Po kilku oficjalnych grach poświęconych Mistrzostwom Świata albo Mistrzostwom Europy w piłce nożnej, nadszedł czas na... dodatek o Euro 2012 do FIFA 12. Niestety, wyjątkowo nieudany. Tak kiepskiej gry piłkarskiej od EA nie widzieliśmy od lat.
Bardzo długo nie było wiadomo, czy doczekamy się gry piłkarskiej poświęconej Mistrzostwom Europy w piłce nożnej, które odbędą się już za niewiele ponad miesiąc w Polsce i na Ukrainie. W końcu okazało się, że grę zrobi Electronic Arts, tyle że będzie to płatny dodatek do FIFA 12, a nie osobny tytuł. Dla posiadaczy ostatniej FIF-y to doskonała wiadomość, bo nie muszą kupować kolejnej gry. Przede wszystkim – nie muszą płacić jak za pełny tytuł. Dodatek jest tańszy i to jego niewątpliwy plus.
Ponadto, skoro to DLC do ostatniej części flagowej serii sportowej Electronic Arts, nie zmieniono niczego w systemie rozgrywki. Gra się dokładnie tak samo, więc jeśli przez ostatnie pół roku szlifowaliście swoje umiejętności w FIFA 12, to z grą na Euro nie będziecie mieli problemu. Zupełnie jak piłkarze, którzy przez cały rok przygotowywali się do turnieju.
Biorąc powyższe pod uwagę, nie można mieć żalu do EA, że zdecydowali się wydać UEFA Euro 2012 właśnie w takiej formie, zamiast zrobić z tego osobny tytuł. Natomiast można mieć do nich żal za wiele innych elementów.
Totalną porażką – inaczej nie da się tego nazwać – jest brak licencji ponad dwudziestu drużyn z 53 biorących udział w turnieju. Oznacza to, że niemal w co drugiej reprezentacji grają wymyśleni zawodnicy. Nie ma między innymi prawdziwej ekipy współgospodarza imprezy, czyli Ukrainy. Polacy na szczęście są, ale... co to za frajda rozgrywać mecze Euro przeciwko drużynom, w których grają jakieś nic nikomu niemówiące nazwiska? EA tłumaczą się tym, że nie udało im się dogadać z poszczególnymi federacjami. Być może mieli na to za mało czasu, a może za mały budżet – dla kupującego powody są nieistotne, ważne jest tylko to, że oficjalna gra na Mistrzostwa Europy nie umożliwia mu rozegrania turnieju przeciwko ekipom, które wezmą w nich udział. Brzmi jak nabijanie klienta w butelkę.
Żeby jeszcze EA zrobili taki myk, że nazwiska byłyby podobne, a gracze mogliby je edytować (chociażby na potrzeby rozgrywki w domu, czyli tak jak z dogrywaniem własnych przyśpiewek w FIFA 12). Nie jest to rozwiązanie problemu, ale gracze mogliby to zrozumieć. Przez lata spotykali się z takimi problemami i w ten sposób sobie radzili.
Brak licencji oznacza nie tylko to, że piłkarzom zmieniono nazwiska, ale także nie grają oni w oficjalnych strojach swoich reprezentacji. Są podobne, ale nie zostały odwzorowane w stu procentach zgodnie z rzeczywistością. W tym przypadku problem dotyczy również reprezentacji Polski. Spokojnie można zadać pytanie „Gdzie jest orzeł?”, które słychać było z trybun podczas meczu Polski z Włochami.
A skoro o tym meczu mowa – właśnie wtedy, jak również w trakcie spotkania z Węgrami, EA zarejestrowali przyśpiewki stadionowe polskich kibiców. Część z nich została przeniesiona do gry, co jest fajnym bonusem. Miło usłyszeć podczas zabawy głośne „Polska!” albo „My chcemy gola!”. Tyle tylko, że tych przyśpiewek jest bardzo mało, powtarzają się aż za często, a dobrze wiemy, jak fajnych, żywiołowych mamy kibiców.
