Sytuacja na rynku gier MOBA, czyli tych w których drużyny graczy biegają po ciągle tych samych mapach i biją ciągle te same stworki, jest w tym momencie dość jasna. Jest dwóch liczących się graczy, DOTA 2 od Valve i League of Legends od Riot Games. Obie firmy są relatywnie małe i niezależne, choć Riot jest własnością chińskiego koncernu Tencent, a Valve to mocarny operator Steama, co jednak nie ma większego znaczenia w tym kontekście. Ważne, że w zasadzie żaden z "dużych" graczy jeszcze się nową modą, jaką są gry MOBA, nie zajął. Duże korporacje są powolne i mają spore opóźnienie w podłapywaniu nowinek - tak samo było z sieciowymi strzelankami i grami MMO. Ale te same korporacje mają środki wystarczające, by, gdy się już obudzą, nieźle namieszać. No, chyba że przytrafi im się katastrofa w stylu Star Wars: The Old Republic, najprawdopodobniej najdroższej gry w dziejach, która miała zdominować świat MMO... a teraz w zasadzie nikt w nią nie gra. Tę porażkę trzeba zapisać na konto Electronic Arts, potentata w branży. Dawngate to także Electronic Arts, tym razem próbujące przebić się na rynku MOBA. Jak będzie tym razem? Też porażka?
Cóż, po spędzeniu ładnych paru godzin z dość wczesną wersją beta Dawngate, stwierdzam, że... niekoniecznie. A nawet wręcz przeciwnie, sam się nie spodziewałem, że tak mi się Dawngate spodoba. Głównie dlatego, że stara się być inne, zachowując jednocześnie wszystko to, co jest potrzebne. I nie rżnie wszystkiego bezwstydnie z konkurentów, jak na przykład rosyjska MOBA Prime World, która jest w zasadzie kopią DOTA 2. Co nie znaczy, że Dawngate nie jest podobne do aktualnie miłościwie nam panujących MÓB (tak to się powinno odmieniać?), bo owszem, zbieżności są tu liczne, głównie w kierunku League of Legends. Ale to są zbieżności, a nie plagiaty, bo nawet jeśli pewne rzeczy zostały zapożyczone, to przy okazji rozwinięte. Lub wygodnie uproszczone. Ale o tym za moment.
Dawngate to MOBA, czyli gra, w której jest jedna mapa. Na dwóch jej końcach znajdują się ufortyfikowane bazy przeciwnych drużyn. Od bazy do bazy prowadzą aleje, którymi nieustannie podążają "armie" stworków sterowanych przez sztuczną inteligencję, ślepo prących w kierunku umocnień wroga. Zadaniem graczy jest pomaganie swoim stworkom w tym marszu i jednoczesne uniemożliwianie tegoż samego marszu wojskom przeciwnika. No i zabijanie graczy z drugiej drużyny. Wszystkie gry MOBA bazują na tych zasadach, nawet jeśli, tak jak Smite, odrzucają inne, takie jak RTSowy widok z góry i sposób sterowania. Dawngate pod tym względem jest tradycyjne, a schemat kontroli i ogólne wrażenie, jakie sprawia kierowanie bohaterami, najbliższe jest chyba DOTA 2. Ale to może tylko takie złudzenie, wywołane nieco podobną oprawą graficzną.
Dawngate różni się od swoich konkurentów już na samym wejściu - mapa jest tu inna. Zamiast ortodoksyjnych trzech alei i mapy przedzielonej na środku rzeką, mamy tylko dwie linie i żadnych cieków wodnych. Trochę przypomina to kameralną mapę Twisted Treeline z League of Legends, tylko rozdmuchaną do pełnego rozmiaru przeznaczonego dla drużyn pięcioosobowych. Aleje są zatem dwie i zajmują mniejszość mapy - większość to teren leśny, czyli dżungla, rozległa i obfita. Normalnie w dżungli jest miejsce dla jednego gracza, czasem dwóch, jak w DOTA 2. W Dawngate pewnie i trzech by się zmieściło, a dwóch może sobie szaleć do woli, gdyż stworków do zabicia jest naprawdę wiele. Już ta jedna okoliczność sprawia, że w Dawngate gra się nieco inaczej niż w pozostałe MOBA - inna jest dynamika gry na linii, gdy gdzieś tam w ciemności krąży dwóch wrogich dżunglerów, którzy mogą na naszą linię wskoczyć nagle z przynajmniej czterech różnych punktów. A my mamy tylko jedną czujkę do postawienia - tak się bowiem składa, że Dawngate rozwiązało problem wizji i czujek w sposób prosty i elegancki, dając każdemu graczowi jednego, samoczynnie się odnawiającego "warda". Genialny pomysł, jak dla mnie, bo rozkłada obowiązek stawiania czujek na wszystkich po równo i zwalnia z niego postacie wsparcia, a jednocześnie nie pozwala jednej z drużyn uzyskać z jakiegoś powodu "przewagi" w wizji. Świetnie pomyślane.