Wildstar - betatest

Sławek Serafin
2014/02/17 18:38

MMO jak najbardziej gwiazdorskie, ale dzikiego ducha jednak mu brakuje.

Wildstar to pierwsza gra Carbine Studios. Niewiarygodne. Dlaczego? Dlatego, że z każdego kąta wygląda tu fachowość, doświadczenie i znajomość tematu. I rzeczywiście, okazuje się, że choć studio jest nowe, to założyli je weterani, którzy niejedno masowe, sieciowe, wieloosobowe coś mają na swoim koncie. A na dodatek wszystko to pod skrzydłami koreańskiego NCSoft, który jest prawie że synonimem MMO. Czyli to jednak jest dzieło weteranów. I teraz wszystko się zgadza, nie dziwi już fakt, że tak wiele w Wildstar jest dokładnie takie, jakie być powinno. Lub lepsze.

Wildstar - betatest

Zacznijmy może od tego, że choć nominalnie Wildstar jest osadzone w klimatach science-fiction, to ani klimatem, ani wizualną oprawą, ani też w ogóle czymkolwiek znaczącym nie da się go odróżnić od fantasy. Jasne, technika jest zaawansowana i zamiast łuków są pistolety, ale ogólna atmosfera, paleta kolorów, czy nawet same misje oraz przeciwnicy przywodzą na myśl gry fantasy. A już szczególnie gdy gra się po stronie Wygnańców, kochających naturę, drzewa, kwiatki i puszyste zwierzaczki. Stojąc po stronie bezlitosnego, imperialnego Dominium już mniej to odczujemy i będzie nieco bardziej futurystycznie... ale i tutaj można grać gwiezdnym chomikiem. Wrednym gwiezdnym chomikiem. Który ma za kumpla socjopatycznego cyborga. Fajnie, nie? Fajnie, choć tak po prawdzie to chyba właśnie ten element, czyli całe tło fabularne, wydaje się być najsłabszą stroną Wildstar. Opozycja Wygnańców i Dominium jest taka ograna, że aż strach i na dodatek pozbawiona wyrazistości i emocjonalnego zaangażowania, przynajmniej na początku. To nie wojna Republiki i Imperium ze Star Wars: The Old Republic, gdzie każdy od razu wie, na czym stoi i miękko, wygodnie wchodzi w swoją rolę. Tutaj czuje się sztuczność, czuje się, że to wszystko zostało z rozmysłem rozplanowane i nie jest ani trochę naturalne. I przez to bardzo trudno jest o skrócenie dystansu i nawiązanie więzi z tym światem i jego mieszkańcami, co jeszcze dodatkowo utrudnia mikroskopijna czcionka w chmurkach dialogowych - nawet gdyby się chciało śledzić fabułę, to gra jakby umyślnie to utrudnia. Po Guild Wars 2 i Elder Scrolls Online, o Star Wars: The Old Republic już nie mówiąc, niezłym szokiem jest trafić do gry, która z premedytacją spycha fabułę na trzeci plan. I tym bardziej to dziwi, że Wildstar mimo wszystko ma potencjał. Można by tu opowiedzieć fajne historie, gdyby tylko się naprawdę chciało, gdyby podejść do tego na poważnie. Ale twórcy zdecydowali, że na serio to się wezmą za coś innego. A właściwie za wszystko inne.

Jeśli Wildstar ma jakieś braki fabularne, czy też niespecjalnie poraża klimatem, to trzeba uczciwie przyznać, że nadrabia wszystkim innym. Długo nie grałem, może z jakieś dziesięć godzin, może chwilę dłużej, wypróbowując różne klasy i strony konfliktu, więc nie wypowiem się jak wygląda gra poza początkowymi stadiami - ale te początki są bardzo obiecujące. Przynajmniej jeśli chodzi o stronę czysto techniczną, mechaniczną. Gdzie nie spojrzeć, na które rozwiązanie, choćby nawet relatywnie mało ważne, wszystko jest przemyślane, sprytne i dokładnie takie, jakie być powinno. Widać to już choćby po opcjach społecznościowych - w Wildstar nie tylko da się przynależeć do gildii i mieć listę przyjaciół z którymi gramy, ale też można łączyć się w kręgi znajomych. Każdy z własnym osobnym czatem i tak dalej, coś jak nieformalne gildie bez tej całej klanowej oprawy. Świetne rozwiązanie, które doceni każdy, kto grał nieco więcej w dowolne MMO. Tak świetne, że aż dziw, że nie ma go we wszystkich tych grach, które przecież bazują na wspólnym graniu. A wcale go nie ułatwiają, nie tak jak Wildstar. Ta gra robi bardzo wiele, by wspólna zabawa była jak najmniej uciążliwa, do tego stopnia nawet, że jest tutaj specjalna umiejętność do przywoływania kolegów z grupy do miejsca, w którym jesteśmy, choćby nie wiadomo gdzie sami w tym momencie byli. Nie mówiąc już o tym, że narzędzie do wyszukiwania grup na potrzeby takich czy innych drużynowych misji jest tutaj dostępne od samego początku (tak, na ciebie SWTOR patrzę!). I podobnie jak w Guild Wars 2 wysokopoziomowy gracz, który chce pograć w kolegą mającym niższy poziom, może to zrobić bez większego problemu - wystarczy włączyć opcję "mentoringu" i gra automatycznie dopasuje nam level postaci do kolegi, żebyśmy nie wymiatali za bardzo i żeby się przyjemnie grało.

Gdzie się w Wildstar nie obejrzeć, na którą opcję nie zwrócić uwagi, wszystko okazuje się być zaplanowane przez doświadczonych ludzi, którzy wiedzą, co w MMO-owej trawie piszczy. Ale to, co najbardziej mi się tutaj podoba, to rzadka w tego typu grach dynamika i wysokie tempo. Z jednej strony bierze się ono z mądrej konstrukcji gry. Kogoś może rozczarować to, że jest ona podzielona na sektory i nie pozwala na dowolne przemierzanie całego świata, jak w World of Warcraft, ale trzeba z drugiej strony przyznać, że twórcy Wildstar wiedzieli co robią, wtłaczając rozgrywkę w nieco bardziej liniowe ramy - dzięki temu udało im się sprawić, że gra jest... płynna. Płynnie przechodzi się tu od jednego zadania do drugiego, z jednej lokacji do drugiej. Tempo nie spada, cały czas idziemy do przodu i nie ma chwili, w której nie robimy czegoś fajnego, tylko na przykład wracamy do wioski, żeby odebrać nagrodę za wykonaną misję. A to dlatego, że tutaj nagrody za misje odbiera się w następnej wiosce albo kończy się questy zwykłą rozmową przez komunikator, bez konieczności powracania do tego, kto nam to zadanie zlecił. Proste, ale naprawdę bardzo sprytne rozwiązanie, jedno z wielu takich tutaj, które sprawiają, że w Wildstar nie ma przestojów, nie ma momentów, w których nic się nie dzieje - zawsze się coś dzieje, czasem wolniej i spokojniej, czasem po wariacku na złamanie karku, gdy trafimy w środek bitwy z pięcioma zadaniami skupionymi na niewielkim obszarze i na dodatek z jakimś wyzwaniem ograniczonym czasowo. Gra naprawdę ma bardzo dynamiczny charakter. I jeszcze go wzmacnia za pomocą charakterystycznego systemu walki.

Wiele jest gier MMO, które starają się wprowadzić elementy akcji do swojej walki. Zwykle albo w ogóle to nie wychodzi, albo działa dość dziwnie, albo jest tylko kamuflażem, potiomkinowską fasadą, za którą kryje się stary system. Ale nie w Wildstar. Twórcy w bardzo prosty sposób poradzili sobie z przejściem od statycznego brania wroga na celownik i aktywowania po kolei umiejętności z listy, charakterystycznego dla większości innych MMO, do dynamicznej akcji. Tutaj wszystkie umiejętności postaci to skillshoty o obszarowym działaniu. Czyli co? Czyli nie klikamy tutaj we wrogów. Zamiast tego odpalamy daną umiejętność i pojawia nam się znacznik, który pokazuje, w jakim obszarze owa umiejętność zadziała - naszym zadaniem jest tak manewrować postacią, by jak najwięcej wrogów znalazło się w tym polu. Wrogów lub przyjaciół, bo nawet zdolności leczące lub dające jakieś premie sojusznikom działają na tej samej zasadzie - trzeba je ręcznie wycelować, tak by klient znalazł się w obszarze ich działania.

GramTV przedstawia:

Oczywiście, wrogowie też walczą w oparciu o tę zasadę i ich ataki również są obszarowe i "podświetlane" ma moment przed tym, jak dojdą do skutku. To oczywiście umożliwia nam ich unikanie, co jest całkiem naturalne w Wildstar, bo tak jak w grze akcji, nasza postać cały czas pozostaje tutaj w ruchu. Tu się po prostu nie stoi w miejscu, tylko cały czas manewruje, odskakuje, turla i schodzi z linii strzału, jednocześnie starając się utrzymać w wroga w naszym celowniku. Strasznie to sprytne jest. A to dlatego, że z jednej strony wprowadzono do gry mnóstwo dynamiki, emocji i widowiskowości, a z drugiej w elegancki sposób zachowano całą tę matematykę, współczynniki i wszystkie inne cyferki, które stoją za każdym MMO - walka wymaga tutaj umiejętności, jak najbardziej, ale nie jest zręcznościowa i nie premiuje przeciwnika, który ma jedynie lepszy refleks niż my... To znaczy, tak myślę, niestety nie walczyłem z innymi graczami, więc to tylko takie spekulacje. A swoją drogą PvP musi być tutaj naprawdę epickie.

Żeby wzmocnić dynamiczny system walki, twórcy Wildstar ograniczyli liczbę aktywnych umiejętności, z których można jednocześnie korzystać. Mamy ich tylko osiem plus jedna zależna od naszej klasy postaci, od wybranej ścieżki rozwoju i posiadanego dodatkowego gadżetu. Oczywiście umiejętności jest o wiele więcej, tyle że w danym momencie możemy korzystać tylko z jednego, dowolnie ułożonego przez nas garnituru. Każdą pojedynczą umiejętność można rozwijać i wzmacniać, tak samo jak można też specjalizować dodatkowo postać poprzez drzewka poprawiające różne statystyki. Ogólnie system rozwoju jest tutaj rozbudowany w głąb i pozwala mocno zaryć się w te wszystkie współczynniki, cyferki, synergie i tak dalej. Nie jest to skomplikowane, tylko bardzo złożone i trochę onieśmielające takiego laika jak ja. Ale dopiero crafting mnie autentycznie przeraził, bo daje tyle najprzeróżniejszych opcji już na samym wejściu, że moja percepcja po prostu się przeładowała i zareagowała restartem - i już przezornie tej opcji nie tykałem, ze strachu. Przyszło mi to tym łatwiej, że choć jestem pełen podziwu dla przemyślanych, momentami nawet genialnych rozwiązań zastosowanych przez autorów Wildstar to... w ogóle nie chce mi się w to grać. Zmusiłem się, żeby zrobić tych dziesięć poziomów jedną postacią i po kilka innymi. I już mam dość. Dlaczego?

Dlatego, że Wildstar to nie jest MMO dla mnie. Ta perfekcyjnie zaplanowana, poukładana, rozbudowana w głąb gra jest przeznaczona dla tych, którzy w masówki grają od lat i szukają czegoś, co zastąpi im World of Warcraft na przykład. Wildstar jest odpowiednio duże, żeby spróbować to zrobić. I nie można też odmówić grze świeżości i fajnych pomysłów, głównie skupionych na tym, by nadać jej tempa i maksymalnie ułatwić interakcje z innymi graczami. Ale dla mnie, kolesia, który w grach RPG lubi jednak dobrą fabułę i zanurzanie się w fantastycznym świecie, Wildstar ma niewiele do zaoferowania. Kompletnie nie mogłem z tą grą nawiązać jakiegoś kontaktu emocjonalnego i wciągnąć się w jej opowieść. Choć perfekcyjna i dopracowana co do szczegółu, pozostała chłodna i odległa. Nie pomogła nawet kolorowa, kreskówkowa oprawa graficzna, która paradoksalnie chyba jeszcze bardziej mnie zniechęciła przeładowaniem efektów i charakterystycznym dla azjatyckich MMO lekkim zdziecinnieniem. I choć zdaję sobie sprawę, że pod względem technologii, mechaniki i pomysłów na rozgrywkę Wildstar jest o wiele doskonalszy od takiego Star Wars: The Old Republic na przykład, to po weekendzie z grą Carbine mam straszną ochotę wrócić właśnie do SWTORa, który jest bardzo niedoskonały, ale ma dla mnie jakieś ciekawe historie i postacie, z którymi mogę się identyfikować. W Wildstar tego brak, niestety. Dla mnie ta jedna wada dyskwalifikuje każde RPG, czy to MMO, czy nie, i bez różnicy jak świetną ma całą resztę.

