Jeśli śledziliście uważnie wszystkie zapowiedzi, to tak naprawdę demo znacie na wskroś. Jak dobrze jednak wiemy, bycie biernym widzem nijak się ma do czynnego grania. Tradycyjnie twórcy postanowili zaprezentować dwa zupełnie niezwiązane ze sobą zadania, które można było ujrzeć wcześniej na materiałach. I tak możemy rozkoszować się początkiem inwazji reaperów (bardzo widowiskową nadmienię), jak również misją na macierzystej planecie salarian, w której staniemy oko w oko z siłami Cerberusa.
Pierwsze co rzuca się w oczy to filmowość i nie mam tu na myśli dialogów, czy przerywników. Starcia z wrogami, nawet samo poruszanie się komandorem daje często poczucie uczestniczenia w zręcznie wyreżyserowanych scenach. O ile pierwsza misja jest wyłącznie zmyślnie opracowanym samouczkiem, tak druga pokazuje prawdziwy pazur rozgrywki. Zmian względem poprzednich części jest kilka, niektóre mniej, inne bardziej znaczące.
Niektóre osoby, do których grona również należę, zastanawiały się czy zostanie rozszerzony kreator komandora. Poza podrasowanymi teksturami i oczywistym podkręceniu grafiki wielkich zmian w tym aspekcie nie uświadczycie. Kilka fryzur to stanowczo za mało by pisać o rewolucji. Ale kto wie, być może w samej grze edytor zostanie jeszcze poszerzony. Warto zwrócić uwagę na to, że po raz pierwszy dane nam jest zagrać kanoniczną panią komandor i muszę przyznać, że prezentuje się naprawdę zacnie. Męski, znany już z poprzednich części komandor wypada przy niej blado i sądzę, że osoby grające kobietą powinny być zadowolone.
Poza oczywistą zmianą wyglądu, demo oferuje również wybór genezy, klasy postaci oraz towarzysza, który poległ na Virmire (Ashley lub Kaidan). Ostatni wybór ma tak naprawdę niewielki wpływ na przebieg dema. Ocalałego widzimy zaledwie dwa razy. Ubolewam również nad tym, że nie dane nam jest w demie poznać nieco bliżej Vegi, który jak wiemy jest najnowszym nabytkiem drużyny. No cóż, w pełnej wersji niewątpliwie te braki w znajomości nadrobimy. To co cieszy, to zachowanie załogi, która w trzeciej części zyskała mocno na wiarygodności. Bohaterowie bardzo często prowadzą między sobą konwersacje, żartują lub ustosunkowują się do wypowiedzi innego członka drużyny. Podobnych scen w dwójce było stosunkowo niewiele i jeśli gra zaoferuje doznania z dema, będziemy mieli się z czego cieszyć.
Wiele ostatnio mówiono o zbalansowaniu rozgrywki. Sądzę, że pod niektórymi względami udało osiągnąć się całkiem przyjemny kompromis. Może i nie mamy tu do czynienia z prawdziwym i pełnokrwistym RPG, ale elementy gatunku są bardziej niż znaczące. Mass Effect 3 pod tym względem stoi mniej więcej w połowie drogi, pomiędzy pierwszą a drugą częścią sagi. Za to na niewątpliwy plus finału przemawia fakt, że wszystkie umiejętności zostały świetnie pod względem taktyki opracowane. Nie miałem ani razu poczucia, że punkt wydany na daną zdolność został zmarnowany. Dosłownie wszystko ma odpowiednie zastosowanie, czasami zaskakujące i sprawdzające się w nietypowych sytuacjach.
