Dlatego z tym większym zainteresowaniem przyglądałem się Warface. Produkcja stworzona została przez weteranów strzelanek - Crytek Studios, a w dodatku na znanym i cenionym silniku. Gdyby tego było mało może liczyć na wsparcie od Nexon, a kto orientuje się trochę w gatunku F2P ten wie, że to poważny i duży gracz na tym rynku. Całość zapowiadała się więc intrygująco, tym przyjemniej przystąpiłem więc do testów xboksowej wersji Warface, gdy wreszcie ogłoszono, że betatesty gry zostały zakończone.
Już na samym początku ostrzegam - jeżeli macie ochotę pograć w Warface musicie zaopatrzyć się w niego odpowiednio wcześniej. Samo pobranie gry na dysk konsoli trochę zabiera, a gdyby tego było mało - na samo "dzień dobry" przywitani zostaniecie koniecznością ściągnięcia paczki z poprawkami. I to niemałej. Na tyle sporej, że obserwowanie sunącego delikatnie do przodu paska postępu zdąży znudzić się Wam z trzy razy, zanim ten osiągnie połowę drogi, którą ma do przebycia. Zachęcam więc do wcześniejszej instalacji i aktualizacji gry, aby uniknąć niepotrzebnego rozczarowania.
Rozgrywka w Warface łączy w sobie najpopularniejsze rozwiązania z najgłośniejszych gier tego gatunku. Zabawa podzielona jest na dwa tryby. W "wojnie" bierzemy udział w szeregu pojedynków. Mogą to być zarówno zmagania drużynowe, jak i takie, w których walczą "wszyscy na wszystkich". Ponadto dostępny jest także zaczerpnięty z Battlefielda "szturm" oraz "podkładanie bomby", które najłatwiej opisać jako zminiaturyzowaną zabawę w Counter-Strike'a. Tryby rozgrywki są więc standardowe i nie wnoszą do gatunku nic nowego. Oprócz "wojny" dostępna jest także "współpraca", w której gracze działają razem odpierając coraz to silniejsze ataki jednostek sterowanych przez konsolę. To także żadna nowość, choć od czasu do czasu fajnie odpalić tę wersję zabawy jako przerywnik pomiędzy klasycznymi meczami. Szczególnie, jeżeli zrobicie to w towarzystwie paczki dobrych znajomych.
Do naszej dyspozycji oddano cztery klasy postaci, są to: szturmowiec, medyk, snajper oraz inżynier. Nie każda z nich dostępna jest od razu, np. taki inżynier to opcja, do której dostęp otrzymacie dopiero na samym końcu. Jeżeli chodzi o możliwości poszczególnych klas, tutaj także nie wprowadzono wiele nowego - medyk ratuje postrzelonych, szturmowiec obdarowuje kolegów (i siebie) amunicją, a inżynier ma dostęp do materiałów wybuchowych. Klasyka. Poruszając się po mapie nie mamy możliwości przyklejania się do zasłon, nie jest to więc ten typ zabawy, w którym stojąc obok za pomocą jednego przycisku schowamy się w bezpieczne miejscu. Tu trzeba raczej samemu kucnąć i zejść z linii ognia, gdy zajdzie taka potrzeba. Innowacje względem Battlefielda czy Call of Duty są dwie - pierwsza to dynamiczny ślizg, który możemy wykonać podczas biegu. Idealna opcja podczas przebiegania przez otwarty teren kryty przez karabiny przeciwników. Druga z nowostek to nawiązanie do gier stawiających na kooperację pokroju Army of Two - każda z map posiada kilka miejsc czy alternatywnych dróg, do których dostaniemy się tylko wtedy, jeżeli pomoże nam kolega z zespołu. Jeżeli inicjatywa jest po naszej stronie musimy kucnąć w danym miejscu i czekać, aż znajdzie się chętny, by skorzystać z naszej pomocy, a i nam samym podać pomocną dłoń, gdy już znajdzie się na górze.
Z jednej strony fajnie premiuje to drużynową zabawę, ale często frustrowało mnie czekanie na kolegę z teamu, który będzie chciał podążyć tą samą ścieżką co ja. To FPS, zabawa powinna być szybka i dynamiczna, do tego stylu niezbyt przystaje siedzenie w miejscu i oczekiwanie na chętnego do kooperacji. Łatwiej pod tym względem będą miały osoby, które do zabawy przystąpią wraz ze swoim znajomym, z którym będą utrzymywać łączność głosową. Werbalna prośba z całą pewnością w trymiga załatwi potrzebną pomoc.
Pomijając moment, w którym siedzimy czekając na możliwość wdrapania się na murek - zabawa w Warface jest raczej dynamiczna. Nie jest to może tempo, którym charakteryzuje się multi w Call of Duty, ale też wiele od niego nie odstaje. Mecze także nie są długie i większość z nich nie przekracza 10 minut. Fajne jest to, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybraną klasę zmienić już podczas zabawy. "W locie" mamy także dostęp do modyfikacji broni, jeżeli dojdziemy więc do wniosku, że wybrany przez nas celownik się absolutnie nie sprawdza na danej mapie - najzwyczajniej w świecie go zmienimy. Za pomocą krzyżaka mamy dostęp do podręcznego menu, w którym możemy zmieniać poszczególne składowe naszego karabinu.
