Afterfall: Reconquest zadebiutowało w Steam Early Access - sprawdzamy, w jak wczesnym stanie jest gra i czy oferuje już choć trochę dobrej zabawy.
Afterfall: Reconquest zadebiutowało w Steam Early Access - sprawdzamy, w jak wczesnym stanie jest gra i czy oferuje już choć trochę dobrej zabawy.
Początkowo miało to być Afterfall: Pearl of the Wasteland, które z czasem przemianowano na Afterfall: Reconquest. Pierwotnie planowano, by gra ukazała się w trzech epizodach, teraz mowa już o tym, że całość została jeszcze mocniej pocięta na kawałki i zabawa podzielona będzie na dziewięć części. Twórcy zdecydowali się także na skorzystanie z programu Early Access i chyba tylko dzięki temu na Steam pojawił się już pierwszy epizod Reconquest.
Wydanie Afterfall: Reconquest w wersji wczesnego dostępu jest niezbyt zrozumiałą decyzją, przynajmniej dla mnie. Do tej pory prym wiodły tam gry z otwartym światem, w którym udostępniono już główny szkielet, a z czasem uzupełnia się go o kolejne funkcjonalności. W Afterfall: Reconquest twórcy oddali do naszej dyspozycji krótki, prawie godzinny fragment, w którym robimy naprawdę niewiele - nie może to być nawet połowa pierwszego epizodu, bo inaczej byłby to najzwyklejszy żart, nawet Telltale robi dłuższe gry. Jeżeli Intoxicate Studios chciało zaprezentować graczom wczesną wersję swojej produkcji, to nawet jeżeli jest to alfa, powinni zaczekać z tym aż do momentu, w którym gotowa będzie przynajmniej większa część epizodu. Bo co z Afterfall: Reconquest mają zrobić osoby, które zapłaciły za dostęp - przechodzić w kółko udostępniony fragment? Wygląda to bardziej jak próba zebrania dodatkowych funduszy na produkcję i tak też osobiście się na to zapatruję.
Tuż po wczytaniu się gry możemy rozpocząć zabawę klikając na napis "ready to kill" i najlepiej oddaje to aktualny charakter rozgrywki - zabijanie, mnóstwo zabijania. Choć produkcja na ten moment nie jest długa, kładziemy trupem kilkadziesiąt mutantów. Momentami miałem wrażenie, że Afterfall: Reconquest mogłoby rywalizować z samym Serious Samem, a ten nie robi sobie żartów z ilości przeciwników, których zabija. Serio, liczba wrogów, którzy wybiegają na nas w krótkim fragmencie gry jest trochę przesadzona, co przekłada się na dość wysoki poziom trudności. Jeżeli dopuścimy do siebie mutantów ma odległość ręki, to prawdopodobnie zginiemy, a wraz z rzadko rozstawionymi punktami kontrolnymi zmusza nas to do powtarzania całkiem długich fragmentów rozgrywki aż do znudzenia. Do znudzenia puszcza się nam w tle także muzyczny motyw - spokojne brzdękanie przerywane jest dynamiczniejszym fragmentem, gdy akurat biegną na nas wrogowie, a następnie znowu zaczyna się wolniejszy zapętlony w kółko fragment. Dramat.
Jak przystało na produkcję wydaną w Early Access, a do tego kolejną grę z serii Afterfall, całość jest jeszcze niedopracowana i nieźle zabugowana. Gra długo się wczytuje, ciała zabitych przeciwników znikają nam z oczu, gdy tylko odejdziemy na kilka kroków, przedmioty przenikają się i czasem możemy dostać się w miejsce, w które absolutnie wchodzić nie powinniśmy, albo i odwrotnie - tam gdzie trzeba nagle dostać się nie można. Reaper koślawo chodzi i robi zabawne fikołki, nie potrafi skakać, a podczas biegu dziwnie kiwa się na boki. Także animacja potworów budzi trochę zastrzeżeń, w szczególności, gdy obserwujemy jak upadają po swojej śmierci. Ich sztuczna inteligencja budzi natomiast uśmiech politowania, bo potrafią jedynie biec prosto na nas w kolejnych falach prosząc się o zabicie. Mimo wszystko całość ma nawet niezły klimat, a i strona wizualna - jeżeli przymkniemy oko na mocno staroszkolny design poziomów - może się podobać. Jest mrocznie i ciemno, a lokacje pod gołym niebem skąpane są w gęstej mgle, co wygląda szczególnie fajnie, gdy przebija się przez nie światło z reflektorów.
Przed twórcami Afterfall: Reconquest jeszcze sporo pracy i absolutnie nie ma najmniejszego powodu, by ktokolwiek zainteresowany produkcją już teraz wydawał na nie swoje pieniądze. Cała zabawa kończy się po przejściu kilku lokacji, zabiciu kilkudziesięciu potworów i wykonaniu raptem jednego większego questa polegającego na dotarciu do wskazanej osoby i porozmawianiu z nią. Mimo wszystko trzymam kciuku za twórców z Intoxicate Studios, bo jest w tym wszystkim jakiś potencjał. Gra potrzebuje głębi, więcej i lepiej dopracowanych mechanik zabawy oraz znacznie więcej treści. Jeżeli twórcy odpowiednio skorzystają z otrzymanego od fanów feedbacku kto wie, może z brzydkiego kaczątka jakim teraz jest Afterfall: Reconquest wyjdzie w przyszłości porządny średniak, w którego da się grać bez większej tragedii.