Drugą częścią Uncharted studio Naughty Dog udowodniło, że w okiełznaniu mocy PS3 nie ma sobie równych. W zasadzie doszlifowało też gatunek przygodowych gier akcji i przy okazji pchnęło go na wyżyny nieosiągalne dla innych ekip. Wartka akcja, emocjonujące pościgi i ucieczki, nagłe i niespodziewane zwroty akcji, a wszystko to zobrazowane w iście hollywoodzkim stylu – to jakby marka całej serii o przygodach sympatycznego poszukiwacza skarbów, Nathana Drake’a. Nic zatem dziwnego, że w trzeciej części gry magicy z Naughty Dog zaserwowali nam wszystkie te atrakcje w potrójnej dawce. Kiedy odpalicie na swojej konsoli Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a, trzymajcie się mocno fotela, bo weźmiecie udział w najwspanialszej przygodzie tego roku.
Być może zerknęliście już na ocenę, więc z miejsca powiem, że na wielkość Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a składa się kilka elementów. Pierwszym jest znakomity scenariusz, który jak w żadnej innej grze opowiada w wiarygodny i plastyczny sposób pasjonującą historię, opartą przy tym na faktach (mitach również, ale to akurat dodaje jej kolorytu). Drugi składnik tego wykwintnego dania to sposób wizualizacji przedstawionych na ekranie zdarzeń. Autorzy odkryli już w pierwszej części takie techniki operowania kamerą, przedstawiania zaskakujących zwrotów akcji, czy piętrzenia niebezpieczeństw przed bohaterami, że trudno było się oderwać od zabawy. „Dwójka”, a w jeszcze większym stopniu omawiana „trójka”, jeszcze bardziej dopieściła te elementy, dając nam możliwość niemal całkowitego „wczucia się”. Trzecim elementem jest oprawa – zarówno graficzna, jak i muzyczna - która sprawia, że Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a jest jedną z najfajniej brzmiących (również w polskiej wersji językowej) oraz wyglądających gier na obecnej generacji konsol.
Najładniejszy wirtualny świat
Graficy i programiści z Naughty Dog spokojnie mogliby uczyć inne ekipy, jak tworzy się wirtualne światy. Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a wygląda rewelacyjnie, ale – żeby oddać sprawiedliwość – muszę powiedzieć, że przeskok między „dwójką” a „trójką” nie jest tak gigantyczny jak między „jedynką” a „dwójką”. Zapewne technologia stojąca za PS3 została już w pełni wykorzystana i czas na nową generację konsol. Jednak zmiany w grafice na lepsze widać i dodają grze jeszcze więcej uroku. Grając (bo wierzę, że musicie zagrać w tę grę), zwróćcie proszę uwagę na poziom szczegółowości miejsc, do których trafia Drake z przyjaciółmi. Dla przykładu w jednym z pomieszczeń londyńskiego metra byłem pozytywnie zaskoczony ilością zdobień, bibelotów, ksiąg, dokumentów, skrzyń, przedmiotów, dzieł sztuki i czego tam jeszcze, jakie wrzuciła do gry ekipa Naughty Dog. A nie jest to wcale przykład ani najlepszy, ani jednostkowy, ale nie chcę psuć zabawy szczegółowym opisywaniem innych miejsc. Dodam tylko, że historia zabiera nas jeszcze do wielu innych lokacji w kilku miejscach świata, a każda z nich pełna jest indywidualnych znaków rozpoznawczych, szczegółów i smaczków.
Wielkie w Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a są oczywiście również filmiki. Jak zwykle jest ich całkiem sporo, a tekstury przedmiotów, bohaterów, detale na twarzach oraz ubraniach, animacje – no po prostu wszystko – to dzieło największego geniuszu. Nie zauważyłem przy tym najdrobniejszych momentów zgrzytu czy doczytywania tekstur. Trzeba też dodać, że kompilacja kodu gry wydaje się doskonała – do zabawy przystępujemy z marszu, nie czekając nawet chwili na proces instalacji, bo wszystko odbywa się w tle. Jeśli chwalę grafików, wypada również ukłonić się w stronę osób odpowiedzialnych za filmową narrację, bowiem chyba po raz pierwszy w historii branży Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a serwuje nam tak bardzo filmową rozgrywkę. Ja wiem, że to znak rozpoznawczy serii, ale tu widoczne jest to chyba najsilniej. Doskonałe stosowanie różnorodnych ujęć kamery, wszelkich najazdów, odjazdów, mieszanych planów intensywnie dynamizuje grę. Czasami łapałem się na tym, że sądziłem iż jeszcze wyświetla się animacja, a to ja już sterowałem Drake'em. Cud, miód i kilo orzeszków!
Więcej, głośniej, lepiej – bardziej spektakularnie
W Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a model rozgrywki oparto na dokładnie tych samych zasadach, co w poprzednich częściach, choć znowu wydaje mi się, że niektóre elementy dopieszczono na maksa. Pozwólcie mi na jeden spojler - mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie. Drake potrafi walczyć wręcz, a w omawianej scenie, która otwiera grę, mamy do czynienia z serią bójek w barze. Wykorzystujemy w nich uderzenia, uniki, kontry, dźwignie, a do tego wszystkie te akcje mają charakter kontekstowy. Jeśli Drake stoi koło baru, rozbije na dyńce delikwenta butelkę, jeśli w pobliżu jest krzesło, czy kij bilardowy, zrobi z nich użytek, nie zabraknie też współpracy z partnerem, dzięki czemu obijanie maski przeciwnika nabiera zupełnie innego wymiaru. Zagrywki te oparte są na prostych sekwencjach QTE, więc musimy uważnie obserwować akcję i w odpowiednim momencie wdusić jeden z trzech guzików. Za sprawą takich zabiegów walki w Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a stały się jeszcze bardziej intensywne, mocniej filmowe i po prostu fajniejsze.
