Obecnie multiplayer jest obowiązkowym elementem każdego FPS-a i Resistance: Burning Skies nie jest tu wyjątkiem. Dzieło Nihilistic kusi fanów przenośnego grania trzema trybami gry wieloosobowej.
Seria Resistance od samego początku poza intensywną kampanią dla samotnego gracza oferowała również mnóstwo atrakcji sieciowych. Debiutujący wraz z PlayStation 3 Resistance: Fall of Man pozwalał na toczenie potyczek 40 osobom jednocześnie. Jego kontynuacja podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej – jednocześnie rywalizować mogło ze sobą 60 posiadaczy Resistance 2. Część trzecia nie podjęła rękawicy rzuconej przez poprzednika i zmniejszyła maksymalną liczbę graczy na mapie, wprowadziła za to fantastyczny tryb kooperacji i rozwój postaci, a wszystko to spięte zostało usługą MyResistance.net. Tradycja zobowiązuje, więc również przenośne odsłony jednej ze sztandarowych marek Sony pozwalają zmierzyć się w sieci z żywymi przeciwnikami, choć oczywiście skala potyczek musiała w tym przypadku zostać dostosowana do możliwości handheldów.
Podstawy
Tak jak w przypadku Resistance: Retribution na PlayStation Portable, multiplayer w Burning Skies przygotowano z myślą o rywalizacji od czterech do ośmiu graczy. Zmierzą się oni w dwóch doskonale znanych trybach Deathmatch oraz Drużynowy Deathmatch, a także jednym przygotowanym specjalnie z myślą o Vicie Przetrwaniu. Potyczki wymagają połączenia z serwerami Nihilistic, co oznacza, że grać można wyłącznie korzystając z WiFi, nie pomoże tu nawet posiadanie konsoli w wersji 3G.
Sieciowe menu nie jest zbyt rozbudowane, ale przynajmniej łatwo się po nim nawiguje. Przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki warto przejrzeć dostępne uzbrojenie i dostosować do własnych potrzeb trzy zestawy, z których będziemy mogli wybierać przed rozpoczęciem rundy i w jej trakcie. Wzorem Resistance 3 po każdym meczu zyskujemy punkty doświadczenia, które są nagrodą za nasze dokonania, takie jak fragi, trafienia w głowę czy przerwanie serii zabójstw przeciwnika. Awansując otrzymujemy dostęp do nowych broni i ulepszeń. Arsenał oraz modyfikacje są identyczne jak te w kampanii, ale tutaj odblokowanie ich to jeszcze nie wszystko, bo zanim zostaną użyte, muszą zostać wykupione. Walutą w multiplayerze są punkty doświadczenia, co jest ciekawym rozwiązaniem sprawiającym, że każdy zakup ma swoje konsekwencje, które warto mieć na uwadze.
Poza uzbrojeniem, identyczne jak w trybie fabularnym jest również sterowanie. Oznacza to przede wszystkim wykorzystanie ekranu dotykowego do używania specjalnych funkcji broni, rzucania granatami i ataku wręcz. Takie rozwiązanie w potyczkach sieciowych wydaje się miłym urozmaiceniem i tak jest w rzeczywistości, ale ma też swoje wady. Smarowanie palcem po ekranie wymaga oderwania kciuka od prawej gałki analogowej, co oznacza, że na krótki moment tracimy kontrolę nad bronią, a to w czasie intensywnej wymiany ognia często kończy się utratą życia.
Wiadomo już jakie mechanizmy rządzą rozgrywką wieloosobową w Resistance: Burning Skies, czas więc przyjrzeć się każdemu z trybów jakie ona oferuje.
Deathmatch
Jak mówi Słownik języka polskiego Deathmatch to... cóż, w zasadzie słownik w ogóle nie zawiera takiego hasła, ale chyba każdy fan strzelanin doskonale zna ten wariant rozgrywki. Zasady są proste, rzuceni na mapę gracze polują na siebie nawzajem, a każde zabicie wroga to kolejny punkt na koncie. Nie ma tu ani towarzyszy, ani przyjaźni, jest tylko walka. Runda kończy się po upływie 10 minut lub w przypadku, gdy jeden z uczestników zdobędzie 50 fragów.
Ze względu na złożone i wielopoziomowe mapy łatwo zaskoczyć przeciwnika, ale i samemu również często pada się od niespodziewanej serii w plecy. Najważniejsze jednak, że potyczki są szybkie i emocjonujące, a chętnych do pojedynków nie brakuje.
Na koniec jeszcze ciekawostka - w Deathmatchu nie można wcielić się w ludzi, rywalizować można wyłącznie jako Chimery.
Drużynowy Deathmatch
Jak sugeruje sam tytuł w Drużynowym Deathmatchu dochodzi do starcia dwóch ekip, ludzi i Chimer. Nie mamy wpływu na to, do której z nich zostajemy przydzieleni, ale nie ma to też większego znaczenia, bo uzbrojenie obu jest identyczne. Podobnie jak w przypadku poprzedniego trybu również i tutaj runda trwa 10 minut, a przed czasem zakończy ją ten skład, który jako pierwszy zlikwiduje 50 przeciwników.
Drużynowy Deathmatch to bardzo mocny punkt Burning Skies, w dużej mierze dzięki wspomnianej już wcześniej konstrukcji poziomów. Do każdego punktu na mapie wiodą przynajmniej dwie drogi, co daje duże pole do popisu zagraniom taktycznym, takim jak atak z flanki czy wciąganie rywali w pułapkę. Niestety koordynowanie działań i stosowanie bardziej zaawansowanych manewrów utrudnia brak możliwości komunikowania się ze współtowarzyszami. Pozostaje zatem trzymać się razem kiedy tylko jest to możliwe i pilnować tyłów.
Przetrwanie
Ostatnim wariantem rozgrywki wieloosobowej w produkcji Nihilistic jest Przetrwanie. Tutaj znowu mamy do czynienia z podziałem na drużyny, choć na początku rundy siły nie są wyrównane. Jeden gracz zostaje Chimerą, natomiast pozostała piątka wciela się w ludzi. Zadaniem tej grupy jest utrzymanie się przy życiu do końca pięciominutowej rundy, co teoretycznie wydaje się proste biorąc pod uwagę przewagę liczebną. Sęk w tym, że każdy człowiek zabity przez Chimerę sam odradza się pod taką postacią i tym samym powiększa liczbę agresorów.
Przetrwanie jest z pewnością najbardziej wymagającym trybem sieciowym Burning Skies, ale równocześnie niezwykle emocjonującym. O ile tylko osoby wcielające się w ludzi rozumieją reguły rządzące rozgrywką, desperacka obrona przed nacierającymi rywalami potrafi przynieść ogromną satysfakcję.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!