Wielki latający jaszczur jak w Skyrim? Jest. Bohater będący outsiderem niczym Geralt? Odhaczony. Rozległy świat jakby żywcem przeniesiony z Kingdoms of Amalur? Obowiązkowo. Czy Dragon's Dogma posiada zatem choćby jeden element wyróżniający go na tle innych RPG-ów? Uwaga, spoiler: tak, i to jaki!
Wielki latający jaszczur jak w Skyrim? Jest. Bohater będący outsiderem niczym Geralt? Odhaczony. Rozległy świat jakby żywcem przeniesiony z Kingdoms of Amalur? Obowiązkowo. Czy Dragon's Dogma posiada zatem choćby jeden element wyróżniający go na tle innych RPG-ów? Uwaga, spoiler: tak, i to jaki!
Kolejne wieści o Dragon's Dogma pojawiają się w sieci dość regularnie, ale w zalewie doniesień o Wiedźminie 2: Zabójcy Królów: Edycji Rozszerzonej czy pecetowej wersji Dark Souls często przechodziły bez większego echa. Wygląda jednak na to, że nowa marka Capcomu wyjdzie niebawem z cienia swoich wielkich konkurentów, a blisko 10 godzin spędzonych z wersją testową gry pozwala mi sądzić, że ta ma nawet szansę przyćmić ich swoim blaskiem.
Miłe dobrego początki
Pierwsze minuty spędzone z Dragon's Dogma nastrajają pozytywnie, ale nie wróżą rewolucji. Prolog oddaje pod naszą kontrolę nieznanego bohatera, który wspólnie z towarzyszami przemierza mroczne podziemia. Punktem kulminacyjnym tej tajemniczej wyprawy jest niezwykle efektowna walka z mantikorą. Podczas, gdy łucznik szpikuje go prawdziwymi strzałami, czarodziej smaży magicznymi, my wykorzystując ogólne zamieszanie wskakujemy na grzbiet demonicznej istoty i za radą jednego z towarzyszy rozpoczynamy wspinaczkę w kierunku ogromnego lwiego łba. Poczwara rzuca się jak oszalała, ale nie zważając na to sieczemy ją gdzie popadnie płonącym mieczem. W końcu mantikora oszołomiona pada na ziemię, a my korzystamy z okazji by dokończyć dzieła i zakończyć jej życie. W nagrodę oglądamy jeszcze piękną animację budzącego się z letargu smoka...
I lądujemy w kreatorze postaci, w którym zdecydujemy o płci, wadze ciała, muskulaturze i w końcu tonie głosu. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bo system jest mocno rozbudowany i pozwala nawet na dostosowanie do naszych preferencji tak nieistotnej kwestii jak rozstaw oczu bohatera. O wiele większe znaczenie z punktu widzenia rozgrywki będzie oczywiście wybór profesji, spośród trzech dostępnych, to jest wojownika, łowcy i maga. Nie ma złych wyborów, bo na dalszym etapie rozwoju bohatera będzie szansa zmiany jego specjalności, więc w najgorszym wypadku trzeba się będzie jakiś czas przemęczyć.
Jest smok, jest zabawa
Po takim chwilowym przestoju akcja znowu rusza z kopyta, choć tym razem nie bierzemy w niej czynnego udziału, a oglądamy kolejny świetnie wyreżyserowany filmik. Jak się okazuje nasz heros jest przeciętnym mieszkańcem niewielkiego miasta położonego nad brzegiem morza. Nie ma niestety czasu na zachwycanie się malowniczym widokiem drewnianych łodzi i zapracowanych rybaków, bo chwilę później ognisty oddech smoka zmienia całe wybrzeże w dymiące szczątki.
GramTV przedstawia:
Niespodziewany atak powoduje panikę, ci którzy nie zginęli uciekają. Nie dotyczy to oczywiście głównego bohatera, który wykazując się ogromną czy to odwagą, czy głupotą, podnosi z ziemi bezpański żołnierski miecz i rusza na jaszczura. Ten z łatwością powala plebejusza, ale zamiast go pożreć, przeprowadza na nim dziwaczną operacją. Bestia pazurem rozcina klatkę piersiową człowieka, wyjmuje jego bijące serce i połyka je. Bohater powinien w ten sposób dokonać żywota, ale zamiast tego budzi się jakiś czas później z błyszczącą blizną biegnącą przez cały tors. Dotknięcie znamienia powoduje, że w jego głowie rozbrzmiewa ironiczny głos smoka zachęcający do stoczenia kolejnej walki. Witamy w Dragon's Dogma!
