Powiedzieć, że Sherlock Holmes był wybitnym detektywem, to ogromne niedopowiedzenie. Z okazji jutrzejszej premiery gry Sherlock Holmes: Zbrodnia i kara przedstawiamy sylwetkę jednej z ikon literatury.
Powiedzieć, że Sherlock Holmes był wybitnym detektywem, to ogromne niedopowiedzenie. Z okazji jutrzejszej premiery gry Sherlock Holmes: Zbrodnia i kara przedstawiamy sylwetkę jednej z ikon literatury.
Jednocześnie nie szuka poklasku. Jego udział w sprawach najczęściej kończy się na wskazaniu winnego Scotland Yardowi lub ewentualnie jego ujęciu i przekazaniu organom ścigania. Splendor za rozwiązanie na pozór niemożliwych do rozwikłania zagadek kryminalnych spływa już na inspektorów. Ci z jednej strony są mu wdzięczni za okazywaną pomoc, z drugiej jednak zazdroszczą i często próbują udowodnić - z nie najlepszym rzecz jasna skutkiem - że potrafią działać sprawniej od słynnego detektywa, a przyjęte przez nich metody nie są wcale gorsze od tych, w których lubuje się geniusz z Baker Street. Holmes twierdzi, że im dziwniejsza i bardziej nieprawdopodobna wydaje się sprawa, tym paradoksalnie łatwiej jest ją rozwikłać. Najgorsze przestępstwo to takie, które nie ma żadnych szczególnych cech charakterystycznych.
Podstawowym narzędziem pracy Holmesa jest dedukcja (a właściwie rozumowanie abdukcyjne, czyli tworzenie najbardziej prawdopodobnych wyjaśnień dla pewnego zbioru faktów). "Podstawowym błędem jest podawanie teorii, zanim uzyska się dane. Niepostrzeżenie zaczyna się dostosowywać fakty, by zgadzały się z teoriami, zamiast próbować stworzyć teorię, która byłaby zgodna z faktami" - mawia. Udaje mu się tym wprawiać w zachwyt innych, zwłaszcza swego wiernego towarzysza, doktora Johna Watsona, który mimo wielu spędzonych wspólnie z Sherlockiem lat nie potrafi pojąć, jak to jest możliwe, że jego przyjaciel tak biegle porusza się na tej płaszczyźnie. Niekiedy próbuje naśladować metody Holmesa, głównie za jego namowami, i choć zdarza mu się wysnuć prawidłowe wnioski w nieoczywistych kwestiach, daleki jest od sprawności osiągniętej na tym polu przez Sherlocka. Sam Holmes w swoich metodach nie widzi niczego nadzwyczajnego. Zdaje się być nawet poirytowany faktem, że inni ludzie nie potrafią dostrzec tego, co on widzi, a następnie w całość połączyć dostępnych elementów.Sherlock Holmes to mistrz obserwacji, co objawia się dobitnie już podczas jego pierwszego spotkania z Watsonem. "Witam. Był Pan w Afganistanie, jak widzę" - to pierwsze słowa, jakie doktor usłyszał z ust słynnego detektywa. Słowa, które wprawiły go w osłupienie, gdyż informacji o swoim pobycie na Bliskim Wschodzie wcześniej nie ujawniał. Podobne wrażenie robi na nim jednak późniejsze wyjaśnienie Holmesa, w jaki sposób to ustalił.
Zorientowałem się, że wracasz z Afganistanu, na podstawie starego nawyku. Sposób myślenia przebiegł tak szybko, że doszedłem do tego wniosku, nie będąc świadom poszczególnych etapów. Ale takie etapy istnieją. Tryb rozumowania był następujący: oto dżentelmen, lekarz, jednocześnie sprawiający wrażenie oficera, z pewnością lekarz wojskowy. Właśnie wrócił z tropików, ponieważ ma ciemną twarz, która nie jest naturalnym odcieniem jego skóry, gdyż jego nadgarstki są jasne. Przeszedł ciężki okres i przebył chorobę, co wyraźnie widać z jego wybiedzonej twarzy. Miał obrażenia lewego ramienia, trzyma je w sztywny i nienaturalny sposób. A gdzie w tropikach angielski lekarz wojskowy mógł przeżyć wojenne niedole i odnieść rany ramienia? Oczywiście w Afganistanie.
