Vita ma naprawdę świetny pakiet startowych tytułów. Jednym z nich jest Ninja Gaiden Sigma Plus - gra, którą już bardzo dobrze znamy, ale jeśli wcześniej nie mieliście z nią styczności, to teraz jest świetny moment, żeby naprawić ten błąd.
Każdy wydawca stara się uszczknąć jak najwięcej ze startu nowej konsoli, bo na tytułach początkowych najłatwiej zarobić. Czasu na przygotowanie nowej gry jest zwykle dość mało - co wtedy robić? Można spłodzić takiego śmiesznie małego Ridge Racera albo małym kosztem przygotować remake znanego tytułu. Tak też uczyniło TECMO odgrzewając pierwszego Ninja Gaidena po raz... czwarty. Po podstawce był Black, później Sigma, a teraz serwowana jest nam Sigma Plus. Czy ta wielokrotnie odgrzewana ośmioletnia mieszanka broni się nawet dziś? Zdecydowanie tak!
I co ważne robi to w starym dobrym wymagającym stylu – dziś już takich gier się raczej nie robi. Przede wszystkim trzeba rozsądnie walczyć – na początku gry klepanie przycisków na ślepo może jeszcze przynosić jakieś efekty, ale im dalej w las, tym trudniej. By dotrzeć do końca przygody na normalnym poziomie trudności gracz musi się nauczyć świadomie blokować/unikać ataków, odpowiednio dobierać broń do sytuacji, używać jej z głową, znać combosy i przede wszystkim nikogo nie lekceważyć – tu każde starcie może być tym ostatnim.
Dla graczy, którzy nie chcą się porywać na takie wyzwanie twórcy przygotowali łatwiejszy „hero mode”, w którym ciężko ranny Ryu zaczyna automatycznie blokować i unikać ciosów, a do tego odkrywa w sobie nieskończone pokłady energii pozwalające na używanie potężnych magicznych czarów obszarowych.
Hero mode nie ułatwia jednak w żaden sposób sekcji platformowych, które potrafią zirytować do szpiku kości, głównie za sprawą nieprecyzyjnego sterowania - w walce sprawdza super, do skakania się nie nadaje. Przeszkadzać potrafi też czasem kamera, która lubi ustawić się pod dziwnym kątem i to zarówno podczas wyczyniania szalonych akrobacji na wysokościach jak i podczas starć.
Zaliczenie kampanii dla jednego gracza to dobre kilkanaście godzin, a wymaksowanie wszystkiego zajmie grube kilkadziesiąt, choć może znacznie więcej – wszystko zależy od umiejętności gracza. Prócz zwykłego singla są jeszcze próby ninja – w sumie siedemdziesiąt sześć minimisji polegających zwykle na pokonaniu kilkudziesięciu przeciwników w krótkim czasie. W obu trybach (kampanii i próbach) trafiają się też zadania Rachel – zgrabnej i skąpo odzianej łowczyni potworów walczącej młotem. Seksbomba ma własny zakres ruchów, a jej zadania są miłym urozmaiceniem przygód Ryu.
Edycja na Vitę została też wzbogacona o kilka elementów związanych ze specjalnymi funkcjami tej platformy – przechodząc do trybu pierwszej osoby (przydaje się, gdy chcemy rzucić okiem na okolicę) możemy zmieniać widok przesuwając konsolę w przestrzeni, a gra bazując na odczytach z żyroskopu i akcelerometru odpowiednio dostosuje kadr. Poza tym używając technik Ninpo (czarów) gracz może zwiększać ich moc klepiąc w tylny panel podczas rzucania. Ekran dotykowy natomiast znacznie ułatwia strzelanie z łuku, bo wystarczy dotknąć jakiś obiekt palcem w trybie precyzyjnego celowania, by posłać strzałę w jego stronę. Twórcy niestety nie zdecydowali na umożliwienie obsługiwanie menusów paluchem – z jednej strony brak tej opcji nie doskwiera, ale z drugiej miło by było mieć wybór.
Mechanizmy rozgrywki dzielnie zniosły próbę czasu, a jak wypada oprawa graficzna? Zadziwiająco dobrze. Tu największe znaczenie ma ogromna płynność animacji i stałe sześćdziesiąt klatek na sekundę, choćby na ekranie działo się nie wiadomo co. Modele postaci trzymają się całkiem nieźle, choć widać po nich, że były tworzone na poprzednią generację konsol. Otoczenie natomiast zwykle zachwyca, choć i ono momentami potrafi wyglądać obleśnie prosto, zwykle jednak nie zwracamy na to uwagi – nie ma czasu bo na ekranie ciągle dzieje się coś ciekawego. Zwraca się za to uwagę na długie loadingi, które potrafią wyskakiwać od czapy nawet w trakcie rozgrywki - to akurat boli, szczególnie, że Vita sprawia wrażenie maszynki, która poradziłaby sobie świetnie bez nich, gdyby tylko odpowiednio zoptymalizować kod gry.
Ninja Gaiden Sigma Plus to nadal świetna gra, ale pamiętajcie, że z każdym dniem robi się coraz starsza. Coś, co dziś jest bardzo przyjemną wycieczką w stare czasy, jutro może już być zbyt archaiczne. Pamiętajcie, że gry akcji starzeją się najszybciej, dlatego też jeśli jeszcze nie graliście w pierwszego Ninja Gaidena, to najwyższy czas to zrobić. Poza tym to obecnie najbardziej hardkorowa i jedna z bardziej rozbudowanych gier na Vitę. Krótko mówiąc: jeśli jeszcze nie graliście - warto!