Ekipa 1C pokazuje, że ma świetny pomysł na nietuzinkową grę, ale niestety brakuje jej porządnego zaplecza technologicznego. Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży mogło być naprawdę udanym tytułem.
Ostatni zakręt już wyłania się na horyzoncie, pędzimy z taką prędkością, że obraz rozmywa się na ekranie i - nawet, gdybyśmy chcieli - nie możemy podziwiać pięknych terenów wokół toru. Mamy świadomość, że jeżeli dobrze pokonamy ten ostatni skręt, nikt już nam nie odbierze zwycięstwa. Noga z gazu, lekko na hamulec, przycinka do "małej" i wychodzimy na ostatnią prostą. Kibice wiwatują, a my możemy cieszyć się spadającą na nas pod słonecznym niebem glorią zwycięzcy. W Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży... żadnej z tych rzeczy nie uświadczymy. Rosyjska załoga 1C do góry nogami przewraca definicję gier wyścigowych. Z całą pewnością stanowi to urok tego tytułu, ale jednocześnie ściąga nań pewne przekleństwo.
Tutaj, zamiast pięknie wylakierowanych, lśniących samochodów czeka na nas jedynie znój i błoto. O wpychającej w fotel prędkości możemy zapomnieć - prędzej ugrzęźniemy w trasie niż z niej wypadniemy. Zamiast troszczyć się o obranie jak najlepszego toru, cały czas kontrolujemy mechanikę samego pojazdu: obniżamy ciśnienie w oponach, redukujemy bieg, blokujemy osie, włączamy napęd na cztery koła, czy wreszcie używamy wciągarki. Zwłaszcza ten ostatni element stanowi interesujący fragment niezwykłego krajobrazu Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży. To swego rodzaju mini-gra, w której wybieramy najdogodniejszy obiekt do zamontowania haka (z reguły jest to okoliczne drzewo), następnie zwiększamy lub zmniejszamy moc wciągania bacząc uważnie na wskaźnik napięcia linki. Jeśli przesadzimy, mechanizm się zerwie i proces wciągania samochodu po stromym i wyboistym zboczu musimy zaczynać od początku.
Wszystko to brzmi skomplikowanie, owszem, ale na szczęście na początku gry czeka na nas samouczek, który dogłębnie analizuje każdy problem, jaki może nas spotkać na bezdrożach. Specyfika Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży zmusza jednak do korzystania z porad także podczas samych wyścigów. Mniej pojętni kierowcy terenowi ze wskazówkami mogą jechać do samego końca, ale gdy ktoś załapie, co kiedy trzeba przestawić, w dowolnym momencie może wyłączyć prowadzącego za rączkę suflera. To chyba najlepsze rozwiązanie, jakie mogli zaproponować twórcy tego tytułu - tym bardziej, że bez zastosowania odpowiednich ustawień pojazdu, zamiast w przód jedziemy najczęściej tylko w dół, zakopując się w coraz głębszej koleinie. A trzeba zaznaczyć, że nawet z włączonym systemem porad przejechanie trasy nie jest sprawą prostą.
Brzmi to groźnie i takie rzeczywiście jest, zwłaszcza w najtrudniejszych fragmentach trasy, gdzie prędkość nie przekracza 5 km/h. Może człowieka coś czasem strzelić, bo wpadanie po raz wtóry w sytuację bez wyjścia (no dobrze, wyjściem jest reset i cofnięcie się o kilka metrów do miejsca, z którego można w jakiś sposób ruszyć) to rzecz niezbyt przyjemna i pojawiająca się w pakiecie z zimnym potem. Na niektórych odcinkach bardziej niecierpliwi gracze będą próbowali nieco oszukać (struktura gry na to pozwala), wyjeżdżając poza wyznaczoną trasę i poruszając się po mniej grząskim gruncie. Za potrącanie kolejnych słupków sztywno wyznaczających granicę dozwolonego przejazdu system gry raczy nas karami, skutkującymi bądź to dodaniem czasu do naszego końcowego rezultatu, bądź odjęciem od niego punktów.
Największą siłą gry wyścigowej powinien być model jazdy, w Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży jest to niestety największy mankament. Dlatego też już na wstępie zaznaczyłem, że na przeszkodzie do uzyskania statusu dobrej gry stoi w przypadku tej produkcji brak odpowiedniego zaplecza technologicznego. Słabość gry w tym elemencie widać zwłaszcza na tych krótkich odcinkach, na których można uzyskać nieco większą prędkość. Samochód prowadzi się wówczas sztucznie i wydaje się, jakby wóz i droga, po której się porusza, nie współgrały ze sobą. Nieco lepiej wygląda to na odcinkach pokonywanych przez nasz czterokołowiec z mozołem, choć i tu nie da się poczuć wiernej reakcji na zmianę wertykalnego kierunku jazdy czy napotkania kolejnej przeszkody. Leżący na środku drogi głaz spowoduje jedynie momentalne wytracenie prędkości, o jakichkolwiek wstrząsach, odbiciach czy innych reakcjach napisanych miliony lat temu przez prawa fizyki możemy zapomnieć.
Przy współczesnych grach wyścigowych stawiających w pierwszej kolejności na realizm wygląda to niestety żałośnie, a boli tym mocniej, że Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży reklamuje się przecież hasłem: "pierwszy realistyczny symulator off-roadu". Owszem, realizmu tu nie brakuje, bo błota zachlapującego ekran z taką żywiołowością jeszcze nie widziałem, a i z grą, w której średnia prędkość przejazdu wynosi nie ponad 100 km/h, tylko dziesięciokrotnie mniej, spotykam się pierwszy raz. Realistyczne podejście do tej dyscypliny wyścigów wynika jednak nie z wiernego odwzorowania modelu jazdy, a z mądrego zaprojektowania tras.
Twórcy Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży w tym elemencie wypadli nienagannie, rozstawiając na śmiałków chcących pokonać tę morderczą drogę naprawdę liczne i zmyślne zasieki. Nawet najbardziej wymyślny rollercoaster nie zafunduje nam takiej przejażdżki z góry na dół, jak produkcja 1C. Głębokie doły, błotnista nawierzchnia, w której grzęźnie nawet najlepsza opona, głazy nie dające po sobie przejechać, woda, której stan momentami podchodzi pod boczne szyby czy wreszcie strome podjazdy, o których zdobyciu możemy zapomnieć bez użycia wciągarki, to "atrakcje", jakich w innych grach - było nie było - wyścigowych nie sposób napotkać. Co więcej, trasy zmieniają swoją strukturę pod wpływem naszych przejazdów (szerzej kwestię tę omawiał już Myszasty w swoich wideowrażeniach z GamesComu). I to właśnie stanowi cały urok off-roadu od przyjaciół Rosjan.
Trasy przemierzamy kilkunastoma czterokołowcami gotowymi znieść cały znój tej męczącej, ale dającej sporo satysfakcji podróży. Początkowo dostęp mamy tylko do jednego samochodu, z czasem - dzięki zdobytym punktom - uzyskujemy dostęp do kolejnych (podobnie rzecz się ma do zawodów, na które zwykle składa się kilka odcinków). 1C zadbało też o zabawę z dopieszczeniem wozów. Dzięki tuningowi możemy poprawić statystyki pojazdu, jak moment obrotowy, przyspieszenie, zwrotność i pokonywanie wzniesień. Aspekt ten jest jednak słabo rozbudowany i polega na wymianie zaledwie dwóch części i wpływającego jedynie na walor estetyczny lakieru. Samo dobieranie ustawień ma zresztą kluczowe znaczenie dla powodzenia przejazdu. Łatwo jest bowiem natrafić na odcinek, który zweryfikuje nasze plany dotyczące dojechania do mety - już nawet nie w dobrym czasie, w ogóle dojechania. Bez dobrania pojazdu o określonej specyfice wyjazd na trasę grozi sromotną klęską.
Nie sposób nie przyczepić się do grafiki. Samochody wyglądają, jakby były zrobione z kartonu, opony niezbyt realistycznie (pod względem wizualizacji, nie fizyki) zapadają się w grząską powierzchnię, a trasa, co rusz ułożona pod innym kątem, prezentuje się po prostu sztucznie. Otoczenia nie można nazwać zbyt bogato ustrojonym szczegółami. Są to zazwyczaj drzewa, których wizualne piękno przeminęło już kilka lat temu. Najlepiej na tym polu wypadają efekty chlapiącego błota, ale to zdecydowanie za mało, by móc się zachwycać grafiką w Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży. Słabo wypada też udźwiękowienie, zwłaszcza przy kontakcie samochodu z naturą nieożywioną. Aż prosi się o huk i trzask zgniatanej karoserii, tymczasem z głośników nie dobiegają żadne tego typu odgłosy. Jest za to całkiem przyjemna, rockowa muzyka, która idealnie pasuje do wyzwań, jakie czekają na nas na trasach gry.
Zamiast typowego podsumowania chciałem postawić pytanie - dla kogo właściwie jest Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży? W dobie gier nakierowanych na masowego odbiorcę, otwierających się na jak najszersze grupy miłośników wirtualnej rozrywki, taka pozycja to z pewnością swoisty biały kruk. Pasjonaci mordęgi i dokładnego sprawdzania, co jak trzeba ustawić, będą co najmniej ukontentowani. Gracze, którzy chcą się po prostu odprężyć po ciężkim dniu produkcję 1C powinni natomiast omijać szerokim łukiem. Ona nie odpręża - ona męczy. Męczy z każdym pokonywanym z mozołem metrem trasy, ale na dojeździe do mety daje sporo satysfakcji.
Szkoda, że Off-Road Drive nie ma lepszego modelu jazdy (w tym wypadku, co brzmi nieco paradoksalnie, trzeba go wyraźnie oddzielić od modelu kontaktu z podłożem, ten jest wyśmienity) i grafiki, bo wtedy można by mówić o naprawdę udanym produkcie. A tak jest tylko średni, choć miłośnicy za taką opinię z pewnością odżegnają mnie od czci i wiary. Rajdy Bezdroży z pewnością znajdą więc grupkę, która z zachwytem przyjmie oferowaną tu zawartość, tym bardziej, że podobnych produkcji na rynku próżno szukać. Będzie to jednak grupka bardzo wąska, bo trzeba mieć naprawdę twardy charakter i mnóstwo samozaparcia, by z tego tytułu czerpać przyjemność. A jeśli już ktoś jest zaopatrzony w te cechy, to z off-roadem od 1C spędzi co najmniej 12 godzin.
Kup Off-Road Drive: Rajdy Bezdroży na PC w sklepie gram.pl