Działa to trochę jak wygaszacz ekranu – dobrze wygląda, ale nie służy czemuś większemu, a już na pewno, nie przyciąga na długie godziny.
Trudno pisać o produkcji powszechnie uwielbianej. Trudno przebić się ze swoją odosobnioną opinią, gdy zewsząd słychać tylko peany zachwytów. Spróbuję. Arcane, to według mnie serial mocno przereklamowany – kolorowa wydmuszka z atrakcyjną powłoką, lecz pustą w środku. Uff, rzekłem. Jeśli jeszcze fani League of Legends nie zrobili zwrotu w tył po takim wstępie, postaram się nakreślić mój punkt widzenia.
Jedno sobie obiecałem: jako że nie jestem graczem LoL-a, przez cały seans drugiego sezonu Arcane, w celu zachowania obiektywizmu, starałem się patrzeć na ten twór tak, jakby był adaptacją gry, którą znam i cenię. Dajmy na to Diablo albo, bardziej adekwatne do klimatu, World of Warcraft. Wyobrażałem sobie, jak zmienia się moja percepcja, gdy czuję jakikolwiek związek z bohaterami poznanymi wcześniej w grze lub ze światem, który już wcześniej odkryłem. Ta perspektywa okazała się pomocna, bo zrozumiałem, że można patrzeć na ten serial z emocjonalnym zaangażowaniem. Uruchamiałem ten „włącznik” zawsze wtedy, gdy czułem się przytłoczony teledyskową feerią kolorów, efektów i widowiskowych scen. A czułem się przytłoczony często. Za często.
Hermetyczna fabuła, która nie angażuje
To zdaje się być głównym problemem produkcji Netflix stworzonej z niezwykłą pieczołowitością przez francuskie studio Fortiche. Wiedzieliśmy już po pierwszym sezonie, że Arcane to tak naprawdę serial hipnotyzujący i efektowny – w wymiarze, jakiego telewizja wcześniej nie znała – a jednocześnie z fabułą hermetyczną, mało angażującą i trudno dostępną dla widzów nieznających świata League of Legends. Czekaliśmy prawie trzy lata na kolejny sezon, nie wiedząc, czy twórcy zdecydują się nas drugi raz zaprosić do tego świata. Produkcja pochłonęła bowiem ogromne nakłady stając się jedną z najdroższych serialowych animacji w historii. Ponadto wymagała niesamowitego wysiłku animacyjnego, ponieważ każda scena to efekt precyzyjnej pracy, łączącej styl malarski z dynamiczną akcją.
Czekaliśmy i się doczekaliśmy. Jestem przekonany, że fani serii będą uradowani. To nadal jest piękne, mówię to szczerze. Z czysto technicznego punktu widzenia trudno nie uznać pracy speców od animacji za oszałamiająco dobrą. Jednak po drugim sezonie moje zdanie się ugruntowało: niestety, historia jest tu pretekstem do widowiska, a nie odwrotnie. Innymi słowy, to, co dzieje się na ekranie, nie ma większego znaczenia – ważniejszy jest efekt. Twórcy kreślą co prawda relacje między bohaterami, osadzają ich w atrakcyjnym wizualnie świecie, nadają im motywacje i kładą przed nimi stawkę, o którą mają walczyć. Jako widz jednak ani tego nie zrozumiałem, ani nie poczułem.
Festiwal niesamowitych efektów
Nazwiecie mnie ignorantem – droga wolna. Wierzcie mi, trochę filmów obejrzałem, trochę historii prześledziłem, a to, co doświadczyłem w Arcane, nie służy większemu celowi. To zlepek scenopisarskich klisz, które silą się na górnolotny przekaz, ale trafiają w próżnię. Twórcy poruszają wrażliwe społecznie tematy (związki nieheteronormatywne także się tu pojawiają), by pokazać, że czują potrzeby współczesnego widza. Jednak treść traktują po macoszemu, jako pomost do kolejnych popisów animacji, skierowanych do pokolenia TikToka, żądnego szybkiego dopływu dopaminy. Ostatecznie historia opowiada trochę o zagubieniu – główna bohaterka traci relację z siostrą, by gdzieś po drodze ją odnaleźć i jednocześnie odkryć siebie. Taki obraz wyłania się, gdy odsunie się na bok trudną do zrozumienia politykę i mało wyrazistego antagonistę. Zagubienie bohaterki może jednak udzielić się także widzowi, jeśli ten nie zna świata LoL-a.
