Rogue to gra godna polecenia tym, którzy chcieliby wiedzieć wszystko o fabule serii Assassin's Creed. Pozostali mogą zagrać, ale powinni wiedzieć, że nie znajdą tu nowości w mechanice rozgrywki.
Rogue to gra godna polecenia tym, którzy chcieliby wiedzieć wszystko o fabule serii Assassin's Creed. Pozostali mogą zagrać, ale powinni wiedzieć, że nie znajdą tu nowości w mechanice rozgrywki.
Gra od początku nie miała łatwego zadania, bowiem wszystkie oczy skierowane były na Assassin's Creed Unity. Ubisoft skupił się na promowaniu przygód Arno. Mimo wszystko muszę pochwalić francuskiego giganta za to, że wchodząc na nową generację konsol ze swoją sztandardową serią, nie zapomniał jeszcze o właścicielach poprzedniej, serwując im grę godną uwagi. Szkoda tylko, że głównie pod względem fabularnym, bo sama mechanika rozgrywki w dużej mierze stanowi kalkę rozwiązań z Assassin's Creed IV: Black Flag.
Głównym bohaterem Assassin's Creed Rogue jest Shay Patrick Cormac, który w zapowiedziach gry określany był mianem Templariusza. Po zapoznaniu się z kampanią fabularyzowaną chciałbym jednak sprostować tę informację i wyjaśnić, że do rzeczonego zakonu dołącza dopiero później. Wcześniej musi zdobyć szacunek i wypracować reputację. Co wówczas robi? Tego nie mam zamiaru zdradzać, by nie psuć nikomu zabawy. Przypomnę natomiast, że Shay został zdradzony przez Bractwo Asasynów, które w scenariuszu Rogue okazuje się być "tą złą" stroną konfliktu. Sprawia to, że Ubisoft prezentuje ciekawe i dość niecodzienne spojrzenie na całe uniwersum Assassin's Creed.Historia zaprezentowana w Rogue jest ciekawa i dobrze poprowadzona, ale brakuje w niej naprawdę zaskakujących i efektownych momentów. Wyjątkiem jest ostatnia scena. Gdy wydawało mi się, że wszystkie wątki zostały zamknięte, okazało się, że Shay ma do wykonania jeszcze jedno, bardzo ważne zadanie. Byłem pod wrażeniem, jak Ubisoft świetnie połączył Rogue z inną odsłoną cyklu pod względem fabularnym, ale nic więcej nie mogę zdradzić.
Żeby w całości zrozumieć scenariusz, jaki przygotowali twórcy Assassin's Creed Rogue z myślą o wieloletnich fanach cyklu, należy dobrze znać fabułę ACIII oraz ACIV: Black Flag i wiedzieć co nieco o Haythamie Kenwayu, Adewale czy Achillesie Davenporcie. Warto również dodać, że w Rogue obecny jest wątek współczesny, gdzie wcielamy się w bezimiennego pracownika Abstergo Entertaiment. Twórcy ewidentnie skupili swoją uwagę na przygodach Shaya, więc z Animusa wychodzimy zaledwie kilkakrotnie.W Assassin's Creed Rogue miałem okazję przenieść się do drugiej połowy XVIII wieku, kiedy to miała miejsce wojna siedmioletnia. Obszerny świat, jaki przygotowali twórcy, umożliwił mi eksplorację Nowego Jorku, skutego lodem północnego Atlantyku i pasma górskiego Appalachy. Podobnie jak w Black Flag kampania została tak skonstruowana, żebyśmy mniej więcej tyle samo czasu spędzili na lądzie i na wodzie. Ukończenie całej przygody, wraz z wykonaniem wielu zadań pobocznych (łącznie około 50 procent gry) w celu ulepszenia statku, zajęło mi ponad 20 godzin.
Assassin's Creed Rogue pozwala stanąć po drugiej stronie barykady. Shay Patrick Cormac, który coraz bardziej przekonuje się do sprawy Templariuszy, musi uważać na każdym kroku, bowiem ścigany jest przez Zakon Asasynów. Bardzo często byłem zmuszony do korzystania ze Wzroku Orła, by zlokalizować prześladowców, którzy czyhali na mnie w wozach z sianem, pobliskich krzakach czy też wmieszali się w tłum, zasiadając na ławce między cywilami. Wystarczyła chwila nieuwagi, by przeciwnik wyskoczył z ukrycia i pozbawił mnie większości energii życiowej. Muszę przyznać, że poczucie zagrożenia towarzyszyło mi niemal na każdym kroku.
