Mieliśmy okazję pograć przez kilka godzin w najnowszą odsłonę serii Thief. Czy najnowsza produkcja Eidos Montreal jest w stanie sprostać legendzie?
Mieliśmy okazję pograć przez kilka godzin w najnowszą odsłonę serii Thief. Czy najnowsza produkcja Eidos Montreal jest w stanie sprostać legendzie?
Już sam fakt, że dziennikarzom udostępniono obszerną wersję, obejmującą kilka rozdziałów, był pozytywnym sygnałem. Jeśli wydawca nie boi się na ponad miesiąc przed premierą pokazać sporego fragmentu gry, nie ogranicza się do wybranego, dopieszczonego epizodu, to znaczy, że produkt został uznany za dobry. Grę mogliśmy testować w siedzibie polskiego wydawcy, czyli Cenegi na konsolach PlayStation 4, udostępnionych (podobnie jak wielkie telewizory) przez polski oddział koncernu Sony. Wśród dziennikarzy było kilku fanów serii, więc na początek pozwolono nam przyjrzeć się opcjom związanym z poziomami trudności. Trzeba przyznać, że pod tym względem Thief jest bardzo elastyczna grą...
Najniższy poziom trudności to furtka dla niedzielnych graczy. Jeśli ktoś nie ma cierpliwości to skradania się, może zagrać na średnim. Po pierwsze strażnicy nie są wtedy nadwrażliwi, po drugie nawet jeśli dojdzie do awantury, Garrett powinien sobie poradzić z przeciwnikami. Jeśli zaś ktoś pragnie wyzwania, wybierze poziom trudny. Dla harkorowców zostawiono coś jeszcze ciekawszego: możliwość ręcznego dostosowania rozmaitych elementów. Tych opcji Thief oferuje naprawdę dużo, począwszy od drobiazgów, na trybie Iron Man skończywszy. Po drodze zaś mamy na przykład zapis jedynie pomiędzy rozdziałami, kwestie kosztów ekwipunku i kar za ataki na cywilów. Im trudniejszą uczynimy rozgrywkę, tym więcej bonusowych punktów dostajemy za każdy rozdział. No a to ma kolosalne znaczenie, jeśli ktoś lubi chwalić się swoimi wynikami - co w przypadku PlayStation 4 jest niejako integralnym elementem zabawy.
Jako, że oddany nam do dyspozycji fragment gry Thief zapewniał dobre pięć godzin zabawy, musiałem ograniczyć się do testowania tylko jednego poziomu trudności. Wybrałem średni, jako taki, który uruchomi na początek większość graczy. Po ukończeniu każdego rozdziału, gra podaje nam statystki, wśród których kluczowy jest sposób przechodzenia etapu. Kołowy diagram informuje nas, czy częściej działaliśmy jak cień, czy może raczej ja oportunista lub wręcz rzeźnik. W każdym z rozdziałów postarałem sie stawiać na inne podejście. Skryte działanie wymaga czujności i pewnej znajomości gatunku. Ścieżka pośrednia jest... po prostu pośrednia. Za to brutalne działanie jest pozornie łatwiejsze, ale nie oszukujmy się: Garrett to nie Duke Nukem. Moim zdaniem stawianie na jatkę nie ma w tej grze sensu, choć dla niewyżytych zostawiono taką furtkę.
Świat przedstawiony to mniej więcej to, co znamy z wcześniejszych gier, ale z wyraźną już domieszką industrialną. Z tego powodu Thief u większości braci dziennikarskiej budził lekkie skojarzenia z Dishonored. Po wstępie, ukazującym codzienne życie Garretta, czyli włamania i gonitwy po dachach (takie czasy, że parkour jakiś być musi), fabuła - z pewnego ważnego powodu - przeskakuje o rok. Miasto jest wtedy mocno zmienione, trawione plaga i regulowane poprzez stan wyjątkowy. Ofiary zarazy są wszędzie, martwych zwozi się z ulic wózkami, ostatecznie trafiają oni do wielkiej manufaktury, w której podwieszeni na hakach wędrują do pieca. Nim tam trafią, personel iska ich w poszukiwaniu czegokolwiek cennego. Na ulicach pełno jest straży, która egzekwuje zakaz wychodzenia z domów po zmroku. Na szczęście jednak są takie zaułki, gdzie służbiści nie docierają. W jednym z takich miejsc urzęduje paser, z którym robimy interesy.