Pojawiło się kilka, zupełnie nowych umiejętności, a działanie wielu znanych ataków nieco się zmieniło. Należy odnotować powrót granatów, które obecnie mają różne zastosowania zależnie od klasy postaci. Jeśli dorzucimy do tego możliwość rozwijania każdej zdolności na kilka, ciekawych sposobów, otrzymujemy spore pole do manewru i kombinacji. W nieco uproszczonej formie jak na standardy gatunku, ale zaprawdę genialnej i zarazem prostej. Świetnym patentem okazało się promowane przez twórców ostrze z omni-klucza. Tu zaskoczenie. Otóż okazuje się, że jego wygląd i forma również zależą od wybranej klasy. I tak, żołnierz posługuje się znanym z reklam i zapowiedzi pojedynczym ostrzem, gdy szpieg przebija wrogów podwójnym, zbliżonym do broni zabójców szpikulcem. Nad wyraz ciekawie prezentuje się na tle kolegów adept, którego atak specjalny jest widowiskowym, biotycznym uderzeniem – skojarzenia z "Obiekt Zero" jak najbardziej właściwe. Obecnie każda klasa, a nawet dwóch przedstawicieli jednej z klas mogą walczyć zupełnie inaczej zależnie od wyboru i kształtowania umiejętności. Świetny patent, może i nie odkrywczy, ale po raz pierwszy w serii zastosowany na taką skalę.
Niestety w demie nie otrzymaliśmy możliwości modyfikowania ekwipunku, która, jeśli ufać twórcom ma być równie rozwinięta. Odnajdywane po drodze dodatki, takie jak tłumik świadczą jednak, że przy sprzęcie będzie można ładnie podłubać. Używanie poszczególnych spluw zostało mocno usprawnione i zastosowanie ich w odpowiednich warunkach nie powinno przysporzyć nikomu większych problemów. Warto dodać, że w finale każda klasa ma możliwość korzystania ze wszystkich rodzajów broni, więc mamy tutaj swoisty powrót do korzeni. Ciekawym motywem okazało się wprowadzenie obciążenia, prawdopodobnie będzie miało one duże znacznie na ekwipunek, który możemy zabrać na misję. Każdy z naszych towarzyszy, tak jak poprzednio może dzierżyć naraz tylko dwie pukawki. Na szczęście "drzewko" umiejętności zręcznie pozwala ukształtować kompana tak, by stał się prawdziwym specjalistą. Przykładowo - Garrus w swojej profesji (Turian Rebel) otrzymuje bonusy, które ułatwiają życie każdemu snajperowi.
Walka również została podrasowana, a przechwałki o podwyższonym poziomie trudności w praktyce okazały się prawdziwe. Już normalny poziom potrafi często dać w kość. Nareszcie przeciwnicy nie stoją i nie czekają na przysłowiową kulkę w łeb. Poruszają się bardziej agresywnie, szybciej i stosują przy tym ciekawe, choć z czasem przewidywalne taktyki. Bardzo ucieszył mnie fakt, że niektórzy napastnicy wymagają od gracza myślenia. Oczywiście nadal na każdego twardziela przewidziana jest odpowiednia akcja, ale dzięki temu gra wymusza na nas zachowanie czujności. Na szczęście nasi kompani nie śpią i nawet na większym poziomie trudności łatwo nie dają się zastraszyć. Momentami łapałem się na tym, że radzą sobie wyśmienicie, pomimo braku jakichkolwiek rozkazów. Ich inteligencja została znacznie poprawiona – takie przynajmniej można odnieść wrażenie, ale prawdziwy werdykt wydam dopiero po pełnej wersji gry.