Gdy już jesteśmy przy mapach - to chyba jeden z najsłabszych elementów tej gry. Są wręcz klaustrofobiczne, a przebiegnięcie z jednego na drugi koniec to często kwestia pół minuty. Nie powala ich także design, większość z nich zaprojektowana została jako swoje odbicie, co nie wpływa dobrze na urozmaicenie zabawy. Poziomów stworzono tylko siedem, ale jeden z nich to wariacja na temat innego - swoją drogą całkiem fajna wariacja, ponieważ pomysł na "farmę o zmierzchu" zakłada, że rozgrywka zaczyna się o zachodzie słońca, a wraz z mijającym czasem zapada coraz ciemniejszy zmrok. Nie ratuje to jednak byle jak zaprojektowanych map, na które zabrakło twórcom jakiegoś konceptu czy idei. Przykładem nudy jest hangar, w którym biegamy pomiędzy rozstawionymi w wielkim magazynie kontenerami. Doprawy ekscytujące.
Inna kwestia to fakt, że Warface jest niesamowicie brzydkie. Xbox 360 to niezbyt nowy sprzęt, ale tym razem CryEngine nie stara się wycisnąć z niego ani trochę więcej niż udało się to osiągnąć z pięć lat temu. Już chyba Gears of War 2 było ładniejsze. Jedna sprawa to przeciętna kolorystyka gry, którą ocenić można jako niezbyt przyciągającą wzrok. Leży jednak także strona techniczna, postrzępione krawędzie kłują w oczy, modele otoczenia nie zostały wykonane zbyt szczegółowo, a gdzieniegdzie atakują nas piksele. Nieładnie, Crytek, naprawdę nieładnie. Także audio nie jest zbytnio porywające, a odgłosy wystrzałów z karabinu oceniłbym jako dość "płytkie" i niezbyt "mięsiste".
Żeby jednak Warface totalnie nie zmieszać z błotem - produkcja pochwalić może się całkiem sensownie zaprojektowanym modelem płatności. Podczas gry zdobywamy doświadczenie i wirtualne dolary, co zapewnia nam dostęp do nowego sprzętu i ekwipunku. Przyjmować możemy także zlecenia na wykonanie szeregu konkretnych akcji (np. 15 strzałów w głowę przez 24 godziny w danym trybie zabawy), co także owocuje wirtualnymi nagrodami. Sami możemy także wybierać elementy ekwipunku, na które pracujemy podczas grania, także od nas zależy czy kolejną odblokowaną rzeczą będzie nowy karabin czy kamizelka. Dodatkowo za lepszą walutę wypożyczyć możemy także sprzęt o lepszych parametrach, ale bez odpowiedniego skilla nie zrobimy z niego wielkiej przewagi. Decydując się natomiast na kupno specjalnych kredytów możemy otrzymać bonusy i szybciej zdobywać doświadczenie czy zwiększyć ilość otrzymywanej ilości dolarów. Niby standard, ale cieszy, że zadbano tu o zdrowy rozsądek.
Mimo wszystko problem polega na tym, że tak czy siak Warface trudno jest mi polecić z czystym sumieniem. Gra jest darmowa i przetestować może ją każdy z Was, jednak rozgrywka w niej nie jest lepsza od multi z ostatnich Call of Duty. Jeżeli nie macie do nich dostępu to egzemplarze gier z tej serii da się kupić za naprawdę śmieszne pieniądze, a otrzymacie wtedy produkcje gwarantujące Wam dostęp do pełni wyposażenia bez konieczności wnoszenia jakichkolwiek opłat. Także mapy będą w nich ciekawsze, a i system levelowania oraz odblokowywania nowych elementów wyposażenia - lepszy. Małe mapy psują przyjemność z obcowania z Warface, które nie wybija się ponad poziom przeciętnej sieciowej strzelanki. Osobiście gra nie przekonała mnie na tyle, bym miał ochotę na dłuższe z nią obcowanie. Jest po prostu "ok", ale w morzu dobrych rasowych strzelanek nastawionych na rozgrywkę w sieci wydaje mi się, że to po prostu za mało.
Dla jasności dodam, że trochę inaczej ma się sprawa z pecetową wersją gry. Ta przede wszystkim prezentuje się o niebo lepiej, a i rozgrywka w niej jest trochę szybsza ze względu na korzystanie z myszki i klawiatury. Oczywiście Warface także na PC cierpi na niewielkie mapy, ale przynajmniej sieciowa zabawa w tej grze nie wymaga od nas opłacania żadnego abonamentu. Mimo wszystko mając do wyboru Warface czy dostępnego aktualnie za darmo Battlefield 3 - bez żadnych wyrzutów sumienia wybrałbym drugą z tych gier i jest to jedyny słuszny wybór.