomów trudności. Dlatego też z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.
Drugi to Conquest, w którym musimy przejąć kontrolę czterema obiektami na mapie i je utrzymać. W zabawie może wziąć udział maksymalnie trzydziestu dwóch użytkowników. Ciekawym urozmaiceniem jest wprowadzenie misji pobocznych, które są generowane losowo. Wygrywanie poszczególnych meczów nagradzane jest punktami. Wydajemy je na zakup nowych pojazdów, wieżyczek wyposażonych w mini-guna czy też dział przeciwlotniczych. Warto dodać, że studio TimeGate niespełna tydzień po premierze uruchomiło serwery dedykowane.
Grafika w Section 8: Prejudice prezentuje mizerny poziom wykonania. Twórcy ewidentnie spóźnili się o kilka lat. Co ciekawe, mieli do dyspozycji technologię Unreal Engine 3, ale niestety nie potrafili jej wykorzystać w należyty sposób. Efektem tego jest właśnie niezwykle słaba oprawa wizualna – kanciaste postacie, kiepska animacja, tekstury w niskiej rozdzielczości oraz mało szczegółów w poszczególnych lokacjach. Ponadto w wielu przerywnikach filmowych brakuje nagranych kwestii dialogowych – oglądamy jedynie bohaterów oraz napisy. Jeśli jednak pojawia się głosy postaci, to stoją one na przyzwoitym poziomie. Natomiast odgłosy otoczenia, w tym dźwięki wydawane przez bronie, brzmią całkiem dobrze.
Section 8: Prejudice to gra w sam raz dla tych, którzy są fanami produkcji w stylu Halo. To właśnie taki krewny (niekoniecznie ubogi) serii stworzonej przez Bungie. Oferuje on przyzwoicie wykonaną kampanię dla pojedynczego gracza oraz multiplayer zawierający dwa wciągające tryby rozgrywki - kolejne mają pojawić się już wkrótce, o czym świadczy stosowna zakładka w menu gry. Poza tym, jak już wspomniałem, kosztuje 1200 punktów Microsoftu, czyli około 60 złotych. Zatem jeśli wasza półka z grami świeci pustkami, możecie śmiało w niego zainwestować.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!