Sherlock Holmes to także piewca umysłu, logicznego myślenia. Objawia się to choćby w jednym z jego najsłynniejszych stwierdzeń: "Gdy odrzucisz to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą". Nie uznaje istnienia zjawisk nadprzyrodzonych. W opowiadaniu "Wampir z Sussex" ani przez chwilę nie daje wiary w istnienie stwora wysysającego krew z ludzkich szyj. Sceptycznie podchodzi też do kwestii wiary w Boga, choć na tym polu akurat sprawia wrażenie, jak gdyby pozostawiał furtkę lekko uchyloną.
Ekscentryk, zręczny ironista. Potrafi godzinami, a nawet całymi dniami milczeć albo grać na skrzypcach, odseparowując się od spraw życia codziennego; potrafi zamieniać mieszkanie wynajmowane od pani Hudson w strzelnicę; potrafi trzymać w pokoju zwłoki, a w chłodziarce głowy i inne członki ciał trupów. Wszystko po to, by zgłębiać wiedzę na tematy, które go interesują. Wiedzę tę, choćby najdziwniejszą i na pozór nieprzydatną w tropieniu przestępstw, wykorzystywał potem w błyskotliwie prowadzonych przez siebie sprawach. Autor monografii na temat rodzajów tytoniu, wielki miłośnik przyrody, co zresztą objawia się w ostatnich latach jego życia, po zakończeniu działalności detektywistycznej. Z drugiej strony nie wie nawet tak podstawowej rzeczy, jak to, że Ziemia obraca się wokół słońca. Jego wiedzę w takich dziedzinach, jak literatura, filozofia i astronomia, Watson określa mianem zerowej, a polityki - słabej. Holmes i na to ma jednak swoje uzasadnienie.Uważam, że mózg człowieka to małe, puste pomieszczenie, które powinieneś umeblować przedmiotami według swojego wyboru. Tylko głupiec mebluje je wszystkimi sprzętami, które wpadną mu pod rękę, w wyniku czego wiedza, która mogłaby być dla niego przydatna, jest przytłoczona lub w najlepszym wypadku zmieszana z mnóstwem innych rzeczy. Przez to ma problem, gdy chce z niej skorzystać. (...) Błędem jest myśleć, że to niewielkie pomieszczenie ma elastyczne ściany, które mogą rozszerzać się do każdego rozmiaru. (...) Dlatego sprawą najwyższej wagi jest, aby nie przechowywać w mózgu żadnych zbędnych wiadomości, które wypychają inne przydatne fakty.
W swojej pracy bardzo metodyczny, odnotowuje wszelkie przypadki umieszczając je w archiwum, studiuje też kryminalne sprawy, w rozwiązywaniu których nie brał udziału. Pozwala mu to dostrzegać analogie i podobieństwa, a ostatecznie prowadzi do wniosku, że niczego nowego w świecie przestępstw od lat nie wymyślono. Znakomity chemik i matematyk; zwłaszcza ta pierwsza dziedzina, w której się nota bene kształcił, pozwala mu nie tyle zaistnieć na polu kryminologii, co rozwinąć ją z naukowego punktu widzenia.
