Przede wszystkim samo miejsce jest imponujące. Jestem ogromnym miłośnikiem wszelkiego rodzaju kopulastych budowli i muszę przyznać, że "Wrocławskie Koloseum" - jak sobie roboczo nazwałem Halę Stulecia - robi wrażenie. Aż dziw bierze, że we Wrocławiu nie ma dużej, cyklicznej imprezy związanej z naszą ulubioną branżą elektronicznej rozrywki. Na szczęście to się zmieniło, a przynajmniej mam taką nadzieję, wszystko bowiem zależy od sukcesu tegorocznej, pierwszej edycji Hall of Games... oraz od tego, czy Techland będzie miał jakieś duże premiery na rok 2016.
Nieprzypadkowo o tym wspominam, gdyż wrocławski producent gier zajmował znaczne miejsce w targowej hali, gdzie można było pograć sobie w ich dwie nadchodzące duże produkcje, czyli Hellraid oraz Dying Light.
I... w zasadzie to tyle głośnych przedpremierowych gier. To właśnie była największa bolączka tychże targów, czyli ogólnie niewielka liczba świeżych dobroci dla graczy. Poza Techlandem swoje produkcje prezentowało kilku mniejszych twórców pracujących nad produkcjami przeznaczonymi na urządzenia mobilne (więcej w wideo relacji), można było zagrać w FIFA 15, najnowszą, paryską odsłonę Assassin's Creed, pościgać się w Forza Motrosport 5 i w zasadzie to tyle, jeśli chodzi o większe produkcje... które miały już swoje premiery.
Z kwestii stricte związanych z graniem obecne były także turnieje, z których najgłośniejszym był ten związany z League of Legends. W ogóle na Hall of Games często słychać było w głośnikach entuzjastyczne komentarze i okrzyki związane z ową słynną mobą. Fani LoL-a mogli zatem spędzić na targach parę miłych i emocjonujących chwil, podczas gdy gracze szukający innych wrażeń skupiali się wokół stanowisk Techlandu lub trafiali do strefy retro.
Wzorem PGA także i na Hall of Games można było pobawić się starymi, zasłużonymi sprzętami i przeznaczonymi na nie grami. Stanowiska te nie były co prawda tak duże, jak te w Poznaniu, ale łezkę w oku potrafiły wygenerować, gdy patrzyło się na wiekowe już konsole i komputery wystawione w gablotach lub podłączone do budzących miłe wspomnienia kineskopów. A jeszcze bardziej pozytywnym widokiem byli zadowoleni gracze, szczególnie ci młodsi, którzy dobrze bawili się przy starych grach. Warto uczyć się historii gamingu, najlepiej grając własnoręcznie w klasyki.
Dla osób posiadających pociechy organizatorzy przewidzieli także strefę dla dzieci, gdzie znaleźć można było między innymi wystawę klocków LEGO. Akurat obok niej starałem się przechodzić dość szybko, bo gdybym został tam dłużej to mój budżet zostałby poważnie nadwyrężony. A było tam sporo zestawów Technic, dokładnie takich, o jakich zawsze marzyłem! Tak się zastanawiam, czy to była bardziej strefa dla dzieci, czy może raczej dla rodziców, bo przy klockach bawiło się nadzwyczaj dużo dorosłych...
Jak większość targów poświęconych grom, także i Hall of Games obfitowało w cosplay. Zorganizowano nawet specjalne pokazy i konkursy związane z cosplayerami, których można było spotkać na każdym kroku. Ha! Sam nie mogłem się powstrzymać i - przywdziewając akurat podczas pobytu na targach koszulkę z logiem N7 - zapozowałem do zdjęcia z parą odtwarzającą Shepardów. Pozdrawiam Was serdecznie i dzięki za fotkę!
Nie jestem co prawda ekspertem od cosplayu, ale niektóre stroje były naprawdę imponujące! Ogromnie szanuję pracę, jaką ludzie włożyli w swoje przebrania, a potem przez tyle godzin chodzili w nich po targach. Jak się domyślam pewnie nie wszystkie były wygodne.
Nie mogę pominąć także kwestii rozrywek bez prądu. Co prawda sam nie jestem wielkim entuzjastą i aktywnym graczem korzystającym z planszówek albo gier bitewnych, ale nie mogę nie docenić faktu ich obecności na Hall of Games. A znaleźć je mogliśmy w oddzielnej hali, jakby w oderwaniu od hałasu i zgiełku panującego pod kopułą. Podobnie było także z wykładami i prelekcjami przedstawicieli polskiego gamedevu, które zorganizowano w spokojniejszych rejonach na terenie imprezy.
Chcąc podsumować jakoś wrocławskie targi, można pokusić się o stwierdzenie, że była to raczej kameralna impreza dla miłośników cosplayu, League of Legends i gier Techlandu. Te trzy motywy najczęściej przeplatały sie przez Hall of Games. O ile cosplay to dla mnie fantastyczne zjawisko nadające kolorytu każdej imprezie gamingowej, tak niestety zabrakło samych gier, które chciałoby się obejrzeć czy ograć przed premierą.
Nie lubię narzekać dlatego napiszę jedynie, że Hall of Games to impreza z potencjałem i mam nadzieję, że za rok będzie tylko lepiej i nie będzie trzeba zastanawiać się czy warto wydać 45 złotych za trzy dni pobytu na targach.
Fakt, że Wrocław ma swoje targi związane z grami na pewno bardzo cieszy. To piękne miasto do którego warto przyjechać, a teraz jest jeden powód więcej - przyszłoroczne Hall of Games, które może być okazją nie tylko do obejrzenia i zagrania w głośne tytuły przed premierą, ale także do spotkań społeczności graczy. Trzymajmy kciuki za organizatorów. Przed nimi sporo pracy.
Korzystając z okazji chciałbym podziękować za pomoc, gościnę i wycieczki po Wrocławiu Naitzerowi, który ganiał ze mną po targach. Piąteczka!
A jakie są Wasze wrażenia? Odwiedziliście Hall of Games?