Flagowa strzelanina FPP ukaże się na premierę PS4. Pod względem wykonania to tytuł z najwyższej półki. A jak z grywalnością?
Flagowa strzelanina FPP ukaże się na premierę PS4. Pod względem wykonania to tytuł z najwyższej półki. A jak z grywalnością?
Jeden z flagowych tytułów Sony pojawi się na premierę PlayStation 4. Nieczęsto zdarza się, żeby tytuł z górnej półki ukazywał się w tym czasie, ale to pokazuje jak bardzo poważnie japoński koncern traktuje start swojej nowej platformy do grania. Pokazy Killzone 2 były zapowiedzią cudów graficznych, jakie kiedyś w nieokreślonej przyszłości staną się ciałem za sprawą mocy PS3. W przypadku Killzone: Shadow Fall jest zupełnie inaczej - tytuł jest już grywalny i pozwala doświadczyć mocy PS4 już teraz.
Akcja krótkiego grywalnego dema nie toczyła się w mieście, które zaprezentowano na pokazie gry w lutym w Nowym Jorku. Tym razem walki toczyły się gdzieś w lesie, w górach, tuż przy rzece. Wcielamy się w żołnierza ISA należącego do oddziału Shadow Marshal. To elita elit, doskonali zabójcy. Już raz wcześniej mieliśmy okazję wcielić się w jednego z ich członków, a konkretnie w Luger w pierwszej części tej serii. Bohater znajduje się nieopodal miejsca, w którym rozbił się statek powietrzny. Trzeba zbadać miejsce katastrofy, a przy okazji wypełnić kilka innych mniejszych zadań. Sami ustalamy kolejność, co daje namiastkę nieliniowości. To coś nowego w stosunku do poprzednich części. Killzone raczej krytykowane było za bycie strzelaniną, w której biega się w rynnie - cały czas do przodu, niemal po sznurku. W Shadow Fall dostaniemy odrobinę więcej swobody.
Bohater znajduje się na wysokiej platformie. Żeby z niej zejść, musi zjechać po linie. Jedną z umiejętności członka Shadow Marshal jest wystrzelenie linki z hakiem. Nie w dowolny punkt ale i tak mamy dużą swobodę jeśli chodzi o wybór miejsca, do którego chcemy dojechać. Może to być na przykład druga platforma znajdująca się poniżej. Akurat jest tam Helghast, więc nadarza się okazja do wykonania cichego zabójstwa z powietrza. Dziwne, że nie ma żadnej informacji wskazującej, kiedy nacisnąć przycisk, żeby puścić się liny i opaść na przeciwnika - atak robi się to automatycznie, jeśli tylko odpowiednio się ustawimy podczas zjazdu.
Specjalnie zdolności bohatera wybieramy z menu przypisanego do touchpada znajdującego się z przodu nowego pada. Przesuwając palcem w prawo wybieramy linkę z hakiem. Pozostałe kierunki przypisano obsłudze drona. Latający robot może polecieć kilka metrów do przodu i jeśli zauważy Helghasta, automatycznie otworzy ogień ze swojego działka szybko prującego ołowiem. Dron przydaje się również w defensywie, bo potrafi rozłożyć energetyczną tarczę, przez którą przelatują tylko nasze pociski. Robot potrafi jeszcze podlecieć do wskazanego przeciwnika i porazić go prądem, paraliżując go na kilka sekund, dając tym samym okazję do wyeliminowania zagrożenia bez wysiłku.
Ile razy można korzystać z drona? Do oporu, co można uznać za przesadne ułatwianie rozgrywki. Być może jednak okaże się, że gra wcale nie jest taka łatwa jak mogłoby się wydawać i bez pomocy latającego robota nie damy sobie rady. A przecież nikt nikogo nie zmusza, żeby z niego korzystał. Skanować terenu też nie trzeba. Wybierając górę na krzyżaku aktywujemy falę, która rozchodzi się po okolicy tym dalej im dłużej przytrzymamy przycisk. Zaznacza wszystkich Helghastów znajdujących się w jej zasięgu. Widać ich wtedy nawet przez obiekty. Łatwo zaplanować atak, znając pozycję wroga.
Demo było ubogie jeśli chodzi o bronie. Bohater dysponował tylko jednym karabinem, który jednak potrafił przekształcić się w niby karabin snajperski strzelający potężnym ładunkiem energetycznym. Można go dodatkowo naładować, żeby zadać jeszcze większe obrażenia. Jak możecie się spodziewać, Helghaści otrzymali jeszcze więcej animacji ruchów, co oznacza również jeszcze bardziej widowiskowe zachowanie ich ciał dziurawionych kulami. Animacje śmierci stanowią wizytówkę serii od drugiej części i Shadow Fall nie ma zamiaru nic w tym temacie zmieniać.
Delikatna nieliniowość jeśli chodzi o zadania, czy umożliwienie graczowi opracowania własnej taktyki walki, to drobne usprawnienia, które nie pokazują jednak niczego, co można nazwać rozgrywką nowej generacji. Nie zauważyłem w Shadow Fall niczego, czego nie widziałbym w grach FPP na pecetach, PlayStation 3 i X360. Sprawiedliwie byłoby podkreślić, że demo było bardzo krótkie i nie sposób oceniać po nim całej gry. Być może nowy Killzone kryje w sobie jakieś szokujące rewelacje? Pozostaje poczekać do premiery. Na razie zapowiada się porządny shooter z perspektywy pierwszej osoby.