Strzelanki kosztowaliśmy już we wszystkich smakach świata i naprawdę trudno wymyślić w tym gatunku coś nowego. Twórcy Call of Duty postanowili przeskoczyć w mało jeszcze wyeksploatowaną przyszłość, by nieco odświeżyć już dość zużytą serię. Jakie są efekty ich pracy?
Jeśli kiedykolwiek graliście w jakieś Call of Duty, to w nowym odnajdziecie się bez problemu pod warunkiem, że zaakceptujecie nieco nietypowe dla CoD-a tło fabularne. Oto zamiast uczestniczyć w historycznych bitwach, przeniesiemy się do niedalekiej przyszłości (rok 2025), by przy użyciu nowoczesnej technologii eliminować swoich przeciwników i wykonywać kolejne misje. Call of Duty: Black Ops 2 to zgrabne połączenie dobrego i sprawdzonego systemu walki oraz ciekawej, rozpadającej się scenografii.
Activision zaprezentowało podczas E3 dwa fragmenty Black Ops II, które miały za zadanie przybliżyć dziennikarzom realia, w których będzie rozgrywać się akcja kolejnej strzelanki. Na pierwszy rzut poszło Los Angeles, miasto w którym spędziliśmy kilka ostatnich dni. Choć codziennie przebijałem się przez ulice Downtown, z trudem przyszło mi rozpoznać miejsca, które mijałem każdego ranka. Nie dlatego, że miasto zostało źle odwzorowane, lecz z powodu walących się budynków, zapadniętych dróg szybkiego ruchu i dwóch zwalczających się wojsk – tych, do których należał nasz oddział i bliżej niezidentyfikowanego wroga.
Twórcy starają się urozmaicić rozgrywkę tak bardzo, jak tylko się da. Na pokazie rola gracza nie ograniczała się tylko i wyłącznie do eliminowanie kolejnych przeciwników – czasem trzeba było się skradać, osłaniać naszych kompanów, przebijać pancernym wozem przez autostradę, czy w końcu zasiąść za sterami myśliwca. Jednymi słowy, dla każdego coś miłego. Że niby wszystko wisiało na skryptach? Może, ale za pierwszym razem, jak zawsze, robiły ogromne wrażenie. Ciekawostka: ta gra może być naprawdę trudna – prezenter miał włączoną nieśmiertelność, grał zachowawczo, a ekran i tak niejednokrotnie cały pokrywał się krwią od ponoszonych obrażeń.
Co istotne, zawalenie niektórych celów misji wcale nie kończy zadania – kontynuujemy zabawę ze wszystkimi konsekwencjami porażki. W tym roku większość twórców chwali się, że chcieli wprowadzić odrobinę sandboksowych elementów do swojej produkcji - tak też jest w przypadku Black Ops II.
Kolejnym poziom zaprezentował zupełnie inny, bardziej taktyczny model rozgrywki, który ma charakteryzować zadania z kategorii Strike Force mających wynagrodzić brak lubianych przez graczy Spec Opsów. Co ważne zadania te będą wplecione w główną kampanię, a ich wykonywanie, bądź zawalanie, ma zapewnić różnorakie bonusy i kary. Gracz mógł w każdym momencie przejść do trybu podglądu mapy, by rozeznać się w sytuacji, zaplanować dalszą akcję i samemu wcielić się w jednego z żołnierzy, by własnoręcznie zadbać o prawidłowy rozwój wydarzeń. Co więcej, oprócz zwykłych ludzi gracz miał do dyspozycji również najbardziej zaawansowane zdobycze technologii – małe pojazdy opancerzone, wielkie maszyny kroczące i drony.
W tym momencie dochodzimy do najważniejszej kwestii – settingu, w którym osadzono Black Ops II. Gdy przychodziłem na konferencję, byłem dość sceptycznie nastawiony do tego tytułu: kolejna strzelanka, kolejny CoD, znów zobaczę to samo. Owszem, w warstwie mechaniki zapewne zmieni się niezbyt wiele, ale jeśli chodzi o scenariusz, to mam dziwne wrażenie, że ta gra wciągnie na długie godziny zabawy nie tylko miłośników serii.
Nie jest to bowiem kolejny tytuł osadzony w znanej nam rzeczywistości, nie jest to też strzelanka utrzymana w klimacie hard SF. Black Ops II to coś pomiędzy. Gra przeniesie cię do niedalekiej przyszłości, w której znana nam dziś, nowoczesna technologia może stać się naszym utrapieniem. Twórcy postanowili nie wprowadzać żadnych kosmicznych rozwiązań, wszystkie niezwykłe gadżety, które przyjdzie nam używać, to twórcze rozwinięcie sprzętów, które już dziś możesz zobaczyć w akcji na relacjach wojennych: drony, które dziś może kupić każdy, zmieniają się w śmiercionośnych, szybkich i bardzo mobilnych szpiegów, a małe roboty używane do rozbrajania bomb wyrastają na wielkie, opancerzone i uzbrojone po zęby bestie.
Taka wizja rozgrywki przemawia do mnie o wiele bardziej, niż kolejna bitwa o wolność Afganistanu czy innego zagrożonego kraju. Obawiam się tylko, czy gra będzie rzeczywiście tak otwarta, jak twierdzą twórcy – w końcu dla tej serii to tak, jakby utraciła swoją tożsamość. Poczekamy, zobaczymy, ja jestem dobrej myśli. Aha, Call of Duty już naprawdę potrzebuje nowego silnika graficznego – Black Ops II przy najnowszych strzelankach wygląda naprawdę blado.