GramTV przedstawia:
Nie zaprzeczam – Arcane to wizualne arcydzieło, oszałamiające animacją i technicznym dopracowaniem. Każda klatka wygląda niczym obraz godny oprawienia – pełna detali, dynamiki i wyrafinowanego stylu. Cóż z tego, jeśli działa to trochę jak wygaszacz ekranu – dobrze wygląda, ale nie służy czemuś większemu, a już na pewno, nie przyciąga na długie godziny. Ppod powierzchnią tej widowiskowości kryje się zaskakująco płytka, hermetyczna fabuła. Dla osób niezaznajomionych z grą świat przedstawiony może wydawać się chaotyczny i trudny do ogarnięcia, a bohaterowie – pozbawieni głębi i motywacji, które mogłyby angażować emocjonalnie. Nie udało mi się tego poczuć, nawet gdy wyobrażałem sobie, że patrzę na bohaterów WoW-a.
Jedno jest pewne – Netflix na pewno będzie zadowolony z wyników oglądalności. Studio odpowiedzialne za League of Legends, czyli Riot Games, z pewnością uzna zadanie za wykonane, bo serial na pewno umocni już i tak niemałą bazę fanów w wierze, że gra jest czymś wciąż zasługującym na kult. Szkoda tylko, że sam serial na kult nie ma szans, będąc produktem wygenerowanym pod konkretny gust. Arcane to piękne, lecz puste doświadczenie, które bardziej zachwyca, niż wciąga. Trzeciego sezonu nie będzie. I chyba dobrze.
5,5
Arcane to piękne, lecz puste doświadczenie, które bardziej zachwyca, niż wciąga.
To żeby oddać trochę sprawiedliwości pewnym aspektom tej produkcji, powiem, że życzyłbym sobie by niektóre gry dostąpiły choćby takiej adaptacji, jakkolwiek scenariuszowo miałkiej, to jednak robionej z polotem i sercem. I pomyśleć, że swego czasu Netflix chciał adaptować Diablo. Po doświadczeniach z Arcane ciekawi mnie, w jakim kierunku by z tym poszli.
Pytanie kto by to robił. Dlatego też trochę czekam na Secret Level i jestem ciekawy jak jakościowo ten serial się obroni pod różnymi względami.
Nie no, jasne że tak i też się zgadzam z tym, że różne punkty widzenia są potrzebne. Jednych męczy, inni mówią że chcieliby więcej. Ja zdecydowanie jestem z tych drugich, ale bardziej pod kątem tego, że wolałbym, aby ten serial zamiast skoków czasowych prezentował tę historię płynniej opowiadając o wszystkich wydarzeniach.
Piwon napisał:
Jakkolwiek ocena uwzględniałaby obiektywne starania, koniec końców, zawsze będzie oparta na subiektywnych preferencjach. Rozumiem, że dałbyś 8, szanuje, ja mam blisko 6, bo jednak choćby na poziomie samej stylistyki jest tu sporo do docenienie. Nie ukrywam, że uruchamiałem kiedy tylko mogłem wyobrażenie o Arcane jako czegoś, co lubię bo jest związane z grą, którą znam, ale na dłuższą metę - nie dało się. Zmęczył mnie ten serial po prostu. ;) Mam nieodparte wrażenie, że mogę nie być w tej opinii odosobniony, bo Arcane jakkolwiek mając rozrywkowy charakter, to jednak jest wymagające, z racji swego rytmu.
To żeby oddać trochę sprawiedliwości pewnym aspektom tej produkcji, powiem, że życzyłbym sobie by niektóre gry dostąpiły choćby takiej adaptacji, jakkolwiek scenariuszowo miałkiej, to jednak robionej z polotem i sercem. I pomyśleć, że swego czasu Netflix chciał adaptować Diablo. Po doświadczeniach z Arcane ciekawi mnie, w jakim kierunku by z tym poszli.
Jakkolwiek ocena uwzględniałaby obiektywne starania, koniec końców, zawsze będzie oparta na subiektywnych preferencjach. Rozumiem, że dałbyś 8, szanuje, ja mam blisko 6, bo jednak choćby na poziomie samej stylistyki jest tu sporo do docenienie. Nie ukrywam, że uruchamiałem kiedy tylko mogłem wyobrażenie o Arcane jako czegoś, co lubię bo jest związane z grą, którą znam, ale na dłuższą metę - nie dało się. Zmęczył mnie ten serial po prostu. ;) Mam nieodparte wrażenie, że mogę nie być w tej opinii odosobniony, bo Arcane jakkolwiek mając rozrywkowy charakter, to jednak jest wymagające, z racji swego rytmu.
Nie no, jasne że tak i też się zgadzam z tym, że różne punkty widzenia są potrzebne. Jednych męczy, inni mówią że chcieliby więcej. Ja zdecydowanie jestem z tych drugich, ale bardziej pod kątem tego, że wolałbym, aby ten serial zamiast skoków czasowych prezentował tę historię płynniej opowiadając o wszystkich wydarzeniach.