Nie wiem, czy będę grał w finalną wersję War of the Vikings mało, dużo czy bardzo dużo, ale jednego jestem pewien już teraz - chcę mieć ścieżkę muzyczną z tej gry w swoim odtwarzaczu, chcę tego tak jak Fenrir chce uwolnić się z więzów i zabić Odyna w czasie Ragnarök. Tyle, że mnie nikt posiadania tego soundtracku nie przepowiedział... z drugiej strony jednak, mam na jego zdobycie o wiele większe szanse niż wilczy syn Lokiego na dopełnienie swojej zemsty na Ojcu Wszystkiego. Jeszcze tylko niecały miesiąc i będę mógł słuchać tych świetnych, strasznie klimatycznych, folkowo-nordyckich brzmień nie tylko w War of the Vikings. Choć w grze też nimi nie pogardzę, wręcz przeciwnie. Można by powiedzieć, że muzyka jest w niej taka fajna, że aż żal opuszczać menu, ale to nie jest prawda, bo w bitwie zamiast muzyki towarzyszą nam równie fantastycznie brzmiące głosy mordujących i mordowanych Wikingów i Saksonów.
Postacie tutaj są lżej opancerzone i dzięki temu nie tylko giną tak jak ginąć powinny, ale też przede wszystkim są szybsze i bardziej zwinne od swoich odpowiedników z War of the Roses, co też dobrze wpływa na odbiór rozgrywki. Tak zwyczajnie mówiąc, w War of the Vikings gra się lepiej. Może to też zasługa nordyckiego klimatu? Może dlatego mi się ci Wikingowie podobają, bo aktualnie jestem w trakcie oglądania świetnego serialu z History Channel o Wikingach? Może. Twórcy gry też zresztą ów serial oglądają, podobnie jak inni gracze, spotkałem już bowiem na serwerach kilka osób z ksywkami nawiązującymi do serialowych postaci, a i sami autorzy dają jasno do zrozumienia, że są jego fanami. Choćby przez to, że za wygranie meczu jako dowódca drużyny dostaje się osiągnięcie zatytułowane... Ragnar Lothbrok. Nie powiem, uśmiechnąłem się na ten widok.
War of the Vikings wygląda tak na pierwszy, kilkugodzinny rzut oka, na grę lepszą niż War of the Roses. Ale czy wystarczająco dobrą, by się za nią na serio wziąć? Nie wiem. Najbardziej boli mnie tutaj brak jakichkolwiek sensownych trybów rozgrywki. Ileż można grać w drużynowy deathmatch czy podobnie bezcelową arenę? Jedynie podbój wykazuje jakieś znamiona rozrywki dla myślących i trzeba przyznać, że mapy przeznaczone dla tego trybu są naprawdę solidnie zrobione. Podoba mi się też, że tym razem wprowadzono ograniczenia co do kolejnego przejmowania punktów jeden po drugim, czy też przejmowania jednoczesnego, więc nawet jeśli jedna z drużyn jest silniejsza od drugiej, to nie zdominuje jej tutaj tak łatwo i szybko, jak w War of the Roses. A to, że jedna z drużyn jest dużo silniejsza, to niestety nadal zjawisko często spotykane - mimo pewnych uproszczeń, War of the Vikings nadal ma skomplikowany system walki wręcz, z tymi wszystkimi kierunkowymi blokami i ciosami, który daje naprawdę dużą przewagę bardziej doświadczonym graczom. A że serwery są tu klasyczne, dedykowane, bez dobierania graczy poziomem i umiejętnościami, to często zdarza się, że w jednej z drużyn jest więcej weteranów niż w drugiej. Sprytem i taktyką się braku manualnych umiejętności nie nadrobi, nie przy tak prostych i niewymagających trybach rozgrywki. I dlatego War of the Vikings najprawdopodobniej będzie grą dla cierpliwych i zdeterminowanych, którzy gotowi są przez wiele godzin uczyć się jak walczyć każdą z broni, którą można tutaj odblokować. Serwery będą również pełne weteranów potyczek z War of the Roses, co wcale nie ułatwi nauki początkującym.
Trzeba przyznać, że War of the Vikings wykonana jest znakomicie. Ma piękną grafikę i świetne udźwiękowienie. Ma też bardzo dobrze wykreowany, gęsty klimat wczesnego średniowiecza. Możliwe, że to wystarczy, by utrzymać przy niej na dłużej fanów sieciowego tłuczenia się po łbach żelastwem, mimo niepotrzebnie skomplikowanego systemu walki wręcz. Ta sama mechanika, co ciekawe, z pewnością sprawdziłaby się znakomicie w jakiejś spokojniejszej grze singlowej, choćby i takiej bez fabuły, w stylu Mount & Blade, na którym zresztą War of the Vikings jest wzorowane, tak samo jak poprzednia gra studia Fatshark. Wielka szkoda, że nie ma tu żadnej kampanii, bo mogłaby być hitem, podczas gdy sam tryb wieloosobowy wydaje się być przeznaczony raczej tylko dla fanów War of the Roses lub nielicznych, wystarczająco zdesperowanych miłośników wszystkiego co nordyckie Tym ostatnim prawdopodobnie niestraszne będzie wielogodzinne zbieranie cięgów w czasie nauki grania w tę grę. Ale o tym przekonamy się dopiero za kilka tygodni, po premierze War of the Vikings.