Seria DiRT swoimi korzeniami sięga symulatorów rajdowych, ale w ciągu ostatnich lat pojawiało się w niej coraz więcej wariantów rozgrywki raczej luźno związanych z wyścigami. DiRT Showdown jest punktem kulminacyjnym tego trendu – dodatkowe tryby zajęły w nim miejsce tradycyjnej walki o wykręcenie najlepszego czasu na oesie.
Seria DiRT swoimi korzeniami sięga symulatorów rajdowych, ale w ciągu ostatnich lat pojawiało się w niej coraz więcej wariantów rozgrywki raczej luźno związanych z wyścigami. DiRT Showdown jest punktem kulminacyjnym tego trendu – dodatkowe tryby zajęły w nim miejsce tradycyjnej walki o wykręcenie najlepszego czasu na oesie.
Dla graczy, którzy pamiętają czasy Colin McRae Rally kontakt z najnowszym dziełem Codemasters może być traumatycznym przeżyciem, ale i fani ostatnich odsłon serii będą pod wrażeniem skali zmian, jakie dotknęły ich ulubione wyścigi. Showdown pluje w twarz tradycji atakując nasze zmysły widokiem czołowych zderzeń, rykiem podekscytowanego tłumu i swądem płonących wraków. Z tym ostatnim nieco przesadziłem, ale faktem jest, że najnowszy DiRT potrafi dostarczyć wielu mocnych wrażeń.
Gaz do dechy
Największą metamorfozę przeszedł w Showdown model jazdy, a kierunek zmian zdradza już samo wprowadzenie dopalacza, który ładuje się dzięki taranowaniu wozów rywali. Tym razem mamy do czynienia z czysto zręcznościowym sposobem prowadzenia, który w porównaniu z poprzednimi odsłonami serii naprawdę wiele wybacza. Praktycznie każdy, nawet najciaśniejszy zakręt można brać bez puszczania gazu, a wywijanie kierownicą na lewo i prawo nie powoduje utraty kontroli nad pojazdem. Nie oznacza to jednak, że jest łatwo, po prostu wyzwanie leży gdzie indziej. Tutaj sztuką jest wyczucie momentu, w którym trzeba wejść w wiraż i naprzemienne posługiwanie się hamulcem ręcznym oraz dopalaczem, które pozwoli wykonywać długie drifty i efektowne bączki. Są to zupełnie inne umiejętności niż te, które szlifowaliśmy do tej pory w innych produkcjach Mistrzów Kodu, ale okazują się one niezbędne w pokonaniu wyzwań, które stają przed nami tym razem.
Pośród 10 dostępnych trybów rozgrywki niektóre, jak te rozgrywane na torze Hoonigan testują głównie precyzję i opanowanie kierowcy zasiadającego za kółkami licencjonowanych Fordów czy Subaru. Gotowe do zniszczenia piankowe ścianki w Smash Hunterze umieszczono tak, aby wymusić delikatne zakręty i ciasne drifty. Jeszcze bardziej wymagające są zawody typu Rush, gdzie w wyznaczonych miejscach na torze trzeba wykonywać kontrolowane poślizgi, bączki i skoki. Każdy efektowny manewr zwiększa mnożnik punktów, który jednak spada z czasem, więc pomiędzy kolejnymi rampami i bramkami pędzi się na złamanie karku.
Najbardziej wymagające pozostają jednak wyzwania rzucane przez Kena Blocka na jego ulubionej Gymkhanie. Tutaj zakręty są jeszcze ciaśniejsze, rampy wyższe, a fajerwerki i wybuchy wprost wszechobecne. Jazda pośród pirotechnicznych atrakcji i eksplozji armatek z confetti sprawia frajdę, której dorównuje tylko obserwowanie własnych postępów. Manewry, które jeszcze kilka imprez wcześniej wydawały się niemożliwe z czasem wychodzą coraz częściej i w ten sposób krok po kroku zbliżamy się do czasu wykręcanego przez Blocka. Takie dążenie do idealnego przejazdu jest bardzo satysfakcjonujące, żeby nie powiedzieć uzależniające.
DiRT "Destruction Derby" Showdown
Główną atrakcją dla tych, którzy tęsknią za beztroską rozwałką w stylu starego dobrego Destruction Derby będą z kolei zawody Rampage i Knockout. Licencjonowane samochody ustępują tutaj miejsca zwariowanym, zbudowanym na złomowisku wozom, a znane tory zastąpione zostają przez wielkie areny. Pojazdy ocierają się o siebie, zderzają i miażdżą. Zamknięte pola bitew oddają do naszej dyspozycji bariery, do których przygwoździć można rywali, podczas gdy otwarte ich warianty pozwalają wypychać oponentów poza arenę. Destrukcja przekłada się na punkty, więc szybko nabiera się zwyczaju wyszukiwania najsłabszych ofiar. Do tego w ciągu ostatnich 30 sekund rundy zdobycze punktowe naliczane są podwójnie, co może zaowocować nieoczekiwanymi przetasowaniami w tabeli wyników zaraz przed końcową syreną.