Z gry na pewno niczego o naszych kibicach nie dowiedzą się fani piłki nożnej z innych krajów. O ile w 2010 Fifa World Cup South Africa w różnych momentach kamera pokazywała, co robią kibice na trybunach. Widzieliśmy ludzi z pomalowanymi twarzami, w czapkach i koszulkach w narodowych barwach. W UEFA Euro 2012 nie ma czegoś takiego. Nie zadbano o oprawę godną Mistrzostw Europy, a przecież dwa lata temu widzieliśmy, że można było to zrobić. Dograno za to nowy komentarz – panowie Szpakowski i Szaranowicz nie kryją emocji związanych z tym, że turniej rozgrywa się w naszym kraju. Tu trzeba podkreślić, że sypią anegdotami dotyczącymi historii Mistrzostw, a to jak zachowują się, gdy Polska zdobędzie Puchar Delaunaya po prostu trzeba usłyszeć samemu. Mimo to, nie czuć atmosfery wielkiego święta. Miejmy nadzieję, że „w realu” będzie lepiej.
Problemy z licencjami mogły wpłynąć na decyzję, czy wprowadzać do gry możliwość rozegrania kwalifikacji dowolną drużyną. Takie rzeczy były choćby w FIFA 98: Road to World Cup. Przykre, że po tylu latach, nie możemy bawić się w taki sposób, choć wydawałoby się, że taki tryb powinien znaleźć się w grze poświęconej Mistrzostwom Europy. Tak samo jak powinna być możliwość zabawy w selekcjonera i powołania piłkarzy po swojemu. Zamiast tego w UEFA Euro 2012 znalazł się tryb Wyprawa.
Tworzymy własny zespół i wybieramy kapitana. Może to być dowolny piłkarz z gry albo stworzony od podstaw przez nas. Później dolosowuje się reszta ekipy i gramy. Drużyna jeździ po Europie i walczy z reprezentacjami, które zostały podzielone na dziewięć grup. Każda grupa znajduje się w innym państwie. Nie wszystkie są od razu dostępne, najpierw trzeba pokonać słabiaków, by utworzyła się ścieżka na mapie od jednego państwa do drugiego. Gorzej gdy przegra się mecz, bo taka ścieżka może zniknąć. Prowadzi to do powtarzania meczy nawet po kilka razy. Bywa frustrujące. Z drugiej strony, jeśli dodać do tego, że aby odblokować wszystko, co jest do odblokowania w trybie Wyprawa trzeba go przejść aż trzykrotnie – no to zabawy jest na wiele godzin. To cieszy, ale... to nie są eliminacje do Mistrzostw Europy. W FIFA 13 przywitam taki tryb z otwartymi ramionami. Tutaj – jest tylko substytutem czegoś znacznie ważniejszego dla fanów piłki nożnej.
Lubię FIF-ę, gram nałogowo w każdą część od kilku lat, a tutaj takie rozczarowanie. Błędy popełniono na każdym polu. Dotyczy to również meczy przez internet. Dlaczego nie można rozegrać turnieju ze znajomymi, a jedynie z losowo dobieranymi przeciwnikami? Takich pytań można zadać więcej. Choćby o to, czemu gra potrafi się zawiesić? To są rzeczy absolutnie niedopuszczalne. Może EA nie powinni byli robić tej gry. Musieli liczyć się z krytyką – czy było warto tak się wystawiać?
Miło, że po raz pierwszy odwzorowano polskie stadiony, fantastycznie, że jest reprezentacja Polski, przyjemnie słucha się komentarza po polsku. Świetnie, że można wygrać Polakami za niższą cenę. Ale czy warto kupować? Raczej nie. To znaczy – grania jest tu mnóstwo, tylko co to za frajda grać przeciwko nieprawdziwym drużynom? Oj, nie postarali się „Elektronicy”.