Przejdźmy do trybów rozgrywki, które często są mylone z poziomami trudności. Szczerze powiedziawszy na pierwszy rzut oka są one całkowicie zbędnym dodatkiem W moich oczach przekombinowanym. Otóż twórcy pokusili się o dodanie trzech, zupełnie różniących się od siebie sposobów narracji w grze. Dzięki temu osoby, które chcą po prostu postrzelać, mogą z miejsca odpalić tryb akcji i wskoczyć w skórę kanonicznego Sheparda. Co więcej, wszystkie dialogi zostaną im przedstawione w formie przerywników (!). Może i jest to pewnego rodzaju wyzwanie, może i faktycznie dzięki temu możemy rozkoszować się prawdziwą akcją, bo i same walki są bardziej wymagające. Ale przecież w Mass Effect nie o to chodzi. Tryb historii to z kolei wyciągnięcie dłoni w stronę "niedzielnych graczy" lub osób, które chcą poznać grę od strony czystej opowieści. Walki nie stanowią tu żadnego wyzwania, wręcz przeciwnie, są jedynie dodatkiem do historii. Gdzieś pomiędzy nimi wisi rozgrywka RPG, która w moim odczuciu jest kwintesencją gry. W skrócie jest to dobrze nam znany, Mass Effect. Po wybraniu odpowiedniego trybu nic nie stoi na przeszkodzie, by gracz zmienił poziom trudności. Tyle w temacie
Czymś co niewątpliwie należy odnotować jako przełom w serii, jest wykorzystanie w grze Kinecta, który o dziwo, sprawdza się lepiej niż dobrze. Co prawda niektóre komendy w ferworze walki potrafią czasami czujnikowi umknąć. Znacznie lepiej sprawdzają się tu też krótkie komendy. Te długie, pomimo, że rozpoznawane przez urządzenie wymagają zbyt długiego czasu – w praktyce szybsze jest naciśnięcie przycisku. Zastosowanie komend głosowych daje grze prawdziwej mocy i nie jest to stwierdzenie na wyrost. Niektóre akcje, jak uzdrawianie towarzysza, zmiana broni, czy "nałożenie" odpowiedniej amunicji daje prawdziwą frajdę, wprowadza też rozgrywkę na zupełnie nowy, nieznany wcześniej poziom. W tym miejscu chciałbym też podziękować pewnej bardzo mi bliskiej osobie, za znalezienie takich patentów jak Boomstick (na inną komendę strzelba często nie reaguje). Niestety muszę zmartwić tych, którzy zamierzają grać w polską wersję gry. Co prawda demo, a więc i pełna gra daje możliwość ustawienia języka, ale komendy głosowe nie są do polskiej mowy przystosowane. Zresztą jeśli mam być szczery pewne nieprawidłowości w tłumaczeniu, jak chociażby zmiana karmy renegata na egoistę (ponownie) bolą tak bardzo, że sam nie byłem w stanie ich przełknąć. Ale jest to już kwestia indywidualna.
Jak każda gra, a tym bardziej demo i Mass Effect 3 idealne nie jest. Niemiłosiernie kole w oczy efekt zasłony dymnej, która jest po prostu postawioną pionowo teksturą, obracającą się względem naszego ruchu. W pierwszej misji możemy zaobserwować też wybiegających z budynku ludzi, których jednak z racji wyglądu powinienem nazwać piksel-ludkami. Rozumiem doskonale, że widzimy ich z wielkiej odległości, ale efekt jest przerażający i w obecnych czasach nie przystoi. Zwłaszcza w grze tak znaczącej. Idąc dalej, obiekty potrafią czasami się przenikać, co widać zwłaszcza przy statkach/krążownikach walczących z reaperami. Miejmy nadzieję, że wpadki te zostały w pełnej grze naprawione. Niektórzy napiszą "czepialstwo" – być może, ale daje to jednak pewien obraz całości, a pamiętajmy, że gra zapowiedziana jest jako powalający na kolana finał wielkiej sagi. Moje oczekiwania są więc równie wysokie.
Ogrywając demo miałem nieukrywaną frajdę, a muszę nadmienić, że obie misje przetestowałem na wszystkie możliwe sposoby. Jest dobrze, ale wyrwane z kontekstu zadania trudno nazwać pełnym doznaniem. Tym bardziej, że miejscami cięcia są aż za bardzo widoczne. Szkoda również, że nie dane mi było sprawdzić trybu multiplayer, ale niestety obecne demo na granie zespołowe nie pozwala. Z tego co wiadomo, na walentynki serwery będą mocno stać na nogach, więc jeśli tylko zechcecie, na pewno podzielę się z wami wrażeniami. Kto wie, być może nawet spotkamy się na polu walki? Na to właśnie liczę. Na razie demo jest zaledwie skrawkiem wyrwanym z wielkiego obrazu i tak należy je traktować. Jednak bez wątpienia już teraz możemy śmiało napisać, że finał Mass Effect zapowiada się wybornie. Jakby to powiedział szef kuchni, otrzymaliśmy pyszną przekąskę. Teraz czekamy na danie główne. A te jak wiemy zostanie podane 8 marca bieżącego roku.