Mimo podziału na rozdziały, pchające do przodu fabułę, Thief oferuje nam dużo swobody. To zaś oznacza, że niezależnie od głównego zadania możemy włamywać się i grabić. Warto z tej możliwości korzystać, bo kasy jest wiecznie mało. Szybko przekonałem sie, jak dobrze zrobiłem, gromadząc małą fortunę na początku - dzięki temu mogłem sprawić sobie narzędzie, które bardzo mi ułatwiło działanie w kolejnej misji. Podobnie było z trzeci rozdziałem, w którym niezwykle przydatny jest sprzęt do rozbrajania pułapek. Tak więc nie tylko z pobudek turystycznych warto zwiedzać miasto (piękne w swym mrocznym wystroju), sama mechanika gry zachęca nas, byśmy spenetrowali wszystko, co się da. Przecież za coś trzeba nakupić sprzętu, chociażby słynnych wodnych strzał do gaszenia pochodni...
Nowy Thief - moim skromnym zdaniem - oferuje wszystko, co powinien. Garrett jest Garrettem, Miasto jest Miastem, a potłuczone szkło skrzypi pod butami. Podważanie okien, obszukiwanie obrazów w poszukiwaniu ukrytych za nimi sejfów, bezczelne kradzieże, czujne zwierzęta alarmujące strażników - wszystko jest jak trzeba. Klimat wręcz wylewa się z ekranu, gdziekolwiek się nie zajrzy. Ni da się tez narzekać na bohaterów niezależnych i rozmowy z nimi. Wiekowa Królowa Żebraków, władająca armią bezdomnych. Orion - wywrotowiec sprzeciwiający się władzy Barona i wprowadzonemu przez niego drakońskiemu prawu. Eris, konkurująca z Garrettem, ale nie mająca jego skrupułów. Regularnie spotykałem kolejne charakterystyczne, przerysowane postacie. Sama fabuła zaś... cóż, już od samego początku wiedziałem, że nie będę w stanie się z wami nią podzielić, by nie psuć nikomu zabawy.
Po tych kilku godzinach grania moje podejście do nowego Thiefa zmieniło się z ostrożnej obojętności w lekko rozbudzoną nadzieję. To ten poziom, na którym człowiek może się już zastanawiać nad przedpremierowym zamówieniem. Trochę mnie jedynie rozdrażniło menu wyboru gadżetów. Najwyraźniej Sony naciskało, by jakoś wykorzystać panel dotykowy, w który jest wyposażony DualShock 4 - po dotknięciu wyświetla się menu, po którym nawigujemy przesuwając palec, a wyboru dokonujemy poprzez dociśniecie. Średnio to wygodne, do tego momentami wybór "nie zaskakiwał", więc ciągle musiałem zerkać, jaką zabawkę mam wybraną, by nie użyć butelki zamiast strzały z duszącym gazem...
Jasne, może się okazać, że pierwsze rozdziały Thiefa są najlepsze, a potem coś się zaczyna sypać... No, ale przecież przez pięć godzin dobrze się bawiłem (a już wiem, że bawiłbym się jeszcze lepiej na ręcznie skonfigurowanym poziomie trudności), a pięć godzin to całkiem sporo. Zwłaszcza, iż akcja dopiero powoli się rozkręcała, jeszcze nie pojawiły się - zapowiedziane na jednym z ekranów ładowania - misje poboczne... To dobrze, że Square Enix nie próbuje zmieniać na siłę serii przejętych od Eidos. Może ktoś się od nich nauczy, że odcinanie kuponów i żerowanie na marce to krótkowzroczna taktyka...
Grę Thief możecie oczywiście już teraz zamówić w naszym sklepie: