Patrząc na to, co zawiera NHL 15 (a właściwie czego nie zawiera) na konsolach nowej generacji, chciałoby się zacytować klasyka i powiedzieć: "To jest wprowadzanie klienta w błąd i ja nie zapłacę".
Patrząc na to, co zawiera NHL 15 (a właściwie czego nie zawiera) na konsolach nowej generacji, chciałoby się zacytować klasyka i powiedzieć: "To jest wprowadzanie klienta w błąd i ja nie zapłacę".
W związku z powyższym na łamach Operation Sports wypisano dokładnie, co znalazło się w NHL 14 na Xboksie 360 i PlayStation 3, a nie pojawiło się w NHL 15 (lista jest naprawdę pokaźna i możecie się jej przyjrzeć tutaj) na konsolach nowej generacji. EA Sports postanowiło zareagować na tę sytację i obiecało, że załata dziury w nadchodzących aktualizacjach (pierwsza ujrzała światło dzienne przed kilkoma dniami). Ale przecież nie o to chodzi. Istotne jest to, co gracz otrzymuje w wersji pudełkowej, za którą zapłacił grube pieniądze (zwłaszcza w naszym kraju, gdzie ceny gier są naprawdę wysokie). Być może taki użytkownik nie dysponuje możliwością pobrania łatek z sieci (raczej wątpliwe, ale oczywiście możliwe) i będzie musiał zadowolić się tym, co jest w edycji podstawowej? Z jednej strony fajnie, że Electronic Arts próbuje naprawić swój błąd, z drugiej – cóż, niesmak pozostanie na długo.
NHL 15 pozbawione jest trybu sezonu. Zamiast niego możemy spróbować swoich sił w Be a GM, który nie jest jednak ciekawą alternatywą, bo mocno ogranicza nam pole manewru, umożliwiając jedynie zarządzanie składem. Brzmi jak ponury żart, ale to dopiero początek. W menu próżno szukać również GM Connected, EA Sports Hockey League, NHL Winter Classic czy Be a Legend. Cóż zatem pozostaje? Poza wspomnianym Be a GM jest dostępny rankingowy multiplayer, w którym rozgrywamy kolejne mecze z graczami z całego świata, kierując jednocześnie całą drużyną. A co z Online Team Play? Być może pojawi się w następnych patchach.Dostępny jest także tryb Be a Pro, o którym trzeba wspomnieć z jednego istotnego powodu – tutaj również EA Sports nie sprostało oczekiwaniom graczy, które przecież nie były aż tak wygórowane. Po stworzeniu swojego hokeisty (w uproszczonym kreatorze) w Be a Pro siadamy na ławce i przechodzimy przez kolejne symulacje meczów NHL czekając na łut szczęścia i to, że będziemy mogli chwilę pobiegać po lodowisku. Taki być może się trafi, ale nieprędko. NHL to mecze z udziałem najlepszych zawodników, a my nie mamy szansy się takim stać, dopóki nie zdobędziemy doświadczenia i umiejętności. Na przykład w jakiejś niższej lidze, ale niestety, gra nie przewiduje takiej możliwości. Musimy grać w NHL i już.
Jęk zawodu słychać również po zapoznaniu się z tym, co oferuje Ultimate Team w NHL 15. Okazuje się, że nie możemy rozgrywać meczów swoją drużyną przeciwko zespołowi, którym steruje inny gracz. Pozostaje nam jedynie rywalizacja przeciwko sztucznej inteligencji. Słabo, prawda? Nie próbujcie także szukać opcji tworzenia własnych turniejów, bo jej po prostu nie ma. Tak samo jak specjalnej aplikacji na urządzenia mobilne, dzięki której można zarządzać swoim teamem bez konieczności włączania gry. Prawda, że nazbierało się tych braków całkiem sporo? Jasne, ale i tak nie wspomniałem o wszystkich, bo jest tego znacznie więcej. Przytoczyłem jedynie najważniejsze, by móc wreszcie przejść do plusów gry.NHL 15 jest pozbawione wielu kluczowych trybów rozgrywki i nie ujdzie mu to na sucho przy podsumowaniu i w trakcie wystawiania oceny, ale ileż można się nad tym pastwić? Czas na to, co jest największą zaletą gry. Pod względem rozgrywki i oprawy wizualnej mamy do czynienia z prawdziwą nową generacją. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że dzieło EA Sports do złudzenia przypomina transmisję telewizyjną. Skok jakościowy jest ogromny i widać to gołym okiem już od samego początku, ale po kolei.