Nie zabrakło też, jak zwykle świetnie pomyślanych sekwencji wspinaczkowych. W Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a czasami są one nawet połączone z karkołomnymi ucieczkami lub pościgami, więc wzrasta poziom trudności, bo na każdy kolejny skok pozostaje określona ilość czasu. To jednak świetne rozwiązanie, pozwalające nam poczuć się niczym bohater kina akcji. Drake jak szalony skacze po dachach, huśta się na różnych rurach i belkach, wiesza na szyldach reklamowych, które pod jego ciężarem z łomotem łamią się lub wyginają, a kamera przy tej okazji lata jak oszalała, pokazując krajobraz z coraz to innej perspektywy. Możecie być pewni, że w Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a pod nogami wali się nam więcej elementów przedstawionego świata niż w dwóch poprzednich częściach gry razem wziętych. Miało być więcej, głośniej, lepiej – po prostu bardziej spektakularnie? Więc jest! Choćby w znanym, bo prezentowanym przed premierą etapie, który rozgrywa się w płonącym Chateau. Znacie z filmików, prawda? Gwarantuje jednak, że "widzieć", a "zagrać" robi w przypadku tej akurat gry kolosalną różnicę. Czasami nagromadzenie wszystkich pozytywnych emocji spowodowanych skokiem adrenaliny jest tak duże, że warto zrobić sobie chwilę przerwy, żeby uspokoić oddech i w pamięci odtworzyć rozegraną właśnie scenę.
Świetne zagadki oraz polonizacja
W zasadzie pomijam w recenzji fabułę gry, bo choć ponownie jest rewelacyjna i wciągająca, to nie ma sensu jej opisywać, skoro większość zna już ją prawdopodobnie z zapowiedzi. Tym razem Drake z przyjaciółmi, kierując się wskazówkami i śladami pozostawionymi przez Lawrence’a z Arabii, udaje się na poszukiwanie miasta Tysiąca Filarów zwanego też Atlantydą Pustyni. Reszty dowiecie się z gry, nie będę psuł zabawy. W czasie wędrówki nie zabraknie ciekawych łamigłówek, w których rozwiązywaniu pomogą zapiski i rysunki z notatnika Drake’a, a więc patent doskonale znany fanom. Ten element również jest zrealizowany rewelacyjnie. Poziom wyzwań i łamigłówek jest w sam raz, a pomysłowość autorów, już kiedy wpadniemy na rozwiązanie zagadki, przywołuje ogromnego banana na twarzy. Moje oczekiwania zaspokoiło również wyważenie proporcji między scenami akcji, pościgami czy strzelaninami, a momentami, w których trzeba trochę pomyśleć, lub wspinać się po oszałamiających konstrukcjach. Dzięki takiemu urozmaiceniu w zasadzie nie nudziłem się ani przez minutę (zresztą podobnie jak przy poprzednich częściach).
Warto również pochwalić udźwiękowienie Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a. Na tym samym, wysokim poziomie stawiam zarówno motywy muzyczne, które świetnie podkreślają to, co dzieje się w danej chwili na ekranie, jak i polską wersję językową, w której aktorzy znakomicie wcielili się w bohaterów gry. Polski oddział Sony ponownie zatrudnił do ról znanych już postaci tych samych aktorów i aktorki. Słyszymy więc Jarosława Bobereka w roli Nathana Drake’a czy Andrzeja Blumenfelda jako Victora „Sully” Sullivana, a zespół uzupełniło kilkoro nowych, wśród których prym wiedzie Krystyna Janda grająca nieco demoniczną Katherine Marlowe. Osobiście nie przepadam za głosem wspomnianej aktorki (ceniąc oczywiście jej kunszt zawodowy), ale tutaj jakoś zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Wady? Dajcie spokój, jakie wady? Jeżeli od gry oczekujecie świetnie spędzonych blisko 9 godzin, a właśnie tyle zajęło mi przejście Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a bez zaglądania w każdy kąt i wąchania ścian, nie powinniście szukać dziury w całym. Ja nie szukałem, choć zdaje sobie sprawę z tego, że malkontenci będą narzekać na pojawiające się niekiedy jakieś drobne zgrzyty w grafice, kilka uproszczeń fabuły (które moim zdaniem mają na celu zdynamizowanie całej opowieści) albo na przykład na to, że gra jest bardzo podobna pod względem gameplayu do „dwójki”. No więc dobrze – „a konto” takich zarzutów odejmuję pół punktu, bo prawdę mówiąc mocno korciło mnie by dać „dychę”. Uncharted 3 - Oszustwo Drake'a pokazuje po prostu jak powinny wyglądać przygodowe gry akcji, udowadnia, że gra może być bardzo filmowa, pełna akcji i niesamowitej mocy, a przy tym ciekawa, wciągająca i interesująca. Dla mnie to taki doskonały film akcji, który zamiast dwóch godzin trwa niemal dziewięć. Nie mam więc na co narzekać.