Może, bowiem nie działa w Marvel Heroes, nie działa w ogóle. To wielka tajemnica wszechświata, jak można było aż tak źle zrealizować ten projekt, który na papierze jest jednym wielkim niezaprzeczalnym sukcesem - ale się udało. I studio Gazillion, odpowiedzialne za tę porażkę, nie zapisze się w historii porażek tylko dlatego, że po Marvel Heroes słuch szybko zaginie, a i teraz gra nie wzbudza zbyt wielkiego zainteresowania. Całkiem słusznie, pragnę zaznaczyć.
No właśnie, to kolejne pole, na którym twórcy gry dali ciała - rozwój postaci. Na początku nie wygląda on aż tak fatalnie, bo mamy trzy drzewka umiejętności dla każdego herosa. I nawet jeśli nie ma tych umiejętności zbyt wiele, to jednak jakieś są, aktywne, pasywne, ataki podstawowe i moce dodatkowe. Wzięte z komiksów, oczywiście. I jest fajnie. Do momentu, gdy okazuje się, że projektanci nie mieli za bardzo pomysłów i większość umiejętności jest taka sama. Zwłaszcza zaś podstawowe ataki. Zdobywając kolejne poziomy, odblokowujemy możliwość korzystania z nowego rodzaju podstawowych ataków, jak nie przymierzając w Diablo III. Tyle, że w grze Blizzarda te nowe ataki były inne, ale tak samo dobre jak te poprzednie - chodziło o to, by łączyć je w kombinacje i różnie działające zestawy z innymi umiejętnościami. Dawanie po prostu nowych, lepszych ataków jest bez sensu, bo co to za rozwój, jeśli nie ma wyboru? Cóż, to właśnie rozwój z Marvel Heroes. Twórcy popełnili w ten sposób kreatywne seppuku. Od momentu gdy pojawiają się nowe ataki, nie ma już sensu inwestować w poprzednie, ba, momentalnie żałujemy, że wydaliśmy na nie jakiekolwiek punkty, bo prawie zupełnie przestały być użyteczne. Prawie, bo ktoś chyba zauważył, jak bardzo bezsensowny jest ten system i dołożył tu coś takiego jak "efekt synergii", w którym każdy punkt wydany na już bezużyteczną moc, daje niewielkie wzmocnienie tej następnej, z której jeszcze korzystamy. Jeszcze, bo po kolejnym progu porzucimy i ją na rzecz tej dużo lepszej następnej. System z Marvel Heroes to porażka na całej linii, zaprzeczenie wszystkiego, co gry action-RPG wypracowały przez ostatnie dwie dekady swojego istnienia. A na dodatek kiepsko się jeszcze gra!
Ja wiem, że to już kopanie leżącego, ale nie mogę tej kwestii pominąć. Przez ostatnie lata grałem we wszystkie hack & slashe, czy też action-RPG, które wyszły na PC. Lub prawie wszystkie, mało ważne zresztą. Marvel Heroes jest z nich najsłabsze pod względem tego podstawowego biegania i klikania. Głównie dlatego, że jest potwornie łatwe. Z racji swojej MMO-watości, nie ma tutaj dostosowywania poziomów trudności. I dlatego jest cały czas tak samo banalnie. Wrogowie, drastycznie mało zróżnicowani zresztą, giną jak muchy. Wystarczą podstawowe ataki, nie trzeba w ogóle kombinować, myśleć, wysilać się. Nigdy nie trzeba, nawet w walce z bossami. Są tu starcia nominalnie epickie, gdy pokonujemy Venoma na przykład, który ma taki długi pasek życia, że trzydziestu graczy musi go podgryzać przez 5 minut, żeby w końcu padł. I nawet te walki są nudne, bo bossowie są twardzi i... tylko twardzi, zamiast groźni. Nie zadają prawie żadnych obrażeń, nie trzeba unikać ich obszarowych ataków, zupełnie nic nie trzeba robić, oprócz trzymania przycisku i dyskretnego ziewania. Pewnie nawet bohater, który ma dziesięć poziomów mniej, nie zginąłby w tym kotle. Porażka. A skoro już mowa o porażkach i bohaterach z niskich poziomów...
Marvel Heroes to podręcznikowy zbiór pomysłów złych, lub też dobrych, ale źle zrealizowanych. Na przykład nasi bohaterowie. Gdy kupimy sobie nowego, to startuje on na pierwszym poziomie. Dość zrozumiałe... ale nie w momencie, gdy możemy sobie w dowolnej chwili tych bohaterów wymieniać! Nie trzeba zaczynać nowej gry, nowej fabuły, żeby grać inną postacią - one mogą się w każdej chwili zastępować. Fajnie, nie? No właśnie nie, bo jaki sens ma wymienianie Deadpoola z dwudziestego poziomu na Wolverine'a z drugiego? Ja wiem, że ta gra jest łatwa, ale nie aż tak, by Logan sobie poradził z zaawansowanymi przeciwnikami. Cóż więc trzeba zrobić? Oczywiście, wrócić się nim do poprzednich lokacji i mozolnie, w pocie czoła, nabijać mu doświadczenie. Tak jakby za pierwszym razem nie było to nudne. Kto to wymyślił? Nie mam pojęcia. Przecież można było zrobić jeden wspólny poziom zaawansowania dla wszystkich bohaterów, dzięki czemu można by się bawić w wymienianie ich w środku walki, w zależności od tego, kto by się lepiej w niej odnalazł i kto by się bardziej przydał w aktualnej drużynie. Ale po co zrobić coś z sensem, jak można wręcz przeciwnie.
I to jest chyba kwintesencja tego, czym jest Marvel Heroes. To świetny pomysł na grę zrealizowany całkiem na opak. Wszystko, co powinno być tutaj fajne, jest kiepskie. Tak jakby umyślnie ktoś się postarał, by źle to zrobić. Nie wiem kto, nie rozumiem dlaczego, ale szczerze odradzam zbliżanie się do jego dzieła. Jest tyle naprawdę dobrych gier darmowych, jest tyle fajnych, pomysłowych action-RPG, że tego tutaj naprawdę nie trzeba próbować. I to zwłaszcza, jeśli jesteście fanami postaci z komiksów Marvela - zderzenie mojej szczenięcej fascynacji X-men i Spidermanem z tym, co oferuje ta gra, było naprawdę bolesne. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek ktoś sprawi, że nie będę chciał mieć nic wspólnego z Wolverinem - a Marvel Heroes udało się i to bardzo skutecznie zniechęcić mnie do grania nim. I nie tylko nim, ale i całą resztą komiksowej braci. Niepojęte, ale prawdziwe. Na szczęście nie muszę w to dalej grać, a czas leczy rany, więc i o tej traumie, którą było obcowanie z Marvel Heroes, kiedyś zapomnę. A teraz wybaczcie, idę sobie obejrzeć Avengers w ramach odtrutki. I poprawić The Amazing Spidermanem, dla pewności, że zadziała.