Sherlock już za młodu znacząco się wyróżniał i można wręcz powiedzieć, że gardził rozrywkami tradycyjnymi dla małego chłopca i później dorastającego młodzieńca. Jego pasją był rozwój intelektu, podobnie zresztą jak stało się to w przypadku jego starszego brata Mycrofta. Ten swoje niezwykłe umiejętności postanowił spożytkować dla kraju, co najlepiej objawia się w scenie, w której Sherlock tłumaczy Watsonowi, czym zajmuje się jego brat.Masz rację przypuszczając, że pełni funkcję w rządzie brytyjskim, jednakże równie dobrze można byłoby powiedzieć, że on sam jest rządem brytyjskim. (...) jest człowiekiem najbardziej niezbędnym dla tego kraju. (...) Pełni on wyjątkową funkcję. Sam wypracował swoje stanowisko. Przedtem ono nie istniało i nie będzie istnieć później. Wynika to stąd, że ma najlepiej ułożony, najbardziej uporządkowany umysł z niezwykłym darem przechowywania faktów, jakiego nie posiada nikt inny. Tych samych zdolności, które ja wykorzystałem do wykrywania przestępstw, on używa dla pełnienia swojej szczególnej funkcji.
Sherlock Holmes to człowiek wielu talentów. Bokser, amator teatru, skrzypek, zdarza mu się nawet komponować. Niezwykle szybko biega i imponuje sprawnością fizyczną, a bez snu potrafi wytrzymać niezliczone ilości godzin. Po części bierze się to z pewnością z jego zamiłowania do kokainy. Watson wielokrotnie krytykuje go za trwanie w tym wyniszczającym nałogu, ale detektyw utrzymuje, że narkotyk stymuluje działanie jego mózgu. Praca jest dla niego żywiołem. Gdy nie ma co robić, popada w agonię. Znudzony banalnością dnia powszedniego nieustannie poszukuje rzeczy niezwykłych. A może to one same go znajdują.
Jego liczne sukcesy, pomimo tego, że nie goni za chwałą, rozsławiają go w całym Zjednoczonym Królestwie i nawet poza jego granicami. Na Baker Street 221B po porady przychodzą nie tylko przedstawiciele Scotland Yardu, z inspektorem Lestrade'em na czele, ale też rozmaici klienci, z przedstawicielami wyższych sfer, a nawet Korony Brytyjskiej włącznie. Oczywiście Watson jak przystało na człowieka honoru sprawy wagi państwowej, a nawet międzynarodowej, zwykle oplata w półsłówka, pseudonimy i niedopowiedzenia, w celu uniknięcia skandali na wielką skalę. Dlatego też czytelnik może się tylko domyślać, jacy ludzie i w jakich kwestiach udają się po pomoc do słynnego detektywa. Opowiadania doktora nie pozostawiają za to wątpliwości, że są to sprawy najcięższego kalibru.Z postacią Sherlocka Holmesa nierozerwalnie związany jest Londyn. Nie jest to co prawda miasto jego urodzenia, ani też miejsce, w którym dożył starości, natomiast właśnie w angielskiej metropolii rozkwitła jego kariera detektywa-doradcy, a Baker Street stało się jego swoistym centrum dowodzenia. To tam zleca chłopcom na posyłki drobniejsze zlecenia, to tam zaprasza petentów, podejrzanych i inspektorów Scotland Yardu. Doskonale zna wszelkie uliczki Londynu, co staje się dodatkowym atutem w jego pracy. Uzależniony jest od podróży dorożkami i wysyłania telegramów. Sytuacja nierzadko zmusza go do opuszczenia stolicy Wielkiej Brytanii, ale to w niej czuje się najlepiej. To tu z lubością zaciąga się kryminalną zgnilizną, choć z drugiej strony londyńskiego przestępcę nazywa nudnym.