Schematy i rewolucje
Niestety po powodującym przypływ adrenaliny wstępie tempo gry dramatycznie spada. Smok znika, a nam zostają zlecone trywialne zadania po to, żeby oswoić nas ze sterowaniem i regułami rządzącymi światem. Szukamy więc zaginionej książki, służymy za gońca i eskortujemy kupców. Z czasem zapuszczamy się w coraz dalej od rodzinnego miasta, a tutaj rozgrywka na nowo nabiera rumieńców. Okoliczne gościńce i zarośla wprost roją się od wilków, goblinów i bandytów, nie brakuje więc okazji do przetestowania naszych podstawowych umiejętności bojowych. Walka łączy w sobie efektowność hack's'slashy z koniecznością stosowania odpowiedniej taktyki i bacznego pilnowania poziomu staminy, co dobrze znamy z Dark Souls. Wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów doświadczenia zyskujemy oczywiście dostęp do kolejnych ruchów, rozwijamy też znane już sekwencje.
Wszystko to jednak tak naprawdę RPG-owe standardy. Na czym więc polega rewolucyjność Dragon's Dogmy? Jakkolwiek dziwnie może to zabrzmieć: na Pionkach. Pawns to najkrócej mówiąc sterowani przez Sztuczną Inteligencję towarzysze głównego bohatera. Wielkie litery nie są przypadkowe, bo to SI z prawdziwego zdarzenia. Zapomnijcie o NPC stojących niczym kołki w sytuacji, gdy Wy zmagacie się z całą zgrają przeciwników. Tutaj członkowie drużyny doradzają Wam w czasie walki i poza nią, pomagają zbierać przedmioty, opowiadają ciekawostki o świecie i właśnie wtedy, kiedy tego oczekujemy wspierają nas mieczem, łukiem albo czarem uzdrawiającym. Momentami naprawdę można odnieść wrażenie, że współpracujemy z żywymi graczami, gdyby nie to, że Dragon's Dogma w ogóle nie posiada trybu multiplayer.
Podziel się pan Pionkiem
W czasie naszej przygody poprowadzimy za sobą maksymalnie trzech Pawns, ale jeden z nich jest z nami związany na zawsze. O szczególnym statusie tego towarzysza świadczy fakt, że tworzymy go w tym samym kreatorze, co głównego bohatera. Jako, że grałem łowcą, zdecydowałem, że wspierać mnie będzie kobieta mag i takie połączenie okazało się idealne, bo stanowiliśmy prawdziwy postrach zajęcy i goblinów. A kiedy do drużyny wciągnąłem jeszcze dwóch wojowników wspólnie mogliśmy już zaryzykować walkę z czymś bardziej wymagającym niż tylko karłowate maszkary.
Chociaż twórcy Dragon's Dogmy przygotowali setki wirtualnych towarzyszy, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w sieci szukać kolejnych. I to właśnie w tym miejscu robi się naprawdę interesująco, bo zatrudniać będzie można główne Pawny innych graczy. Te wkroczą do naszego świata, ale zachowają wszystkie doświadczenia ze swoich poprzednich przygód. Będą miały więc informacje na temat lokacji, zadań czy wrogów i chętnie się nimi z nami podzielą. Analogicznie kiedy nasza postać będzie odpoczywać w karczmie, a my odejdziemy od konsoli, stworzony przez nas pomocnik będzie mógł zostać powołany do służby w innej grze.
Z tego co przeczytaliście do tej pory mogłoby wynikać, że nasi towarzysze są tyle przydatni, co zachowawczy. Nic bardziej mylnego! Pawns biorą aktywny udział w rozgrywce, a najbardziej widoczne jest to w trakcie bitew. Byłem bardzo zdziwiony, kiedy moi towarzysze w czasie walki z hydrą związali ją walką i odwracali uwagę uderzaniami mieczy w tarczę, co dało mi czas na wpięcie się po ogromnym grzbiecie potwora. Co więcej, kiedy uczepiony byłem już jednej z głów i szykowałem się do zadania ciosu, moja pomocniczka-czarodziejka rzuciła zaklęcie, które spowiło płomieniem moje ostrza, żeby zadane nim obrażenia były jeszcze większe. A wszystko to dzieje w czasie rzeczywistym, a nie jest jedynie wyreżyserowaną scenką złożoną z quick time events. Rewelacja!
Czekać, bo warto!
Po kilku godzinach spędzonych z Dragon's Dogma bez wahania umieściłem ten tytuł na szczycie listy najbardziej oczekiwanych konsolowych gier najbliższych miesięcy. O poziomie najnowszego dzieła sygnowanego przez Capcom niech świadczy fakt, że skutecznie udało mu się oderwać mnie od xboksowego Wiedźmina 2. Jeżeli tylko w finalnej wersji otrzymamy większe możliwości eksploracji świata, czeka nas fantastyczna przygoda.