Zanim rozpoczniemy mecz w NHL 15 na ekranie zobaczymy kilka standardowych ujęć, przedstawiających arenę oraz kibiców. Dostrzeżemy, że wszystko jest znacznie bardziej szczegółowe, a ludzie, którzy przyszli podziwiać umiejętności naszych zawodników, wyglądają znacznie bardziej przekonująco. Owszem, nadal mamy do czynienia z armią klonów i nietrudno znaleźć dwie takie same osoby. Mimo to każda z nich żywiołowo reaguje na to, co dzieje się na lodowisku i wyróżnia się unikatowymi animacjami. Czasy, w których kibice byli jedną, wielką teksturą, minęły bezpowrotnie.A co z tą transmisją? Grafika to nie wszystko. Widzimy także logo stacji NBC, charakterystyczny scoreboard oraz... komentatorów. Nie są to jednak trójwymiarowe modele postaci, lecz nagrania prawdziwych sprawozdawców, którzy opowiadają nam o spotkaniu na tle wygenerowanym komputerowo. Mike "Doc" Emrick i Eddie Olczyk wyglądają zatem, jak prawdziwi, bo.. cóż – są prawdziwi. Panowie zagrali swoje role wyśmienicie i również dzięki nim będziecie mogli nabrać kogoś, że oglądacie mecz hokeja w TV, a tak naprawdę włączycie NHL 15.
NHL 15 to niezwykle szybka, dynamiczna gra, w której mamy ułamki sekund na podejmowanie kluczowych decyzji. Rozgrywka przebiega płynnie, a sędziowie przerywają ją tylko wtedy, gdy jest to naprawdę konieczne. Mało jest więc czasu, by podziwiać wykonane z niezwykłą dbałością o szczegóły modele zawodników i zachwycać się nimi. Chyba że na powtórkach, które zazwyczaj trwają dość długo i umożliwiają dojrzenie tych wszystkich detali. Na uwagę zasługują stroje hokeistów, które zaginają się w odpowiednich miejscach (w zależności od pozycji w jakiej znajduje się dany zawodnik), oraz pomniejsze szczegóły (spójrzcie tylko na naszywki! albo kije!). To naprawdę piękna gra.Ale i brutalna. NHL 15 nie stroni od pojedynków na pięści w trakcie meczów, podczas których możemy wyprowadzić kilka ciosów, by powalić rywala na lód i sprawić, że spadnie mu kask... Nie trzeba jednak się bić – aby doszło do bójki, należy wyrazić zgodę, co jest świetnym rozwiązaniem. Początkowo warto sprawdzić, jak wyglądają starcia, ale z czasem niepotrzebnie przerywają one widowiskowo sportowe. Wspomniana brutalność przejawia się również w trakcie walki bark w bark o krążek, podczas której niejednokrotnie popchniemy zawodnika drużyny przeciwnej (np. w stronę bandy) lub próbując odebrać mu piłkę sprawimy, że wywinie orła. Takich akcji jest całe mnóstwo i – jak wiadomo – są one nieodłączną częścią tej dyscypliny.
NHL 15 nie może jednak otrzymać wysokiej noty. Co z tego, że gra się świetnie, skoro nie ma to większego sensu. Wykastrowanie gry z kluczowych trybów zabawy (oraz uproszczenie pozostałych) i skupienie się głównie na gameplayu nie wyszło serii na dobre. Owszem, grafika jest świetna, a oprawa dźwiękowa to istny majstersztyk. Mechanikę rozgrywki dopracowano w najmniejszych szczegółach, poprawiając zachowanie hokeistów, sztuczną inteligencję, fizykę krążka i system kolizji. Szkoda, że przy tym dążeniu do stworzenia symulatora transmisji telewizyjnej zapomniano jednak o graczach. O oddanych fanach cyklu, którzy w ciemno kupili nową część swojej ulubionej gry, by poczuć ogromne rozczarowanie. Nie pozostaje nic innego, jak wystawienie oceny, którą widzicie poniżej.