DuckTales: Remastered - recenzja

Paweł Pochowski
2013/09/03 11:30
9
0

Dzioby w górę! Capcom od momentu ujawnienia prac nad DuckTales: Remastered nie testował zbyt długo naszej cierpliwości i wersje na PC oraz PlayStation 3 są już dostępne, natomiast wersja Xboksowa czai się tuż za rogiem. Pytaniem pozostaje, czy aby na pewno otrzymaliśmy to, czego chcieliśmy?

DuckTales: Remastered - recenzja

Spokojny dzień w Kaczogrodzie, podczas którego słonko świeciło wysoko na niebie, a Sknerus McKwacz zapewne oddawał się polerowaniu swoich monet lub liczeniu majątku przerwała zatrważająca wiadomość - oto nie kto inny, jak sami Bracia Be włamali się do skarbca pana McKwacza! Sknerus nie tracił ani chwili i czym prędzej kazał Cezarowi zawieźć się na miejsce, gdzie dokonał strasznego odkrycia - Braciom udało się także schwytać Hyzia, Dyzia oraz Zyzia, uratować trzeba więc nie tylko skarbiec, ale i przetrzymywaną w nim trójkę rodzeństwa. Sknerus być może do kieszeni zaglądać nie lubi, ale przed ratowaniem rodzeństwa, a przede wszystkim swojego majątku, nie wahał się ani chwili. Uzbrojony tylko i aż zarazem we własną laskę ruszył chyżo przed siebie, by dokopać zuchwałym Braciom Be i oswobodzić swoich siostrzeńców. Tak oto zaczyna się pierwszy poziom DuckTales: Remastered - poziom, którego co ciekawe, w oryginale... nie było.

Już po chwili dzieciaki całe i zdrowe cieszą się wolnością, Bracia Be dostają to, na co zasługują, a Sknerus dzięki pewnemu znalezionemu dokumentowi rusza w podróż życia poszukując drogocennych skarbów umieszczonych w kilku trudno dostępnych miejscach. I tu już wkracza do akcji pierwotna wersji gry DuckTales: Remastered, która ukazała się na konsolę NES w roku 1989. I choć nie brakuje głosów o tym, że była to jedna z najlepszych platformówek tamtego czasu i głównie dlatego wiele osób oczekiwało na premierę odświeżonej wersji z zapartym tchem, nie można pominąć faktu, że zdecydowana większość aktualnych graczy nigdy w pierwowzór nie grała i niewiele o nim wie. Z jednej więc strony Remastered to doskonała okazja, by zapoznali się z klasyką, ale z drugiej strony istnieje duże ryzyko, że niestety mogą jej nie docenić. Wszystko dlatego, że nowe DuckTales jest bardzo wierne względem oryginału, a trzeba pamiętać, że mowa tu o produkcji sprzed ponad 20 lat. Od tego czasu rozrywka elektroniczna zmieniła się niesamowicie, a gry, które bawią nas obecnie, w niczym nie przypominają tych pierwszych.

Klimat - to jest to, co uderza po gębie od pierwszej chwili spędzonej z DuckTales: Remastered i nie opuszcza ekranu aż do końca zabawy. Od samego początku, gdy usłyszycie pierwsze takty oryginalnego intra do gry, a na ekranie zobaczycie jej logo, przez filmik wprowadzający do zabawy i przechodzenie kolejnych poziomów, aż do samego wielkiego finału obecny jest w grze niezapomniany klimat wieczorynek lub sobotnich poranków spędzanych przy TVP1 z Kaczymi Opowieściami, popołudni zaczytanych po uszy w Kaczorze Donaldzie czy Gigancie lub wieczorów z NES i pierwszą wersją DuckTales w roli głównej. Dla każdego może to być zupełnie coś innego, ale jeżeli kiedykolwiek przez Wasze dzieciństwo przewinęła się mieszkająca w Kaczogrodzie niesforna paczka siostrzeńców, chciwy kaczor-bogacz czy zwariowany nieżyciowy wynalazca, to z całą pewnością wszystko to stanie przede Waszymi oczami tuż po uruchomieniu gry i przypomni szczęśliwe chwile, gdy mieliście zarówno mniej zmarszczek na twarzy jak i mniej zmartwień na głowie.