Holmes jest nieczuły na względy kobiet, choć jako wnikliwy obserwator potrafi docenić ich urodę. Jednocześnie niejednokrotnie - i z pewną dozą ironii, a może wręcz pogardy - wytyka Watsonowi, że ocena aparycji przedstawicielek płci pięknej to jego domena. Spośród wszystkich napotkanych na swej drodze kobiet prawdziwym podziwem darzy tylko jedną: Irenę Adler. Jak można się jednak domyślić, adoruje nie jej fizyczność, a umysł. To jej udaje się przechytrzyć wielkiego detektywa, co niezwykle mu imponuje. W nagrodę za rozwiązanie pewnej sprawy od króla Bohemii życzy sobie właśnie fotografię Ireny. Zwykle mówi o niej "ta kobieta", jednak nie jest to wyraz pogardy, a największego szacunku.Jak przystało na superbohatera, bo tak śmiało można go określać, Sherlock Holmes ma swojego arcywroga. Jest nim profesor James Moriarty. Co ciekawe, Arthur Conan Doyle w swych opowiadaniach kilkakrotnie podkreśla, jak niebezpieczny jest to człowiek i jak bardzo jego umysł docenia sam Holmes, ale i tak nie poświęca konfrontacjom obu panów zbyt wiele miejsca. A na pewno nie tyle, co choćby twórcy serialu Sherlock, którzy na tym właśnie wątku oparli całą koncepcję telewizyjnej produkcji BBC.
Holmes, choć pragmatyczny do bólu, nie okazuje się być zupełnie zimny i bezlitosny. W kilku delikatnych sprawach, choć udaje mu się je rozwiązać, nie decyduje się na ujawnienie sprawcy przestępstwa organom ścigania. Oczywiście robi to w taki sposób, by pracownikom Scotland Yardu nawet przez myśl nie przeszło, że zostają wprowadzeni w błąd. Na wybuch prawdziwie ludzkich uczuć pozwala sobie jednak tylko raz - w momencie, gdy Watson zostaje postrzelony.- Czy nic ci się nie stało, Watsonie? Na litość boską, potwierdź, że nic ci się nie stało!
Warto było zostać zranionym, aby usłyszeć te słowa - były one więcej warte niż wiele ran; przekonać się o głębi jego lojalności i uczuciach, ukrytych za maską chłodu. Jasne, zazwyczaj surowe oczy przez moment zakryła mgiełka, usta drżały. Jeden jedyny raz dostrzegłem wielkie serce obok wspaniałego umysłu. Wszystkie lata mojej pokornej służby wynagrodził ten moment ujawniający prawdziwe uczucie.
Można się jednak zastanawiać, po co tak w zasadzie Holmesowi był potrzebny dr John Watson. Oczywiście zdarzały się sprawy, w których asysta okazywała się Sherlockowi niezbędna, ale na dobrą sprawę mógłby o nią prosić inspektorów ze Scotland Yardu, z którymi żył przecież w komitywie. Nie mogło też chodzić o samo spisywanie jego niezwykłych przypadków. Sherlock początkowo nie darzył tego pomysłu entuzjazmem, zawsze też musiał najpierw udzielić Watsonowi pozwolenia na opisanie danej sprawy. Ba, wielokrotnie zdarzało mu się nawet ganić doktora za to, że w swych opowiadaniach nie skupia się na meritum, czyli metodach poszukiwania i odkrywania prawdy stosowanych przez Holmesa, a zamiast tego zbyt wiele miejsca poświęca melodramatowi i wychwalaniu jego niezwykłego intelektu.
Nie ulega wątpliwości, że Holmes na swój osobliwy sposób traktował Watsona rzeczywiście jako przyjaciela. Tym niemniej kolejne odwołanie do jego próżności nie byłoby tu nie na miejscu. Owszem, Sherlock nie lubił poklasku, ale publicznego poklasku. Potrzebował za to kogoś, kto z nieustającym podziwem patrzeć będzie w na jego geniusz. Tym kimś był właśnie doktor John Watson.
*Przytoczone fragmenty książek o Sherlocku Holmesie pochodzą z przekładu Ewy Łozińskiej-Małkiewicz, z serii wydawnictwa Algo (Toruń 2012).
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!