Beta Company of Heroes 2 ruszyła tydzień temu, ale na szczęście nie widać, żeby przez ten tydzień ludzie zaczęli jakoś niemożebnie wymiatać. I bardzo dobrze, bo mimo mojego statusu weterana Company of Heroes i Dawn of War 2, pierwszą potyczkę ze Sztuczną Inteligencją srogo przegrałem. Druga poszła o wiele lepiej, przypomniałem sobie jak to się robi i zorientowałem się we wszystkim, a trzecie podejście do potyczek z komputerem już sobie darowałem - o wiele fajniej bije się z ludźmi. I w zasadzie niczego innego na razie nie można tutaj robić. Mamy kilka map, w tym tylko dwie nadające się do rozgrywek 3v3 i 4v4, czyli tych najbardziej widowiskowych. I to wszystko. Niezbyt wiele. Ale wystarczy jak na razie.
Krótko mówiąc, czuję się tutaj jak ryba w wodzie i bardzo mi się ta woda jak na razie podoba. Fakt, są tylko dwie strony konfliktu, co jest drastycznie małą liczbą dla mnie, przyzwyczajonego do niszczącej równowagę, ale szalenie widowiskowej mozaiki ras z Dawn of War 2. Ale każda z armii może mieć pięciu różnych dowódców (odpowiedniki dawnych doktryn), z czego można do bitwy zabrać trzech dowolnie wybranych, a potem trzeba się zdecydować na tego, który najlepiej nada się naszym zdaniem w zaistniałej sytuacji. I to sprawia, że w ramach jednej armii można dobrać sobie naprawdę sporo różnych ciekawych taktyk, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę gry drużynowe, w których poziom komplikacji rośnie z uwagi na możliwą synergię różnych dowódców i ich specjalnych umiejętności - swoją drogą całkiem fajnych i bardziej sensownie pomyślanych niż poprzednio. Podobają mi się też te mniejsze zmiany, jak na przykład nowy system przejmowania punktów oraz efekty pogodowe na mapach zimowych, zwłaszcza zaś burze śnieżne, które idealnie nadają się do terrorystycznych rajdów pancernych oraz bezczelnej wojny podjazdowej prowadzonej za pomocą lekkich transporterów i saperów z miotaczami ognia.
A co mi się nie podoba? Przede wszystkim "rozwój postaci". Awansujemy na jakieś tam poziomy i odblokowujemy mnóstwo zbędnego badziewia w postaci różnych durnych baretek czy medali. Raz na ruski rok zdobędziemy dostęp do nowego dowódcy czy kamuflażu dla naszych pojazdów tudzież przedmiotu premiowego, dającego jakieś maleńkie bonusy określonej jednostce - można sobie takie trzy premie dobrać przed meczem, żeby nieco wzmocnić swoją strategię. Samo w sobie nie jest to złe, ale strasznie mętne i chaotyczne i po prostu o wiele gorzej zrealizowane niż system "łupów" z nieodżałowanego Company of Heroes Online, gdzie były nie tylko naprawdę sensowne premie, ale też strasznie fajne jednostki bohaterskie. I tak, wiem, że psuły one balans rozgrywki, ale kogo to obchodzi, nie gramy tu o złote kalesony, tylko dla zabawy. A tę z kolei o wiele bardziej niż wymienione psuje kiepski system dobierania graczy, który nowicjuszy wystawia przeciwko weteranom - mam nadzieję, że to tylko w becie tak jest i w pełnej grze nie będzie się taka sytuacja powtarzać... choć byłoby to zgodne z tradycją Relic i ich poprzednich gier, niestety.
Więc... jak jest? Dobrze. Jasne, że dobrze. Fani będą zadowoleni. Nowi gracze? Hmm, wątpię, by było ich wielu, niestety. A fani, choć zadowoleni, będą jednak odrobinę rozczarowani. A przynajmniej ja trochę jestem, bo spodziewałem się, że po siedmiu latach to jednak będzie nieco mocniejsze uderzenie i że gra zrobi do przodu przynajmniej ze trzy czy cztery kroki, a nie pół. Choćby graficznie mogli podnieść poprzeczkę, przecież to w końcu nowa wersja silnika. Tak, jest nowa, a wygląda zupełnie tak jak ta stara. Słabo. I choć rozumiem powody, dla których Company of Heroes 2 nie jest takie, jakie mogłoby być, to nie zmienia to wcale sytuacji i tego, że tak naprawdę mamy tu do czynienia z odgrzaną przy ognisku w czasie śnieżnej zamieci wojskową konserwą. To fajna gra i będę w nią grał, ale na pewno nie tak długo i intensywnie jak w pierwsze Company of Heroes i Dawn of War 2. Szkoda trochę...
...no, ale dość tych żali, idę szlifować swoją tanią ale skuteczną taktykę spamu T34 i saperów z miotaczami ognia.