Wszystko to jest szalenie efektowne i z pewnością może się podobać, nawet pomimo strasznych sucharów rzucanych nieustannie przez komentatora. Zgniatanie, spychanie i rozrywanie rywali daje ogromną frajdę, ale trzeba pamiętać, że i nas może spotkać okrutny los. O zakończenie rudny w formie dymiącego wraku najłatwiej w trybie Hard Target będącego samochodowym odpowiednikiem survivalu. W DiRT Showdown nie brakuje jednak i bardziej konwencjonalnych wyścigów typu Lap Attack, Eliminator i Domination. Tory, na których są one rozgrywane przygotowano bardzo solidnie, pełno jest na nich ramp i skrzyżowań, które gwarantują spektakularne kraksy, ale same tryby wydają się nijakie w porównaniu emocjonującą rywalizacją na Gymkhanie i arenach.
Mieszanka wszystkich wariantów wyścigów składa się na tryb kariery, chociaż to określenie nieco na wyrost, bo poszczególne imprezy nie są ze sobą powiązane. Rywalizacja odbywa się w czterech miejscach, a w każdym odbywa się 15 zawodów. Ścigamy się i demolujemy na rozświetlonych ulicach Tokio, bezdrożach Baja w Kalifornii, ośnieżonych wzgórzach Colorado i poprzemysłowych terenach londyńskiego Battersea. Kolejne zwycięstwa otwierają przed nami możliwości ulepszania wozów, dzięki czemu lepiej będą sobie radzić one w zmiennych warunkach poszczególnych regionów. Jednak bez rozwoju kierowcy, do czego przyzwyczaiły nas już inne gry wyścigowe, modyfikacja wozu wydaje się mało satysfakcjonująca.
GramTV przedstawia:
Razem czy osobno?
DiRT Showdown pokazuje pełnię swoich możliwości dopiero, gdy zmierzymy się w nim z kumplem siedzącym obok na kanapie za sprawą split-screen albo z siedmioma innymi graczami w sieci. Walka z kierowcami sterowanymi SI to jedno, ale przepychanki na torze z prawdziwymi rywalami to zupełnie inny poziom wyzwania w każdym z dostępnych trybów. Nawet wyścigi zyskują na atrakcyjności, kiedy w ich trakcie możemy zepchnąć na bandy pędzącego właśnie po zwycięstwo Amerykanina czy Francuza. Istnieje nawet możliwość dzielenia się na drużyny, co wprowadza element współpracy. Trudno się powstrzymać od dzikiego okrzyku, kiedy po zespołowej akcji zostawiamy za sobą dymiący wóz przeciwnika złożony jak harmonijka.
Jest jednak jeden tryb, który pozostaje zastrzeżony dla pojedynczego gracza. Joyride to wielkie mapy usiane mnóstwem krótkich zadań, które możemy pokonywać w dowolnej kolejności. Niektóre polegają na wykonaniu samobójczych skoków albo niebezpiecznych driftów, inne są typowymi czasówkami. Na torach w licznych zakamarkach poukrywane są też ikonki Showdown co przypadnie do gustu szperaczom i kolekcjonerom znajdziek. Poza tymi wszystkimi atrakcjami wolność jaką daje Joyride sprawia, że jazda w tym trybie jest po prostu przyjemna.
W DiRT Showdown duży nacisk położono na funkcje społecznościowe. Wyrazem takiego podejścia twórców jest RaceNet, czyli inspirowana Autologiem platforma, dzięki której śledzić można postępy swoje oraz innych wirtualnych kierowców, przeglądać rankinigi i rzucać wyzwania. Docelowo taki wewnętrzny portal służący nawiązywaniu i podtrzymywaniu znajomości ma stać się naturalnym środowiskiem dla całej społeczności sympatyków gry.
DiRT Showdown z pewnością różni się od tego, do czego przyzwyczaiła nas seria. Stworzenie właściwej gry z trybów, które wcześniej były jedynie przerywnikami pomiędzy kolejnymi wyścigami było ryzykownym zagraniem, ale ostatecznie opłaciło się. Dostaliśmy dzięki temu bardzo przyjemny spin-off, który, pod warunkiem, że podejdzie się do niego z dystansem, zaoferuje mnóstwo świetnej i niezobowiązującej zabawy, szczególnie w czasie rozgrywek sieciowych.
8,0
Duch Demolition Derby jest w DiRT Showdown silny
Plusy
zróżnicowanie trybów
demolowanie rywali daje mnóstwo frajdy
mieszanka licencjonowanych i wymyślonych wozów
przyjemna dla oka oprawa
bardzo solidna rozgrywka wieloosobowa
model jazdy choć arcadeowy wciąż wymaga sporych umiejętności
Minusy
tryb dla pojedynczego gracza to tylko seria niepowiązanych ze sobą wyścigów
Gra jest świetna, miałem okazję testować ją na wersji demo i muszę przyznać, że wszelkie efekty dodały grze naprawdę wiele. Polecam :).
Usunięty
Usunięty
18/06/2012 17:11
Dnia 17.06.2012 o 22:23, Dared00 napisał:
> Czy DiRT Showdown w wersji pudełkowej wykorzystuje steama? Tak. A w samą grę miałem okazję długo pomłócić u kolegi. Jest bardzo przyjemna, ale za mało nowości od D3. Powinni to wydać za 30 dolców.
Thx, czyli płytka potrzebna tylko raz, przy instalacji? :)
Usunięty
Usunięty
18/06/2012 17:11
Dnia 17.06.2012 o 22:23, Dared00 napisał:
> Czy DiRT Showdown w wersji pudełkowej wykorzystuje steama? Tak. A w samą grę miałem okazję długo pomłócić u kolegi. Jest bardzo przyjemna, ale za mało nowości od D3. Powinni to wydać za 30 dolców.
Thx, czyli płytka potrzebna tylko raz, przy instalacji? :)