Shay Patrick Cormac niegdyś był członkiem Zakonu Asasynów, ale po opuszczeniu Bractwa nie utracił dostępu do swojego standardowego wyposażenia. Assassin's Creed Rogue ponownie umożliwił mi zabijanie przeciwników za pomocą ukrytych ostrzy, miecza czy broni palnej. Jak zwykle, do moich obowiązków należało umiejętne wspinanie się na coraz wyższe budynki, likwidowanie wskazanych celów, ratowanie mieszkańców czy infiltrowanie mocno strzeżonych terenów. Poza sekwencjami walki, które wciąż nie stanowiły najmniejszego wyzwania i skupiały się na bezmyślnym wciskaniu przycisków w odpowiednich momentach (tak, to nadal coś w rodzaju Quick Time Eventów), pojawiło się również dość sporo fragmentów typowo zręcznościowych (zwłaszcza w końcówce), gdzie musiałem pokonywać kolejne platformy, unikając rozmaitych pułapek. Zarówno jedne, jak i drugie fragmenty, mimo powtarzalności, wciąż potrafią zapewnić całkiem sporo frajdy.
Assassin's Creed Rogue oddał mi do dyspozycji również statek, Morrigan. Należacy do głównego bohatera okręt sukcesywnie wypływał w morze, by wykonać kolejne zadania główne lub poboczne. Mogłem spróbować swoich sił w starciu z innymi załogami, by zdobyć surowce niezbędne do ulepszenia Morrigan. Musiałem jednak walczyć nie tylko z przeciwnikami, ale zmagać się z wciąż tym samym, dość irytującym i niezbyt precyzyjnym systemem sterowania. Gołym okiem widać, że Rogue to nic innego, jak Black Flag z nową historią. O tym, że tak jest można przekonać się nie tylko w trakcie samej zabawy, ale i w menu. Chcąc sprzedać niektóre surowce trafiłem na taką wiadomość: "Drewno, metal i odzież są warte mniej, ale można ich użyć do ulepszania Kawki". Chyba ktoś przy kopiowaniu zapomniał zmienić nazwę statku, prawda?Ubolewam nad tym, że Rogue w żaden sposób nie zachęcił mnie do eksploracji tak dużego świata. W tej odsłonie Assassin's Creed mogłem bez problemu podążać za głównym wątkiem fabularnym, ulepszając swój statek w razie potrzeby za pomocą posiadanych już materiałów. Nie musiałem wyruszać w morze na poszukiwania kolejnych surowców i walczyć z innymi statkami, zajmować fortów czy też szukać ukrytych skrzynek. Gdy to robiłem, nie odnosiłem wielkich korzyści, jeśli nie liczyć możliwości ulepszenia statku, który już i tak był na tyle silny, by poradzić sobie z wrogami pojawiającymi się w kampanii.
Miałem okazję zagrać nie tylko w Assassin's Creed Rogue, ale również sprawdzić Assassin's Creed Unity na PlayStation 4 i muszę przyznać, że przepaść graficzna między tymi grami jest ogromna. Widać, że silnik, na którym działa Rogue jest już przestarzały. Widać również, że Unity to iście next-genowa produkcja, przynajmniej jeśli chodzi o wizualia. Czy mimo wszystko Rogue prezentuje się słabo? Zdecydowanie nie - gra wygląda podobnie do Black Flag na past-geny i wciąż może się podobać. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że PlayStation 3 jest dostępne na rynku od ośmiu lat. A jak z płynnością i błędami? Pod tym względem to Rogue bije Unity na głowę. Gra działa niesamowicie płynnie i nie wczytuje kolejnych sekwencji czy wspomnień przez kilkadziesiąt sekund w przeciwieństwie do Unity, gdzie loadingi są zdecydowanie zbyt długie. Rogue nie cierpi również na żadne warte odnotowania usterki graficzne, nie ma problemu z animacjami postaci etc.Assassin's Creed Rogue to propozycja skierowana wyłącznie do sympatyków uniwersum, a zwłaszcza tych, którym przypadło do gustu wydane w ubiegłym roku Black Flag. Pod względem mechaniki rozgrywki gra nie wprowadza istotnych nowości, ale warto w nią zagrać, by uzupełnić wiedzę na temat fabuły i powiązań między różnymi odsłonami cyklu.