Komentarze
27
Usunięty
Usunięty
19/03/2014 20:54

Może podacie ceny preorderów...Wildstar-a ?Co do fabuły w grach mmo"rpg" gram 6 lat w WoW-a który ją ma...ale przez te 6 lat spotkałem może ze 3 osoby na serverach pve i pvp które coś tam wspominały na ten temat.Prawda jest taka że ludzie (większość) gra w WoWa dla fajnego pve i dość fajnego pvp ..(osobiście uważam że najlepsze pvp było w L2 prawdziwe open pvp) .Wystarczy poczytać posty ludzi np z mmoRPG.pl czy tam ktoś pisze o fabule itd itp ? Wiekszość ocenia gry pod względem pve i pvp a nie opowieści dziwnej treści.ps grałem też w inne gry mmo"rpg" :)

Usunięty
Usunięty
01/03/2014 15:21

Btw to już drugi artykuł, który twierdzi, że Wildstar nie ma fabuły i to jest załosne fabuła jest i faktycznie knflikt dominium z exile jest tu tylko tłem fabularnie to tu chodzi o od krycie tajemnic tej planety gdzie się podziali pradawni, którzy stworzyli ta planete i żyli na niej btw jak grałeś to byś wiedział, że elderzy są przodkam imperatora dominium nawet ich on przypomina.Exila chca tu stworzyć swój własny dom i tyle , a imperium chce wykorzystać zbadać plnete a potem ja zostawić, więc dla mnie fabuła jest super przemyślana, a także miała być zabawna i jest jak dobiłeś 10 lvl to sr ani nie mogłeś ocenic dungeonów ani nawet housing, którego do tej pory nie byłem fanem w becie nad własna chata siedziałem 3 godziny chyba i co chwile do niej wracałem tak dobrze to zrobione zostało :PCraftingu nie lubie i w tej grze jest fakt skomplikowany, ale po raz pierwszy chce sie w niego serio bawić pomimo, że w każdej grze wg omijałem ten temat np w wowie po co craftować najlepsze rzeczy i tak masz z pvp i raidów.I też nie kumam, że łatwiej Ci się utożsamiać z wyreżyserowanymi postaciami jak np w Old Rebublik do , którego miałem spory kredyt zaufania miałemi nadal mam dwie postacie na 85lvl ale gra poza głównymi wątkami w cale, aż tak dobra nie była i mnie szczerze zraża to, że np jak w przypadku troopera jesteś ostatnim członkiem składu według fabuły skoda tylko że tysiąc graczy usłyszało taka sama wersje świetna fabuła...Za to w Wildstarze sam tworzysz swoją opowieść wystarczy troche wyobraźni w każdym bać razie dla mnie rasy są tu bardziej przemyślane niż w Gw2 gdzie wg się z nimi nie czuło więzi czy rasami w Old republic, które nie miały właściwie już później żadnego znaczenia czystej krwi sith jest jedi.... Jak, ktoś to przeczyta to dziękuje za uwagę da mnie wildstar to gra idealna wg przestałem grać w MMO po weekendzie w tej grze inne gry wydają się po prostu żałosne z ESO na czele (bardzo na czele najgorszy system wali jaki widziałem, a fabuła bardzo wielkich fioletowych wrót wygląda jak żywcem przerysowana z Rifta...). Czekam już tylko na date premiery.

Usunięty
Usunięty
24/02/2014 18:52

Jak by ktoś miał wolny klucz do bety to chętnie przyjmę ;)




Trwa Wczytywanie