Wizualnie DuckTales: Remastered to robota po prostu mistrzowska! Ekipie czarodziejów z Way Forward Technologies udało się w taki sposób oddać charakterystyczną dla uniwersum Kaczora Donalda grafikę, że wygląda niczym oryginalnie malowana przez rysowników Walta Disneya. Gdybym dziś miał jeszcze raz zasiąść przed telewizorem z zamiarem obejrzenia czegoś z Kaczkami w roli głównej, chciałbym, by wyglądało to dokładnie tak jak DuckTales: Remastered. Poszczególne lokacje sprawiają wrażenie ręcznie malowanych, każdy przewijający się na ekranie element jest praktycznie żywcem wyciągnięty z komiksowych kart i prezentuje unikalny dla marki styl. Także animacja poszczególnych bohaterów stoi na wysokim poziomie, ale to jeszcze nic, bo prawdziwie mistrzowską robotą jest tutaj dubbing. Twórcom gry udało się zaangażować do prac nad udźwiękowieniem oryginalnych aktorów podkładających głos dla Sknerusa, Hyzia, Dyzia, Zyzia i całej reszty kaczej ekipy. Dzięki temu DuckTales: Remastered jest od A do Z spójne względem uniwersum i to właśnie ta wierność i dbałość o szczegóły decyduje o tym, że pod względem klimatu produkcja ta to istne arcydzieło i idealnie oddaje każdy ważny aspekt gry w której występują jedyne w swoim rodzaju Kaczki. Genialny i jedyny w swoim rodzaju soundtrack uzupełnia ścieżka dźwiękowa zawierająca - a jakże by inaczej - odświeżone wersje podkładów muzycznych obecnych w oryginalnym DuckTales, w tym niezwykle wpadający w ucho motyw przewodni serialu, w którego refrenie każda żywa dusza w promieniu pięciu metrów od komputera/konsoli dołącza się do chórku śpiewając melodyjne "Uu-uu"" tuż po słowie "DuckTales!".

No dobra, ale jako, że muzyka czy aktorzy podkładający głos dla poszczególnych postaci to tylko i zarazem aż tło dla dobrej zabawy jeszcze kilka słów o tym jak wygląda rozgrywka sensu stricte w DuckTales: Remastered. A więc Sknerus McKwacz, zgodnie zresztą z pierwszą grą DuckTales, co chyba nie jest żadną niespodzianką, wchodząc w posiadanie mapy dowiaduje się gdzie szukać pięciu niezwykle cennych skarbów. Rusza więc na poszukiwania tych błyskotek, bo przecież komu jak komu, ale jemu bogactwa nigdy za wiele. Wraz z nim w poszczególnych wyprawach pojawiają się także Śmigacz McKwak, Tasia Van Der Kwak, Diodak, Robokwak, Bubba czy Magika De Czar. A pięć odwiedzanych lokacji to dżungla, Himalaje, kopalnia złota, Transylwania oraz księżyc. Każda z nich jest oczywiście prawie idealnie odwzorowana względem pierwowzoru włącznie z rodzajami i umiejscowieniem przeciwników czy miejscem ukrycia skarbów.

GramTV przedstawia:

Gracz wcielając się w Sknerusa rusza przed siebie aby odszukać ukryte skarby. W tym celu zawsze musi odnaleźć poukrywane na mapie przedmioty (lub osoby, bo i tak się zdarza), które w ten czy inny sposób przyczynią się do osiągnięcia głównego celu. Przechodzimy więc kolejne plansze unikając przeciwników i skacząc na posiadanej przez McKwacza lasce niczym na drążku pogo, co jednocześnie umożliwia nam doskakiwanie w trudno dostępne miejsca jak i pokonywanie przeciwników. Zabawa nie jest skomplikowana, choć nie należy także do łatwych - nietrudno jest "skusić", a biorąc pod uwagę ograniczoną ilość żyć oraz serduszek, które mamy do dyspozycji, naprawdę trzeba uważać, by nie zakończyć gry wcześniej niż byśmy sobie tego życzyli. Tym bardziej, że gdy zginiemy (nie tyczy się to jedynie najłatwiejszego poziomu trudności), a nie pozostanie nam już żadne Sknerusowe życie - cały poziom należy przechodzić od nowa. Jest to szczególnie trudne przy walkach z bossami, które są najbardziej wymagającym elementem gry oraz mogą być przyczyną największych frustracji.

Wszystko dlatego, że DuckTales: Remastered to remake pełną gębą, co ma swoje dobre i złe strony. Dobre opisałem powyżej, ale wraz z nimi twórcy zachowali także wierność oryginałowi w elementach, które dziś nie są mile widziane. Brak zapisu stanu gry w dowolnym momencie, niewielka liczba dostępnych akcji dla głównego bohatera, brak możliwości kooperacji z innymi graczami, mała ilość plansz, a wreszcie obchodzenie się z graczem w sposób, którego nie znajdziecie w innych, nowo wydawanych platformówkach, to najbardziej kontrowersyjne elementy gry. Gra aż ocieka klimatem, ale jednocześnie na tle nowych przewijanych gier planszowych typu Braid, Trine czy innych im podobnych korzysta z archaicznych wręcz rozwiązań, które niekoniecznie pozytywnie wpływają na przyjemność czerpaną z czasu spędzonego przy tym tytule. A propos czasu, nie można pominąć kwestii długości gry - DuckTales: Remastered da się spokojnie zaliczyć w trzy godziny. Taki wynik mogę wybaczyć ambitnemu i spójnemu Brothers: A Tale of Two Sons, ale jak na prostą platformówkę jest to zdecydowanie zbyt mało.

Do nie najlepiej wykonanych elementów gry z całą pewnością zaliczyć można problematyczne sterowanie, które od czasu do czasu prezentuje się z naprawdę słabej i niezbyt precyzyjnej strony. Raz na jakiś czas naskoczenie na przeciwnika drążkiem pogo lubi się nie udać, przez co tracimy cenne życie - także przeskakiwanie po łańcuchach czy wyskakiwanie z pędzącego wózka to elementy strasznie chimeryczne, przez co nie zawsze miałem wrażenie, że skusiłem z własnej winy. Fani oldschoolu będą wniebowzięci, gdy gra podziękuje im za udział w misji po wykorzystaniu danego limitu żyć - ale większość graczy będzie niezwykle wkurzona, ponieważ w DuckTales: Remastered znajdą się elementy (niektóre skoki, pojedynki z bossami), które trzeba powtórzyć kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt razy. Każdorazowe przechodzenie całego poziomu, by dotrzeć w to miejsce, skusić kilka razy i przechodzić od nowa to wersja zabawy jedynie dla prawdziwych hardcoreowców. Reszta będzie musiała zadowolić się obniżeniem poziomu trudności, który wraz z nielimitowaną liczbą żyć czyni zabawę znacznie łatwiejsza, choć i mniej frustrującą.

Twórcy tak kurczowo trzymali się oryginału, że w kilku miejscach wprost przesadzili. Tak na przykład jest z konstrukcją etapów, na których niestety znajduje się zbyt mało obiektów i czasami sprawiają wrażenie pustych. Kilka porozstawianych w zamku sarkofagów czy kamiennych podestów to za mało, by sprawić wrażenie dobrze urządzonego miejsca. Także niewidzialne diamenty, które przed zebraniem trzeba najpierw znaleźć (tzn. zahaczyć o miejsce, w którym się znajdują), są reliktem przeszłości ni jak nie pasującym do nowoczesnej rozgrywki. Różni gracze ocenią to na swój subiektywny sposób, ale część tych rozwiązań uznać można zarówno za duże zalety, jak i znaczne wady DuckTales: Remastered.

Bardzo fajnym elementem jest to, że przebywając pomiędzy misjami w swoim skarbcu możemy wejść do sejfu i wykonać piękny długi skok na główkę nurkując w złote monety. To oczywiście pomysł wyciągnięty prosto z serialu, co tym mocniej pokazuje wierność względem oryginału DuckTales: Remastered. Oprócz tego gra posiada niewielki potencjał do jej ponownego przechodzenia i pewnie wiele osób się na to nie zdecyduje - gdy już znacie poszczególne poziomy niewiele może Was zaskoczyć. Ewentualną motywacją może być albo chęć przejścia gry na wyższym poziomie trudności, albo też odblokowania wszystkich możliwych elementów. A, że czynimy to za pieniądze zebrane podczas przechodzenia gry, jednokrotne jej przejście zdecydowanie na to nie wystarczy. Co ważne, za złote monety zyskujemy dostęp do naprawdę wartościowej zawartości - szkiców koncepcyjnych, artworków czy wspomnianych powyżej piosenek będących podkładem muzycznym gry. Jednocześnie szkoda, że twórcy nie urozmaicili zabawy możliwością odblokowywania innych grywalnych postaci, co przykułoby do monitora na długie godziny.

Reasumując, DuckTales: Remastered to remake niezwykle wierny oryginałowi, przez co kopiujący aspekty, które dziś oceniane będą pozytywnie wraz z tymi, które mogą się nie spodobać. Gra najbardziej najbardziej przypadnie do gustu oldschoolowcom, ale pewnie i wśród nich znajdą się ci, którzy od archaicznych rozwiązań odbiją się niczym piłka tenisowa od ściany. By dobrze się przy tym tytule bawić, należy nie tylko uwielbiać klimat komiksów rodem z Kaczogrodu, ale być świadomym jego możliwych wad i chcieć przymknąć na nie oko. Gdy już to zrobimy DuckTales: Remastered odwdzięczy nam się toną świetnego klimatu i magiczną stroną audiowizualną. Osobiście podoba mi się odświeżenie DuckTales w tak wiernej oryginałowi formie, choć lepiej bawiłbym się, gdyby twórcy zdecydowali się na wprowadzenie kilku nowszych rozwiązań i urozmaicenie zabawy o większą ilość grywalnych postaci czy możliwość grania w kooperacji. Idealnie natomiast byłoby, gdyby to wszystko pojawiło się w przyszłości w DuckTales 2 - grze oferującej ten sam klimat, ale opowiadającej zupełnie nowe przygody oparte o nowe fundamenty. I tego właśnie Wam jak i sobie zarazem życzę. Dzioby w górę! Może się spełni.

6,7
Wierność oryginałowi przynosi z sobą zarówno wady, jak i zalety, ale to nadal DuckTales
Plusy
  • klimat rodem z Kaczogrodu
  • świetna grafika
  • strona dźwiękowa produkcji
  • remake pełną gębą
  • dodatki do odblokowania
Minusy
  • niezbyt długa
  • gra oparta na jednym pomyśle
  • brak możliwości kooperacji czy odblokowania innych postaci
  • problematyczne sterowanie
Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
03/09/2013 14:41
Dnia 03.09.2013 o 13:26, Karanthir666 napisał:

Lol... Coop w ducktales? Ciekawe jak autor recenzji to sobie wyobraża?

Srak.Zagraj w Rayman Origins.

Zaix_91
Gramowicz
Autor
03/09/2013 14:39

> Jeden gracz> chciałby iść do przodu, a drugi zejść na dół. Nie wspominając już o eksterminacji mobów.> To nie jest gra typu Contra, że się gna przed siebie.Wiele przewijanych platformówek oferuje coopa i świetnie się on w nich sprawdza - są to zarówno nowe (Trine) jak i stare (Jazz Jackrabbit 2). Nie muszę mieć wybujałej wyobraźni by wyobrazić sobie w Ducktales fajnie działający coop, który urozmaiciłby zabawę. A to, by działał on odpowiednio i "nie frustrował graczy" - broszka twórców, nie moja.

Zaix_91
Gramowicz
Autor
03/09/2013 14:37
Dnia 03.09.2013 o 13:58, beziko napisał:

Drugi i trzeci minus to jakaś jawna kpina... Poza tym, wg mnie ocena za niska. Ja się świetnie bawiłem pomimo że jest krótka :)

No akurat długość gry do jakości zbyt wiele nie ma. ;) Co do jednego pomysłu - taka prawda, jak na platformówkę zakres możliwych ruchów jest niewielki, wszystkich przeciwników pokonujemy tak samo, nie jest to zbyt dobre dla grywalności. Natomiast minus "brak możliwości kooperacji czy odblokowania innych postaci" odwłouje się do tego, że gra ma niewielkie "replayability" jeżeli nie chcemy odblokowywać obrazków, a inne postaci mogłyby to zmienić.




Trwa Wczytywanie